Lubię twórczość Evansa, najbliżej memu książkowemu sercu jest cykl Noel. Serię Opowieści sprzedawcy marzeń zaczęłam od pierwszego tomu Sprzedawca marzeń, który przeczytałam w 2020 roku. Zdecydowałam się wrócić do serii, bo miałam poczucie, że coś mi umyka, i chciałam zobaczyć co.
Charles nie zdążył na samolot, który rozbił się tuż po starcie. Uznany za zmarłego, wybrał się na swój pogrzeb, na którym oczyma wyobraźni zobaczył tłum ludzi. Jak się okazało, żebrało go kilka osób. Wtedy dotarło do niego, że przegrał swoje życie, że bogactwo, do którego dążył za wszelką cenę, uciekając od biedy, której smak poznał w dzieciństwie, na nic się zdało, ponieważ utracił coś naprawdę ważnego – miłość żony i dziecka, których na pogrzebie nie było. W związku z tym postanowił wyruszyć w podróż, by odkupić swoje winy, spotykając na swojej drodze zarówno dobrych, jak i złych ludzi. Czy to, co spotkało Charlesa, pozwoli mu dać sobie szansę, by zacząć swoje życie na nowo?
To nie była dla mnie łatwa powieść. Książki z motywem drogi nie były mi jakoś nigdy szczególnie bliskie. Potwierdziło się to odrobinę przy tej historii, ponieważ dla mnie ta konkretna powieść była zbyt przegadana, niepotrzebnie rozciągnięta… Szczegóły dotyczące tego, co kto jadł, były moim zdaniem niepotrzebne. No ale chyba, gdyby nie one, książka stałaby się nowelą. Charles, którego nie polubiłam w pierwszym tomie, zyskał w moich oczach, jednak chyba jeszcze nie do końca mu ufam. Kiedy przeczytam trzec...