Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "ja na pewno zawsze chce", znaleziono 205

- Zawsze łatwiej mówi się stojąc z boku.
- Na pewno, ale ja jestem z tobą. Nie z boku.
Ogarnęła mnie zgroza, kiedy pomyślałem, że takie imperatywy jak: na pewno, zawsze, nigdy - mało są praktyczne w życiu codziennym.
Nie wiem, czy aby na pewno pieniądze nie dają szczęścia, ale o tym, że nie zawsze zapewniają wygodę, przekonałam się na własnej skórze.
Pokochałam potwora, który może nie zamienił się w anioła, lecz na pewno w kogoś, kto zawsze będzie tuż obok. Na kim mogę polegać i na czyich barkach będę mogła zawsze się oprzeć.
(...) ludzie nie zawsze mają prawo do odpowiedzi (...). Na pewno dotyczyło to sytuacji, w której udzielenie odpowiedzi może przynieść więcej szkód niż pożytku.
Nie wiem, czy bledną. czy się rumienię, ale na pewno jestem zakłopotana, gdy okazuje się, że on doskonale wie, kim jestem. Zawsze mi niezręcznie w takich momentach.
I oczywiście wojna jest na pewno zbyt głupia, ale to nie przeszkadza jej trwać. Głupota upiera się zawsze, zauważono by to, gdyby człowiek nie myślał stale o sobie.
Ten kot ucieka, odkąd pamiętam, i zawsze go znajduję. Przekaż Igorowi, że to taki koci włóczykij i na pewno się znajdzie. A tak między nami... on zawsze wraca tam, gdzie go karmią. Jak każdy facet!
Zeskoczyłam z huśtawki dość niefortunnie, dowodząc kłamliwości powiedzenia, że kot spada zawsze na cztery łapy.
No na pewno nie ja.
Ja - wstyd się przyznać - spadłam raczej na ryło.
Tak czy owak, nauczyło mnie to, że ludzie nie umierają na zawsze. Ci, którzy mówili, że człowiek umiera na zawsze, albo kłamali, albo byli głupi, bo znałam co najmniej dwie osoby, które na pewno, na sto procent zmartwychwstały. Jedną był mój tata, a drugą Jezus.
- Często się kłóciliśmy, bo nie lubił sprzeciwu. A chciał żeby w domu wszyscy robili to, co sobie wymyślił. Chodzili jak w zegarku. Jego zegarku. I że niby zawsze miał rację - kontynuowała. - Kiedyś zrzucił mnie ze schodów po pijaku. Twierdził, że przypadkowo, i od razu przeprosił, ale nie chciałam go słuchać. Nie wiem, czy bił rodzeństwo. Na pewno nie podniósł ręki na Wiktorka. Być może kogoś szturchnął. Mamy nie bił na pewno.
Jeśli wydaje ci się, że spadłeś właśnie na samo dno, że jesteś w najczarniejszej dupie, że już po prostu nie może być gorzej, pamiętaj o jednym: to niemal na pewno nieprawda. Zawsze coś jeszcze może pójść nie tak i zamienić koszmar, w którym tkwisz, w koszmar do kwadratu... albo i do sześcianu.
Za to, jeśli przejmiemy inicjatywę, przez krótki czas będziemy górą, ponieważ nasi przeciwnicy, uważając nas za słabych, a siebie za silnych, na pewno nie zachowają ostrożności. W takich przypadkach, to co najtrudniejsze, jest zawsze najłatwiejsze, właśnie dlatego, że wydaje się trudne.
- Nic mu się nie stanie, prawda?
- Na pewno. Nic mu nie grozi. Widzisz, to jest jak szachy. Niech walczy królowa, bo jeśli stracisz króla, stracisz wszystko.
- A my?
- Och, my zawsze jesteśmy bezpieczne. Pamiętaj o tym. To my przytrafiamy się innym.
Bijące od niego ciepło zawsze przyciągało ją jak magnes, był takim dobrym człowiekiem... a ona czuła się jak najgorsza lafirynda. Wiedziała, że nie jest mu obojętna, jednak nie było to dobre dla żadnego z nich: dla niej, mężatki, a już na pewno dla niego, księdza.
(...) Czuć miłość to wiedzieć, że Jezus Chrystus zmarł na krzyżu, abym ja mógł żyć wiecznie. A odczuwać szczęście to wiedzieć, że już na pewno będę z Chrystusem na zawsze, że On naprawdę tego wszystkiego dokonał, a ja muszę tylko w to wierzyć i przyjmować Jego łaskę.
W czasie herbaty ciocia Ziuta przedstawiła swoje „warunki”. Nikt poza ojcem nie może wiedzieć o ich stosunkach. Może „to robić” z nią jak często potrzebuje, ale zawsze musi umówić się telefonicznie lub na poprzednim spotkaniu. Zastrzegła się, że ponieważ on jest jeszcze dzieckiem i ona nie ma doświadczenia w kontaktach z tak młodymi chłopcami, to nie wie, jak to się w praktyce ułoży. Ale kilku lekcji na pewno mu udzieli.
Charon się jej przyjrzał. Pomarszczona, zacięta twarz. Oczy, które wyglądały, jakby nigdy nie były młode, a już na pewno zawsze były zimne. Uraz i małostkowość wyzierające z każdego rozszerzonego pora skóry. Czasem ludzie stają się tacy, bo tak się układa ich życie. A czasem są tacy od samego początku.
Charon się jej przyjrzał. Pomarszczona, zacięta twarz. Oczy, które wyglądały, jakby nigdy nie były młode, a już na pewno zawsze były zimne. Uraz i małostkowość wyzierające z każdego rozszerzonego pora skóry. Czasem ludzie stają się tacy, bo tak się układa ich życie. A czasem są tacy od samego początku.
- Zaczynam myśleć - mówię - że "siła to potęga" powinno oznaczać, że zadaniem silnych jest obrona słabych, ponieważ silni nie zawsze są silni, a słabi nie zawsze są słabi. Każdy może się potknąć. I kiedy pewnego dnia się potkniesz, a na pewno się potkniesz, bez dwóch zdań, wtedy ktoś będzie musiał pomóc ci wstać. Czy znajdzie się ktoś taki? Czy może ustawi się kolejka tych, którzy będą chcieli skopać cię, póki leżysz?
"Coraz boleśniej do mnie dociera, że nie tylko nie zdołam przeprowadzić z ojcem długiej rozmowy do książki, ale że tak naprawdę nigdy nie porozmawiam. Zawsze było coś lub ktoś, co przeszkadzało nam szczerze i głęboko pomówić. (...)
Mam wrażenie, że znam ojca bardzo dobrze, wiem jak się zachowa, co powie, co myśli. Nie wiem,co tak naprawdę czuje. Chyba nigdy tego nie wiedziałam, nadal nie wiem i pewno już wiedzieć nie będę."
Szukanie miłości naszego życia to jest ciężka praca, praca z naszymi uczuciami. Wielkie, gorące uczucia, zawsze chowamy gdzieś głęboko w sercu. Dopiero czas pokaże czy możemy je wydostać na światło dzienne, czy lepiej niech czekają na lepsze czasy. Na pewno drogie panie zgodzicie się ze mną, że nie warto nikogo ranić czy oszukiwać. Lepiej poświęcić trochę czasu na poszukiwania. W końcu znajdziemy to, czego szukamy.
Jak wielu ludzi o wysokiej tolerancji na bałagan, George darzy przedmioty martwe elementarnym zaufaniem. Wierzy, że jeśli coś mu będzie potrzebne, to się na pewno zjawi, zazwyczaj więc się zjawia. Ja, przeciwnie, wyznaję pogląd, że książki, mapy, nożyczki i taśma klejąca są niesolidnymi wagabundami, objawiającymi niepoprawną skłonność do oddalania się w nieznanym kierunku, jeśli nie zadbać, by pilnowały ściśle przydzielonego im miejsca. Przeto moje książki muszą zawsze przestrzegać surowej dyscypliny.
Większość ludzi jest głupia (...). Nie zatrzymują się, żeby pomyśleć, czego im w życiu brakuje. I już na pewno nie tracą czasu, aby się zastanowić, jak temu zaradzić. A jeśli już się zastanowią i zaradzą, zawsze robią coś, co niewiele zmienia, jak przeprowadzka do innego miasteczka albo nowa praca. Dopiero u schyłku, kiedy czas się kończy, wreszcie zdają sobie sprawę z wagi swojego życia. A potem umierają, zostawiając talerze, książki i szafy pełne starych ubrań, i serca puste jak ściany.
Człowiek zawsze ma jakiś wybór, nawet kiedy mu się wydaje, że go nie ma. Każdego dnia dokonuje wyboru. Każdy dzień to setki małych i większych wyborów, decyzji do podjęcia. Od wyboru sukienki na dzisiejszą kolację poczynając, a kończąc na tym czy nie czas na rozwód. Czy życie czasami za nas wybiera? Na pewno często tak, ale to my decydujemy jak przyjmiemy to życie. Nawet kiedy cierpimy, to my wybieramy, jak będziemy ten ból przeżywać. Można go przeżyć w spokoju, można wykrzyczeć wszystko z całych sił i można każdego dnia rozdrapywać rany.
Myślałam kiedyś, że może wcale nie byłoby źle być katoliczką. Przynajmniej ludzie na mszy nie gadają i w niedzielę miałabym ze dwie godziny spokoju. Poza tym jakaś forma edukacji religijnej pomogłaby lepiej zrozumieć T.S. Eliota, nie mówiąc o Miltonie i Chaucerze. Mój brat Martin, lekarz, który w  Boże Narodzenie zawsze jest „pod telefonem”, nie ma cierpliwości do takich rozmyślań. Wychowuje dzieci w  duchu czystego racjonalizmu. Żadnych Wróżek Zębuszek, Świętych Mikołajów ani Dzieciątek Jezus. Na pewno zostaną scjentologami.
(...) żyłem wyobraźnią, jak się to określa; miałem pewne literackie skłonności – swobodnie władałem wierszem – ale wśród współbrzmiących we mnie głosów nie rozróżniałem żadnego, który przypominałby tonacje namiętnych uniesień. Niektóre z moich wierszy pełne były muzyki, inne pełne były barw; lecz w jednych i drugich niesłyszalny był gwałtowny trzepot wielkich skrzydeł miłości. Krótko mówiąc, zawsze byłem jedynie miernotą wyróżniającą się pewnymi dziwactwami; gdyby dodał pan do mojej nienawiści do kłamstwa i odrazy do świata tę nieznośną pogardę, jaką czułem do swojej własnej natury, znałby pan na pewno zasadnicze cechy mojego usposobienia (...).
Przecież po obu stronach jest głęboka woda i wystarczy jeden błąd w ocenie sytuacji, aby nas wszystkich załatwić. (...) Wiedziałem, że gdybym ja siedział za kółkiem, to na pewno rozważałbym możliwość - czy wręcz celowość - posłania całego towarzystwa na dno. A czasem od samych takich rozważań to, co możliwe, staje się realne. Joanny d'Arc nie bujają same w obłokach: na drugim krańcu huśtawkowej deski zawsze usadowi się jakiś Hitler. Dobro i zło. Stara, znana opowieść. Ale jakoś żaden z kierowców nigdy nie wysypał nas do morza. Widocznie zamiast myśleć o tym, myśleli o ratach za samochód, wynikach meczów baseballowych (...). W całym tym zasranym interesie nie było ani jednego prawdziwego mężczyzny. W efekcie do pracy zawsze docierałem niezupełnie zdrowy, ale przynajmniej cały. Co pokazuje, dlaczego Schumann jest tu bardziej na rzeczy niż Szostakowicz...
Kronikarz opowiada o Bremerholmie. Przeszła już jego pierwsza młodość, więc narzeka na swój wiek, lata, które przeżył, pobieliły mu włosy na skroniach, ale nie uczyniły go mądrzejszym, przyniosły mu najwyżej trochę więcej doświadczenia, ale te wszystkie słowa nie znaczą nic, są jak piękna szkatułka, w której chowamy zmęczenie, klęski, rozczarowania i rezygnację. Jedyna sprawność, jakiej się od nas naprawdę wymaga, to sztuka żegnania się. Do nikogo z nas życie nie przychodzi z pustymi rękami, ale i nie odchodzi z niczym, na pewno. To, co daje nam jedną ręką, zabiera drugą. Pożycza nam najpiękniejsze istoty, najpiękniejsze rzeczy, ale nie po to, byśmy mogli je zachować na zawsze. Pokazuje nam je, żeby stwierdzić, czy potrafimy się z nimi rozstać.
To był na pewno rodzaj młodzieńczej miłości. Po szkole potrafili kilkakrotnie odprowadzać się do domu – w tą i z powrotem. Szybko przyszedł czas ukrywanych przed otoczeniem pocałunków i wzajemnego dotykania. Ona też szybko przejęła rolę przedwojennej Krysi i spuszczała go ręką. On, już odważniej, dotykał ręką jej zawsze mokrą szparkę. Jeśli były dobre warunki – np. na spokojnej klatce schodowej albo w ustronnej alejce w ogrodzie Saskim – ona dochodziła czasem do, niepełnego jeszcze, orgazmu. Robert wprawdzie początkowo nie wiedział, co znaczy to słowo. Ona mu wytłumaczyła. Był zdziwiony jej wiedzą na ten temat. Dziewczyny – jak mu mówiła – na temat orgazmu potrafią rozmawiać godzinami.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl