Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "jakie piesn i", znaleziono 127

Nie wydaje mi się, by istniało wiele przyjemnych odmian śmierci, ale wiem, która jest najgorsza: ta, która przychodzi daleko od domu i rodziny, do człowieka przykutego łańcuchem jak pies gdzieś w opuszczonej wiosce, gdy jego ciało rozpada się z wolna pod naporem czarnej ospy.
Zwinęli się wśród igliwia i krzaków jagód, objęci, wtuleni. Niewierny pies i upadły serafin, ruda wiedźma i jej chowaniec. Jego ramię pod jej głową, jego dłonie na jej brzuchu i piersiach, jego usta na jej karku. Biodra w biodra, skóra w skórę, jak zimujące zwierzęta.
Ogień jest jak zły pies: jeśli mu pozwolisz, rozerwie ci gardło. Jeśli mu się na to pozwoli, zniszczy wszystko, i dlatego trzeba go mocno trzymać na smyczy, by spalił tylko to, co ma spalić. Podobnie należy postępować ze złem. Jeśli nie zdołasz utrzymać go na smyczy, zarazi wszystko, co spotka na swojej drodze.
Pokazywano właśnie reklamę serka waniliowego, którym głośno mlaszcząc, zajadała się cała wesoła rodzina. Na twarzy dzieci pojawił się uśmiech ekscytacji, ojciec perwersyjnie posmarował serkiem nos żony, nawet pies pomachał ogonem. Pieprzona perwersja.
Ogień jest jak zły pies: jeśli mu pozwolisz, rozerwie ci gardło. Jeśli mu się na to pozwoli, zniszczy wszystko, i dlatego trzeba go mocno trzymać na smyczy, by spalił tylko to, co ma spalić. Podobnie należy postępować ze złem. Jeśli nie zdołasz utrzymać go na smyczy, zarazi wszystko, co spotka na swojej drodze.
Samotność bowiem nie polega na tym, że się żyje bez ludzi - samotność to życie wśród ludzi, którzy się tobą nie zajmują, dla których liczysz się mniej niż pies, tuczony pasztetem, czy jakiś kwiat, pielęgnowany niczym dziecko bogaczy, wśród ludzi, co darowują ci tylko zbędne łachy i zepsute resztki.".
– Przez całe twoje życie trzy­ma­ją cię na uwię­zi – mówi – by nie na­ru­szyć po­rząd­ku świa­ta. Ale przy­ku­ty łań­cu­chem pies myśli tylko o swym nie­szczę­snym po­ło­że­niu i krę­pu­ją­cych go oko­wach. Mogą po­zba­wić twe ciało jego mocy, ale nie są w sta­nie we­drzeć się do twej głowy.
Przeszłość ciągnie się za człowiekiem jak cień, nie można się od niej uwolnić. Można ją od siebie odepchnąć, nie zauważać jej, można nawet na dłuższy czas zapomnieć - ona jednak nigdy nie zapomina. (...) Ich zdaniem przeszłość podąża za człowiekiem uparcie jak pies. Wystarczy się tylko obejrzeć za siebie, żeby zobaczyć w oddali jej pochylony nisko łeb.
Wielu śmia­ło się z niego i po­wta­rzało, że pies to nie kom­pan, nie part­ner, nie przy­ja­ciel. „Z psem ni­gdy nie bę­dziesz miał ta­kiej re­la­cji jak z czło­wie­kiem, Teo”, po­wta­rzali. „Wiem i o to wła­śnie cho­dzi – od­po­wia­dał im. – Z nią mam o wiele lep­szą re­la­cję niż z kim­kol­wiek w ludz­kiej skó­rze”.
Kiedy dawać psu kiełbasę zapalając lampkę, po jakimś czasie pies będzie wydzielał ślinę na sam widok światła. A kiedy człowiekowi pokazywać atramentowe bazgroty na papierze, po jakimś czasie powie, że to wzór na nieskończoność wszechświata. Wszystko to fizjologia mózgu, tresura, nic więcej.
Strach jest jak źle wytresowany pies obronny, którego nie można utrzymać na smyczy jeśli tylko wyczuje krew. Kiedy człowiek poczuje bliskość śmierci, wtedy strach wybucha w sposób niekontrolowany i tak intensywnie, jak siły przyrody, a w takiej ekstremalnej sytuacji istnieją tylko dwie możliwości: atak albo ucieczka.
A teraz patrzę, jak tańczysz
przy disco polo z psem pod pachą
i płaczesz, bo chwilę wcześniej ci powiedziałem,
że do czegoś takiego, to możesz sobie zatańczyć z psem,
a potem próbuję przeprosić, ale jesteś zajęta i tylko patrzę,
jak ten pies w twoich rękach rośnie i ogromnieje.
Ale na gardle jego spoczęły ręce jednego z panów, gdy drugi tymczasem wepchnął mu nóż w serce i dwa razy w nim obrócił. Gasnącymi oczyma widział jeszcze K., jak panowie blisko, przed jego twarzą, policzek przy policzku, śledzili ostateczne rozstrzygnięcie. "Jak pies!" - powiedział do siebie. Było tak, jak gdyby wstyd miał go przeżyć.
Gdyby to psy rządziły światem i wybierały sobie człowieka zza krat, każdy z nich miałby swojego kompana. Pies człowieka i człowiek psa. One nie są tak surowe w ocenie. One szczerze kochają. Nie że panią, co ma ładne włosy, to tak, ale tamtego pana już nie, bo mu brzydko z ryja daje i ten czyrak na brodzie ma paskudny. Kochają i już.
- Jak wypadło spotkanie z królową? - zapytał.
- Pojęcia nie mam - odparłam zgodnie z prawdą. - Mówiła bardzo miłe rzeczy, ale przez cały czas patrzyła na mnie takim wzrokiem, jakby jej pies mnie wyrzygał.
Genya parsknęła śmiechem. Usta Zmrocza drgnęły w czymś, co prawie, prawie mogłoby ujść za uśmiech.
Ksywę zawdzięczał swojej nieustępliwości. Nadał mu ja dawny partner Mirek Tyczyński. Twierdził, że Nawrocki jest niczym chart lub inny pies myśliwski. Jak złapie trop, będzie dążył do celu, czyli do złapania sprawcy. Nie miało znaczenia, jakie trudności wystąpią po drodze, Nawrocki szedł przed siebie, nie zważając na nic. Ksywa się przyjęła.
- Ma pan nakaz? (...)
- Nakaz, żeby pójść do pana gabinetu? A może pieczęć królewską?
- No bo...
-No bo co? Chcę zadać panu kilka pytań. Ale jeśli pan woli, mogę zawieźć pana w tym celu na komisariat śliczną białą furgonetką z niebieskim kogutem. My nazywamy ją suką. Użyje pan jak pies w studni! Wybór należy do pana.
Ciekawe, czy pies zastanawia się nad tym, dlaczego jest czyjąś własnością, dlaczego jest na smyczy. Dostaję trochę jedzenia, odmierzoną porcję, akurat tyle, by brał niepewność za pewność, aby był trzymany w szachu. To jedyna rzecz, która powstrzymuje psa przed zaatakowaniem swojego właściciela we śnie, przegryzieniem mu gardła i przejęciem panowania nad domem.
Nie potrafię opisać opłakanego stanu jego duszy w chwili, gdy ujrzał ruinę swych marzeń. Czuł się jak ów wygłodniały pies, który stał nad brzegiem strumienia z kawałkiem smakowitego mięsa w pysku i skuszony złydnym odbiciem wypuścił z zębów łup tracąc zarazem i miraż, i zdobyty z trudem kąsek.
- Lavaeolus doprowadził do upadku Tsortu (...) A potem dziesięć lat zajął mu powrót do domu i miał mnóstwo przygód z kusicielkami, syrenami i zmysłowymi czarodziejkami. (...) Kiedy już wrócił, walczył z zalotnikami swojej żony i w ogóle, a jego ukochany stary pies rozpoznał go i zdechł.
- Ojej...
- Przez piętnaście lat nosił w pysku jego kapcie. To go zabiło.
Timon zaczął szkolenie, a Krystian i mama dowiedzieli się od szkoleniowca, jak wiele błędów popełnili w wychowaniu Tomka, który teraz był już stuprocentowym samcem alfa. Zrozumieli dlaczego to pies nimi rządzi, co nie powinno się było zdarzyć. To szkolenie, nazwane szkoleniem ostatniej szansy, zaowocowało stopniowym odbieraniem Timonowi jego przywilejów. Cóż nie było łatwo...
Zachować honor lub go stracić możesz jedynie wobec kogoś równego sobie. Nikt przy zdrowych zmysłach nie oczekuje honorowego zachowania ze strony doulosa czy kratistosa. Wobec silniejszego zachowujemy się tak, jak pozwala nam jego Forma; słabszym sami ustalamy Formę zachowania. Pies może być ci wdzięczny i możesz być dla psa łaskawa, ale nie sposób złożyć psu przysięgi.
Bo widzisz, kiedy tak wytresujesz psa, żeby żarł ziemniaki, a potem położysz przed nim kawałek mięsa, to pies jednak capnie, bo leży to w jego naturze. A kiedy dasz człowiekowi kawa- łeczek władzy, będzie tak samo; człowiek sięgnie po nią. Odbywa się to zupełnie mechanicznie, bo człowiek właściwie jest przede wszystkim bydlę- ciem, może dopiero potem, jak na kromce chleba ze smalcem, ma posmarowane po wierzchu trochę przyzwoitości.
Pies jest ambasadorem królestwa zwierząt w ludzkim świecie. Ambasadora należy przyjmować godnie, docenić, że chociaż pochodzi z zupełnie innej kultury, wyśmienicie opanował zasady u nas panujące, a jednocześnie z wdziękiem i dumą prezentuje przymioty typowe dla przedstawicieli swojego królestwa. [...] jeśli oceniać po ambasadorze, zwierzęta to osoby niezwykle interesujące, obdarzone bogatą osobowością i zdolne do odczuwania całego spektrum skomplikowanych emocji.
- To bluźnierstwo, nazywac psa ,,Mohammed".
- Próbowałem wołac na niego inaczej, ale nie słucha. Pokażę panu. Steve, ugryź pana w nogę. Widzi pan? Nic. Spot, ugryź tego pana w nogę. Nic. Równie dobrze mógłbym mówic po persku. Rozumie pan, do czego zmierzam?
- No, a ja nazwałem swojego psa ,,Jezus". I co pan na to?
- W takim razie bardzo mi przykro. Nie wiedziałem, że zaginął panu pies.
- Wcale nie zaginął.
- Naprawdę? Widziałem w całym mieście ulotki z napisem ,,Czy odnalazłeś Jezusa?". Widocznie niejednemu psu Jezus. ...
Tobie się zdaje, że nieszczęście wygląda jak biały anioł w czarne krepy uwinięty, z gorejącym mieczem w dłoni i dlatego chciałbyś z nim pójść już w zapasy — och! wierzę bardzo, że nie zbrzydłbyś wtedy — lecz ja ci powiadam, że nieszczęście wcale nie anioł żaden — nieszczęście wygląda jak pies, co milczkiem kąsa, jak stara dewotka, co pobożnie obgaduje, jak Żyd lichwiarz obszarpany, co dukaty obrzyna, i co ci wszystką złotą monetę życia twojego fałszuje — nieszczęście wygląda jak pijanica nad rankiem — jak nietoperz — jak błoto — jak palce z zanokcicą — jak brudna chustka od nosa (...).
"Świat Gauche`a mieścił się między kłębami śpiących na stojąco koni i rósł w górę, do nieszczelnych desek na dachu stajni, którędy wnikało nocne, rozgwieżdżone niebo. Gauche wiedział, że jest ogromne. (...) Przed zaśnięciem wpatrywał się w skrawek nieba, walcząc z ociężałością powiek, i widział, że gwiazdy nie są wcale nieruchome, że suną w jakimś sobie tylko znanym kierunku, żeby następnego wieczoru powrócić w to samo miejsce. Świat jest żywy, oddycha tak samo, jak konie, jak pies, jak on sam, a niebo jest brzuchem świata, poruszającym się regularnie w rytm tego powolnego oddechu".
Ta rzeka jest bardzo wartka i trudna do pokonania w nieprzeniknionym mroku krainy śmierci. Na jej brzegu zmarli odkrywają jednak, że czekają tam na nich ich psy. Psy, rozpoznawszy swoich właścicieli machają ogonami szczęśliwe ze spotkania. Pan chwyta się grzbietu swojego zwierzęcia, które dzięki instynktowi omija niebezpieczne prądy, i oboje docierają do brzegu. Potem pies i jego pan kontynuują razem wędrówkę do miejsca przeznaczenia: Mictlanu. Ci, którzy za życia znęcali się nad swoimi psami, nie mogą liczyć na ich pomoc podczas przeprawy przez rzekę, i zostaną skazani na tułaczkę po labiryntach krainy wiecznych ciemności.
Wiem, że macie nas w dupie. Wiem, że uważacie nas za półgłówków, że opowiadacie sobie dowcipy o nas, że szydzicie z nas i że nas nienawidzicie. Wiem też, że się nas boicie. I wiem, że kiedyś ktoś was okradnie, jeśli zdarzy wam się nieszczęscie, jeśli coś strasznego zagraża komuś z waszych bliskich, to krzyczycie "Policja, pomocy!". I oczekujecie, że wam tej pomocy udzielimy. Bez względu na okoliczności, z całkowitym poświęceniem, z narażeniem życia. A potem czasem nawet czujecie coś w rodzaju wdzięczności. Przez chwilę. Nie wiem, czy po lekturze tej książki coś się zmieni. Nie wiem nawet, czy mi na tym zależy, bo ja i tak kocham tę robotę. Ale chcę żebyście wiedzieli, co myślę i czuję.
Ja. Policjant. Pies.
Zaczęło się od choroby jej męża, potem kupili Bow-wow i Emma była rozdarta między mężem a psem, potem umarł mąż i Emma skonsternowała się, czy jak tam to nazwiesz, wyłącznie na psie. Później potrącono Bow-wow i od tego czasu ona się zapada. Kochanie, to przecież widać. Za każdym razem, gdy ją odwiedzam, widzę jak staje się coraz bardziej no. jędzowata. – W jaki sposób ma jej pomóc ten pies? – To oczywiste. Jest najbardziej wściekłym psem z całego miotu. Bez wątpienia pogryzie listonosza czy dostawcę warzyw, czy kogokolwiek, kto pojawi się w drzwiach. Poza tym jak na pekińczyka ma długie włosy i będzie je zostawiał po całym mieszkaniu, nie jest nauczony załatwiać się na dworze, więc będzie siusiał gdzie popadnie.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl