Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "serra za nas", znaleziono 106

- Jakby co, to Radek jest wolny - oznajmiła konspiracyjnym szeptem.
- Och, rozumiem, ale ja...
- Poza tym jest dobry w łóżku. Nie krępuj się. Serio.
- Żywia! - Sława nie mogła uwierzyć w zachowanie koleżanki.
- No co? Wiem, co mówię. Sprawdziłam.
Świetne dzieło, moim zdaniem murowany kandydat do Nagrody Wielkiego Kalibru.
Mgliście kojarzyłem, że to jakaś nagroda literacka. Tylko dlatego, że dostał ją Krajewski, a ja uwielbiałem jego serią o Breslau.
Seria książek o Harrym, Hermionie i Ronie jest - do tej pory - najlepiej sprzedającą się na świecie. Powstało tysiące gadżetów z sylwetkami bohaterów, popularność zdobyły również filmy nakręcone na podstawie każdej z części.
Cothley wie doskonale, o czym teraz mówimy – uprzedziła. – To przekleństwo w kontakcie z nimi, bo nic nie można ukryć! – rzuciła żartem bardziej do niewidocznego Cothleya niż do Michała. – Ale i duża ulga, bo odpada owijanie w bawełnę – dodała już serio.
Gdy Korona Polski, niebawem złączona z Litwą, a przez to wciągnięta w serię awantur wschodnich, rosła ponad wytrzymałość własnej tuszy, to Śląsko odwrotnie. Kurczyło się, atomizowało, pogrążało w samorządności mikropaństewek i pojedynczych miast.
Od zawsze nakręcała go adrenalina związana z łapaniem bandytów, a teraz co najwyżej mógł sobie pooglądać, jak są łapani przez Clinta Eastwooda w jego ulubionej serii o Brudnym Harrym, którą tak jak kiedyś katował w samotności długimi godzinami.
Na pamięć, podobnie jak na historię, nie mamy wpływu. Objawia się ona w nieuporządkowany sposób. Kaskadowo przepływa przez pokolenia w postaci serii nieracjonalnych lęków, tajemniczych ran, dziwnych nawyków. Dziecko przyswaja sobie te lęki i nawyki, nie wiedząc, że są one pamięcią.
Co powiedziałby Dostojewski, gdyby wymagano od niego pisania czterech książek w roku?
Wypierdoliłby kałamarz przez okno czy dostosował się i wydał trzynastotomową serię sensacyjną o przygodach Rodiona Raskolnikowa?
Na wszelki wypadek spłyconą, pozbawioną odniesień, dwuznaczności.
Chciałbym wiedzieć jedno: dlaczego nigdy nie ma serii dobrych dni, w których nie przydarza się nic złego. Bo tak nie zdarza się nigdy, przynajmniej mnie się nie przytrafiło. Z mojego doświadczenia wynika, że najgorsze gówno czeka na dzień, w którym zwala się na ciebie w ilościach hurtowych.
Jego lewa powieka poruszyła się, potem prawa i wreszcie te niebieskie oczy otworzyły się, by popatrzeć prosto na mnie. Czyżby usłyszał, jak go przyzywam?
— Wild — wychrypiał tę jedną sylabę, moje imię.
— Tak?
— Istnieje coś takiego jak przestrzeń osobista, serio.
- Nie zajmę dużo czasu. Czeka pan na kogoś? (...)
- Na ciebie?
- Serio?
- Gamoń, którego za mną wysłałeś, za bardzo rzuca się w oczy.
- Wyślę za tobą innego. Klient nasz pan.
(...)
- Za kogo pijemy?
- Ty lepiej nie pij. Pijany łatwo zabijasz.
Bycie ludzkim nie jest rzeczą, substancją; jest chwilą, która się wydarza; nie jest procesem, lecz serią czynów czy zdarzeń. Własne „ja”, którym jestem, do którego docieram, posiada możność łączenia bogactwa funkcji i zamiarów, po to, by realizować sens czy wartość tego, co przekracza moją własną egzystencję.
Niektórzy psycholodzy wierzą, że zło jest czymś wrodzonym, że pojawiamy się na świecie z pewną dysfunkcją mózgu, która odpowiada za obsceniczne akty. [...] Inni twierdzą, że przykładni obywatele stają się socjopatami na skutek serii wydarzeń i okoliczności, które mają wpływ na ich życie.
"Ból to seria impulsów. Bodźców przekazywanych od zakończeń nerwowych do mózgu, które mówią nam, żeby odsunąć rękę od palnika, zaszyć ranę ciętą. To funkcja wykształcona w drodze ewolucji, język przetrwania. Ból jako konkretne, namacalne zjawisko nie istnieje."
Inni twierdzą, że przykładni obywatele stają się socjopatami na skutek serii wydarzeń i okoliczności, które mają wpływ na ich życie. Innymi słowy, jeśli jako dziecko doświadczyłeś przemocy, jeśli byłeś wykorzystywany albo znęcano się nad tobą, istnieje spora szansa, że powielisz podobne zachowania w przyszłości.
Morderstwo. To słowo zmroziło nas, gdy tylko wybrzmiało. (...) Żadne z nas nie było w stanie dopuścić do siebie rzeczywistości, którą ono opisywało. To było słowo fikcyjne: słowo należące do seriali, do kryminałów. Podobnie jak śmierć, która jest tylko abstrakcyjnym pojęciem, dopóki ktoś nie umrze na waszych oczach albo sami nie umrzecie.
– Zro­bisz mi kawę? Ledwo się po­wtrzy­mała, aby nie wyrzu­cić z sie­bie serii blu­zgów. Za­miast tego po­ma­łu pod­nio­sła się z tabo­retu, poszu­kała pusz­ki z kawą i nasy­pała do kubka na dwa palce. Pamię­tała, że lubił czar­ną i mocną, tak gęstą, że wło­żona do niej za­pał­ka czy wyka­łacz­ka trzy­mała pion.
Mimo wczesnopołudniowej pory rozbłyski i kule ognia były doskonale widoczne ponad lasem oddzielającym rafinerię od mieszkalnej części Płocka. Po chwili odrętwienia, w które wprawiła go feeria barw ognistych kul, dotarła do niego seria stłumionych huków. Mężczyzna uświadomił sobie, że nie wie, czy ma dokąd dzisiaj iść do pracy.
Jeśli chce się nosić głowę w chmurach, trzeba obiema nogami stąpać po ziemi. Szorowanie podłóg, rąbanie drewna, pranie, wyrabianie sera - takie zadania trzymały przy ziemi, uczyły, co jest rzeczywiste. Można przeznaczyć na nie część umysłu, a reszta myśli miała czas, by poukładać się i uspokoić.
– Ja, komisarz policji Jakub Laskowski, dwadzieścia lat służby w psiarni na karku, z odznaczeniami, z sukcesami, nawet, kurwa, z odniesionymi dla Najjaśniejszej ranami, mam jechać jutro w teren, bo jakieś smarkuli tak pasowało? To ma być serio? A co ona później będzie robić, czym będzie zajęta? Maturę będzie zdawać czy jakąś sprawność zuchenki zdobywać?
Zawsze był głodny gry i czasami prawie gryzł trawę. Nieprawdopodobnie się rozwinął. Kiedy do nas przyszedł, był talentem, a po krótkim czasie wyrósł z niego znakomity gracz. Dojrzał. Nabrał poczucia własnej wartości. Wiem, że u Kuby nie jest łatwo o zaufanie, może to jest po prostu część jego osobowości, ale jeśli traktuje się go serio i uczciwie, to wtedy on się otwiera.
Mama. Tata. Pierw­sze słowa w życiu dziec­ka. Dwie sy­la­by, fun­da­men­tal­ne, ale ja­kieś takie dziw­ne, nie na serio, za krót­kie na ból, jaki ze sobą niosą. Tyle w nich sprzecz­no­ści, roz­cza­ro­wań, a kiedy tylko je wy­po­wiem na głos, już ich nie ma. Jakby bały się zo­stać na dłu­żej w po­wie­trzu, jakby lę­ka­ły się tego, że zo­sta­ną usły­sza­ne, więc zni­ka­ją, żeby nie zo­stać za­pa­mię­ta­ne!
Oto kilka cytatów z 4 części serii Chicago Stars "- Mamusiu, muszę cię o coś zapytać. Podeszła do niego. - O co chodzi? Zniżył głos do teatralnego szeptu, ale wiedziała, że doskonale słychać. - Jesteś pewna, że nie umrzemy? Serce jej się ścisnęło.". "- Nikt nas nie lubi, prawda? Poczuła, że coś dławi ją w gardle.". "- Teraz, mamusiu? Teraz już umrzemy?"
– Czyli – rzekł – to nie jest rodzaj sera.
– Nie, nadrektorze – zapewnił kierownik studiów nieokreślonych. – Rincewind jest rodzajem maga.
– Był – poprawił wykładowca run współczesnych.
– Nie ser. – Ridcully nie chciał zrezygnować ze swojej teorii.
– Nie.
– Brzmi to jak nazwa, która kojarzy się z serem. Znaczy: funt dojrzałego rincewinda... dobrze się układa na języku.
- No, nareszcie - powiedziała Babcia, podnosząc się z ławki. - Cała zesztywniałam od tego podsłuchiwania.
- O! - zakrzyknęła Mama i oblała się na nowo rumieńcem. - To ty nie spałaś?
- Nie mam zwyczaju sypiać w przełomowych momentach twego życia - uświadomiła jej Babcia.
- To nie był przełomowy moment.
- Był. Oświadczono ci się zupełnie serio. Nawiasem mówiąc, rozsądnie postąpiłaś, nie godząc się tak od razu na ślub.
I dlatego dzisiaj… już nie musimy uciekać. Przeciwnie, chcemy gonić życie. Brać je pełnymi garściami. Odrzucać złe myśli, weryfikować podszepty, podpowiedzi serca, które nie zawsze idą w parze z naszym przeznaczeniem. Czasami warto się zastanowić, pomyśleć dwa razy, zanim dokona się złego wyboru, który może uruchomić serię niefortunnych zdarzeń.
W drugiej połowie roku zespół ponownie wyleciał do Ameryki. Seria występów w polonijnych klubach stanowiła w tym czasie podstawę jego egzystencji. W kraju rozszalał się dziki kapitalizm, a rynek, przywykły do starych norm, wciąż daleki było od normalności. Niemniej to właśnie w Stanach po jednym z koncertów ktoś ukradł bas Piotra Urbanka z szatni klubu, w którym zespół występował.
"Emirackie tradycję to nie skansen i patyna ale żywy krwiobieg, filar podtrzymujący tożsamość kraju. Nigdy nie zrozumie się Zjednoczonych Emiratów Arabskich bez próby przekroczenia mostu pomiędzy paralelnymi światami imigrantów i miejscowych. Emiraty to znacznie więcej nic konsumpcyjny raj z seriali i reklam linii lotniczych. Od każdego przyjezdnego zależy ile wyniesie z tego spotkania."
Jest sobie dziewczynka, ma na imię Emma, spaceruje po plaży. Patrzę w drugą stronę, mijają sekundy, a kiedy spoglądam z powrotem, jej już nie ma. Ta jedna chwila rozwija się jak kwiat w serii fotografii, jak zawiły labirynt. Stoję w jego centrum, niezdolna zobaczyć, które ścieżki prowadzą do ślepych zaułków, a która do zaginionego dziecka. Wiem, że muszę zaufać wspomnieniom, że mam tylko jedną szansę na trafny wybór.
- Kim jesteś? - spytałam, z konsternacją obserwując miłe zwierzątko. Trudno o głupsze pytanie.
- Jauuu kot - odpowiedziało zwierzątko.
- To dlaczego mówisz? - kontynuowałam serię niedorzecznych dociekań.
- Naumiałczyłem się.
- Jesteś kotem?
Nic nie odpowiedział.
Koleżanka Śmierć tak mnie nie wystraszyła jak ten kot. Ją tylko w głowie słyszałam, no może trochę w sercu, a kota ostrożnie wyciągniętą ręką pogłaskałam po miękkiej, ciepłej sierści.