Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lecz dekad", znaleziono 39

W czasie dekady narkotyków musieliśmy nauczyć się radzić sobie z następującym problemem: Jak poinformować kogoś, że mózg mu się zlasował?
To nie było zwykłe spóźnienie. Profesor nie utknął w korku ani nie spóźnił się na tramwaj. Nie było z nim kontaktu i nie pojawił się na zajęciach po raz pierwszy od dekad.
Aborcja jest, była i będzie. Nie twoja rzecz, dlaczego druga kobieta chce jej dokonać. Ważne, by mogła to zrobić bezpiecznie, co od wielu dekad jest normą w cywilizowanym świecie.
Czy to możliwe, żeby iść przez te wszystkie lata, dekady, przez całe życie, nie zdobywszy się ani razu na odwagę, by przeciwstawić się temu, co tam jest, a mimo to nazywać się chrześcijaninem i patrzeć na siebie w lustrze?
Najbardziej irytująca cecha czasu polega na tym, że nigdy go nie wystarcza [...]. Czasem brakuje dekady, czasem tylko chwili, ale życie zawsze kończy się zbyt szybko.
Pewnie to dziwne, że po wielu dekadach udowadniania światu, jak mało interesują nas jego wzloty i upadki, mielibyśmy wszyscy nagle zmienić zdanie. Ale mniej więcej tak właśnie było.
Najbardziej irytująca cecha czasu polega na tym, że nigdy go nie wystarcza - zauważa - Czasem brakuje dekady, czasem tylko chwili, ale życie zawsze kończy się zbyt szybko.
- Ale jeśli wiesz, że to cię kiedyś zabije, dlaczego nadal chcesz zostać Posłańcem?
- Bo wolę przeżyć kilka lat ze świadomością, że jestem wolny, niż całe dekady w więzieniu.
To taka stara przyjaźń, panie komendancie. Można się z człowiekiem dekadę nie widzieć, panie komendancie, ale jak się siądzie przy piwie, to tak jakby się ledwie wczoraj przegadało całą noc.
Najwyraźniej ten czowiek rzeczywiście miał dwie zwalczające się stromy. Ta normalna mogła być przykładną głową rodziny i wymarzonym sąsiadem. Ta wynaturzona jednym z najbardziej brutalnych morderców ostatnich dekad.
W Polsce mieszka już około 1,5 miliona obywateli Ukrainy. Tak jak Polacy przez dekady budowali dobrobyt Niemiec, Skandynawii czy Wielkiej Brytanii, tak Ukraińcy pomagają Polsce w jej dynamicznym rozwoju.
Często chodził do kina i nie cierpiał, kiedy ktoś traktował film jako rozrywkę w tle, gadając przy tym albo komentując. Przez ostatnią dekadę zobaczył kilka tysięcy filmów i cieszyła go myśl o obejrzeniu tysięcy kolejnych.
Tak samo funkcjonowała przez dekady negacja faktu istnienia miast śmierci. To, co działo się na Białostocczyźnie w lecie 1941 r., w takich miejscowościach jak Jedwabne, Radziłów, Szczuczyn, Rajgród i dziesiątkach innych, było straszne, prawie niewyobrażalne.
Nie tak dawno, może dekadę temu, umarł ostatni weteran pierwszej wojny światowej. Dziś odchodzą ci, którzy pamiętają drugą. Zostaną gazety i książki, ale stracimy to, czego nie opisano. Zwykłe losy zwykłych ludzi...
Mieli ze czterdzieści kilka lat, lecz długotrwały stres i smutek postarzyły ich co najmniej o dekadę. Wyglądali na bardzo kruchych w środku. Na pewno na kogoś czekali. Jedna zła wiadomość, a może nawet jedno słowo, rozsypałaby ich na drobne kawałki.
Czas płynął tu powoli. Wieś była zapóźniona o mniej więcej dwie dekady w stosunku do sąsiednich osad, zapóźnionych o lat trzydzieści względem norweskich miast, które z kolei ciągnęły się jakieś pół wieku za resztą Europy.
Francesco się uśmiechnął. Ten olbrzymi, podobny do niedźwiedzia facet był zaskakująco podobny do Luciano Pavarottiego. Nawet teraz, ponad dekadę od śmierci wielkiego tenora, polujący na autografy turyści oblegali go na ulicach Wenecji. On zaś, jeśli akurat był w nastroju do żartów - czyli prawie zawsze - spełniał ich prośby.
Nikt nie był w stanie wpłynąć na losy Morvana, zwłaszcza tego z ostatniego okresu: sześćdziesięciosiedmiolatka o wadze ponad stu kilogramów, od czterech dekad oddającego się afrykańskim krętactwom i krwawej grze szpiegowskiej. Był jak stalowa lokomotywa ciągnąca czarne myśli i pędząca przez kongijskie piekło.
Cesarstwo Japonii w pierwszych dekadach XX wieku przeżywało boom demograficzny, którego skutkiem było przeludnienie wysp macierzystych. W oszałamiającym tempie rósł również potencjał gospodarczy kraju. To wywołało naturalne dążenie do ekspansji, której celem było zdobycie surowców i rynków zbytu.
Biblioteriapia, sztuka wykorzystywania książek przy rozwiązywaniu problemów, przed którymi stajemy, towarzyszy nam od dekad, a wiara w uzdrawiającą moc książek zrodziła się w starożytnym Egipcie i Grecji, gdzie biblioteki uważano, za miejsca uzdrawiające duszę, o czym informowały czytelników, odpowiednie inskrypcje.
Snuto prognozy, ostrzegano, ale nikt nie potrafił sobie uzmysłowić, co nas czeka, jeśli nie zaczniemy realnie dbać o Ziemię. Nie zrobiliśmy tego, zaślepieni ignorancją i krótkowzrocznością. Wystarczyło zaledwie kilka dekad, aby świat, który teraz znamy jedynie z filmów i starych fotografii, zmienił się nie do poznania, aby stał się tylko zgliszczem dawnych czasów.
Niechby ktoś powiedział dziesięcioletniemu Jurkowi Dudkowi, że w przyszłości obroni dwa rzuty karne w finale Pucharu Europy za pomocą najdziwniejszej z możliwych sztuczek. Niechby ktoś powiedział dwudziestoletniemu Jerzemu Dudkowi, grającemu za 1800 dolarów rocznie, że za dekadę uniesie w górę Puchar Europy.
Naszą planetą rządzą wariaci. Nie mogą być normalni, pomyśl tylko, co każdy z nich musi przejść, żeby się wdrapać tak wysoko. Muszą mieć wąskie horyzonty, żeby tak ostro iść w kierunku, w którym widzą tylko swój stołek. A poza tym, jakże krótko rządzą. Po parę lat, w najlepszym wypadku dekadę. Są więc nerwowi i dbają tylko o to, co im pozwoli utrzymać władzę na ten krótki czas.
Pierwsza powojenna dekada była dla polskiej archeologii niezwykle burzliwa. Nie był to okres jednorodny. Istnieje wyraźna różnica między drugą połową lat czterdziestych – czasami spontanicznej odbudowy, a zarazem krzepnięcia władzy komunistycznej, a przełomem lat czterdziestych i pięćdziesiątych XX w., gdy postępująca centralizacja i ideologizacja odcisnęły piętno na każdej dziedzinie aktywności, w tym archeologii.
Właściwie od ósmej dekady XX w. nie powstała żadna obszerna praca o przeszłości Żydów w diasporze, która w szczególny sposób ujmowałaby problem masowej przemocy wobec Żydów, w tym kwestię pogromu białostockiego. Nie ma tu miejsca, by szerzej omawiać powody takiej sytuacja, warto jedynie wzmiankować, że przyczyną mogły być trudności wynikające z polityki zimnowojennej, a także tworzenie się właśnie tzw. szkoły jerozolimskiej.
Najbardziej rozpoznawalną twarzą systemu jest Lőrinc Mészáros, , druh premiera z Felcsút. Zwykły burmistrz maleńkiego miasteczka, który wcześnie wykonywał zawód inkasenta gazowego, w ciągu niespełna dekady stał się najbogatszym Węgrem. Jego majątek urósł o wiele tysięcy procent. Mészáros stwierdził zresztą, że bogaci się szybciej od szefa Facebooka, ponieważ „być może ma większy talent”. (s. 22).
Gdy przypuszczane są ataki na wiodące media, inne podmioty medialne stają się ostrożne i stosują autocenzurę. Gdy rząd Chaveza wzmógł ofensywę w połowie pierwszej dekady XXI wieku, jedna z największych stacji telewizyjnych, Venevision, podjęła decyzję o zarzuceniu podejmowania tematów politycznych. Magazyny poranne zastąpiono programami astrologicznymi, a opery mydlane zajęły miejsce wieczornych serwisów informacyjnych.
Nieumiejętność poradzenia sobie z historią, jej notoryczne zniekształcanie i zafiksowanie się na roli narodu-ofiary, ma swoje konsekwencje również dzisiaj. Historia może być bowiem nauczycielką życia, ale może też być jednym wielkim utrapieniem. Może rzucać cień na codzienne funkcjonowanie, niemożliwiać zrozumienie otaczającej rzeczywistości, budować nadwrażliwość i nieufność. Niepoukładana traumatyczna historia zatruwa życie społeczne, a polska historia ostatnich dekad dostarcza nam tu wielu znamiennych przykładów.
Z Seulu Pjongjang wygląda jak wiszący nad Półwyspem złowieszczy cień, oddalony o dwieście kilometrów, tak bliski, ale niedający się dotknąć. Po dekadach takiej tęsknoty w narodzie budzi się rozgoryczenie. Ludzie wciąż rozpamiętują stratę, jak nieuleczalną chorobę, nieusuwalny zawód i ból. Mogą się tylko zastanawiać, co się stało z życiem, które mieli razem prowadzić. Dla tych z nas wychowanych przez matki i ojców, którzy doświadczyli takiej traumy na własnej skórze, przerwanie tego rozpamiętywania jest niemożliwe.
Wiele stuleci minęło, odkąd po raz pierwszy trzymałem w ręku to marzenie wszystkich naukowców, panaceum na wszelkie choroby, obiekt pożądania wielu ludzi pragnących bogactw, a przede wszystkim —nieśmiertelności. Było to dla mnie doświadczenie przerażające i cudowne zarazem. Oto w mojej dłoni spoczywał czerwony kamień o magicznych właściwościach, powstały po dekadach ciężkiej pracy. Był on ważniejszy od jakiegokolwiek innego odkrycia, którego dokonałem w rezultacie swoich badań. Był on dziełem mojego życia.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl