Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lub w dziuma", znaleziono 124

- Wiesz co, Stan? Możesz jednak zawieźć mnie do tamtego domu? Zostawię rzeczy i będę je stopniowo przenosił do chatki. Domu... domu z bala niedźwiedź nie rozwali, prawda?
- Domu z bala? - uśmiechnął się do siebie. - Wiesz, gdyby chciał i wiedział, że może, to by rozwalił. Ale nie wie. Niedźwiedzie drapią po ścianach, próbują je nadgryzać, ale nie rozumieją,  że są drzwi z klamkami, że są okna. Wiesz... - znowu uśmiechnął się do siebie. - Przyjechałem kiedyś do chatki, która jest jeszcze głębiej w interiorze. Patrzę, a tu wielka dziura. Dziura jak brama, wyrwana w płycie wiórowej. Niedźwiedź ją po prostu wyrwał.
- Z czego jest zrobiona ta chatka, którą mam znaleźć?
- Z płyty wiórowej.
Serca ludzi, którzy stracili dziecko, ulegają osobliwym zniekształceniom. Utrata dziecka to coś niezrozumiałego, co zaprzecza biologii, sprzeciwia się naturalnemu porządkowi historii i genealogii, zakłóca zdrowy rozsądek i narusza osnowę czasu. Tworzy wielką, czarną, bezdenną dziurę, która pochłania nadzieję.
Nie powinno się rozdrapywać starych ran. Blizny najlepiej zostawić w spokoju. Wspomnienia były jak atrament przypadkiem wylany na puste kartki. Nieważne jak bardzo chciało się go zetrzeć – nie znikał. Co najwyżej powstawały dziury, których nie mogłem załatać. Nie po to przecież tyle pracowałem nad sobą, by teraz rozsypać wszystko jak domek z kart.
Idiotów uszczęśliwić można byle czym, z rozumnymi jest gorzej. Rozumowi niełatwo dogodzić. Rozum bezrobotny to wprost jedna zmartwiona dziura, nicość, potrzebne mu są przeszkody. Szczęśliwy przy ich pokonywaniu, zwyciężywszy, wnet popada we frustrację, a nawet wariację. Trzeba mu więc stawiać przeszkody wciąż nowe, podług jego miary.
Idiotów uszczęśliwić można byle czym, z rozumnymi jest gorzej. Rozumowi niełatwo dogodzić. Rozum bezrobotny to wprost jedna zmartwiona dziura, nicość, potrzebne mu są przeszkody. Szczęśliwy przy ich pokonywaniu, zwyciężywszy, wnet popada we frustrację, a nawet wariację. Trzeba mu więc stawiać przeszkody wciąż nowe, podług jego miary.
Bliscy ludzie są pełni jak bułki, zwykłe bułki przekrojone rano na dwie części, posmarowani dużą ilością nierozmarzniętego masła, które wyrywa w nich miękkie dziury, zalani pachnącym miodem, skapującym z noża i lepiącym się do palców podczas jedzenia. Bliscy ludzie są ciepli i smaczni.
Wychodzi nagle, niespodziewanie. Niebo objawia się światu. Po cichu. Prawie przezroczyście. Nie wiadomo kiedy ani skąd. Wygrzebuje się z jakiejś nory, czarnej dziury, ukrytej wśród zbutwiałych liści jamy. Z niczego. Nagle mu za ciasno, za nudo. Za czarno. Wraca mu świadomość. Zapala się lampka i błyska tuż nad jego oczami.
Lena i Annika udały się za dom, gdzie czterech innych mężczyzn stało przy wykopie i do niego zaglądało. Tuż obok stała koparka. Panowała kompletna cisza, jakby ktoś nacisnął stop, przerywając ich pracę.
Lena podeszła do dziury i też do niej zajrzała.
Tam, w glinie, leżały ludzkie szczątki.
Otworzył Studnię. Tę cząstkę strefy mroku, jaka tkwi w każdym. Tę dziurę, w której mógł zagrzebać najwstydliwsze sekrety, potworności, obsceniczne marzenia. Studnię praprzodków, więź z najsilniejszym z popędów- pożądaniem seksualnym.
To on tworzył każdego mężczyznę od zarania dziejów, był najpotężniejszym instynktem- pierwotnym, był instynktem przyszłości.
My, pisarze, karmimy się rzeczywistością. Jesteśmy gąbkami, wampirami. Wchłaniamy ją, wyciskamy z niej krew, żeby tworzyć nasze opowieści. Jesteśmy jak te czarne dziury: nic nam nie umknie, ani materiał z aktualności, ani rozmowa przy stoliku obok, ani najnowsza teoria naukowa, ani zawiłości historii. Wszystko zostaje wchłonięte, przemielone, przekształcone i wyplute na kartkę.
Kiedy nie ma za wiele do jedzenia, nie ma ludzi, radia i Facebooka, zaczynam we wszystkim dookoła dopatrywać się ludzkich emocji. Kartoflisko ma dobry nastrój w pogodne wiosenne dni. Dom miał dość i pozwolił na kolejną dziurę w dachu. A Pogoda to niemiłe, kapryśne stworzenie, podobne do człowieka, kiedy wpada w furię bez powodu.
– Rozczarowujesz mnie, Opium. Ostatnio bardzo mocno. Trzymasz się opuszkami palców swojej przeszłości, zamiast patrzeć w przyszłość, którą cię obdarowałem, i cieszyć się nią. Zastanawiam się, jak długo to potrwa, zanim się wypalisz, aż nic więcej z ciebie nie zostanie. Czy chcesz, aby tak właśnie zakończyła się twoja wspaniała przyszłość? – Jego intensywne spojrzenie wypalało we mnie dziury.
Właśnie w tamtej chwili sobie to uświadomiłam: kiedy świat wydaje się mroczny i straszny, miłość jest zdolna porwać do tańca, śmiech potrafi odjąć trochę bólu, a piękno może powybijać dziury w lęku. Postanowiłam wtedy, ze moje życie będzie pełne ich trzech – miłości, śmiechu i piękna. Nie tylko ze względu na mnie, ale też ze względu na mamę i na wszystkich ludzi wokół.
W piździec z tym. Kiedyś wyprawa i jazda to były heroizm i wyzwanie. A teraz w dziurę wjedziesz, to ci się wszystkie światła zapalają, osiemnaście poduszek odpala, satelita zgłasza śmiertelne niebezpieczeństwo i za pięć minut jest pogotowie, straż pożarna i wsparcie psychologa. Kiedyś podróż była tajemnicą i człowiek się żegnał, jakby miał nie wrócić. Zwłaszcza w podróż na Wschód.
Idealne życie to iluzja, fantazja, kłamstwo, którymi się karmimy, dopóki ktoś nie rzuci na nie światła. Wtedy widzimy, że ten wymyślony przez nas świat jest pełen rys, pęknięć i dziur. W panice i z niedowierzaniem próbujemy wszystko naprawić – szpachlujemy rysy, wypełniamy szczeliny, łatamy dziury, a gdy znów gaśnie światło i wszystko wygląda idealnie, łudzimy się, że nam się udało - Anonim.
Psychopatyczny, seryjny morderca uważa, że jest kimś lepszym, że stoi ponad dobrem i złem. Wielu okrutnych morderców mówiło, że w trakcie popełniania zbrodni czuli się „bogami”, ekscytowało ich to, że mają cudze życie w swoich rękach. Z drugiej strony psychopaci odczuwają pewne wybrakowanie w sobie, jakby mieli pewnego rodzaju dziurę w mózgu, jakąś pustkę wewnątrz.
Ostatnio próbowałem wybrać pieniądze z bankomatu, ale nijak nie chciał przyjąć mi karty. Wkurzyłem się i poszedłem do okienka, żeby mi wypłacili. I niech sobie pani wyobrazi, że policzyli mi za to prowizję. I to jaką! Całe dziesięć złotych. Jeszcze na mnie nakrzyczeli, że to moja wina, bo podobno wtykałem kartę nie tak jak trzeba! Co za impertynencja! Tyle lat wkładam w różne dziury i jakoś nikt mi jeszcze nigdy nie powiedział, że robię to źle!
Na czym polega to człowieczeństwo, którego oni nie mają? Może naprawdę jest tylko ożenkiem alogiczności z tą poczciwością, tym "zacnym sercem", i tym prymitywizmem odruchu moralnego(...)Skoro maszyny cyfrowe nie są ani zacne ani nielogiczne... Więc w takim rozumieniu człowieczeństwo jest to suma naszych defektów, mankamentów, naszej niedoskonałości, jest tym czym chcemy być, a nie potrafimy, nie możemy, nie umiemy, to jest po prostu dziura między ideałami a realizacją...
Sprawa z watką wygląda tak, że ma ona właściwości cudowne, lecznicze, nawet magiczne. Ludzie przywożą swoją albo kupują opakowanie na miejscu. Później jeden z panów Bąków w nią dmucha. I już można ją przykładać na bolące miejsca, jątrzące się rany, zmiażdżone palce, ugryzienia po psie, zatykać nią dziury w nogach po żylakach. Wszystko się goi raz-dwa, rany znikają bez śladu. Szok, nie?
Życie to trudne rzemiosło. Bywa, że początkowo nasze wybory zdają się w pełni logiczne i dokładnie przemyślane, a gdy patrzymy na określony fragment z perspektywy czasu, a zatem ze znacznej odległości czasowej, widzimy w tej tkaninie liczne braki, urwane nici lub wielkie dziury, bo tych części widzieć nie chcemy, a może wręcz nie możemy na nie patrzeć, jak na ludzi tam przedstawionych.
Gdy uszkodzeniu ulega coś, na czym nam zależy, nie możemy oderwać oczu - ani myśli - od szczeliny, pęknięcia, rany. Pierwsza głęboka rysa na nowym samochodzie, pierwsze kłamstwo, na którym łapiemy nowego kochanka, dziura po brakującej czarnej kostce. Wiedzieliśmy, ze to się kiedyś stanie, ale łudziliśmy się nadzieja, ze może jednak nie. Czasem to uszkodzenie można naprawić. Ale nawet wtedy rzeczy nie odzyskają dawnego blasku czy proporcji. Nigdy.
A jak człowiek od razu ma popękane fundamenty, to chyba powinien potem sam je załatać. A jak ich w ogóle nie ma, to jest tylko fasadą. Łazisz po świecie i wszyscy myślą, że jesteś całością, bo plecy masz wyprostowane, chodzisz i gadasz. Nie wiedzą jak jest w środku. Nie mają pojęcia, co cię nakręca, dlaczego robisz to, co robisz. Ja mam większe dziury niż inni ludzie. Takie bez dna. Nie da się ich zapełnić.
Sikorkę pochłania bezpieczna dziura w starym betonowym słupie. Gruba jak palec gałązka lipy drapała przez kata zaprawę, aż wydrapała oczko, coraz większe, w końcu tak duże, że pomieściło ptaka. To, że gałązka wciąż tkwi w dziupli, nikomu nie przeszkadza. A wraz z nią liście, ocieniające i osłaniające słup. Dzięki nim warunki świetlne, temperatura i wilgotność wnętrza są zbliżone do tych optymalnych, takich jak w koronie drzewa.
"Spojrzał na drzwi swojej sypialni, i padł na podłogę kiedy drewno eksplodowało. Pojawiła się dziura wielkości piłki do kosza. Kim jest ta walnięta jędza? " ""– Miałaś jakieś wiadomości od Miki? – Nie od czasu kiedy zatrzymała się aby zatankować. Nie wiem co się dzieje, ale jak z nią rozmawiałam, to była niebezpiecznie spokojna. Niezbyt dobry znak. Angie wzdrygnęła się – O boże, to nie może być nic dobrego. – Co ty, ., nie powiesz. " Magnus Pack 03- Here Kitty, Kitty
Seksualność w Kościele jest objęta tabu. Mamy nauczać o tym, ale nie przeżywać jej. A przecież właściwie pojęta seksualność jest higieniczną relacją z każdym człowiekiem. I jeżeli w Kościele dochodzi do tego typu nadużyć i skandali, to tylko dlatego, że nie ma higieny relacji. Seksualność jest zepchnięta do jakiejś czarnej dziury. Nigdy się o tym nie mówiło. Akceptowało się różne grzechy, ale się nie mówiło. Rzeczywistość seksualna jest zostawiana w przestrzeni kawałów, śmieszków, anegdot, nabijania się z siebie nawzajem. Ale nie jest to przestrzeń rzeczywistej dyskusji.
Jest nieprawdopodobnie chudy, a jego czarny strój wisi na nim jak na szkielecie.Oczy ma tak głęboko osadzone, że ledwie można dostrzec nieruchome źrenice. W gruncie rzeczy widać tylko dwie głębokie czarne dziury, zupełnie jak w czaszce kościotrupa. Jego skóra, naciągnięta jak na bębnie, nie jest biała, lecz ma odcień brudnej żółci, nos ma tak nieznaczny , że nie widać go z profilu - brak nosa jest wyjątkowo przykry gdy się na niego patrzy. Trzy lub cztery kosmyki zwisające nad czołem i za uszami to cała jego fryzura.
Przechodzę jako ostatni przez dziurę w płocie. Zahaczam o powyginane druty butem. Jest ciemno. Biorę głęboki wdech. W nocy jest trochę chłodniej niż w dzień. Tego lata upały osiągają rekordowe temperatury, całe szczęście, że mieszkamy nad morzem i możemy się ochłodzić w Bałtyku. Po sforsowaniu ogrodzenia idziemy kilka metrów wąską ścieżką i zatrzymujemy się przed opuszczonym budynkiem. Wyciągam z kieszeni latarkę, którą z nas trzech mam jako jedyny, włączam ją i oświetlam schody prowadzące do wejścia.
A Zuzanna została samotną matką, na dodatek rozwódką. Rozwódki nie cieszyły się najlepszą opinią. Pewnie jej czegoś brakowało – myśleli faceci. I zaraz pojawiła się szufladka z napisem „KIEPSKA W ŁÓŻKU”. Tak jakby wartość kobiety mierzyło się intensywnością wycia w czasie orgazmu”.
A jeśli w wyniku jakiegoś przecieku dowiadywali się, że wcale taka kiepska nie była, bo sąsiadce zdarzało się stukać nocą w ścianę, natychmiast wyskakiwała inna szufladka. KURWA. Albo nieco łagodniej - DZIWKA.
Tak jakby pomiędzy brakiem orgazmu a kurewstwem znajdowała się czarna dziura.
Jestem zaledwie papierem. Kruchym i cienkim. Wznoszony ku słońcu, przepuszczam światło na wskroś. Zapisany, nie nadaję się już do niczego. Rysy na mnie są historią. Są opowieścią. Mówią o rzeczach, które ludzie mogą przeczytać, ale ludzie widzą tylko słowa, a nie kartkę, na której one widnieją. Jestem zaledwie papierem i choć istnieje wiele podobnych do mnie kartek, żadna nie jest dokładnie taka sama. Jestem wyschniętym pergaminem. Mam zmarszczki. Mam dziury. Zmocz mnie, a się rozpuszczę. Podpal mnie, a spłonę. Weź mnie w stwardniałe dłonie, a się pogniotę. Porwę. Jestem zaledwie papierem. Kruchym i cienkim.
Musisz mi zaufać, Allie. -Spojrzenie Cartera zdawało się wypalać w niej dziury, ale nie odwróciła wzroku. -Niby dlaczego? Ty mi nie ufasz. Stali w auli otoczenie blaskiem świec rozstawionych na stołach, parapetach i umocowanych w olbrzymich kandelabrach. -Za to mogę ci pomóc. -W oczach chłopaka odbijały się migocące płomienie. Ktoś nagle załomotał w drzwi. Allie poczuła szybsze bicie serca. -Kto to jest? Kto jest za drzwiami, Carter? -Musisz mi zaufać -w jego głosie pojawiła się ponaglająca nuta. -Jesteś w stanie? Spoglądając przez ramię, zauważyła, że drzwi zaczynają pękać pod gradem uderzeń. -Tak! -wrzasnęła zalewając się łzami. -Tak! Ufam ci, Carter!