Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "sadon salonu", znaleziono 22

Wstąp do mego salonu, rzekł pająk do muchy.
lepiej pozostać w domu, niż starać się zaistnieć na salonach w sposób, który naraziłby cię na ostracyzm.
Rodzice nie pozwalają mi przychodzić do salonu, więc nie mogę tu siedzieć cały dzień. Kombinuję i wymyślam wymówki.
Ulga, jaką poczuły trzy spiskowczynie, była tak wielka, że gdyby mogła się zmaterializować, to z hukiem spadłaby na podłogę i potoczyła się do salonu.
Życie uniwersyteckie nie toczyło się wyłącznie w ścianach uczelni, lecz wylewało na ulice, skupiając się w teatrze, w niektórych salonach, a nade wszystko w kawiarniach.
Druga prawie bezsenna noc bez żony i syna. Leżę i gapię się w sufit. Nawet będąc w sypialni na piętrze, słyszę z salonu to pieprzone tykanie zegara.
Do salonu wchodzi drugi drab. Duży facet o urodzie boksera, który stoczył o kilka walk za dużo. Prowadzi przed sobą żonę Marka, szturchając ją pistoletem.
Całkiem prawdopodobne, że mój mamoń jest wieśniarą sprowadzoną z podwórka na salony. Jednak ja się na tych salonach urodziłem. Co mi daje szlachecką pozycję na dzień dobry. Choć Burbur mówi, ze rozumu już nie.
Ale kto by jej tam wierzył?
Chciałam żyć sobie w swoim bezpiecznym przedwojennym świecie i wciąż rozpamiętywać straty, gdy tymczasem współczesność weszła do mojego salonu i zaczęła pić z moich przedwojennych filiżanek.
Rano papa woła mnie do salonu.
Siedzi na kanapie bez poduch i patrzy. On ma taką jedną minę. Jakoby chciał mnie wybatożyć za nic; jakobym miała gówno w policzkach, że jak coś powiem, to mu wszystko zaśmierdnie.
Kiedy głowiłem się, jak zaradzić tym brakom, do salonu wszedł osobnik o chwiejnym kroku i niezwykle bladej cerze, co wzbudziło we mnie podejrzenie, że może jest to trup. Raz czy dwa zdarzyło mi się golić, czesać i upiększać nieboszczyka, ale nigdy takiego, który przyszedłby do mnie o własnych siłach.
Byłam osobą ważną, dorosłam wreszcie. Dziewczyna cierpiąca męki nieśmiałości, która stała pod drzwiami salonu miętosząc chustkę w rękach, podczas gdy stamtąd dochodził gwar głosów tak denerwujący nowego gościa - dziewczyna ta rozpłynęła się tego popołudnia jak widmo.
W mroku kryje się już bowiem zapis miłości. Cień i światło ręka w rękę tańczą w Tobie ten sam taniec doświadczenia. To Ty stawiasz kroki. To Ty za każdym razem wybierasz, czy postawić swą stopę w zaroślach, czy też - otulając ją miękkim welurem - wstąpisz nią do salonu miłości.
Wszyscy oni weszli tymi wąskimi, bogatymi schodami do obszernego salonu na piętrze, którego progu on, Leonard, nigdy nie zdoła przestąpić, choćby czytał po dziesięć godzin dziennie. Na co mu ten nieustanny wysiłek? Kultura jest dla tych, którzy się w niej urodzili - inni zrobią najlepiej, zadowalając się byle czym. Szerokie horyzonty nie są dla takich jak on.
Między po części wybitą ścianą salonu a zewnętrzną ścianą budynku znajdowała się spora jama o powierzchni przynajmniej czterech metrów kwadratowych – pełna ludzkich kości. Wystarczył jeden rzut okiem, by stwierdzić, że muszą tu leżeć setki klatek piersiowych, łopatek, miednic, kości udowych i czaszek.
To było silniejsze od niego i przynajmniej ten raz mu się udało. Pięć uderzeń i ani jednego więcej (...) ale mimo wszystko... żeby o trzeciej nad ranem stukać młotkiem w ścianę... Pierwsze uderzenie zaskakuje, drugie budzi, trzecie zastanawia, czwarte oburza, przy piątym wali się pięścią w ścianę... ale szóstego nie słychać, zapada cisza, Camille może zawiesić autoportret Maud na ścianie salonu.
Kobieta jedząca kota. Mężczyzna żujący dywan w rogu salonu. Dwoje dzieci z całej siły ciskających kamieniami w siebie nawzajem. Zakrwawionych i posiniaczonych od stóp do głów. Śmiejących się przez cały czas. Ludzie stojący bez ruchu na podwórzach i gapiący się w niebo. Inni leżący twarzą w dół w pyle, gadający do siebie. Mark zobaczył mężczyznę, który raz po raz walił głową w pień drzewa, jakby miał nadzieję, że w końcu wygra ten nierówny pojedynek.
Pomyślała nagle o tym, że górale nie zawracali sobie głowy metafizyką. Że choć na Mazowszu czy innych Kujawach rzecz opiewano za pomocą ptaszków przelatujących kalinowy lasek, wicia wianków i wymiatania komina, choć jak Polska długa i szeroka, na pańskich salonach śpiewano o ułanach, co przybyli pod okienko konie napoić, i o rozmarynie, co rozwijał się, to Podhale przechodziło od razu do sedna. Tu, jak óna doła dziurki, to ón ji wraził. Tu wiedziano, że od kolona ku brzuchowi to jest miłość chłopokowi
Na ścianie salonu wisiał antyczny zegar elektroniczny, wyświetlający godziny na ekranie ciekłokrystalicznym. Było to prawdopodobnie jedyne urządzenie w tym domu nie podłączone do Systemu Sterowania Domem ani do sieci. Zasilany był własną, osobną baterią. Na ekranie migały rytmicznie cyfry: „00:00”, dając znać o tym, że i tu nastąpiła przerwa w zasilaniu. - Chyba nie myślisz, że to jakiś atak, co? – tym razem osobą, która podrzuciła niestandardową myśl do rozmowy, został Stay (i to z resztą właśnie on miał tendencje do stawiania nieprawdopodobnych przypuszczeń nie przemyślawszy ich wcześniej).
Przypatrzmy się wypadkom dzisiejszego poranka. Obudziły mnie dźwięki muzyki - ktoś ćwiczył grę na skrzypcach. Chwilę jeszcze drzemałem, po czym wstałem, umyłem się, ubrałem i poszedłem do kuchni, Po drodze zapaliłem światło w korytarzu. W kuchni nalałem sobie kawy, której trochę wylałem, kiedy idąc z filiżanką do salonu, potknąłem się o róg dywanu. [...] Na podstawie wstępnego, zdroworozsądkowego rozpoznania do moich działań zaliczylibyśmy to, że wstałem, ubrałem się, zapaliłem światło w przedpokoju, nalałem sobie kawy. Z kolei to, że się obudziłem, tylko mi się przydarzyło. Podobnie będzie z potknięciem się o róg dywanu - stanowi ono przypadek niedziałania.
Mama Miłka, ledwie przekroczyła próg, czuła, że coś się święci. W całym domu pachniało bzem z nutką jakichś innych zapachów. Przebrała buty i wkroczyła do salonu, gdzie zastała stół nakryty białym obrusem. Na nim stał wazon z kwiatami i pucharki z sałatką owocową. Jej mąż i syn stali uśmiechnięci i gestem zapraszali do zajęcia miejsca przy stole. Usiadła wygodnie w fotelu i spojrzała na swoich mężczyzn. – Przeskrobaliście coś? Dzień Matki jest dopiero w przyszłym tygodniu. – Nic z tych rzeczy. Po prostu przyspieszyliśmy świętowanie. Mama nic nie odpowiedziała. Uśmiechnęła się tylko i dyskretnie otarła łzę. W duchu dziękowała Bogu, że obdarzył ją takim cudownym mężem i synem. Pomyślała też, że nie oddałaby ich za żadne skarby świata.
Tak bardzo cieszyłam się szczęściem przyjaciółki. Widziałam w jej oczach ten charakterystyczny blask. Co z tego, że była ode mnie starsza? Co z tego, że miała ponad trzydzieści lat? Na prawdziwą miłość nigdy nie jest za późno, jednak ja z każdym mijającym dniem zdawałam sobie sprawę z tego, że mój limit prawdziwej miłości już niestety się wyczerpał. Skąd mogłam wiedzieć, że właśnie wtedy, gdy zakochani wyjadą w podróż poślubną stanie się coś, co wpłynie na decyzję mojego życia i stanie się moim prawdziwym powołaniem? Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. Padał deszcz, na dworze okropnie wiało, a ja siedziałam w swoim gabinecie na tyłach salonu, gdy ktoś zapukał do drzwi. Zaskoczona podniosłam głowę i zdziwiona zmarszczyłam brwi. Zobaczyłam, że przez drzwi wychyla się starsza kobieta w habicie.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl