Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "pruscy teraz", znaleziono 27

Śląsk uchodził za najbardziej zrewoltowany region pruskiego państwa.
A może oni kierowali się już tylko tym, że tu rezydował od lat komendant pruskiej policji – zwątpiłam na chwilę. To on właśnie unicestwił dom Karoliny, zrujnował do korzenia i nadbudował nowe mury. Właśnie w tym miejscu. Był fanatycznym nienawistnikiem, śmiertelnym wrogiem wszystkiego, co nie pruskie na Śląsku.
Dziadek był znanym na Suwalszczyźnie lisem, który polował na pruskiej granicy. W kartotece straży granicznej figurował jako nieuchwytny herszt bandy przemytników.
Flaubert nie wierzył w postęp; zwłaszcza w postęp moralny, jedyny, jaki się liczy. Wiek, w którym przyszło mu żyć, był głupi; nowy wiek, który wyłonił się wskutek wojny francusko-pruskiej, miał być jeszcze głupszy.
Wreszcie dojechaliśmy do wsi o nazwie Wilki. Ciągnęła się wzdłuż głównej ulicy i rozrastała trochę na boki. Patrząc na nią z okien samochodu, widziałem same co najmniej stuletnie budynki. Większość, wykonana z czerwonej cegły lub muru pruskiego, wyglądała na solidną niemiecką robotę, a niemal przed każdym znajdowała się drewniana rzeźba. Wszystkie przedstawiały wilki.
Przymiotnik "ruski" jest dla ojca bardzo blisko rzeczownika osobowego: Ruski. A Ruski to wiadomo - zły. Relanium w nowym opakowaniu, które trudniej otworzyć, wiadomo, że ruskie albo od Ruskich.
Jedź, dopóki nie będzie za późno. Jedź, zanim przyjadą tam znowu Ruscy. Ruscy to mili ludzie, dopóki nie włożą mundurów.
Kobieta jest jak ruski bank. Wpłacasz pieniądze i nigdy już nie widzisz ich z powrotem.
Chciałbym od tego odpocząć. Od tego wyglądania, oczekiwania oraz tradycyjnego rozczarowania. Zostałbym Ruskim i miał wszystko w dupie.
Alkohol nie da wam odpowiedzi, ale pozwoli zapomnieć pytanie. (toaleta męska w barze praskim)
Sowiety idą. A ruskie, psze siostry, są niczym plaga egipska, ich nic nie zatrzyma: ani błoto, ani zimno, ani nasze czołgi.
- Nie dość, że wasz święty obraz to ruska ikona, to na dodatek Madonna jest czarna? Jeszcze mi powiedz, że była Żydówką. Polscy narodowcy o tym wiedzą?
A z Ruskimi się nie handlowało. Raz, że dla zasady,bo w interesach uczciwość jest najważniejsza,a wszystkie zasady Ruskich zmieściłyby się w wąskiej szparze między lufą a potylicą. A dwa, że Armia Czerwona nie wierzyła w morfinę, Armia Czerwona wierzyła w wódkę - do anestezji,do znieczulenia miejscowego,do amputacji,do mycia zębów.
Dużo gadać, raz to my byliśmy Polacy, raz Niemcy, potem Ruscy, potem Niemcy, potem Ukraińcy, potem Ruscy, potem znowu Polacy. A co zmiana, to tylko czegoś chcieli, czasem ludzi zabierali. To jak ufać dziś jednej władzy, jak wczoraj była inna, a jutro cholera wie, kto przyjdzie i po jakiemu będzie rozkazywał?
Słusznie wątpisz[…]Boję się tego, co nastąpi po wojnie. Czy Polska będzie i za jaka cenę. Za bardzo przyzwyczailiśmy się do Ruskich, Niemców i Austriaków i do tego, żeby wzniecać powstania, a w międzyczasie modlić się o wojnę.
Uśmiechał się, gdy zięć wesoły
Przynosił z miasta kwiaty Żonce
I wołał śmiesznie: "Zońka-słońce,
Masz od Moskala polskie kwiaty,
Za to mu ruskiej daj herbaty!
Uważałem, że trzeba lać Niemców nawet, gdy stało się to już niemodne. Do tego Chińczyków nie lubię i Murzynów...I nie jestem żadnym rasistą, bo jednakowo nie lubię wszystkich obcych tak samo...I uważałem, że trzeba lać ruskich zanim stało się to modne.
Jestem jednak “ruski”. Ośmieliłem się na jednej z przerw napomknąć, że Puszkin to większy talent literacki niż Mickiewicz. No i się nasłuchałem, że jestem ”kacap” i mnie „przekabacili.” To z przekory brnę dalej – „Lermontow jest większy od Słowackiego”. Co za wrzawa! Trzeba było słyszeć!
To nie było tak jak dziś, że wiesz, rodzina, wspólne spacery i czytanie bajek na dobranoc. Ojca ciężko było w domu zobaczyć. Wpadał wieczorami, a rano, jak jeszcze spaliśmy, wyłaził do roboty. Raz na ruski rok zabrał nas do kina czy na grzyby.
Krew, strach i rdzawy uśmiech w koniuszkach ust Troje dzieci na praskim podwórzu Królestwo rowerów, złodziei, plastikowych pistoletów Bezzębnych dziwek, pół-analfabetów Dorastasz bezbronny, bezimienny, dziwnie betonowy W twarz plując przeznaczeniu, posypujesz głowy.
Nie później niż dwa lub trzy dni po zajęciu Lagru i całego Oświęcimia przez ruskich matka wsadziła mnie do dziecinnego wózka i przez zalegające śniegi i mróz (styczeń 1945 roku był najprawdziwszą zimą stulecia) niemal na piechotę udała się do Katowic. Od jakiegoś czasu ukrywał się tam mój ojciec.
Jeszcze ostatnie spojrzenie na praskie ulice. Kto wie kiedy i czy w ogóle jeszcze je zobaczymy. Ostatni spacer po Pradze. Wielu, ba, na pewno wszyscy płaczą w duchu, ale nie okazujemy wzruszenia. Żeby Niemcy się cieszyli? Nigdy! Wszyscy mamy dość siły, by się przemóc. Czy mamy się wstydzić za nasz wygląd? Za gwiazdy? Za numery? Nie, to nie nasza wina, za to powinien się wstydzić ktoś inny.
W tym królestwie zamachem stanu jest położenie noża na parapecie w kuchni. Tu przedmioty mają swoje miejsca i posłusznie, od lat poddają się mustrze, która każe wszystkim nożom stać ostrzami w dół w osobnej przegródce ociekacza, łyżkom oddzielnie i widelcom oddzielnie. W dodatku musi tam stać również ta łyżeczka, której nigdy się nie używa, bo ojciec mówi, że ruska. Chyba za karę, ale stać musi.
- Na razie nic tu po nas - rzucił dowódca. - Wracajcie do domów i czekajcie na sygnał. Jakub, ty, zdaje się, umiesz pędzić bimber?
- No ba...
- Wyprodukuj ze sto litrów. Poczęstujemy Ruskich, jak będą za bardzo rozrabiali.
- Ma być taki, żeby od razu poszli do piachu, czy wystarczy, że po trzech dniach wykitują? - Jakub wolał się dopytać.
- Zrób taki i taki. Będziemy używali w zależności od okoliczności.
Jeden Ruski złapał złotą rybkę i ona mówi: „Wypuść mnie, a spełnię każde twoje życzenie”.
–I co chciał?
–Początkowo nic, a potem zapragnął zostać bohaterem Związku Radzieckiego.
–Hy!
–No to ona zaklaskała w płetwy, on patrzy, siedzi w okopie, wokoło trupy sołdatów i jedzie na niego sto szwabskich czołgów. No, wziął karabin i wali do nich, ale nic nie pomogło, bo ona pośmiertnie mu dała.
A to wiecie Albercie – przerwał wreszcie ciszę Antoni - miałem ostatnio zamówienie od pewnego chłopa z Praslit. Naprawiałem mu ośkę od wozu i zdziwiłem się wielce, bo ten zapłacił mi złotą, ruską monetą. Zapytałem go, skąd u niego taki pieniądz, a ten jakby zląkł się mojego pytania. Jąkał się, kluczył, wreszcie wydukał, że dostał takich kilka, za uratowanie od śmierci żołnierza, którego sam z pola przyniósł i do jakiego takiego zdrowia w swojej chacie doprowadził. - Złota moneta, powiadacie – zaciekawił się stary kowal. - Dziwna sprawa. - Tako i mnie dziwno było, więc zacząłem chłopa za język ciągnąć. Ten przestraszony, lecz wreszcie zaczął mi opowiadać, że, jakoby ten ranny w gorączce powiadał, że gdzieś w niedalekiej okolicy od onych Praslit, Rosjanie całą skrzynię takich monet ukryli, by nie wpadły w ręce wroga.
Serca jako naród nie macie (...) W śród obcych leżą. Wielbłąd czasem przejdzie, sęp koło zatoczy. (...) Tak jak mówiłeś, w Łódzkiem najlepiej, w sercu kraju powinni spoczywać i czekać na wskrzeszenie z martwych. Zamiast się mazać nad mogiłami, powinniście pracować nad technologią. Mógł schyłkowy kapitalizm wskrzesić owcę, to wy możecie wskrzesić tych swoich kajdaniarzy, zeków, buntowszczyków, ofiary niewinne samodzierżawia i totalitaryzmu, a i prostych urków, bo niby czemu nie? Dlatego zabierajcie ich w pizdu z ruskiej ziemi. Raz na zawsze, żebyście nie musieli się tutaj snuć, lamentować, ogni palić. I cały ten Katyń też se wykopcie i przesadźcie w jakieś eleganckie miejsce. Także może być w Łódzkie. Bo się znowu jakieś nieszczęście stanie. Bo jak trupa swojego gdzieś wypatrzycie, to jak ćmy do światła, jak pszczoły do miodu zaraz się pchacie, na warunki atmosferyczne nie bacząc, żeby jeszcze jedną warstwę umarlaków dołożyć
© 2007 - 2024 nakanapie.pl