Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "proba", znaleziono 100

- Twoja gęba jest ostatnią, którą ojciec chciałby zobaczyć na swoim pogrzebie.
Policjant wyciągnął e-papierosa i zaczął wciągać parę.
- Też nie byłbym zachwycony, gdyby Morvan przyszedł obszczać mój grób.
Próbę zrozumienia wszechświata można być może porównać z układaniem elementów wielkich puzzli. Choć możliwe, że chodzi tutaj o mentalną, duchową zagadkę i możliwe, że odpowiedź mamy w sobie. Bo przecież my jesteśmy tutaj. My jesteśmy tym wszechświatem.
Jeżeli ktoś mówi, że nie chce urządzać pogrzebu, bo już ma dosyć tych nieprzyjemnych uczuć, to widzimy jakąś próbę - nie tyle może odwrócenia się od rzeczywistości, ile odwrócenia się od uczuć, jakie ona niesie. Rzeczywistość jest wówczas widziana i niewidziana jednocześnie.
Powiedziałem kiedyś: piszę, bo nie wiem. Literatura jest bowiem dla mnie próbą samopoznania, a tym samym świata w sobie i poprzez siebie. Próbę dramatyczną, jako, że tajemnicza naszego ja nie będzie nam nigdy do końca dostępna. Lecz poza tym własnym ja pisarz nie ma innej własności.
Człowiek robi, co może - czy chodzi o stawianie przewróconych nagrobków, czy o próbę przekonania mężczyzn i kobiet będących w dwudziestym pierwszym wieku, że na świecie są potwory, a ich największą siłą jest niechęć racjonalnie myślących ludzi do tego, żeby w nie uwierzyć.
Anatolija podjęła daremną próbę uratowania książek. Przyniosła zwój sznurka do bielizny, rozciągnęła na podwórku w jakichś dziesięciu rzędach. Obwiesiła go od krańca do krańca książkami w nadziei na to, że słońce i wiatr wyciągną wilgoć.
Co tam grób... głupstwo... sentymentalizm!... W naturze nie ma grobów ani śmierci; są różne formy bytu, z których jedne pozwalają nam być chemikami, inne tylko preparatami chemicznymi. Cała zaś mądrość polega na tym, ażeby korzystać z nadarzającej się okazji, nie tracić czasu na błazeństwa, lecz coś zrobić.
Najwyższa pora, bym zamówił wieniec. Mam w tym pewne doświadczenie i wiem, że na grób zmarłej młodej kobiety najlepiej jest położyć białe kwiaty, by podkreślić tym samym jej niewinność i seraficzną dobroć. Wtedy żałobnikom będzie się wydawać, że żegnają anioła.
Miłość (...) to jest... jednocześnie... szczęście zapierające dech i rozrywający ból. To pragnienie, by się od niego uwolnić i żeby w nim trwać po grób. To... coś tak ważnego, że sama stajesz się dla siebie nieważna. Liczy się tylko on. O niczym nie myślisz, nic innego nie czujesz. To uczucie cię przepełnia, wszystko jest nim i wszystko się do niego sprowadza.
Istotą naszego życia jest chaos - mówi kolejnego dnia Ann. - Jeśli chcesz się dopasować, uzbrój się w cierpliwość i traktuj ciągłe zmiany jako próbę życia po grenlandzku. Tutaj nikt nigdy nie przywiązywał się do miejsca, ludzie zawsze byli gotowi do drogi.
Czekał. Podświadomie czuł, że w krótkim czasie dojdzie do decydującej rozgrywki. Domyślał się, że to trzecia próba pozbycia się go. Tak łatwo się nie podda. Walczy nie tylko o siebie, o swoje życie, ale walczy o swoją miłość i, co najważniejsze o swoją córeczkę. Nie miał pojęcia, co wymyślą jego przeciwnicy, ale był zdeterminowany. Poza tym… nie był sam.
Emanowała od niego taka patologiczna pewność siebie kogoś, kto zawsze bierze to, czego pragnie, i nie ogląda się na innych. A każda próba oporu, drobna przeszkoda to zwykła bezczelność, nieusprawiedliwiony niczym akt wrogości, na który trzeba odpowiedzieć czystą i bezwzględną agresją.
Ale serce.. serce nakazywało jej ufać mu i wierzyć w to, że więcej nie podniesie na nia ręki. Była zaślepiona miłością jak bohaterowie jej ulubionych bajek dla dorosłych. Naczytała się tych wszystkich romantycznych książek i wierzyła teraz, że miłość po grób istnieje naprawdę, chociaż w realnym świecie przecież wcale tak nie było
Kiedy ktoś Cię opuści, poza tym, że tęsknisz, poza tym, że rozpada się cały ten mały świat, który razem stworzyliście, i że wszystko co widzisz albo robisz przypomina Ci o tej osobie, najgorsza jest myśl, że była to próba jakości i teraz wszystkie części, z których się składasz, noszą stempel ODRZUT przystawiony przez kogoś, kogo kochasz.
Ten prosty przedmiot przebył daleką drogę, z Rzymu do Bizancjum. Ma 1000 lat a teraz jest u ciebie. Przez 300 lat spoczywał w trumnie obok ucznia naszego Pana – św. Pawła, dopóki jego grób nie został odkopany przez cesarza Konstantyna. Krzyż ten zmienił bieg historii.
A może było tak, że przyciągał ludzi i zdarzenia, jak magnes przyciąga opiłki? Że jego życie to był wir, który wciąga inne życia? Tak sobie czasem myślałem. Ale w gruncie rzeczy to on był po prostu zwyczajnym kolesiem, który nie robi prob¬lemu z tego, że kogoś spotyka, nie robi problemu, że cudze życie trochę zachodzi na jego.
- Uważaj, Stone, bo tylko kopiesz sobie większy grób -zauważam. - W każdej chwili mogę cię kopnąć w dupę i poszukać sobie miłego faceta, który będzie mnie szanował, liczył się z moim zdaniem i traktował jak dorosłą kobietę- wyliczam, a jego uśmiech gaśnie na rzecz rosnącej irytacji. -Nie pogrywaj więc ze mną, bo jak widzisz, to działa w dwie strony...
- Proces trwałby w najlepsze przez rok może dłużej.
- Ani chybi - przyznała. - A ty do tego czasu przeniósłbyś się z Rakowieckiej na Powązki.
- Realna możliwość.
- O tak. Na tyle, że wymyśliłam już nawet, jak sprawić, żeby twój grób odwiedzali jacyś ludzie. Kordian uniósł brwi. - Darmowy hotspot w mogile - oznajmiła. - Ściągnąłbyś w ten sposób wszystkich szukających darmowego wi-fi.
Nasza próba zmierzenia się z bezprecendensowym początkiem zaczyna się od uznania, że polujemy na władcę marionetek, a nie na marionetkę. Po pierwsze, należy przestać mylić kapitalizm nadzoru z technologiami, które stosuje. Kapitalizm nie jest technologią; jest logiką, która stoi za technologią i zarządza nią. Kapitalizm nadzoru jest formą rynkową, którą raczej trudno sobie wyobrazić poza środowiskiem cyfrowym, ale nie jest tym samym, co "cyfrowość".
Życie jest nieprzewidywalne i nie wiemy, co wydarzy się za rok, za dwa, za dziesięć lat. Często na własne życzenie komplikujemy je, sami pod sobą kopiemy dołki, by potem w nie wpaść, po czym budujemy, mniej lub bardziej opornie, drabinę, by ponownie wejść na właściwe tory. Jedni podejmują tę próbę, inni poddają się prędzej czy później. Nie zawsze to od nas zależy, czasami problem nas przerasta albo wydaje nam się, że tak jest.
- Dzień dobry, Barnaby - mówi policjant.
- Dzień dobry. Czym mogę służyć?
- Cóż... kiedy wczoraj wieczorem pochowaliśmy przy kościele psa pastora Briana, ktoś ten grób naruszył. Podobnie jak grób pastora. Wygląda na to, że ktoś przeniósł psa.
- Doprawdy?
Policjant wzdycha głośno.
- Gadaj, Barnaby. Czy wykopałeś ponownie psa po tym, jak cię za to aresztowaliśmy?
Ojciec się śmieje
- Pewnie że nie. Wróciłem prosto do domu i poszedłem do łóżka. - Policjant mówi coś jeszcze, ale ojciec mu przerywa. - Z całym szacunkiem, marnujecie czas. Pies jest martwy i jak dla mnie leży tam, gdzie pastor chciałby, żeby leżał. Nie macie ważniejszych spraw na głowie?
Policjant próbuje wtrącić słówko, ale ojciec pyta:
- Macie nakaz?
- No, nie. Przyszliśmy z tobą pogadać...
- Dobrze. I pogadaliście. Chciałbym teraz wrócić do śniadania. Udanego dnia, postrachu przestępców.
Człowiek przeżywa wszystko po raz pierwszy i bez przygotowania. To tak, jakby aktor grał przedstawienie bez żadnej próby. Cóż może być warte życie, jeśli pierwsza próba już jest życiem ostatecznym? Dlatego życie zawsze przypomina szkic. Ale nawet szkic nie jest właściwym określeniem, bo szkic jest zawsze zarysem czegoś, przygotowaniem do obrazu, gdy tymczasem szkic, jakim jest nasze życie, jest szkicem bez obrazu, szkicem do czegoś, czego nie będzie.
Dolina Alp – sto sześćdziesiąt sześć kilometrów zagłębienia od Mare Imbrium aż do Morza Frigoris. Ciągle badamy powierzchnię księżyca, chociaż wiedzą o tym nieliczni. Z tego obszaru pięć lat temu nasze księżycowe orbitery wychwyciły dziwny, sekwencyjny sygnał. Wyraźny, ale posiadający w swoim spektrum tajemniczy kod, coś jakby próba szyfrowania fali, tak aby sygnał ten mógł odebrać tylko jedyny właściwy odbiorca.
- Jakkolwiek by patrzeć - powiedział na głos, wymachując laską z małpią główką - osoby atrakcyjne i interesujące nie spadają po prostu z nieba.
W tej właśnie chwili jasnowłosy Nocny Łowca, który wpadł mu w oko
w Instytucie, zeskoczył ze szczytu muru, zrobił salto w powietrzu i z gracją wylądował na ulicy.
- Olśniewające garnitury z Bond Street z czerwonymi brokatowymi kamizelkami nie spadają po prostu z nieba! - wykrzyknął na próbę Magnus.
Absolutnie niedopuszczalna jest próba postawienia znaku równości pomiędzy programem Bejtaru a założeniami ideowymi nacjonalistów niemieckich czy włoskich. Członkowie Bejtaru głosili potrzebę odrodzenia narodowego Żydów, ale nie wykluczali przy tym pokojowej koegzystencji z żadnym narodem; nie postponowali żadnej grupy religijnej lub politycznej i nikogo nie chcieli eliminować. Tę różnicę mamy prawo uznać za fundamentalną, zwłaszcza, że wokół tych kwestii wyrosły największe tragedie XX wieku.
Drogowskaz przykuł jej uwagę na dłużej. Uświadomiła sobie, jak wiele miejsc w okolicy Odrodzenia przestało istnieć. A teraz ten znak przypominał o dawnym karkonoskim świecie, który bezpowrotnie zniknął w przepaści historii. Drogowskaz przywodził jej też na myśl zapomniany grób, z którego na wskutek lat zaniedbań nikt już nie rozczyta nazwiska pochowanego tam człowieka. Tak było przecież i tutaj - z historii kilkusetletnich wielkich schronisk, ich budowniczych, gospodarzy i gości, z marzeń, pracy i przygód, zostały tylko pojedyncze, bezosobowe słowa : "nieistniejące" , "spalona" , "ruiny".
Ciekawą teorię stworzył Jonathan Rottenberg natemat ewolucyjnego powstawania depresji. Stwierdził, że depresja tak naprawdę nie jest chorobą, tylko naszym buntem ewolucyjnym. Świat zaczyna tak szybko funkcjonować, że nasz organizm nie jest w stanie się dostosować i za tym pędem nadążyć. Stąd pojawia się próba spowolnienia i zatrzymania, która może manifestować się właśnie w postaci depresji. Uważam, że to bardzo prawdopodobne. Kiedy zatrzymalibyśmy się, odrzucając presję, tempo, minimalizując stres i wszelkie obciążenia, którym zbyt długo byliśmy poddawani, wtedy mózg mógłby znowu zacząć normalnie funkcjonować.
Szykuję sama śniadanie. Podaję tabletki. Raz,  dwa, trzy… Toczą się tabletki, toczą… Helga patrzy na mnie 
i mówi: „Wczoraj były inne”. Oczy wychodzą mi z orbit. Szczęka opada. Podchodzę do Helgi. Toczę tabletki. Raz, dwa, trzy…  Mówię: „Takie same, takie same”. W odpowiedzi teoria spiskowa,  że chcę ją otruć. Dar przekonywania, próba wzbudzenia zaufania, rezygnacja… Nagle ulga! Podopieczna odzyskuje na chwilkę  zdrowy rozsądek. Połyka tabletki i pyta, gdzie tu jest recepcja.  Chce zapłacić za pobyt w pensjonacie. Witaj, Demencjo!
"Dzień ślubu jest dla dwojga młodych ludzi, przysięga jacych sobie miłość aż po grób, wydarzeniem nieza pomnianym. Pomimo ściśniętego przez stres żołądka i zapłakanych oczu ten zwykły dla większości dzień stał się dla nas niezwykły. Ukochany żołnierz włożył na mój palec złotą obrączkę i obiecał, że uczyni wszystko, by na sze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe. Kiedy ja wsunęłam złoty krążek na jego palec i powiedziałam tekst przysięgi małżeńskiej, nagle cała nasza relacja się zmieniła. Bo nie byliśmy już ja i on, byliśmy już my. Stałam się panią Milewicz."
Umysł europejczyka uznaje, że ma granice, akceptuje swoją niedoskonałość, jest sceptyczny, wątpi, stawia znaki zapytania. W innych kulturach tego nie ma. Więcej – są one skłonne do pychy, do uznawania wszystkiego, co własne, za doskonałe, słowem – są one w stosunku do siebie bezkrytyczne. Winą za całe zło obarczają wyłącznie innych, inne siły (spiski, agentów, obcą dominację w różnych formach). Wszelką krytykę uznają za złośliwy atak, za przejaw dyskryminacji, za rasizm itd. Przedstawiciele tych kultur traktują krytykę jako osobistą obrazę, jako rozmyślną próbę ich poniżenia, nawet jako formę znęcania się.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl