Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "k.rek sobie", znaleziono 30

- Mówi się, że w środowiskach kapłańskich są trzy uzależnienia: worek, korek i rozporek. Worek to wiadomo, że chodzi o pieniądze, rozporek, czyli kwestia seksualności, i korek, czyli alkohol. No i tak.
Kto by pomyślał, że w ósmym roku rewolucji w Moskwie będą korki komunikacyjne!
Obie jesteśmy zalane winem po sam korek.
Świat nie kończy się ani hukiem, ani skowytem, ale strzałem korków szampana.
Kolejną ciekawostką warszawskich korków jest to, że jak przejedziesz jakiś punkt, korek znika. Nagle drogi są puste i dojeżdżasz na miejsce o wiele szybciej, niż mówiła nawigacja Google-a.
Od dziecka kojarzyłam wyjazd nad morze z korkami, tłumami turystów i parawanami.
Ten typ wygląda, jakby miał rozdziewiczyć butelkę, a nie po prostu wyciągnąć z niej korek.
To naprawdę dziwne zjawisko, że jak tylko w Warszawie zaczyna padać, tworzą się gigantyczne korki.
Organizm trzeba stale uspokajać. Stale i regularnie. Ja na przykład spaceruję, kiedy czuję, kiedy mi się mają korki przepalić.
Uważam, że człowiek może się odrodzić, ale nie jak to drzewo, które jest schronieniem dla wielu istot. Ludzka egzystencja jest inna. Drzewo nie myśli o tym, aby walczyć, zabijać, zdobywać i niszczyć. Człowiek już tak.
Nie obiecam ci tego, będę egoistyczna i nie dotrzymam słowa. Wyjadę stąd. Nie będę specjalnie cię szukać, ale jeśli będzie nam kiedykolwiek pisane się spotkać, nie będę od tego uciekać.
Ty wariatko, prosiłem cię tylko o jedno, abyś nie szukała problemów. Tyle strachu mnie to kosztowało. Gdybym był zwykłym człowiekiem, już dawno doprowadziłabyś mnie do zawału.
Domyśliłem się, że to powiesz. Twoimi życiem steruje przeznaczenie. Pcha cię, ale możesz się temu przeciwstawić. Dasz radę, jeśli wszytko zrozumiesz.
Jest miłość i jest kochanie. Możesz kochać kogoś ponad wszystko, ale nie muszą to być uczucia romantyczne. A te z kolei bywają niezrozumiałe, niekiedy wręcz szalone, i nic na to nie możemy poradzić. Jeśli o taką relację pytasz, to będziesz wiedzieć. Kiedy już cię dopadnie, szybko nie odpuści. Ale uważaj na to, kogo pokochasz, bo możesz miłość przemienić w coś niebezpiecznego.
Właśnie, ciesz się tym, co jest tu i teraz, nie znamy naszej przyszłości. Mamy na nią mały wpływ. Dąż do swoich celów, ale nie wyprzedzaj wydarzeń, bo mam dla ciebie prezent, który może być też przekleństwem...
Przeznaczeniem człowieka nie jest zniszczenie planety, ale możemy zniszczyć siebie, choć nigdzie nie jest to przepowiedziane. Jeśli wierzyć mędrcom, to przeznaczeniem jest zjednoczenie się ludzi i wojna, ale przeciw komu?
Wszystkim rządzą odwieczne reguły, można to nazwać siłami niezwyciężonymi, pradawnymi, które tańczą jak para kochanków, przeplatając się ze sobą. Ona to przeznaczenie, a on to czas".
To nie było zwykłe spóźnienie. Profesor nie utknął w korku ani nie spóźnił się na tramwaj. Nie było z nim kontaktu i nie pojawił się na zajęciach po raz pierwszy od dekad.
Utknęliśmy w korku, czyli w czymś, co powinno być pojęciem nieznanym na obrzeżach zapyziałego miasteczka w środku wyspy na końcu świata.
Bez czarów, bez trucizn, bez hipnozy. Paru ludzi kierujących ruchem, żeby tłoku nie było, i ludzie płyną jak woda z kranu za odkręceniem kurka
Ridcully przekręcił kurek oznaczony "Mżawka" - i odskoczył w bok. Dobrze zdawał sobie sprawę, że pomysłowość Johnsona nie tylko sięgała granic zdrowego rozsądku, ale często przełamywała je, przelatywała przez pokój i wybijała dziurę w ścianie.
Czarniecki nie byłby zachwycony, że na pamiątkę dostał taką mało ważną uliczkę, której asfalt skrywa bruk, istotną tylko dla skracających sobie drogę do Centrum, gdy na Wisłostradzie są korki. I przy której mieszka dziwaczna, coraz bardziej niekompletna rodzina.
Tak, ale niekiedy wystarczy ten jeden dzień, kiedy wprawdzie nie wydarzy się nic wielkiego, ale wspomina się go po latach z nostalgią. Nie będą tego dnia strzelały korki od szampana ani nie popłynie się prywatnym jachtem z mężczyzną podobnym do Cristiano Ronaldo, ale tego dnia nigdy się nie zapomni.
Siedzę pokracznie pijąc herbatę ażurowego kitu, z przypaloną nieco pokorą, miską wstydu i zmęczoną szyją. Z korkiem winnym przedziurawionym, z wypalonym kadzidełkiem popiołów rozwianych po całej twarzy. Z rozerwanym opakowaniem marzeń.
Uniosłem brew, gdy wręczyła mi żołnierską piersiówkę o szerokiej szyjce i pękatych bokach, ale wykonaną ze srebra. Wytłoczony na niej napis głosił: "Zawsze z Tobą, szefie" Odkręciłem korek i powąchałem - brandy.
-Rzuciłem picie raz na zawsze - odparłem.
-Zawsze to bardzo długo - rzuciła z szerokim uśmiechem.
Czasami wściekamy się na kogoś, kto zajedzie nam drogę w korku ulicznym, zbyt długo zamawia kawę w Starbucksie albo reaguje niezgodnie z naszymi oczekiwaniami, a przecież nie mamy pojęcia, co kryje się w jego wnętrzu. Możliwe, że ta osoba zmaga się z naprawdę gównianą sytuacją. Jej życie mogło rozpaść się na kawałki.
Ulica nie miała chodnika, posuwali się więc powoli między zaparkowanymi albo stojącymi w korku samochodami. Nad nimi wisiała plątanina kabli, drutów i gołych żarówek, a powyżej pięły się wieżowce, które były cztery, pięć, a nawet sześć razy wyższe niż bariera separacyjna, czyli ośmiometrowy betonowy mur otaczający miasto.
Metody zostały stworzone tak, by wykorzystywały niezwykłą naturę sił wyższych. Jesteśmy przyzwyczajeni do sił, które możemy kontrolować: zwiększamy moc silnika, włączamy światło, odkręcamy kurek z ciepłą wodą i uzyskujemy pożądany efekt. Te siły funkcjonują poza nami, kontrolujemy je z zewnątrz. To, w jakim stanie my jesteśmy, nie ma dla nich znaczenia.
Jest taka świetna publikacja historyka Andrzeja Grajewskiego "Kompleks Judasza" - właśnie o współpracy kleru z władzą w demoludach. Z tej książki pochodzi słynne powiedzenie, o tym, że kler werbowano na trzy sposoby. Słyszałeś?
Nie
To niby żart, ale myślę, że ma głęboki sens. Werbowano więc na korek, worek i rozporek.
Czyli obyczajówka
Obyczajówka. Jazda po pijaku, chciwość, kobieta na boku. Przecież ci prowadzący byli świetnymi psychologami i znali się na księżowskich słabościach.
Było to niewielkie pomieszczenie. Od sufitu sterczało kilka metalowych krażków, w betonowej podłodze były trzy kratki sciekowe. Kojarzyło sie to z komora gazowa w Oswiecimiu, która ogladał kiedys na wycieczce szkolnej. Pielegniarz zaryglował drzwi i odkrecił kurki. Strumień wody oblał Zbyszka i od razu poczuł ulge. Woda zalewała mu oczy i spływała po całym ciele. Nastawił twarz pod strumien i mimo bólu, trzymał tak przez chwile. Palcami dotknał rany, wyczuł zgrubienie. Tepy ból pod czaszka powoli ustępował. W tym momencie ktoś wsunał mu do ręki śliski przedmiot. Oczy miał zamkniete. Domyślił sie, że to kawałek mydła. Wysunał sie spod tuszu i namydlił całe ciało. Wszedł pod strumien wody. Szum zagłuszał słowa, oczy miał zamkniete, teraz był przez moment odizolowany od reszty swiata. Dlaczego to własnie mnie sie zdarzyło? Czym różnię się od innych? Kto im dał prawo? Przecież nie jestem przestepca?! A może to tylko mnie sie tak wydaje? Może walnałem kogos w ucho bez powodu, albo zerżnałem jakas mała dziewczynke, a potem biegałem po osiedlu i spiewałem rewolucyjne piesni, a teraz zupełnie tego nie pamietam? Strumien wody nagle sie urwał. - Koniec kapieli!! Pielegniarz odryglował drzwi. - Wychodzic pojedynczo! Wychodzili. Pielegniarz podawał każdemu czysty recznik i odbierał resztki mydła. Drugi pielegniarz wydawał czysta bielizne i piżamy. Zatrzymał Zbyszka na chwile i usmiechajac sie ironicznie powiedział: - Tu sie nie podskoczy, nie tacy jak ty studenciku - padali jak muchy. Trzeba byc grzecznym, kochasiu! No jak.!? Zbyszek patrzył na niego, poczatkowo nie rozumiejac.? - O czym pan mówi? O co chodzi?! - Nic, nic przyjemniaczku. Bierz łachy i na sale. A spróbuj coś pisnąć. Przy obchodzie! Teraz zrozumiał. Oni wiedzieli, że tamten go bije i nie interweniowali. Chcieli mu dać nauczke, żeby siedział cicho. - Skurwysyny!!! - Zaklał, chociaz prawie nigdy nie przeklinał. Ubrał sie szybko i stanał przy oknie. W tym pomieszczeniu kraty były założone z obu stron okna. Przylgnął rozbitą twarzą do zimnej kraty. Za oknem, ciepły czerwcowy ranek. Rozwożono śniadanie do pawilonów. Przestrzeń miedzy pawilonami dzieliła regularna siatka żywopłotów. Był to zzywy bajeczny labirynt. Na odległej scieżce rozpoznał sylwetke znajomej pielegniarki. Biegła w kierunku szpitalnej apteki. Lubił te dziewczyne, była z insuliny, zawsze usmiechnieta, serdeczna. Czasem brała nocne dyżury na jego oddziale, kiedy tu był za pierwszym razem. Wtedy przychodził do dyżurki, pomagał jej rozkładac leki, a potem do póznej nocy rozmawiał z nią półgłosem. Było im dobrze. Rozmawiali o swoim życiu. Każde z osobna przedstawiało to, co było jego zdaniem najciekawsze. Zbyszek zdawał sobie sprawe, że cześć tych historii jest zmyślona, ale to im nie przeszkadzało. Kiedys zapytała, dlaczego nie odwiedzaja go rodzice. Odpowiedział, że wyjechali za granice. Nie przyznał sie, że nawet nie wiedza o jego pobycie w szpitalu. Zreszta, wtedy wcale nie chciał ich widziec. Teraz przypomniał sobie tę rozmowę sprzed lat. Przykro mu było, gdzies w srodku, odezwały się
© 2007 - 2024 nakanapie.pl