Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "kruk nad przez", znaleziono 138

Czasami lepiej jest pomilczeć. Są takie sytuacje jak ta, że cisza jest bardziej wymowna niż tysiąc słów.
Wiesz, myślę, że każdy człowiek nosi w sobie jakieś tajemnice i demony. Z niektórymi trzeba walczyć, a jeszcze inne puścić wolno najlepiej wśród ludzi, którzy obdarzają cię miłością.
(...) człowiek uczy się czasami na błędach. Niestety tylko najmądrzejsi na cudzych, pozostali śmiertelnicy na własnych.
Wierzę w Boga i Świętego Mikołaja, ale nie wierzę w przypadki. Ludzie zawsze pojawiają się w naszym życiu po coś. Czasami na dłużej, czasami na chwilę. Czasami są dla nas lekcją, inspiracją, drogowskazem, przygodą lub pomyłką, rozdziałem w życiu, a nawet całą książką. Można z kimś przeżyć całe swoje życie, a można przeżyć z kimś tylko jeden dzień, który odmieni całe nasze życie już na zawsze.
Posłuchaj mnie, to chyba już tak jest, że czasami musimy wyruszyć w podróż, żeby odnaleźć zagubioną drogę. Drogę do siebie. Pewnego dnia znajdziesz to, czego szukasz, jestem tego pewna. I jak to w życiu bywa, stanie się to w najmniej oczekiwanym momencie.
Człowiek potem po latach najbardziej żałuje rzeczy, których nie zrobił, bo zabrakło mu odwagi.
Faktem jest, że z utratą samochodu czy pracy można sobie jakoś poradzić, ale nie ma nic gorszego niż utrata najbliższej osoby.
Przyjaciel nie musi mnie trzymać cały czas za rękę, ale musi być wtedy, gdy go potrzebuję. Gdy wpadam w błoto po uszy, wyciąga mnie za rękę, gdy odnoszę sukces - kupuje truskawki do szampana.
Nie ma takiej możliwości, żeby życie składało się tylko z uśmiechów. (...) Zarówno płacz, jak i śmiech to normalne emocje. Łzy, złość, smutek przeplatają się ze szczęściem i radością. Płacz to nie jest żaden wstyd.
Kiedy masz ochotę płakać, to płacz. Jak chcesz walić pięściami w poduszkę, to nie wahaj się, zrób to. Jak chcesz krzyczeć, to chodź, wyjdziemy na zewnątrz i pójdziemy na polanę. Nie powstrzymuj emocji, wyrzuć je, aż poczujesz spokój i ulgę.
Cały czas szukają szczęścia, a to, co najważniejsze, mają na wyciągnięcie ręki.
Kruk umilkł i nadal nie odwrócił wzroku. Jego historia była niedorzeczna. Potrzebował uporu i bezczelności, aby ją utrzymać. Kiedy się idzie w zaparte i bez końca powtarza to samo, nawet największa niedorzeczność zaczyna brzmieć prawdopodobnie.
- Takie rzeczy się dzieją. Wystarczy
dwoje nagich ludzi i trochę alkoholu.
Nadawiczyński niespodziewanie się
roześmiał.
- Dokładnie tak. Właśnie tak było. Ani
ona nie kocha mnie, ani ja jej. Ale mamy
dziecko.
- Współczuję - powiedział Kruk,
- Dziękuję
- Współczuję dziecku.
- Zrobiłeś kurewsko głupią rzecz- rzekł Kruk.- Masz wyjebane na to śledztwo, bo przed oczami cały czas widzisz jej dupę. Ja to rozumiem, dupę ma świetną, też dostaję obłędu, jak ściąga majtki.
- Wynocha! - zakrakał nagle Nevermore, siadając na skale tuż przed granicą uroczyska.
- Tyle to już sam wiem - powiedział mu Drakkainen. - Tylko co dalej?
Kruk przeleciał mu nad głową i usiadł na innej skale.
- Traakt!
- Fajno - wycedził Drakkainen. - Dlaczego nie? Przecież to zupełnie racjonalne. Idziemy za krukiem. Słownik ci się poszerzył jak słyszę.
- Traakt! Traakt! - krakał Nevermore.
- Wolałbym, żebyś powiedział "droga", "tędy" albo coś w tym rodzaju, co mniej się kojarzy z krakaniem.
Intuicja podpowiadała Krukowi, że młodszy brat był czysty. Intuicja gliny, która jest sumą doświadczeń ukrytych głęboko w podświadomości. To było coś warte. Coś, czego się nie lekceważy. Coś, co szybciutko polegnie w konfrontacji z gówniarą po asesurze, która się uparła.
-Leona Stompura zainteresowała kobieta zrobiona jak tania szmata, bo przypominała mu matkę?
- Nie każda matka to matka Polka- mruknął Kruk.- Bywają mniej powściągliwe matki, a dzieci i tak je kochają.
- Zejdź na dół zapalić- powiedział do Pawła. [...]
- Co ci, kurwa, chodzi po głowie?
- Sam z nim pogadam- odparł Kruk. - Widzę w nim wolę współpracy.
- Kiedy ją zobaczyłeś? Słyszałem przez ścianę, że zażądał adwokata, jak na filmie.
Kruk wcale nie był spokojny. Patrzył, jak Krynicki idzie do drzwi, przygarbiony, jakby dźwigał na barkach cały ciężar świata.
-Senatorze?
-Tak?
-Głowa do góry. W niebie cieszą się, gdy skurwysyn robi dobry uczynek.
- Jeśli coś mi grozi, policja nam pomoże? (...)
- U nas są ludzie jak wszędzie. Wielu nie lubi tej roboty, bo za co ją lubić? Nawet jak się przejmują, to tylko w godzinach służby. Idą do domu i zapominają. Przypominają sobie, jak wracają na komendę. - Kruk się uśmiechnął do Brandta.- Za to ja przejmuję się cały czas.
Rozmawiasz z Kungsbjarnem Płaczączym Lodem, styrsmanem Ludzi Kruków. To moja ziemia i moi ludzie - rzucił tamten wyniośle. - Węże, którzy przeszli tym szlakiem to moja rzecz. Należą do mnie, tak samo jak jelenie w lasach i ryby w strumieniach oraz złoto w trzewiach gór. Mówiłeś, że mają coś twojego. Co to jest?
- Nie przyda ci się na wiele - zauważył Drakkainen - Ma raczej wartość sentymentalną. To trumna.
Kungsbjarn Płaczący Lodem, styrsman Ludzi Kruków, stracił na chwilę rezon.
- Co?
- Trumna - powtórzył Drakkainen cierpliwie - Używana. Znaczy z zawartością. To ... ten, moja ciotka. Ukochana ciotka.
- Hej! - zawołał Cień. - Huginn, Muninn, czy kim tam jesteś. / Ptak odwrócił głowę i przekrzywił, patrząc na niego podejrzliwie błyszczącymi oczami. / - Powiedz: "Nigdy już" - rzucił Cień. - Spierdalaj - odparł kruk. Przez resztę drogi już się nie odezwał.
Patrząc w twarz sympatycznemu skądinąd facetowi, Kruk zastanawiał się, czemu go tak bardzo nie znosi. (...) Powód był, w dodatku bardzo brudny powód.
Trudno lubić kogoś, kto zabierał sobie ze świata to co najlepsze, a ty mogłeś tylko patrzeć i żałować, że nie jesteś na jego miejscu.
- Przepraszam – powiedział. – Chyba jestem zmęczony.
Zaraz coś wymyślę.
Siedział tak przez chwilę, pykając z fajki, i rozglądał
się.
– Wynocha! – zakrakał nagle Nevermore, siadając
na skale tuż przed granicą uroczyska.
– Tyle to już sam wiem – powiedział mu Drakkainen.
– Tylko co dalej?
Kruk przeleciał mu nad głową i usiadł na innej
skale.
– Traakt!
– Fajno – wycedził Drakkainen. – Dlaczego nie?
Przecież to zupełnie racjonalne. Idziemy za krukiem.
Słownik ci się poszerzył, jak słyszę.
– Traakt! Traakt! – krakał Nevermore.
– Wolałbym, żebyś powiedział „droga”, „tędy” albo
coś w tym rodzaju, co mniej się kojarzy z krakaniem.
Po prostu nie czułbym się aż tak bardzo jak kretyn.
- Pani nie ma uczuć? Jest pani służbistką?
- Pani go zmanipulowała. Bywa, że Kruk głupieje, gdy ma przed sobą atrakcyjną kobietę. (...)
- Nieprawda. Komisarz miał wobec mnie pewne podejrzenia, ale stwierdził, że się pomylił.
- Z pewnością się pomylił. Był moim przełożonym, a przez tę pomyłkę stał się moim podwładnym.
– A tak zwani zwykli odbiorcy? – mówił dalej Kruk. – Przestali wierzyć własnym oczom. Sugeruje się im, co mają widzieć, i oni posłusznie zobaczą, a w każdym razie zaprzeczą, gdy im zarzucić, że cesarz jest nagi. Wystarczy ubrać cokolwiek w ramki, powiesić w ładnej galerii, opatrzyć imponującą kwotą, wygłosić na cześć tego czegoś kilka ładnych słów, choć oczywiście wygłaszać je musi ktoś ważny, aby ważność spłynęła z niego na cokolwiek, i proszę… Bum! Stało się. Cokolwiek przemieniło się w sztukę, przynajmniej dla części audytorium. – Kruk westchnął. – W zetknięciu z taką sztuką odbiorca, który tęskni za pięknem, zostaje z niczym.
-Monika uważa- rzekł Kruk- że Paczulski jest nietykalny i nie da się go ruszyć. Sprawdzę to.
- Jak?
- Ruszę go.
- I tyle?
- Zobaczymy, skąd nadejdzie odwet.
- My zobaczymy? (...) To znaczy ty i kto?
-Przede wszystkim ty, bo siedzisz z nas trzech najwyżej. Jak ktoś z góry zacznie się do mnie dobierać, to twoimi rękami.
- Co z tymi, którzy jej to zrobili? Tymi, co przeżyli?
- Pójdą siedzieć albo nie.
- A jeśli pójdą siedzieć, to do końca życia?
Kruk spojrzał mu w oczy.
- Wyjdą. Jak będą grzeczni, szybciej, niżbyśmy chcieli.
- Pozwalam im żyć, póki siedzą.
- Zostawiasz ją, ale będziesz się za nią mścił, tak? Jesteś, kurwa, wzruszający.
Na ulicy stał wielki czarny samochód - nazywany krukiem. Milicjanci otworzyli mi drzwi i usiadłam pomiędzy dwójką z nich. Samochód przejechał wąskimi uliczkami Arbatu, przeciął plac Maneżowy i zatrzymał się na placu Dzierżyńskiego, pod numerem trzy - przed budzącym postrach kompleksem penitencjarnym zwanym Łubianką.
- Pamiętasz, co ci mówiłem?- rzekł Lalkarz.- Trzymaj się od Leny z daleka.
- Bo co?
- Cytując klasyka: bo jajco.
[...]
- Ona jest z BSWP.
Kruk tylko się uśmiechnął. Dla Kruka byłoby lepiej, gdyby pracowała w piekle. Tylko że po tym, jak zamienił z nią kilka słów, nawet piekło by go od niej nie odciągnęło.
- Myślisz, że zamykałem oczy, gdy widywałem ją na korytarzach komendy? (...)
- Wara od niej.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl