Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "star stary", znaleziono 461

Pan Marcin plecie androny!
Z czego plecie?
Ano - z łyka.
Taki andron upleciony
Jest podobny do koszyka.
Po cichutku się wymyka,
Niespodzianie psa nastraszy,
Wrzuci stary gwóźdź do kaszy,
Wszystkie jabłka zerwie z drzewa,
Z garnków wodę powylewa,
W oknach szyby powybija,
Wysamruje miodem stryja,
Ciotkę weźmie na barana,
Sad posypie śniegiem w lecie...
Nie wierzycie?
Drzewo Matki Natury runęło na ziemię. Rozpętała się wichura i burza. Stara Cyganka wiedziała, że zdarzy się coś złego w najbliższych dniach. Miała rację, do Brzozowego Lasu zawitała śmierć. Tego dnia została zamordowana jej najlepsza przyjaciółka i siostra- Amanda Johanson. *** To był dzień jej ślubu. Sarah Libret długo czekała na tę radosną chwilę. Czy aby na pewno był to najszczęśliwszy dzień jej życia? Tego nie była do końca pewna.
drzewo Matki Natury runęło na ziemię. Rozpętała się wichura i burza. Stara Cyganka wiedziała, że zdarzy się coś złego w najbliższych dniach. Miała rację, do Brzozowego Lasu zawitała śmierć. Tego dnia została zamordowana jej najlepsza przyjaciółka i siostra- Amanda Johanson. *** To był dzień jej ślubu. Sarah Libret długo czekała na tę radosną chwilę. Czy aby na pewno był to najszczęśliwszy dzień jej życia? Tego nie była do końca pewna.
Kiedyś baca przy Morskim Oku Do turysty szepnął na boku: – Panocku turysto, Tu miało być cysto No a wy mocie mokro w kroku. Raz po usłudze na Krupówkach Panna krzyczała: – Gdzie gotówka?! Problem to stary – Chciała dolary A zapłacili jej w złotówkach. Gazda sie na gaździne bocy, Gdy z płciowej lecy go niemocy. Jawno rozpusta bo takze usta Uzywo jucha do pomocy.
Duch puszczy”, „Ostatni Mohikanin”, „Nad Juksą”, „Trzy opowiadania”, „Zew krwi”, „Stara baśń”, „Historia żółtej ciżemki” czy nawet „Cichy Don” i „Martwe dusze” oraz inne, to wszystko stanowiło dla mnie tematy do przeżywania, mimo że przecież nie wszystko tak naprawdę rozumiałem. Ta pasja towarzyszy mi przez całe życie, chociaż ze zmieniającym się natężeniem z uwagi na naukę a później pracę, ale zainteresowanie, bardziej wybiórczą literaturą powróciło teraz, gdy już jestem na emeryturze.
I nastąpiło w pewnym sensie jedno z najszczęśliwszych popołudni w tej okolicy. Z całej dzielnicy zeszły się dzieciaki, żeby bawić się na zalanych ulicach, a jeśli nawet niektóre się potopiły (a nie mówimy, że na pewno tak było) w powodzi (bo, stary, co to była za powódź), to przecież w sumie można się było spodziewać. Wozy straży pożarnej (kto to widział, wołać straż pożarną do powodzi?) stały po motopompy w wodzie. Policjanci i sanitariusze chodzili dookoła mokrzy i zdumieni.
Wiesz, co mnie najbardziej bolało? Że moi podwładni, młodzi chłopcy w nowiutkich mundurach, uczą się tego wszystkiego ode mnie. Przychodzą świeżutcy i naiwni jak dziewczynki do pensjonatu, a ja ich demoralizuję. Pokazuje, że policja to jeden wielki syf i im wcześnie się z tym faktem oswoją, tym prędzej awansują. Nie krzyw się, Andrzej. Jestem stary i wolno mi prawić morały. Człowieka ocenia się po czynach, nie po słowach. Swoje zrobiłem i zdaje się, że kiedyś mi za to nawet dziękowałeś.
Stary robot, którego właściciel wyrzuca na ulicę, to, niestety, częste zjawisko; nazywa się trupeć. Podobno wywożono je dawniej do rezerwatów i urządzano na nie polowania z nagonką, lecz z inicjatywy Towarzystwa Opieki nad Robotami praktyki te zlikwidowano ustawowo. Nie rozwiązało to problemu w pełni, skoro trafia się nadal robot samobójca, automort. Pan Symington tłumaczył mi, że legislacja wciąż nie nadąża za postępem technicznym i stąd tak smutne, a nawet ponure zjawiska
Jego piekło jest namacalne: to ból, który płonie w jego ciele jakby ktoś przeciągał mu drut kolczasty przez żyły i trzewia. Piekło to także wspomnienie głodujących dzieci w slumsach Armaghastu; piekło to uśmiechy polityków, wysyłających chłopców na śmierć w kolonialnych wojnach; piekło to myśl o śmierci Kościoła, która nastąpi za jego życia Durè , a ostatnimi wiernymi będą starzy ludzie zapełniający pojedyncze ławki w olbrzymich katedrach na Pacem.
Siostra Johna F, Tabita, została zawiadomiona o śmierci Nory, ale zadepeszowała, że jest chora i nie może przylecieć z Kalifornii na pogrzeb. "Bóg wie, co robi, pewno tak będzie najlepiej, niechaj spoczywa w spokoju, wasza kochająca siostra Tabita". John F. zgniótł depeszę w twardą kulkę. Wylądowała w ogniu rozpalonym przez starą Ludie z samego rana na kominku, aby stary, duży dom nagrzał się trochę i zrobił się przytulniejszy.
-Stary Zebedeuszu - odparł Jezus - wokół tronu Boga fruwają niezliczone zastępy aniołów. Ich głosy są jak srebro, jak złoto, jak czysta woda w potoku. Wszystkie sławią imię Boga, ale z daleka. Żaden nie śmie zbytnio zbliżyć się do niego - z wyjątkiem jednego aniola.
- Jakiego? - zapytał Zebedeusz otwierając szeroko oczy, na dnie których połyskiwało wino.
- Anioła milczenia - odpowiedział mu Jezus i zamilkł.
Coś ich dzieliło. Bariera, niewidzialny mur, zbudowany z tych wszystkich chwil, kiedy drżał ze strachu przed ojcem, kiedy się przed nim ukrywał, uciekał w kolejną imprezę, w kolejne pijaństwo, w kolejne ostre ćpanie - i ten mur teraz go chronił. Nie chodziło o to, że Sławek bał się ojca. To było coś głębszego, bardziej pierwotnego. Instynktowny szacunek, wpojony przez lata bolesną tresurą. Jak u młodego wilka, który boi się rzucić wyzwanie samcowi alfa, nawet jeśli ten jest już stary i powłóczy łapami.
"- W jej przypadku nie ma czegoś takiego jak przypadek - sprostowała babka Agata, popatrując na Annę zmrużonymi oczkami. - Gdyby nie to, że jestem stara i przygłucha, powiedziałabym, że doskonale słyszę węszenie tej wiedźmy. A że za czymś węszy, to akurat pewne.
- Na całe szczęście nikt takich jędz jak ty nie bierze na serio. Dobrana z nas para, nie ma co, obie stare, jedna wiedźma, druga jędza - zrewanżowała się babce Anna i obie zgodnie zachichotały."
Czy nie lepiej znowu oddać się w niewolę durniom w maskach i księdze, w której nie ma nic poza bezmyślnymi zakazami? Znowu będziemy bandą dzikusów, rzucających się na cały świat jak wściekłe psy. Znowu będziemy ryć ziemię pazurami tam, gdzie normalny człowiek sięgnąłby po łopatę. Znowu będziemy palić wszystko, czego nie znamy z księgi, i niszczyć wszystko, czego nie rozumiemy. Bo tak każe stary, barbarzyński kodeks. Prawo dzikich, pustynnych koczowników!
Wszak wszyst­ko wokół, cała kul­tu­ra i nar­ra­cja psy­cho­lo­gicz­na, stara się prze­ko­nać za­rów­no cie­bie, jak i in­nych, że czło­wiek jest w sta­nie sta­wić czoła wszyst­kie­mu, dać sobie radę z każ­dy­mi prze­ciw­no­ścia­mi losu, bo nie ma rze­czy nie­moż­li­wej – pod­jął dok­tor Kerth. – Mu­sisz tylko od­po­wied­nio się na­sta­wić, cho­dzić na sesje te­ra­peu­tycz­ne, pra­co­wać nad sobą, słu­chać psy­cho­lo­ga, a w naj­gor­szym wy­pad­ku po pro­stu re­gu­lar­nie brać prze­pi­sa­ne leki.
Jeśli weźmiesz mapę Polski
Ale mapę szczegółową,
Znajdziesz rzeczkę Niebyłówkę
I miasteczko Niebyłowo.
W Niebyłowie jest uliczka
Stara, wąska i zawiła,
A w uliczce szyld nad sklepem:
Szewc - Franciszek Szaławiła.
Nie żałują rąk do pracy
Majster sam i czeladnicy
Robią buty... Piękne buty!
Sławne w całej okolicy!
Rzekł raz w piątek po południu
Majster do terminatora:
Weź, Michasiu, te kamasze,
Idź do Pana Profesora!
Jest to nie bardziej skomplikowane niż wiedza, że ruszyło się od drzwi domu, przeszło dziesięć metrów na północ i dwa metry na zachód, a potem wspięło na wysokość półtora metra po drabinie opartej o stary dąb. Trzeba przy tym pilnować równowagi, bo drabina zdaje się nieco chybotliwa. Oczywiście śledzenie pozycji statku w kosmosie jest o tyle bardziej złożone, że w równaniach ruchu należy uwzględnić działanie grawitacji. Zasadniczo jednak mechanizm jest ten sam.
Warkot bębnów wciąż nabierał tempa i brzmiał teraz jak stukot tysiąca końskich kopyt, cwałujących po Kamiennej Drodze. Na tę Drogę , po drugiej stronie Rzeki, Jon trafił przez przypadek, ale nim uszedł kilkadziesiąt kroków, wstrzymał go głos Szamana. Szaman, stary i zgarbiony, stał na właściwym brzegu, gdzie zbiegały się ścieżki z wioski, był niewidoczny dla oczu chłopca, a jednak chłopiec usłyszał jego czyste, wyraźne wołanie:
- Jon! Wracaj! Tabu!
Polecam starość. Choć starość to... śmierć rozwleczona na wiele, wiele lat. A człowiek, zanim umrze, zaczyna przeciekać w wielu miejscach. I bardzo kurczy mu się świat - do mieszkania, do pokoju, do bujanego fotela, a na końcu do łóżka. I do chęci, żeby w tym łóżku umrzeć.
Najlepiej ciepłym.
Polecam starość. Naprawdę warto się zestarzeć, bo wtedy śmierć staje się sympatyczniejsza. A starzy to tacy ludzie, którzy wiedzą, jak umrzeć. I potrafią umrzeć.
Bardzo łatwo jest pchnąć starszą panią na ziemię, przycisnąć ją skrzydłem do wrót od stodoły, a potem sypać na nie kamienie, aż nie będzie mogła oddychać. I wtedy całe zło odpłynie. Tylko że nie. Ponieważ dzieje się coś innego złego i są inne stare kobiety. A kiedy już się skończą, zawsze są starzy mężczyźni. Zawsze są obcy. Zawsze są przybysze. A potem, może, pewnego dnia jesteś ty. Wtedy kończy się szaleństwo. Kiedy nie został już nikt, kto mógłby oszaleć.
-Po prostu wylaksuj i słuchaj-odrzekł Newt.-Może okaże się, że to już koniec wszystkich kłopotów.
-Taa, jasne - odparł Minho. A Patelniak dochowa się dzieciaczków, Winston pozbędzie się tych masakrycznych krost na pysku, zaś obecny tu Thomas po raz pierwszy się w życiu uśmiechnie. Thomas odwrócił się do Minho i posłał mu przerysowany, teatralny uśmiech.
-Masz, zadowolony?
-Stary-odparł tamten -brzydki jesteś jak fuj.
-Zawrzyjcie te cholerne japy-szepną Newt.-Zdaje się, że już czas.
Biorę ją za rękę. Palce ma zimne, choć zwykle jest taka ciepła. Może takie będą jej ręce, gdy będzie stara. Wiem, że wtedy chcę być przy niej. Chcę się dowiedzieć, jak będzie brzmiał jej głos, gdy będzie miała osiemdziesiąt lat. Chcę się dowiedzieć, jak będzie wyglądała, gdy jej dołeczki zmienią się w zmarszczki, jak będzie pachniała, gdy będzie chora, jaki będzie miała wyraz twarzy, gdy nie będzie mogła sobie przypomnieć imienia kogoś, kogo zna od zawsze. Chcę tego wszystkiego. Nie dlatego, że – jak mi się kiedyś wydawało – chcę ją mieć na własność, ale dlatego, ze po prostu ją kocham. Tak bardzo ją kocham…
Dlaczego dziadek Tomasz obchodzi mnie tak bardzo, skoro wówczas nie obchodził mnie niemal wcale, był po prostu elementem rodzinnego krajobrazu, barwnym i nieco niepokojącym, ale starzy ludzie zawsze nieco niepokoją dziecko, swoją starością wprowadzają w dziecięcy świat tę melancholijną nutę przemijania, dostrzegalną w zmarszczkach, zmianie w poruszaniu, uszach, które nagle rosną ponad miarę. To uszy się starzeją, powiedziała mi kiedyś babcia Helena, my tylko podażamy za nimi, a ja to zapamiętałem.
- To twój stary przyjaciel, Tool? A może chciałby, żebyś mu rzucił jedną ze swych kości?
Martwiak przez długą chwilę przypatrywał się mu w milczeniu.
- To był żart - wyjaśnił Toc, wzruszając ramionami. - Czy raczej jego marna imitacja. Nie wiedziałem, że T'lan Imassowie się obrażają.
[...]
- Zastanawiałem się nad tym - oznajmił z namysłem Tool. - To zwierzę to ay i w związku z tym nie interesują go kości. Ay wolą mięso, jeszcze ciepłe, jeśli to tylko możliwe.
Toc stęknął głośno.
- Rozumiem.
- To był żart - dodał Tool po dłuższej chwili.
Świt był paskudnie chłodny. Stary kozak otworzył oczy. Ognisko wygasło. Okopcony kocioł wynurzał się z mgły. Semen podczołgał się do wiadra i wypił kubek zimnego bimbru. Powoli wracała pamięć. Rozejrzał się za Jakubem. Egzorcysta siedział pod drzewem i osełka ostrzył dużą, zardzewiałą kosę. Na widok kumpla uśmiechnął się.
- Przyda się do sianokosów - zachichotał. - Nie sądzę, żebyśmy zupełnie załątwili kostuchę, ale namyśli się, zanim znowu spróbuje.
Semen ponownie zemdlał
To wszystko jest bez sensu- mruknęłam do siebie. Prędzej zwariuje tu gapiąc się na ściany i słuchając nieudanych prób Igora. Wiem, że się stara, jestem mu za to niezmiernie wdzięczna, ale już czasami mam po prostu dość tego wszystkiego. Bo wiem, że to się nie uda. -Nic nie jest bez sensu- powiedział Igor. Zerknęłam na niego szybko. On widocznie też zaskoczony otworzył oczy i spojrzał w moją stronę. -Matko Boska!- krzyknął, podnosząc się szybko. Rąbnął głową o ścianę i spadł z łóżka. Ciągle wpatrywał się we mnie, a ja w niego.
"Piękno to coś, co istnieje nawet w rzeczach, uważanych przez ogół ludzi za brzydkie. Każdy przedmiot ma duszę. Stara ławka w parku, na przykład, opowiada sama poprzez swój kształt o sobie i o swoim duchowym wnętrzu. Kto na niej siedział, a przy tym umiał słuchać- słyszał jej wewnętrzny głos. A jeśli pięknie pokryła się. rdzą i cała tchnie złotą rudością, malowniczymi brązami, niechże służy swoją urodą tym, którzy w jej słoneczno- rudym obliczu dostrzegli piękno."- Dziwny Płaszczowiec
W mycce, w chałacie, mówisz? – zadumał się pan Jaskóła. – I brodę, mówisz, miał białą. Brody nie nosił. Nie był jeszcze taki stary. Może Mojsze Bławatnik. Albo Wende, buty. Albo Rozenkrajc, sklep miał naprzeciw Ratusza, tasiemki, guziki, nici, agrafki, tak, nosił brodę. Ale czy on jeszcze przed wojną nie umarł ? A myckę, no, to Sztajn, zrywał ją czasem z głowy i trzepał o ladę, kiedy się zezłościł. Cholera! Cholera! A Kuferblum nie, Kuferblum to był pan. Zawsze w garniturze, w kapeluszu, płaszcz, rękawiczki, parasol. Nie poznałbyś, że Żyd.
Stary pierdziel, pomyślała z niesmakiem, patrząc, jak Tomczak wciska w spodnie pomiętą koszulę. Zasłonił rybi brzuch, ale przez niedopięty guzik na szyi wystawały siwe kręcone włosy, co nie poprawiało ogólnego wrażenia, jakie sprawiał jeszcze podczas służby - niedomytego gliny rodem z seriali policyjnych, w których ten najbardziej skacowany, społecznie wyobcowany i wymiętolony przez gorzałę, baby i fajki detektyw błyszczał intelektem, nie przejmując się - podobnie jak Brudny Harry - takimi niuansami jak przepisy. Dla uściślenia - Tomczak nie błyszczał.
Każdy człowiek nosi w sobie jakiś motyw, temat, który kształtuje partyturę i melodie jego życia. Najczęściej ten motyw jest silnie spleciony z pochodzeniem, rozciąga się później na całe życie i nabiera mocy. Człowiekowi nie udaje się od niego uciec, nieważne jak bardzo się stara o to, by przynajmniej przybladł. Niektórzy ludzie są doskonale świadomi tematu swojego życia, przynajmniej w pewnych jego fazach, inni z kolei nie, często dlatego, że nie są w stanie się do tego przyznać. I często jakiś drugi motyw współgra z tym pierwszym i nadaje mu wyjątkową, osobista nutę.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl