Na drugi tom Przystani śpiących wiatrów czekałam z ogromną niecierpliwością, pierwszy mnie oczarował więc drugiemu postawiłam poprzeczkę dość wysoko.
Tym razem historia skupia się na kolejnej postaci z rodzeństwa i jest to Melania, ciepła, życzliwa i bardzo nieszczęśliwa dziewczyna. Uwikłana w związek z Jackiem, facetem który próbuje sobie ją podporządkować i robi to znęcając się nad nią psychicznie. Melania się nie skarży ale czujna przyjaciółka widzi, że coś jest nie tak, nasyła na nią Stellę, którą znamy z pierwszej części, dziewczyna namawia siostrę na przyjazd do Kotkowa, co jej tylko wychodzi na dobre.
Wiem, że w każdej historii musi się znaleźć czarny charakter, uwierzcie mi Jackiem chciałam potrząsnąć, nasłać na niego jakichś podejrzanych typów, no po prostu dupek jakich mało. Stosował takie sprytne triki i sztuczki, potrafił wzbudzać w dziewczynie poczucie winy, jak jakiś człowiek chory psychicznie i pewnie taki był.
Rodzeństwo Melanii znam z poprzedniej części i szczerze ich pokochałam, z bohaterów na uwagę zasługuje też Wiktor, dystyngowany starszy pan zamieszkujący dwór, dla niektórych dziwak, dla mnie cudowny człowiek, cieszę się, że jego wątek był tak rozbudowany i w kolejnych częściach liczę na poznanie jego historii.
Uwielbiam jak powieść toczy się dwutorowo i to właśnie dostałam od autorki, w częściach historycznych mogłam poznać losy dworu, rodziny która w nim zamieszkała i Franciszki osoby która wiele wniosła w l...