Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "kota swoje", znaleziono 125

Nasz ulubiony kot wciąż wykazuje uderzające podobieństwo do swych dzikich krewniaków. Wiedza ta powinna pomóc nam zrozumieć zachowanie kota i wzbudzić w sobie szacunek dla zwierzęcia, do jego możliwości i reakcji.
Nie miałam pojęcia, co robię, biorąc swojego pierwszego kota - całkowicie czarnego, któremu dałam na imię Klakier. Wzięłam go trochę z przekory - nie miałam wówczas żadnej wiedzy o kotach.
Nie chcę, by Church kiedykolwiek umarł! To mój kot! Nie jest kotem Pana Boga! Niech Bóg sprawi sobie własnego kota! Niech weźmie sobie wszystkie koty, które zechce, i je pozabija, ale Church jest mój!
Muszę przyznać, że poza Hrabalem na mój lęk przed śmiercią i brak sensu skutecznym chwilowym znieczuleniem są też koty. Kiedy widzę kota, dziecinnieję natychmiast bez względu na okoliczności. A jak się jest dzieckiem, to ma się daleko do śmierci.
Patrzył na popękany sufit mieszkania przyjaciela i słuchał odgłosów Nowego Jorku. Miauczenie kota (przypuszczał, że to kot, choć nie miał pewności). Syreny w oddali. Łoskot śmieciarek. Analizował swoje emocje. Czuł coś więcej niż żal.
Jacek i Agatka to pierwsza bajka w polskiej telewizji.
Najpopularniejszymi polskimi bajkami na dobranoc były: Bolek i Lolek, Reksio, Miś Uszatek, Plastusiowy pamiętnik, Zaczarowany ołówek, Pomysłowy Dobromir czy Przygody kota Filemona.
Podobno mruczenie kotów może sprawić, że zrosną się nawet pogruchotane na miazgę kości albo czyjaś dusza ozdrowieje. Jednak kiedy tak się stanie, koty odchodzą, nie oglądając się nawet za siebie. Miłość kota pozbawiona jest nieśmiałości. Nie stawia warunków, ale też nie składa obietnic.
Bo któż inny, jak nie Tereska Trawna byłby w stanie wspiąć się po rynnie i wleźć przez okno na ćwierćpiętrze, nie robiąc sobie przy tym najmniejszej nawet krzywdy, a następnie nie spojrzeć pod nogi, zaplątać się w kota i zwalić ze schodów z gracją worka kartofli?
Do wszystkich ludzi, których denerwuje padający deszcz, zbyt głośno szeleszcząca gazeta czy spóźniający się tramwaj. Do tych ludzi, którzy kłócą się o nic. Lub o włosy kota na poduszce. O smak rosołu. Raz jeden przejdźcie się korytarzem szpitala onkologicznego. Odział dziecięcy. Raz jeden...
Natura kota, jego osobowość i zmysły oczarowały mnie. Z zainteresowaniem zaczęłam obserwować, jak różne jest podejście ludzi do tych zwierząt, jak wiele jest sądów i przesądów, domniemań i konfabulacji. Wiele z nich jest zdecydowanie nieprawdziwych, ale jedno jest prawdą: zwierzęta te wzbudzają silne emocje.
Mały Pyzio, ten, co fruwa odrzutowo i mówi f zamiast p (flaneta zamiast planeta, ale za to-spodnie planelowe), wrzucił-teraz się dopiero okazało-kota do zbiornika z sodą, która pochłania nam dwutlenek węgla. Biedne kocisko rozłożyło się na dwukocian sody.
- Kiedyś wezmę psa - zapewniali - albo wykastrowaną tchórzofretkę, żeby nie pryskała po kuchennych meblach. I jeszcze kota syjamskiego, najlepiej z azylu. - Milkli wzruszeni własna dobrocią. - Ale teraz muszę się skupić na rozwoju własnym - przypominali całemu światu, wracając do rzeźbienia pośladków.
Mieszkanie z kotami bywa bardzo przyjemne, ale gdy pojawiają się kłopoty, korzyści płynące z posiadania kota mogą wydawać się niewspółmierne do strat lub niewygód. Ich źródłem bardzo często jest sprzeczność między normalnym, kocim instynktem a zasadami zachowania, które my, ludzie, uważamy za akceptowalne.
Wiatr niósł swąd rozkładu. Gdzieś w pobliskich krzakach musiała leżeć padlina. Pewnie upolowany przez kota ptak albo małe zwierzątko. Czasem byle szczur potrafił cuchnąć tak, jakby zdechł wielki knur albo krowa. Była to kwestia pogody oraz nekrofauny.
Jeżeli depresja ma jakąś barwę, to jest to raczej szarość, czasami biel. Biel jest barwą ciszy, srogiego mrozu, odtrącenia, nicości, straty. Biel to barwa śniegu, mojego kota Putiha, bezkresu, kilku najpiękniejszych rzeczy, jakie znam, ale sama w sobie nie jest miejscem w którym da się żyć. W bieli nic nie rośnie.
W Los Angeles wsadził kota do zamrażarki tylko po to, żeby wywołać szok. Chciał w ten sposób po prostu zaleźć policji i FBI za skórę. Taka właśnie chora logika rządziła tym światem: zabij człowieka, a inni się nieco wkurzą. Zabij zwierzę domowe, a wszyscy poczują święte oburzenie.
Nie mam zamiaru otwierać. Liczę, że po kilku nieudanych próbach wywołania mnie do drzwi, mężczyzna odejdzie. Jednak traf chce, że na ulicy pojawia się rudy syn sąsiadów. Ma dziesięć lat i zwyczaj wyprowadzania kota na smyczy. Przystaje przed moim domem i wskazuje palcem na cień w górnym oknie. Cholerny bystrzak z sokolim wzrokiem.
Pan Bóg, jak wiadomo, tworzył świat przez bodajże tydzień, a potem spojrzał na swoje dzieło i powiedział: „Ooo kurwa!”. A później dodał: „A, mam jeszcze chwilę, teraz zrobię coś naprawdę ładnego. Coś mnie godnego, coś zaprawdę w boskim wymiarze. Coś takiego, co jest autentyczną kwintesencją piękna i nie ma wad”. I zrobił kota.
Po Silverze znać było, że płakał. Frank patrzył na niego z żalem, choć zaskoczony nie był: ludzie kochali swoje zwierzaki - często z otwartością, na jaką nie mogli sobie pozwolić wobec bliźnich. Jak nazwałby to psychiatra? Przeniesieniem? Cóż, miłość jest trudna. Frank wiedział jedno: w życiu trzeba szczególnie uważać na ludzi, którzy nie potrafią pokochać choćby psa lub kota.
Nigdy nie chciała mieć zwierząt, ale siedem lat temu jej siostra kupiła sobie kota brytyjskiego, bardzo go chciała. Tyle, że szwagier po trzech miesiącach walki z alergią kazał go wyrzucić. Kot trafił do Gabrieli na kilka dni, taki był plan, jedynie do czasu, aż czegoś nie wymyślą, a to przedłużyło się na ponad sześć lat. Teraz już nie potrafiłaby go oddać, chociaż nigdy by się do tego nie przyznała.
- Kim jesteś? - spytałam, z konsternacją obserwując miłe zwierzątko. Trudno o głupsze pytanie.
- Jauuu kot - odpowiedziało zwierzątko.
- To dlaczego mówisz? - kontynuowałam serię niedorzecznych dociekań.
- Naumiałczyłem się.
- Jesteś kotem?
Nic nie odpowiedział.
Koleżanka Śmierć tak mnie nie wystraszyła jak ten kot. Ją tylko w głowie słyszałam, no może trochę w sercu, a kota ostrożnie wyciągniętą ręką pogłaskałam po miękkiej, ciepłej sierści.
Kałużyści
Już od rana na podwórzu
wśród patyków i wśród liści
przycupnęli nad kałużą
pracowici kałużyści.
Wygrzebują brud z kałuży,
niech kałuża będzie czysta!
Pełne ręce ma roboty
każdy dobry kałużysta!
Rękawiczką i chusteczką
dwóch błocistów chodnik czyści.
Obrzucają się szyszkami
bardzo dzielni szyszkowiści.
Dwie kocistki pod ławeczką
cukierkami karmią kota...
Świątek, piątek czy niedziela
na podwórku wre robota!
Jeśli kiedykolwiek przyjdzie wam do głowy sprawić sobie kota, to zapamiętajcie jedno – wasze potrzeby i pragnienia automatycznie zejdą na drugi plan, staniecie się niewolnikami waszych futerkowych kumpli zanim cokolwiek zauważycie; staniecie się ich osobistymi kucharzami, sprzątaczami i maszynkami do głaskania. Ale spójrzmy prawdzie w oczy, koty są najniezwyklejszymi stworzeniami na ziemi, któż nie chciałby być ich niewolnikiem? Obcować z takim stworzeniem to zaszczyt.
A jeszcze jestem daleko w mroźnej nocy pod czujnym okiem kota, który czaruje moje życie i nie może nic wyczarować.
A ja przedzieram się przez zaułki czasu, przez drętwotę wyobraźni, przez moją własną rzekę jakiegoś bólu i muszę się przedostać na tamten brzeg, do mojej babki (...) panny w smutnym czasie, w posępnej epoce, w beznadziejnej chwili beznamiętnej historii, co płynie jak powódź za nami, obok nas, przed nami.
No, nareszcie — dobiegł go czyjś szept. Wzdrygnął się lekko i rękami rozchylił suche, liściaste krzewy. To, co ujrzał, spotęgowało jego przerażenie. W ciemności lekko rozświetlonej światłem latarni majaczyła leżąca na ziemi mała, czarna, włochata kulka, w której po chwili rozpoznał głowę kota. Głowa na jego widok zamrugała oczami i polizała się po nosie różowym języczkiem. — Jasio? — powiedział Antek ochryple. — No, nareszcie — powtórzył kot.
Jeden z wcześniejszych panów Igora zbudował kiedyś titaktora, całego z dźwigni, kółek zębatych, korb i przekładni. Ten stwór zamiast mózgu miał długą taśmę z dziurkami, zamiast serca - wielką sprężynę. Jeśli wszystko w kuchni było bardzo starannie ułożone, potrafił zamieść podłogę i zrobić filiżankę znośnej herbaty. Jeśli wszystko nie było starannie ułożone, brzęczący, tykający stwór zdzierał tynk ze ścian i robił filiżankę wściekłego kota.
Wstałem i poszedłem do łazienki. Nie miałem ochoty patrzeć w lustro, ale spojrzałem. Zobaczyłem na swojej twarzy przygnębienie i wyraz rezygnacji. Wielkie ciemne wory pod oczami. Pod małymi, tchórzliwymi oczkami, jak u szczura, kurwa, schwytanego przez kota. Moja skóra wyglądała tak, jakby przestała się starać. Jakby była zdegustowana tym, że należy do mnie. Brwi zwisały mi na oczy, poskręcane, szalone; brwi szaleńca. Straszne. Wyglądałem obrzydliwie.
(...) jeśli postawimy niePrawdziwego kota przed rzędem misek z kocią karmą, posłusznie wybierze tę, którą wyprodukował sponsor (...) Prawdziwy kot za to skieruje się do tej najdroższej, wyrzuci ją na podłogę studia, zje z wyraźną przyjemnością, skosztuje niektórych innych, zaplącze się w nogi kamerzyście, a potem utknie za podium prezentera wiadomości. Tam zwymiotuje. A potem, kiedy jego właściciele kupią już kilka dużych puszek tej nieszczęsnej karmy, odmówi tknięcia jej po raz drugi.
Kobieta jedząca kota. Mężczyzna żujący dywan w rogu salonu. Dwoje dzieci z całej siły ciskających kamieniami w siebie nawzajem. Zakrwawionych i posiniaczonych od stóp do głów. Śmiejących się przez cały czas. Ludzie stojący bez ruchu na podwórzach i gapiący się w niebo. Inni leżący twarzą w dół w pyle, gadający do siebie. Mark zobaczył mężczyznę, który raz po raz walił głową w pień drzewa, jakby miał nadzieję, że w końcu wygra ten nierówny pojedynek.
Ciszę, jaka zapadła po tych słowach, nie mąciło nawet cykanie owadów, bo i one umilkły w trawie porażone tą straszną wieścią. Wszyscy uwielbiali Larysę. Jak na pospolitą jaszczurkę, była niepospolicie ładna a do tego dobrze wychowana i przyjazna. Łatwo nawiązywała kontakty, nie wywyższała się i zawsze służyła pomocą i dobrą radą.
- Larysa jest najsłodszym stworzeniem na ziemi! - krzyknęła Matylda. - I wiem, że w pysku kota brzmi to dwuznacznie, ale zjadłam jej kuzynkę rok temu i wcale nie była słodka. Kto śmiał?!
© 2007 - 2025 nakanapie.pl