Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "polina tych", znaleziono 31

Nazwa "Polska" wywodzi się od plemienia Polan, do którego należeli nasi przodkowie. Słowo "Polanie" zaś najprawdopodobniej pochodzi od pola - Polanie mieszkali na równinach i byli rolnikami.
W starej kozie strzelały polana, a na zewnątrz szumiał wiatr.
Smutek przypomina długą, krętą dolinę, gdzie za każdym zakrętem może się ukazać zupełnie inny krajobraz.
Roślinę tę można najczęściej spotkać w lasach, skwerach i zieleńcach, a także na polanach, w ogrodach i na podwórkach. Występuje często i bardzo obficie.
„czyny wynikają z odwagi, a myśli z pragnień”. Siepacze bogów, Księga 3, Rozdział 1. Dolina Mgieł.
Do tego miejsca nie sposób było dostać się samochodem, nawet tym minimalnych rozmiarów, ponieważ do polany prowadziły tylko ścieżki, na których z trudem mogło zmieścić się dwoje dorosłych ludzi idących ramię w ramię.
Gdy wreszcie udało im się dotrzeć na skropioną promieniami popołudniowego słońca i porośniętą chabrami polanę, Sambor zaniemówił z wrażenia. Nie sądził, że ponury, przeklęty przez miejscowych las skrywał w sobie takie piękno.
Skupiska nici pokrywały całą polanę, majestatyczną i uśpioną. Starałem się nie zwracać uwagi na zwalisty kształt leżący pośród niej, w miejscu, gdzie urywały się ślady stóp mojego brata.
Dolina u ich stóp wciąż pozostawała w cieniu. Na odległych grzbietach leżał śnieg, w wąwozach unosiły się poszarpane chmury. Zapach ognia, stodoły i suchego siana. (s.40)
Zimny ląd Islandii został pokryty przez śnieg i jedynie miejscami porywisty wiatr poodkrywał połacie kamienistych urwisk. Renifery zeszły z gór w dolinę, szukając suchych źdźbeł traw.
Francuska głowa i wątroba nienawykłe do bimbru. Nawet biedak nie wie, jakiego miał farta, że nie musiał się o tym przekonywać - tłumaczyła potem Gai przejęta, podczas gdy ona uśmiała się do łez, gdy wyobraziła sobie Colina i Łońskiego przy kielichu.
Po blisko półgodzinnym marszu dotarli do zarośniętej, spowitej kolorowymi kwiatami polany. Sambor od razu zorientował się, że to ta sama, na którą wiele lat wcześniej zabrał go ojciec. Od tamtej pory nie zapuszczał się w te rejony.
Kiedy masz ochotę płakać, to płacz. Jak chcesz walić pięściami w poduszkę, to nie wahaj się, zrób to. Jak chcesz krzyczeć, to chodź, wyjdziemy na zewnątrz i pójdziemy na polanę. Nie powstrzymuj emocji, wyrzuć je, aż poczujesz spokój i ulgę.
Patrzę na góry, otaczające długą i szeroką dolinę, i czuję pustkę. Coś w rodzaju obrazu kontrolnego albo komunikatu "panic screen". "Umysł wykonał nieprawidłową operację i nastąpi jego zamknięcie. Jeżeli problem będzie się powtarzał, skontaktuj się ze sprzedawcą".
Kroczę powoli po stromej ścieżce mego życia. Czasem wspinam się na wysokie szczyty i zerkam z radością w dół, podziwiając piękno tego świata, czasem schodzę w głęboką dolinę i z utęsknieniem patrzę na to, co gdzieś wysoko, niedoścignione.
Pakunek ze zwłokami ułożono pośrodku dużej leśnej polany z niemal matematyczną dokładnością, wyznaczając geograficzne kierunki świata: głowa skierowana na północ, nogi na południe. Mogło to mieć jakieś znaczenie, ale mogło też go nie mieć w ogóle.
(...)Pośrodku krzaków leszczyny pulsował lekki blask,jakby zaświecił tam maleńki obłok gwiazd.Po chwili na polanie rozległ się głos.Wysoki,wyrazny,kobiecy głos, który powiedział:"Auu!",po czym bardzo cicho dodał:"Kurwa",i znów głośno "Auu!".
Jechali wprost w zachodzące słońce. Za nimi zostawała ciemniejąca dolina. Za nimi było jezioro, jezioro zaczarowane, jezioro niebieskie i gładkie jak wyszlifowany szafir. Za nimi zostawały głazy na jeziornym brzegu. Sosny na zboczach.
To było za nimi.
A przed nimi było wszystko.
Potem poszliśmy z Emilem na najbliższą polanę, gdzie kiedyś stała bartna buda. W jej miejscu teraz obficie rosły niezapominajki. Podeszłam bliżej i kucnęłam, chcąc dotknąć drobnych kwiatków, a wtedy stało się coś, czego się nie spodziewałam. Na mojej dłoni usiadła dzika pszczoła.
W Polsce brakuje ducha, który unoi się nad Doliną Krzemową. Brakuje przekonania, że porażka to cenne doświadczenie i uznanie dla tych, którzy podejmują odważne decyzje, licząc się z porażką. Zamiast tego mamy spychologię i mnożenie przeszkód, uciekanie w przepisy i straszenie paragrafami. To paraliżuje ten kraj. To jest gorsze od katastrofy, bo działa długo i dyskretnie.
Wysoko w górach leży Dolina Poskoków. Trudno ją znaleźć, skryła się jak obwarowana twierdza, tylko z jedną drogą otwierającą się, wijącą niczym rzeka w parowie, który za jednym z zakrętów niespodziewanie rozszerza się w małe krasowe pole, a potem, zaledwie dwieście metrów dalej, zamyka wysoką, niemal pionową turnią.
Wiadomo każdemu chyba, że na skrawku zalanej słońcem ziemi, ciągnącym się od Cannes do Nicei, każda piędź gruntu, najmniejsza dolina i wzgórek, wiodą bohaterską walkę z prostackimi perfumami powstałymi z syntezy chemicznej, które w porównaniu z lasem, borem, łąką, bezkresnym polem są niby malowane, teatralne dekoracje przedstawiające krzaki i łąki.
Dolina Alp – sto sześćdziesiąt sześć kilometrów zagłębienia od Mare Imbrium aż do Morza Frigoris. Ciągle badamy powierzchnię księżyca, chociaż wiedzą o tym nieliczni. Z tego obszaru pięć lat temu nasze księżycowe orbitery wychwyciły dziwny, sekwencyjny sygnał. Wyraźny, ale posiadający w swoim spektrum tajemniczy kod, coś jakby próba szyfrowania fali, tak aby sygnał ten mógł odebrać tylko jedyny właściwy odbiorca.
Kto raz wstąpi w tajemniczą Tatrów głębię, kto raz odetchnie lekkim, wonnem ich powietrzem, kto zapozna się z tym najpoczciwszym ludem na świecie, pod ich opieką i w ich cieniu wzrosłym, ten niezawodnie zostawi tam połowę serca; bo te wspaniałe szczyty, te czarujące doliny, rozkoszne polany, bystre potoki, jakiś niepojęty wpływ wywierają na całą istotę człowieka, wabią i przywiązują do siebie tak, że tęsknimy za niemi jakby za drogą sercu osobą.
Często przecież dotarcie do uwięzionego w skale jest połączone ze znacznymi trudnościami, a cóż dopiero mówić o bezpiecznym sprowadzeniu w dolinę. Mówiąc o trudnościach, mam na myśli nie tylko realne trudności techniczne, mierzone w taternictwie sześciostopniową skalą od nieco trudno (I) do skrajnie trudno (VI). Ratownicy mają już poważne kłopoty na stosunkowo nietrudnych drogach taternickich, trzeba bowiem pamiętać, że pokonują je najczęściej z dużym obciążeniem, przy złej pogodzie i z tym jakże przeszkadzającym w swobodnej wspinaczce przeświadczeniem, że nie wolno ryzykować, bo tam czeka człowiek! Pracę ratowników można zamknąć w prostej formule: trzeba tak działać, by bezpiecznie dotrzeć do rannego i sprowadzić go w dolinę. Nic więcej, ale i nic mniej. Stąd stała dbałość o asekurację: liny, haki, cały ciężki sprzęt nosi się zawsze, gdy tylko istnieje możliwość, że wypadek zdarzył się w terenie o charakterze skalnym. Do podstawowych bowiem prawd wyznawanych przez każdego doświadczonego ratownika należy i ta, że nie ma takiej łatwej drogi wspinaczkowej, z której nie można spaść. s. 139-140
Jeden z mężczyzn wyciągnął pistolet i przystawił do głowy temu, którego Zofia nazywała Polakiem. - O Boże, nie - szepnęła bezdźwięcznie. Rozległ się strzał i Polak upadł w śnieg.Z drzew zerwało się stado wron. Po chwili wokół głowy zabitego widać było powiększającą się plamę krwi. mężczyźni chwycili bezwładne ciało i pociągnęli je w krzaki po przeciwległej stronie polany. Zofia nie mogła się ruszyć.Nawet nie wiedziała kiedy usadła na śniegu, chyba podczas wystrzału nogi odmówiły jej posłuszeństwa.
Na innych uniwersytetach profesorowie po prostu uczą, ale Stanford sprawił, że Fogg uzyskał duży wpływ na Dolinę Krzemową. Uważał on że urądzenia komputerowe pozwalają programistom na łączenie psychologii i koncepcji perswazyjnych z początku dwudziestego wieku, takich jak propaganda, z technikami z automatów, takimi, jak zmienne nagrody, i dalszego wiązania ich z ludzką potrzebą akceptacji i docenienia w sposób, któremu niewielu ludzi jest w stanie się oprzeć. Tak jak magik przy sztuczce z kartami, programista może stworzyć iluzję, że to użytkownik panuje nad wszystkim, choć tak naprawdę kieruje nim system.
Obecnie znajdowaliśmy się na poboczu obok jakiejś polany, gdzie nie było ani jednej żywej duszy. Archer stwierdził, że z moim szczęściem pewnie kogoś przejadę, dlatego trzeba mnie zabrać na odludzie. Akurat w tej sprawie się z nim zgadzałam. Złapałam kierownicę i zaczęłam jechać do przodu.
- Ja jadę! Matko Boska, ja jadę! Widzisz to, Archer?! Widzisz?
- Widzę, a teraz zatrzymaj się, bo zaraz spowodujesz wypadek przez te krzyki. - zaśmiał się. Tak też zrobiłam, a następnie złapałam się ucieszona za serce, które zaczęło szybciej bić.
- Udało mi się! Faktycznie jestem super.
- Nie
– Glenfiddich?
– Nie pytaj, Agnieszka. On nigdy nie słyszał.
– Słyszałem. Szkocka whisky destylowana z jednego rodzaju słodu. Nazwa znaczy „Dolina jeleni”.
– No, proszę. On wie, co to jest Glenfiddich!
– Wiem nawet, że panie źle wymawiają to szkockie słowo. Ostatni dźwięk brzmi jak nasze „ch”, a nie „k” ani „cz”.
Agnieszka wyszła, a ja siedziałem na sofie naprzeciw Krystyny, pokazując krocze jak samiec alfa.
– Więc Bolesław chce kupić twoją spermę. Ile płaci?
– Tajemnica handlowa.
– Mnie możesz powiedzieć. Ja nie stanowię dla ciebie konkurencji. Nie dysponuję wymienionym towarem.
– Prezes podał wysokość nagrody do wiadomości publicznej. Dlatego się zgłosiłem.
– Tamta suma to była tylko przynęta. Poza tym Bolesław chciał mnie ośmieszyć tym wezwaniem do prawdziwych mężczyzn, żeby mi odbili Agnieszkę. Ile realnie oferuje?
– Już mówiłem. Sto tysięcy euro.
Krystyną machnęła ręką, pociągnęła dżinu i skrzywiła się.
– Skończy się na ochłapie. Za jedną dziesiątą tej ceny można dostać spermę członka Mensy. Ty nie wyglądasz na zbyt lotnego.
Pieprzenie. Wolisz go, bo to on będzie słuchał ciebie, a nie ty jego. Owiniesz go sobie wokół palca. Wykorzystasz go”.
„Mogłabym, ale tego nie zrobię. Wystarczy mi to, że o tym wiem, żeby się czuć bezpiecznie. Więc się nie bój o przyjaciela. Nie mam zamiaru go unieszczęśliwiać. Przeciwnie, szczęśliwy Tymon będzie lepszym mężem”.
„On byłby szczęśliwy z każdą kobietą, która by go chciała”.
„Więc tym bardziej będzie szczęśliwy ze mną. Wiesz, jaka jest różnica między Tymonem a tobą?”
„Teraz żadna. Mamy po osiem milionów”.
„On mnie kocha i umie to pokazać”.
„Skąd wiesz, że ja cię nie kocham? Bo nie gram na gitarze i nie śpiewam serenady? W dupie masz moje uczucia. Nie wiesz, co czuję. Gówno cię to obchodzi”.
„Nie oszukujmy się. Ty tak samo kochasz piękne łanie, co chodzą o świcie po leśnej polanie. A potem podnosisz strzelbę z lunetą i do nich strzelasz. Wspaniały, męski myśliwy. Nie mają szans. Zanęcasz je, wykładasz paszę w jednym miejscu, żeby się przyzwyczaiły i czuły się komfortowo. A pewnego dnia: pif-paf!”
„Gdyby nie darowizna od Sebastiana, Tymon byłby biedny jak mysz kościelna. Dobrze wiesz, że nigdy by się niczego nie dorobił. Zawsze byłby nikim. To taki typ człowieka. Dopiero od tamtej chwili zrobił się lepszym kandydatem na męża ode mnie”.
„I tu cię zaskoczę, Leon. Byłam pewna, że od ciebie odejdę, jeszcze zanim Sebastian dał wam te pieniądze. Wiesz dlaczego?”
„Po tamtym? Wielki dramat. Po prostu wypiłem parę głębszych. Za mocno nie protestowałaś. Miałaś taki orgazm, że ci się uszy trzęsły”.
„Po tamtym czy nie po tamtym, bez znaczenia. Nikt ci nie powiedział, że pieniądze to nie wszystko? Było na ten temat sto romantycznych komedii. Tragedii nie liczę. Nie pomyślałeś, że kobieta może mieć biednego męża i czuć się damą? Nie pomyślałeś, że kobieta może mieć bogatego męża i czuć się szmatą?
© 2007 - 2024 nakanapie.pl