Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lub w ta drewna", znaleziono 49

Pan Włodek był snycerzem, czyli zajmował się rzeźbieniem w drewnie - tak jak Dżepetto z tej bajki o Pinokiu!
Z miłością jest jak z ogniskiem. Gdy nie podkładasz drewna zbyt często, płomień w końcu zgaśnie. Niezależnie od tego, jak duży i intensywny był na początku.
Uwielbiał te godziny, kiedy morze głęboko kłaniało się ziemi, pozostawiając tylko szczątki mokrego drewna i opary smutnego seksu.
Wnętrze pensjonatu przywitało ich ciepłem i zapachem wszechobecnego drewna. Bogato rzeźbione meble i liczne zdobienia robiły wrażenie.
Przysięgam na wszystkie świętości, że pewnego dnia wepchnę mu wieżę w dupę tak głęboko, że poczuje w gardle smak lakieru do drewna.
Była to standardowa cegła, ale z obu jej stron wystawała ludzka kość, najprawdopodobniej piszczelowa. Tkwiła w cegle niczym bełt kuszy w kawałku drewna.
Zaczynało się od dźwięku płonącego drewna, a potem zjawiały się obrazy. Czasami były też słowa, ale one tylko przeszkadzały. Używali ich jedynie ludzie. Większa część świata obchodziła się bez nich.
Pomimo płaskich obcasów słychać było odgłos, jaki pozostawiały kroki kobiety. Posadzka z drewna dębowego o różnych odcieniach ułożona była w fantazyjne wzory.
Pchnęłam masywne stare drzwi, zupełnie jak za pierwszym razem. Przypomniałam sobie tamten dzień. Wtedy, tak jak teraz, poczułam intensywny zapach książek i starego drewna.
Jej jaźń była równie pusta i naga jak miesiąc, w którym jej rodzice się poznali i którego imię nosiła (November), miesiąc zwiastujący śnieg, miesiąc o sercu wyrzeźbionym z surowego drewna.
Instrument ma duszę. Wszystkie instrumenty mają swoje dusze. Kiedy się łamią, dusze uciekają gdzieś, odfruwają jak ptaki. To, co poskłada się z powrotem, to już tylko przedmiot, zwykła konstrukcja z drewna i strun".
Antresola jest super. Ma nogi z drewna i można się po nich wspaniale wspinać. A potem siedzieć bardzo wysoko nad człowiekami i patrzeć na nich z góry, czyli tak, jak koty powinny zawsze robić, choć z niezrozumiałych dla mnie względów nie zawsze mogą.
Jest zmierzch czerwony pory suchej. Noc będzie chłodna. Widziałaś? Chwasty uwiły swe gniazda. Coraz więcej kamieni - kamień na kamieniu powija. A dalej jest komin, stos drewna na opał. Jest ogień.
Wrony polują nie tylko na szczury. Polują również na chore gołębie, podloty ptaków, nawet młode jeże. Pustoszą gniazda małych wróblaków, rozkopują mrowiska i dłubią w martwym drewnie jak dzięcioły. W ekosystemie miasta odnajdują się więc doskonale.
Taki właśnie wyszedł z sierocińca. Zimny, kanciasty, surowy i twardy. W oczach innych ludzi bardziej przypominał dzieło mało rozgarniętego rzeźbiarza - kawał ledwo ociosanego drewna, mającego imitować ludzką postać.
Dużo osób impregnuje kije przed wyplataniem makram, używając do tego oleju do drewna lub lakieru bezbarwnego, ale moim zdaniem takie techniki mijają się z celem, ponieważ makrama powinna być jak najbardziej naturalna. Jeżeli dobrze przygotujesz drewno, będzie bardzo trwałe.
- Czy mogę mu pokazać, co ćwiczyłem z moim klockiem? - dopytywał się Caleb, przeskakując z artretycznej nogi na nogę.
Ninja przyjrzał się blokowi drewna.
- Nawet tego nie wgnieciesz, starcze.
- Tylko popatrz. - Caleb trzymał kloc na wyciągniętej ręce. Uniósł drugą, stękając trochę, kiedy dotarła do wysokości ramienia. - Widzisz tę pięść? Uważasz na moją pięść?
- Uważam - potwierdził ninja, z trudem powstrzymując śmiech.
- Dobrze. - Caleb kopnął go prosto w krocze, a kiedy ninja zgiął się wpół, uderzył klocem drewna w głowę. - Bo powinieneś uważać na stopę.
Znowu chwytam za wiosło i zaczynam wiosłować, aby podpłynąć do ciała. To kobieta, teraz to widzę. Ma długie włosy. Jednoczęściowy kostium kąpielowy odsłania opalone plecy, długie nogi, jędrne ramiona. Unosi się na wodzie jak kawałek drewna, kołysząc się na falach wywołanych przez motorówkę.
Jeśli chce się nosić głowę w chmurach, trzeba obiema nogami stąpać po ziemi. Szorowanie podłóg, rąbanie drewna, pranie, wyrabianie sera - takie zadania trzymały przy ziemi, uczyły, co jest rzeczywiste. Można przeznaczyć na nie część umysłu, a reszta myśli miała czas, by poukładać się i uspokoić.
Jeżeli istnieje dziesięć tysięcy średniowiecznych wieśniaków, stwarzających wampiry, dzięki swojej wierze w ich istnienie może trafić się jeden - prawdopodobnie dziecko - który wyobrazi sobie, że najlepszym środkiem do ich zabicia będzie osikowy kołek. Ale kółek to tylko zwykły kawałek drewna. To umysł jest młotkiem, który wbija kołek w serce potwora.
A potem przeszukuję pojemniki stojące wzdłuż burt w poszukiwaniu jakiegoś paliwa. Podejrzewam, że nie będzie przypominało niczego normalnego. Na pewno nie znajdzie się tu drewna ani węgla drzewnego, ani niczego, co dyktuje logika. Metodą prób i błędów skończę, usiłując podpalić suchą kiełbasę albo zapasy mydła.
Wysiedliśmy z samochodu. Byłem ciekaw, czy i tutaj jest gdzieś jakiś wilk. Wreszcie go znalazłem. Stał zupełnie z tyłu, jakby schowany za rogiem budynku. Musiałem przejść kilka kroków, żeby mu się przyjrzeć. Był wielki, wyrzeźbiony w jednym kawałku drewna, sięgał mi do pasa. Miał otwartą paszczę, jakby szykował się, żeby kogoś ugryźć.
Przecięliśmy jakąś szerszą arterię (...), która wcale nie była czystsza ani lepiej oświetlona od przeżartych zgnilizną slumsów po obu jej stronach, i znów znaleźliśmy się w ciasnym labiryncie o przewieszonych ścianach. Stłoczone kamienice piętrzyły się wysoko - oprócz nielicznych ruin, które zmieniły się w sterty drewna i kamieni, ale nawet tam, wśród zgliszcz i ruder, wyczuwałem mroczne cienie, poruszające się i obserwujące.
Wracasz wypełniony wściekłością. Jesteś gotów to skończyć. I wtedy ją widzisz. Kobieta, która zmarnowała ci życie, nigdy nie powiedziała dziękuję, zdradziła cię, siedzi przy na wpół wygasłym ognisku. Te same blond włosy, ta sama pomarańczowa bluza. Przy stosie drewna leży mała siekierka. Podnosisz ją. Uderzasz.
Każdy mógł się pomylić.
Miasto płonęło. Łuna bijąca od stojących w płomieniach wielkich stambulskich targowisk przysłoniła księżyc i gwiazdy. Łatwopalne hale, w większości zbudowane z drewna i suszonej cegły, jedna po drugiej rozpadały się z trzaskiem przypominającym łamanie kości. Wąskie uliczki Stambułu zalała rzeka lamentujących ludzi, porywająca ze sobą wszystko co napotkała na swej drodze.
W czasie wędrówki jeden idzie lekki, bez plecaka, a drugi niesie we własnym kilogram kamieni, soli, drewna, czegokolwiek. Więc ten pierwszy idzie szybciej, jest mu lżej, a ten drugi spowalnia. Ale kiedy podzielą się bagażem, mogą iść razem(…). Ten pierwszy nie odczuje zbytnio, bo to tylko pół kilo, a drugiemu jest o wiele lżej. Poza tym idą wtedy ramię w ramię.
Ur-Gilash, myślał Om. Tak, to były czasy... Kiedy Ossory i jego zwolennicy wdarli się do świątyni, rozbili ołtarz i wyrzucili kapłanki przez okna, by rozszarpały je dzikie psy - co jest właściwym sposobem rozwiązywania tych spraw - rozległ się wielki płacz i zgrzytanie zębów. A wyznawcy Oma zapalili ogniska w zburzonych halach Gilasha, dokładnie tak, jak zapowiedział prorok, i to się liczyło, chociaż powiedział to ledwie pięć minut wcześniej, kiedy szukali drewna.
W otchłani nocy i snu rozlegają się głosy, których wolelibyśmy nigdy nie usłyszeć. Są one jak wspomnienie lęków z czasów dzieciństwa, kiedy to natychmiast po zamknięciu drzwi i zgaszeniu światła każdy przedmiot w pokoju, każdy kształt mógł się zmienić w potwora; kiedy leżąc w łóżku- tej szalupie ratunkowej płynącej po niespokojnych wodach nocy- mieliśmy straszliwą świadomość naszej małości i kruchości. Te głosy przypominają nam, że śmierć jest częścią życia, a nicość zawsze jest tuż-tuż. Że wszystkie mury, które wznosimy wokół siebie nie są trwalsze od domku ze słomy i domku z drewna z bajki.
Sądzicie, że stałem się katolikiem. Nie! Nim ja nie jestem! Ja jestem tylko chrześcijaninem, ja wierzę tylko w naukę Chrystusa, w Jego Ewangelię, w miłość Jego niezmierzoną ku ludziom nieszczęśliwym. Ja wierzę, że On pozostawił dla zbawienia nas wszystkich swą naukę, zapieczętowaną tak haniebną śmiercią, że On mieszka tylko w sercach naszych, w sercach tych, co przykazania Jego wypełniają, a nie w gmachach, obrazach, żelazie, drewnie, że On jest żywym dla dobrych, a martwym dla złych, że Jego chwalić można w czynach, prawdzie i duchu, że Jego wyznawcą być można dziś tylko będąc prześladowanym za miłość ku swym bliźnim i oddając za nich i za siebie zarazem swą duszę i ciało; ja wierzę, że Bóg Chrystus – to Miłość. Innego Boga oprócz Niego nie mam.
Zanim zgotujemy Ziemianinowi traumę, pamiętajmy, że to z traumy wykluje się przyszły dorosły. A dorosłym będzie od osiemnastki w górę, czyli przez jakieś sześćdziesiąt lat. Sześć dekad będziemy się borykać z konsekwencjami spierdolenia skorupki za młodu! Dzieciństwo, to dalekie? Ledwie je kojarzę, ale co by zmieniło, gdybym pamiętał szczegółowo? Zostały po tych czasach obecne dziś blokady i predyspozycje, zestaw cech wzmocnionych i osłabionych, zręby charakteru, który z każdym kolejnym świadomym rokiem stawał się twardszy w obróbce. Od trzeciego do szóstego roku życia pracujesz sobie z plastelinowym charakterkiem, potem tężeje ów materiał jak modelina, okres dojrzewania przypomina glinę, a wejście w dorosłość - drewno. Z drewna przechodzisz potem w odlew z brązu i żeby coś w tym kruszcu pozmieniać, trzeba latami majstrować palnikiem na terapiach i medytacjach, klucząc między postanowieniami. Z różnym skutkiem.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl