Zimowe nawiedzenie to książka Dana Simmonsa, którego znam między innymi z Hyperiona. W swojej twórczości łączy różne gatunki literackie jak fantastykę, sensacje, grozę, thriller i powieść obyczajową. Przekraczając niekiedy ramy gatunkowe w jakie można wrzucić jego powieści. Dlatego lubię sięgać po kolejne jego książki na jakie trafię. Tak miało się z Zimowym Nawiedzeniem, które jest kontynuacją Letniej nocy, ale można czytać osobno, bo nie ma żadnego nawiązania do poprzedniej części.
Książka będąca kontynuacją Letniej nocy, której jeszcze nie miałem okazji czytać i na pewno się za niedługo postaram nadrobić opóźnienie. Pomimo miasteczka Elm Haven i samego bohatera nie mamy nawiązań do wydarzeń z przeszłości związanych z tysiąc dziewięćset sześćdziesiątym. Dale wspomina tamte lato, ale dostajemy tylko okrojone retrospekcje z tamtych czasów. Dobra decyzja autora, bo same Zimowe nawiedzenie można czytać jako osobną powieść grozy. Sporym plusem tutaj jest klimat jaki występuje. Nie brakuje w nim zimowej aury, sporej ilości śniegu i wszechobecnego zimna jakie wylewa się z kart książki. Podczas czytania czuć zimowe klimaty w takim stopniu, że robi się zimno jak tylko zaczynamy lekturę. Ciekawie wypada sama historia, która początkowo w pierwszej części jest bardziej obyczajowa niż przypominającą grozy opowieścią. Poznajemy w niej bohatera, jego kłopoty w jakie wdał się za sprawą małżeństwa, własnej kariery wiszącej na włosku i dlatego jego podróż do świata dzieciństwa ...