Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "moich praca nawet", znaleziono 43

- Ale co ty robisz? - Moim zdaniem nic.
- Tak właśnie. Nic. Praca nazywa się nic i jest najtrudniejszą pracą na świecie.
- Ale co ty robisz? - Moim zdaniem nic.
- Tak właśnie. Nic. Praca nazywa się nic i jest najtrudniejszą pracą na świecie.
Ani w życiu prywatnym, ani w moich pracach nigdy nie ukrywałem, że jestem zdeklarowanym niewierzącym.
Nie podejrzewałam siebie o taki spokój. Słowa wypływały z moich ust tak bardzo naturalnie, jakbym opowiadała o tym, co zdarzyło mi się dzisiaj w pracy.
„W mojej pracy nie mogę mieć wątpliwości. Tymczasem zawsze jestem ich pełen. Albowiem tylko jedno jest pewne: możliwości jest bez liku".
Jak mówi mój ojciec, starość to czas ciągłej utraty: pracy, kolegów, zdrowia. Stale czegoś ubywa, a jedynie lat przybywa.
Mój własny mózg programuje ciało tak, bym stał się ludzkim wykrywaczem znaczeń. W mig wrzuca mnie w tryb pracy na najwyższych obrotach.
Pewnego dnia w wiosce pojawił się przejezdny. Usłyszałam, że szuka dziewczyn do pracy na Zachodzie. Zapłacił moim rodzicom trzynaście tysięcy hrywien.
,,Ale widzicie, do szczęścia, spokoju ducha i do zadowolenia z siebie, potrzebna mi jest osobista niezależność. Muszę mieć pracę swoją, stanowisko swoje i pieniądze swoje. I to jest mój warunek".
Napędzała mnie jedynie praca, dając mi jeszcze jakiś sens. Teraz musiałem stawić czoło złu, które stanęło na mojej drodze. Złu, które pod postacią piękna ukrywało swe prawdziwe oblicze
Bo moim zdaniem, jeśli człowiekowi dać największy nawet dobrobyt, a obedrzeć go z własnej inicjatywy w pracy i w życiu, to pozostanie tylko dobrze utrzymane bydlę, tchórzliwe, leniwe i tępe.
Jestem pewien, że większość moich kolegów nieprędko zauważy, że odszedłem z pracy, a moi byli sąsiedzi - że się wyprowadziłem. Nikim nie zostałem. A dokładniej - zostałem nikim.
Klientki zazwyczaj nie mają pojęcia o metodach, których używam w swojej pracy. Dla nich liczy się tylko rezultat - to, że obiekt bezpowrotnie zniknie z ich życia, a moim celem było rozwiązanie sytuacji w sposób efektywny.
Jeszcze przed przeczytaniem scenariusza upewniała się, że może liczyć na osobną przyczepę i regularne posiłki. A że spóźniła się kilka razy na plan, mój Boże! Gdyby chciała odbijać kartę, wybrałaby pracę w fabryce.
Być może uznacie, że jestem zbyt sentymentalny, ale zaczynam powoli przyzwyczajać się do mojej nowej rodziny. Daleko im do ideału, to prawda, ale zajmują się mną całkiem przyzwoicie, choć czeka mnie jeszcze dużo pracy, aby ich należycie wytresować.
Ku mojemu zdumieniu świat nie zatrzymał się razem z jej sercem. Ludzie chodzili do szkoły, do pracy, do restauracji, kruszyli krakersy do zupy z muli, bali się egzaminów, śpiewali w samochodach przy zamkniętych oknach.
Jestem tym, kim jestem, dzięki swojej ciężkiej pracy i talentowi, a nie dlatego, że tatuś smarował, komu trzeba. Nigdy więcej mnie do niego nie porównuj i nie umniejszaj moim umiejętnościom, bo inaczej pogadamy.
Do mojej pracowni "Cukier Stanik" wszystkie przychodziły. Aktorki. Spikerki. Żony towarzyszy. Cichodajki z estrady. Kurwy z Grandu. Prywatna inicjatywa. Tyle pracy miałem. Drętwiały ręce. Bolały nadgarstki. Każda chciała mieć mój stanik. Jestem najlepszym krawcem staników w tym kraju.
Wcześnie sobie tego nie uświadamiałam. Że obok mojego miejsca pracy stoi pomnik narodowego wieszcza Ukrainy. Pierwszy raz mu się przyglądam. Wygląda jak młodsza i drobniejsza wersja Mickiewicza. Tak chcemy go widzieć. Nieszkodliwy i wrażliwy chłystek.
Pjongjang przypomina Xandu -miasto, które karmiło się niewolniczą pracą reszty kraju. Był chciwym, krwiożerczym potworem i czasami chciałam, żeby po prostu poszedł z dymem.(...) Jednak było to miasto, które aż do śmierci śniło się mojej babci. Był to dom moich studentów, miasto nadziei dla wszystkich Koreańczyków z Północy. Marzyli tylko o tym, żeby się tu dostać, bo tu włączano prąd, tu jeździły samochody, tramwaje i autobusy, tu można się było otrzeć o cywilizację.
Szczęśliwe dni trwały. Budziłam się co rano, nie mogąc uwierzyć we własne szczęście. Jadąc do pracy, myślałam o nim i o tym, jaka jestem szczęśliwa. Kiedy po mnie przyjeżdżał samochodem, jechaliśmy gdziekolwiek, a ja nie spuszczając z niego wzroku, wciąż nie mogłam się nadziwić, skąd mam tyle szczęścia. Zawsze miał dla mnie jakiś upominek i to było urocze. Patrzyłam na niego maślanym wzrokiem i z dumą, że ON jest właśnie mój, tylko mój i kocha właśnie mnie. Nie mogłam uwierzyć, że taki mężczyzna pokochał mnie!
Nie ma sytuacji, w której ktoś zmusza nas do tego, abyśmy komuś pomogli. Robimy to, bo chcemy. Może być kilka powodów. Jednym z nich bywa po prostu dobre samopoczucie. Nie sądzę, aby było coś w tym złego. Skoro mam sobie poprawić humor przy okazji pomagania komuś, to jest to dobre dla obu stron. W końcu na mojej pracy korzysta więcej osób niż tylko jedna(...).
Wiele stuleci minęło, odkąd po raz pierwszy trzymałem w ręku to marzenie wszystkich naukowców, panaceum na wszelkie choroby, obiekt pożądania wielu ludzi pragnących bogactw, a przede wszystkim —nieśmiertelności. Było to dla mnie doświadczenie przerażające i cudowne zarazem. Oto w mojej dłoni spoczywał czerwony kamień o magicznych właściwościach, powstały po dekadach ciężkiej pracy. Był on ważniejszy od jakiegokolwiek innego odkrycia, którego dokonałem w rezultacie swoich badań. Był on dziełem mojego życia.
Mówiłem ci już, że mi się podobasz? Pokręciłam głową. — Podobasz mi się — młody nekromanta przesunął dłonią po moim policzku. — Przypominasz mi moje najlepsze zombie, a sama wiesz, jak kocham swoją pracę. Świetna karnacja! Ej, ej! Ostrożniej! To moja ulubiona koszula! — Szybko zrzucił z siebie płonącą odzież.
Czuję obok siebie jego zmęczenie, jego ciężar (...) może tego wszystkiego jest za dużo - zamartwianie się o pracę, brak spokoju na co dzień,
sprzeczki i kłótnie? Kiedy byliśmy młodzi, mieliśmy fantastyczne kłótnie, pełne namiętności pojednania. A potem, przynajmniej przez jakiś czas,
trwały pełne czułości dni spokoju. Ale, mój mężu, już nie jesteśmy młodzi i nigdy już nie będziemy.
Fakt, że jestem sławna, daje mi poczucie szczęścia. Ale tylko chwilowe. Jak kawior: kawior jest miły, ale kawior codziennie, na każdy posiłek. Żyję dla swej pracy i dla tych kilku ludzi, na których mogę liczyć, ale pewnego dnia moja sława się skończy i powiem - "Żegnaj sławo, miałam cię, ale wiedziałam, że to nie na zawsze.". To było interesujące doświadczenie, ale nie wypełniło całego mojego życia.
Natalia zapewne w tym momencie pomyślała, że taki przystojniak ma całą gablotę kobiecych zdobyczy, a pukle ich włosów przegląda co wieczór w swoim klaserze.
Bernadetta wyglądała na zachwyconą przyszłą pracą w estetycznym środowisku. Liczyła pewnie, że za wyglądem idą kompetencje.
Ja nie myślałam nic, bo mój mózg się zawiesił niczym Windows 95 próbujący wgrać najnowszą Fifę.
Przekonałem się też, że najpopularniejsze w Finlandii metody pracy z uczniami wcale nie są szczególnie nowatorskie. Wbrew moim początkowym oczekiwaniom fińscy nauczyciele zazwyczaj wybierają tradycyjny wykład. Do tego nawet pierwszoklasiści spędzają sporą część czasu lekcyjnego, wypełniając zeszyty ćwiczeń z rozmaitych przedmiotów. Często przepisują tekst z tablicy do notatników. Ten ‘przyziemny’ obrazek nijak nie pasował mi do wizerunku kreowanego przez światowe media.
Kiedy i ja umrę,czy będę wiedział,że kiedyś żyłem?Wiem,że paru moich przyjaciół pokusiło się o oszustwo-leżą w lodowym śnie,licząc nie wiadomo na co.Poznałem życie i dobrze o tym wiem.Bo czym jest życie?Trochę zabawy,trochę nauki,trochę dobrze dobranych słów,odrobina miłości,krzta bólu,znów praca,wspomnienia,a potem gleba unosząca się na słońcu.I do tego tylko się sprowadzamy-a przecież podbiliśmy gwiazdy!
Przez kilka minut przyglądałam mu się uważnie. Po raz pierwszy w życiu spałam na jednym łóżku z mężczyzną. Usiłowałam sobie wyobrazić, że Konstanty jest moim mężem. Musiałabym wówczas wstawać o siódmej, smażyć mu jaja na bekonie, robić grzanki i kawę, tłuc się po domu w szlafroku, z włosami nawiniętymi na walki, aż wyszedłby do pracy, potem trzeba by było pozmywać, zasłać łóżka, a wieczorem, po powrocie do domu z całodziennej, fascynującej pracy, małżonek żądałby oczywiście dobrej kolacji. Po kolacji musiałabym, rzecz jasna, znowu zmywać całe góry naczyń, po czym, śmiertelnie zmęczona, waliłabym się do łóżka. Nudne by to było, zmarnowane życie dla dziewczyny po piętnastu latach nauki, to fakt, ale wiedziałam, że tym jest właśnie małżeństwo dla kobiety, sprzątaniem, gotowaniem i zmywaniem.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl