Nieśmiertelny stalker.
„Rozsądek podpowiadał mi, że powinnam być przerażona, ale potrafiłam jedynie cieszyć się tym, że wreszcie wszystko jest dla mnie jasne. Mimo że zwierzał mi się, jak bardzo pragnie odebrać mi życie, współczułam mu, że tak bardzo się męczy”.
Z cyklu - mądrości Belli Swan.
Trzeba w końcu wrzucić ten „Zmierzch” do przeczytanych, pomyślałam. Tylko jak napisać chociaż kilka słów opinii, jak się nie pamięta książki? Bazowanie na samych wspomnieniach to krucha sprawa. A co mi tam, i tak nie miałam ostatnio ochoty na używanie szarych komórek, a na Legimi pojawiły się audiobooki – do sprzątania i gotowania jak znalazł. Zaczęłam słuchać i… ojojoj, ojojoj.
Małe wprowadzenie. Przeczytałam „Zmierzch” będąc w wieku głównej bohaterki, proszę się nie śmiać :) Moja współlokatorka ze studiów była fanką Edzia, więc chodziłam z nią na wszystkie ekranizacje do kina, to była taka nasza tradycja. Nawet wybierałam suknię ślubną w tym samym terminie co filmowa Bella :) Pewnie przez to wykształcił się u mnie pewien sentyment do całej sagi. Niczego nie podejrzewając, zabrałam się więc do słuchania. I nagle nadeszły one, ciarki żenady.
Młody grecki bóg i szara myszka – mokry sen nastolatek. Piętnaście lat temu sama należałam do tego grona, więc aż tak mnie to nie raziło, teraz trudno mi było przebrnąć przez te zachwyty Belli nad Edwardem. Meyer nie...