Bardzo lubię książki Hanny Greń za ich lekkość, subtelność i prosty język. "Wioska kłamców" taka właśnie jest. Jej fabuła budzi ciekawość, a wszelkie tajemnice niczym puzzle, szybko wskakują na odpowiednie miejsce. Może faktycznie, ta historia mogłaby być nieco bardziej obszerna (mam wrażenie, że jest okrojona), bo pewne rzeczy dzieją się tutaj błyskawicznie, a inne posiadają nieco chaotyczności, to w sumie jestem zadowolona i to jak
Diona jako była policjantka, ma swoje nawyki i styl życia, a co dziwne- migiem zyskuje sympatię i akceptację małej, zamkniętej społeczności oraz bez zbędnych problemów każdą, nawet tajną, policyjną informację. To trochę mnie irytowało, lecz z drugiej strony tej bohaterki nie mogę nie polubić. Podobnie jak i pozostałych osobników pojawiających się w tej historii. Szczególnie w pamięć zapada Marcin oraz Mirabelka. Ciut te czarne charaktery, prawdziwi mordercy, jakoś ich rola zbyt powierzchownie została opisana - ich intrygi, szemrane interesy. Trochę to zbyt zagmatwane i niespójne. Ale co ja tam mogę wiedzieć 😄.
Nie czekając na chwilę wytchnienia, już sięgam po drugi tom, a ten polecam.