Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "pani", znaleziono 607

- Grasz na lutni, panie?
Will pokręcił głową.
- Lutnia ma dziesięć strun - wyjaśnił.
- To jest mandolina, taka większa mandolina z ośmioma strunami, strojonymi parami. - Dostrzegł brak zrozumienia na twarzy karczmarki.Tak samo działo się z większością ludzi, kiedy usiłował wytłumaczyć różnicę między lutnią a mandoliną. Od razu dał spokój. - Trochę grywam - zakończył.
– Nie mogę do was przyjechać – mówił nadkomisarz. – Oficjalnie jestem zawieszony. Trwa postępowanie.
– A co się stało? – W głosie prokuratora pojawiło się szczere zatroskanie.
– Chciałem pobić szefa, ale niestety mi się nie udało.
Falkowski uśmiechnął się pod nosem i pomyślał o swoich kontaktach na szczytach policji.
– To się da załatwić, panie nadkomisarzu – stwierdził.
– I mam połamane ręce.
Uśmiech na twarzy prokuratora jeszcze się poszerzył.
Podobno teraz ZUS dostał z góry rozkaz, żeby nie dawać chorobowego nikomu, kto ma szansę dożyć do wypłaty. No ale wiadomo, rząd musi mieć na program "Cnota plus".
- Cnota plus? - zdziwiła się Marlena.
- Nie słyszała pani? Wszędzie o tym głośno! Ministerstwo edukacji będzie nagradzało pełnoletnie dziewice aż do ślubu albo do końca studiów. Nawet doktoranckich! Są propozycje przedłużenia tego do końca życia, żeby się niektóre prawicowe posłanki załapały.
-Ona go nienawidziła. Nienawidziła ich obu.
- Mówiła o tym?
- Gorzej, milczała o tym.
- To można milczeć o nienawiści, a pan i tak to wypatrzy?
- Panie komisarzu, w moim zawodzie jestem świadkiem, jak ludzie plują nienawiścią po kilka razy dziennie. (...) Tym większe wrażenie robi, gdy ktoś nienawidzi bez słów.
(...) Nikt nie potrafi bardziej nienawidzić niż ci, którzy przysięgali sobie nawzajem, że póki śmierć ich nie rozłączy... w zdrowiu, w chorobie... i podobne głupstwa.
-Jesteś uzdrowiony śmiertelniku. Otrzymałeś w nagrodę dodatkowe lata bezwartościowego życia. Niestety, wszelka doskonałość budzi we mnie wstręt i to samo musi dotyczyć mych umiłowanych dzieci.
-P... panie, nie czuję nóg!
-Obawiam się, że są martwe. To cena uzdrowienia. Wygląda na to rzemieślniku, że czeka cię długie i bolesne czołganie się ku miejscu, do którego się wybierasz. Pamiętaj dziecko, że liczy się podróż, a nie dotarcie do celu.
I przypatrz się, panie Ignacy, jak zgodnie w kierunku ogłupienia ludzi pracuje pokój dziecinny i salon, poezja, powieść i dramat. Każą ci szukać ideałów, samemu być idealnym ascetą i nie tylko wypełniać, ale nawet wytwarzać jakieś sztuczne warunki. A co z tego wynika w rezultacie?... Że mężczyzna, zwykle mniej wytresowany w tych rzeczach, staje się łupem kobiety, którą tylko w tym kierunku tresują. I otóż cywilizacją naprawdę rządzą kobiety!...
Pani i ja, każdy człowiek, jest jak duża bryła pięknego i drogocennego marmuru. Każdy z nas musi z tej bryły wyrzeźbić swoją postać. Wiele fragmentów marmuru musi odpaść. Czasem ludzie nie mogą pogodzić z tą stratą - rzeczywiście bywa, że chodzi o piękny, duży kawał marmuru i wydaje się nam, że jest on zbyt cenny, żeby stracić. Jednak człowiek, który nie potrafi zdobyć się na wyrzeczenie, nigdy też w pełni nie wyrzeknie siebie - nigdy nie będzie miał swojego kształtu, nie będzie sobą.
- Wiesz, trochę... trochę to krępujące - powiedział ściszonym głosem - Głodny jestem, miałem ochotę na serdelka, nawet już sobie wody do garnuszka chciałem nalewać, a teraz zamiast serdelka mam dylemat.
- Jaki znowu dylemat? - zapytała Tereska (...)
- No bo wiesz - ciągnął Andrzej z troską - czy to nie będzie aby obraza uczuć religijnych? Ta pani tam "Jezu! Jezu! Jezu!", tak z uczuciem, a ja tu serdelki gołą ręką macam, jak jakieś zwierzę...
- Nie żądam od Was tego, i niczego nie przyrzeknę - odparła dumnie - jestem wolna w kwestii swoich zachowań, Panie de Chagny; nie ma Pan żadnego prawa mnie kontrolować, proszę zatem by na przyszłość powstrzymał się Pan od podobnych sugestii. A jeśli chodzi o to, co robiłam przez ostatnie dwa tygodnie, to tylko jeden człowiek na świecie mógłby żądać w tej sprawie wyjaśnień: mój mąż. A męża nie mam i nigdy mieć nie będę!
Pisanie to przeklęty mus. Jeżeli ktoś, stojąc przy agonii najdroższej osoby, wychwytuje mimo woli z jej ostatnich drgawek wszystko, co da się opisać, to jest prawdziwy pisarz. Filister zaraz krzyczy – podłość! Nie podłość, panie, tylko męka. To nie jest zawód. Tego się nie wybiera jak posady biurowej. Spokój mogą mieć tylko ci pisarze, którzy nic nie piszą. A są tacy. Pławią się w oceanie możliwości, rozumie pan. Żeby wyrazić myśl, trzeba ją pierwej ograniczyć. A to znaczy zabić.
Powiedziała, o co jej chodzi? – Tak, proszę pana – bąknął służący niechętnie, jak gdyby przepraszał z góry za dalszy ciąg zdania. – Powiedziała, że chciałaby się z panem widzieć, ponieważ szuka rady w sprawie morderstwa, które prawdopodobnie popełniła. Herkules Poirot podniósł brwi, szeroko otworzył oczy. – Prawdopodobnie? Nie wie tego? – Tak się wyraziła, proszę pana, ta młoda pani. – Dziwna historia, ale być może interesująca – szepnął Poirot. – Poproś ją tutaj za pięć minut.
Konigsberg to zbyt poważne nazwisko dla komika, ale czego można się spodziewać, jeśli człowiek się rodzi w Brooklynie, gdzie wszyscy są tak nieszczęśliwi, że nikt nie myśli o samobójstwie? Takie nazwiska jak Lupowitz, Rosenzweig czy Weinstein, że już nie wspomnę o starym Fleischmanie, który chorował na raka prostaty, nie brzmią za grosz śmieszniej, jeśli nosisz aparat słuchowy.
Dlatego zacząłem opowiadać dowcipy w kafejkach Greenwich Village. Lepsze to niż chodzenie do szkoły dla opóźnionych umysłowo nauczycieli i tylko trochę mniej zabawne niż granie na klarnecie. Moim koronnym numerem był kawał o pani Sarze Rosenkrantz, którą jej mąż, pan Daniel Rosenkrantz, obwoźny sprzedawca srebrnych wykałaczek, zastaje w łóżku z panem Schneiderem, tym, co ma sklep żelazny zaraz za piekarnią, co to go za bezcen kupił od pana Salomona Hirscha, na co pani Resenkrantz woła w najwyższym zdumieniu: Danny! To ty? W takim razie z kim ja leżę w łóżku? A jeżeli nawet wtedy goście się nie śmiali, to po prostu mówiłem, że kiedyś będę światowej sławy reżyserem i dostanę Oscara.
Wałęsa nie przyszedł na inaugurację, co moim zdaniem było poważnym błędem. Demokracja wymaga ciągłości, a zwłaszcza wymagała jej ówczesna, świeża polska demokracja.
Kiedy po inuaguracji przyjechaliśmy z żoną do Pałacu Prezydenckiego, budynek był całkowicie pusty, nikogo tam nie było, jak po wybuchu bomby neutronowej. Na progu przywitały nas chlebem i solą trzy osoby: kucharz - pan Jacek, pomoc - pani Tereska i kelner - pan Adaś. Takie to było powitanie 3 grudnia 1995 roku.
No i co pan najlepszego zrobił? Natalia Nadworska pana szuka, podobno dzieciaka z panem będzie miała. I ni stąd, ni zowąd człowiek przestał się dobrze zapowiadać — zakończyła z wyraźnym zawodem.
Dziennikarz zachłysnął się nagle i rozkaszlał tak bardzo, że konieczna była interwencja Sierżanta.
— Nie... ta... dziurka — wycharczał w końcu, łzawiąc obficie.
— Najwyraźniej jednak ta — Póty dzban wodę nosi, póki mu się ucho nie urwie. Dobrze pani Szymczakowa powiedziała: doigrał się pan.
Panie Wietrze Pa­nie Wie­trze, pa­nie Wie­trze,
Cze­mu pan nie cho­dzi w swe­trze?
Cze­mu pan uda­je zu­cha,
Sko­ro sam pan chło­dem dmu­cha?
Sam ozię­bia pan po­wie­trze,
Oj, ostroż­nie, pa­nie Wie­trze!
Gna­jąc chmur­ki gdzieś po nie­bie,
Chce pan sam prze­zię­bić sie­bie?
Jed­nak le­piej pa­nie Wie­trze,
O tej po­rze cho­dzić w swe­trze.
Ani się pan sam spo­dzie­je,
Jak pan sie­bie sam za­wie­je.
Licz­ka ma pan co­raz bled­sze,
Pa­nie Wie­trze...
- Dzień jest dla wszystkich. Czemu mnie dana jest tylko noc?
- Czy wiesz - odezwał się ksiądz po chwili milczenia - dlaczego jesteś tutaj?
- Zadaje mi się, że kiedyś wiedziałam - odpowiedziała przesuwając chudymi palcami po czole, jakby chciała pomóc swej pamięci - ale już zapomniałam.
I nagle zaczęła płakać jak dziecko.
- Chciałabym stąd wyjść, panie. Zimno mi, boję się, jakieś robaki łażą po mnie.
- A więc pójdź za mną.
Mówiąc to ujął ją za ramię.
A wie pani co ja myślę? Że to jest tak, że los obdarowuje nas dokładnie tym, czego się spodziewamy, ot co! Dlatego dopuszczam do siebie tylko pozytywne myśli. U mnie to działa. Mam dom, żonę, dwójkę dzieci i pracę, od wielu lat tę samą. I mam święty spokój, bo dokładnie tego chcę i do tego dążę. Zresztą obojętne jest, w co wierzymy, czasem po prostu trzeba unieść głowę i przeć do przodu, nieważne jak, nieważne ile błędów się popełni. Proszę nie przespać życia. Jest tylko jedno.
Szukanie miłości naszego życia to jest ciężka praca, praca z naszymi uczuciami. Wielkie, gorące uczucia, zawsze chowamy gdzieś głęboko w sercu. Dopiero czas pokaże czy możemy je wydostać na światło dzienne, czy lepiej niech czekają na lepsze czasy. Na pewno drogie panie zgodzicie się ze mną, że nie warto nikogo ranić czy oszukiwać. Lepiej poświęcić trochę czasu na poszukiwania. W końcu znajdziemy to, czego szukamy.
- Czy nie możesz jakoś sprawić, panie - zapytał wreszcie, widząc okropną bladość olbrzyma - by dolegliwości były nieco mniejsze?
Tamten uśmiechnął się kwaśno.
- Mogę, kapitanie, czy też raczej - mógłbym. Ale moja siła, podobnie jak siła każdego spośród Przyjętych, płynie z rozumienia Szerni. Znamy potęgę Pasm i dlatego właśnie wiemy, kiedy można i należy jej użyć. Kapitanie, czy gdyby dano ci moc rozkazywania wichrom, przyzywałbyś je zawsze, ilekroć chciałbyś zdmuchnąć świeczkę?
Stary Nef nigdy nie zabraniał córce jeżdżenia ze mną na zabawy - tym razem nas zaskoczył: podszedł i energicznym ruchem ręki odsunął córkę na bok.
"Polska to pierwsza kurwa! - powiedział ni z tego, ni z owego. - Każdy ją do siebie ciągnie!"
Zrazu osłupiałem, zaskoczony brutalnością wypowiedzi starego, lecz ochłonąwszy nieco, odrzekłem:
"Panie Nef! Jak gwałciciel zgwałci kobietę, to stara się dla niej wyrobić opinię kurwy, ale to nie ona jest kurwą, tylko gwałciciel jest skurczybykiem".
Dzwonek do drzwi wyrwał Grażynę z zamyślenia. Siedziała u siebie w pokoju i bezmyślnie patrzyła w telewizor. Niedziela, 11 przed południem, kto to może być? - Jasiek, to chyba do ciebie, otwórz! Zaspany Jasiek który od kilku minut snuł się po kuchni tylko w gatkach otworzył drzwi. W progu stało dwóch mężczyzn. Zmierzyli gołego chłopaka wzrokiem, następnie zapytali, czy tu mieszka Grażyna Ociepka? Jasiek kiwną głową. - Chcielibyśmy z tą panią porozmawiać. - Chwila, mamaaa! Do ciebieee!
– Był pan kiedyś na polowaniu?
– Nie – przyznałem.
– Wie pan, dlaczego myśliwy zawsze mówi „farba”, a nie „krew”?
– Nie.
– Bo jesteśmy hipokrytami. Opowiadamy, że zwierzę przyjęło kulę, jakby dostało prezent. Kładziemy, zamiast zabijać, kłujemy, zamiast dobijać, a konstrukcję, z której strzelamy do zwierzyny, nazywamy amboną, jakbyśmy byli w jakimś kościele, a nie w lesie.
– Do czego pani zmierza?
– Tylko do tego, że kiedy człowiek przyzwyczai się do takiego dwójmyślenia, to naprawdę niewiele trzeba, by przy zmrużonych powiekach zobaczyć dzika, a nie człowieka.
Powrót myślami do nocnego telefonu przypomniał mężczyźnie poprzednią epokę klimatyczną, jak przyjęto o niej mówić. Tylko że tu nie chodziło jedynie o klimat. Wszystko uległo zmianie, a raczej destrukcji. Nie mógł zapomnieć. Zbyt wiele wrażeń, wspomnień, a obecnie… stagnacja i rozczarowania. Z zamyślenia wyrwała go dzwoniąca osoba. Przez moment miał problem z ustaleniem granicy pomiędzy jawą a snem. – Panie majorze… – słyszał przez słuchawkę. – Jest tam pan? Ten wstęp wystarczył, by mężczyzna dobudził się i wstał odruchowo z łóżka.
Obaj chłopcy zrobili kwaśne miny, kiedy usłyszeli, że będą razem spędzać czas po lekcjach. Michał nawet powiedział, że woli zły stopień z zachowania niż pracę w bibliotece u boku Maćka. Maciek tylko wzruszył ramionami.
- A ty co?- spytała go pani Czajka.
- Mnie tam korona z głowy nie spadnie, jak z nim popracuję. Ale może dlatego, że moja korona mocno siedzi. Ponadto wyznaję zasadę Sokratesa. Jak osioł mnie kopie, to nie reaguję, bo osioł jest osłem i trudno mieć do niego pretensje o ośle zachowanie.
Więc to tak? to to jest Południe? niby zgadza się, słońce i jakie! I niebo niebieszczy się, i równo dookoła z taką zielenią i żółcią, i lawendowo, zgadza się, to tu sobie malują, że to jednakowe i murowane światło, Cézanne, Gauguin, Van Gogh, nasz Pankiewicz, te pokręcone oliwki, panie dzieju, i kobaltowe i ugrowe wzgórza, i karakuły chmurek no! no! To jest Południe i od razu snobuje się człowiek na sjestę, na omdlałość, na soczystość, na kolor, czego to się zaraz nie zachciewa, popuścić dziurki w pasie, a pamiętać o sałatach i oliwie, omaścić jak się należy, bo Południe.
– Gdzie chory? – lekarz z sanitariuszem, obaj w kitlach zielonych jak zepsute mięso, weszli do kuchni.
Czuję fachowe ręce doktora obmacujące moją głowę i szyję. Bada puls w nadgarstku. To dureń. Wyjmij stetoskop, człowieku. Co! Nic nie słyszysz? Moje serce bije! Może słabo, ale bije. Jak jasna cholera! Nie dotykaj mnie tutaj, bo mam gilgotki. Lepiej przyłóż mi lusterko do ust. Nie uczyli cię tego?
– Kiedy to się stało?
– Nie wiem. Wróciłam z zakupów i znalazłam go w takim stanie.
– Jak długo pani nie było?
– Godzinę, może dwie. Najwyżej trzy.
Trzy godziny?! Na zakupach? No, jak z tego wyjdę, to z tobą pogadam. Zanosi się na poważną rozmowę, koleżanko. Tym razem ci nie odpuszczę.
– Już ostygł, proszę pani.
– Nie!
– Przykro mi.
Co ci przykro? Co ci przykro? Mojej żonie to jest przykro. Zbadaj mnie porządnie, konowale jeden. To hipotermia. Mówi ci to coś? Nie widzisz, że leżę na zimnej podłodze?
– Nic nie możemy zrobić. Musimy zaraz jechać do wypadku. Akt zgonu wystawię później.
Jakiego zgonu?! No, już! Leć, leć. Spieszy wam się, żeby dać cynk firmie pogrzebowej. Jest świeża skóra, będzie ekstra kasa.
Odwaga leży u źródła każdej zmiany, zmiana zaś jest tym, do czego jesteśmy chemicznie zaprojektowani. Tak więc kiedy obudzicie się jutro, przyrzeknijcie coś samym sobie. Nigdy więcej hamowania własnego rozwoju. Nigdy więcej uznawania opinii innych na temat tego, co możecie, a czego nie możecie osiągnąć.I nigdy więcej przyzwalania na to, by ktokolwiek szufladkował was według bezuzytecznych kategorii płci, rasy,pozycji ekonomicznej czy religii. Nie pozwólcie swoim talentom leżeć odłogiem, moje panie. Same projektujcie swoją przyszłość.
- Sądzi pani, że tylko młodzi muszą walczyć z pokusą? (...) Przez całe życie- ciągnęła Mary Clement- coś nas pociąga. Pokusy, oczywiście, się zmieniają. W młodości są nimi przystojni chłopcy, potem słodycze i jedzenie. A kiedy jest się już starym i zmęczonym, pragnie się pospać rano godzinę dłużej. Tyle mamy drobnych pokus i jesteśmy na nie narażone jak wszyscy, tyle że nie wolno nam się do tego przyznawać. Nasze śluby wyróżniają nas spośród innych. Noszenie welonu może dawać radość, doktor Isles. Ale doskonałość jest ciężarem, którego żadna z nas nie potrafi udźwignąć.
Żywo zainteresowało mnie coś, co pan powiedział przed chwilą. Powiedział pan, że zło czai się wszędzie. To prawie cytat z Eklezjasty. - Umilkł, twarz zajaśniała mu fanatycznym blaskiem i po krótkiej pauzie zacytował: - »Pełne zła jest serce synów rodzaju człowieczego, a szaleństwo mieszka w ich sercu, pokąd żyją«. Z satysfakcją wysłuchałem pańskich słów. Dziś, proszę pana, nikt nie wierzy w prawdziwe zło. Ale zło, panie Poirot, to przecież zjawisko realne. To fakt! Ono istnieje! Jest potężne! Przechadza się po naszej ziemi!
"Dzień ślubu jest dla dwojga młodych ludzi, przysięga jacych sobie miłość aż po grób, wydarzeniem nieza pomnianym. Pomimo ściśniętego przez stres żołądka i zapłakanych oczu ten zwykły dla większości dzień stał się dla nas niezwykły. Ukochany żołnierz włożył na mój palec złotą obrączkę i obiecał, że uczyni wszystko, by na sze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe. Kiedy ja wsunęłam złoty krążek na jego palec i powiedziałam tekst przysięgi małżeńskiej, nagle cała nasza relacja się zmieniła. Bo nie byliśmy już ja i on, byliśmy już my. Stałam się panią Milewicz."
© 2007 - 2024 nakanapie.pl