Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "ze w gazem", znaleziono 50

To guma z gazem łzawiącym. Wystarczy pożuć i chuchnąć na kogoś. Ucieknie bardzo szybko.
Na tym polega problem ze śmiechem, że jest zbyt podobny do gazów. Czasami możesz się powstrzymać, ale przeważnie jednak nie możesz.
- Jeśli martwisz się wpływem bydlęcych gazów na środowisko, to sobie odpuść. To mit. Tym, co nas wszystkich zabije, są wzdęcia polityków.
(...) Wciąż brzemię białego człowieka. Wciąż ta sama mania edukacji i cywilizacji. Zwłaszcza tam, gdzie jest ropa i gaz (
-Dawid...- odezwała się po chwili Marta.- To jest przeterminowane. Od ponad roku (...)
- Dziewczyno!- krzyknął. - Jeść tego nie będziesz. To gaz pieprzowy. Co tu się niby może zepsuć?
Kurczaki to nie gaz! Gaz to nie kurczaki! Czy to jasne? Rosja nie ma problemu z drobiem. Rosja z niczym nie ma problemu. Każdy problem w Rosji to wina Zachodu, niemogącego znieść, że Rosja jest silna i niezależna. Wezwę Rosjan, by przestali jeść kurczaki i zadali cios zachodnim przyjaciołom, którzy chcieliby cofnąć czas do zimnej wojny!
Podporucznik rezerwy Julian Ochnik cofał się z wojskiem z Chełmna na
Toruń. Znienacka dotarł doń okrzyk od czoła kolumny: Gaz! „Rzeczywiście
w poświacie budzącego się dnia od strony Wisły widać pełzające opary [...].
Niektórzy żołnierze już mają założone maski. Jadę, wyprzedzam kolumny i gdy
znalazłem się w atmosferze niby gazu, poczułem alkohol. I cóż się okazało. Wła-
dze Torunia, obawiając się trafienia bomb i wybuchu zbiorników ze spirytusem,
zadecydowały, aby wypuszczono go do Wisły. Gaz się wyjaśnił 65, za to rzeka
oddychała oparami spirytusu.
Pokuszę się w tym miejscu o następującą analogię: z ludzkim cierpieniem jest jak z gazem. Jeśli wpuścić pewną ilość do zamkniętego pomieszczenia, gaz wypełni je w sposób równomierny i całkowity, bez względu na jego rozmiary. Podobnie cierpienie całkowicie wypełnia duszę i świadomość człowieka, bez względu na to, czy cierpimy ogromnie, czy tylko trochę. Dlatego też rozmiar ludzkiego cierpienia jest pojęciem najzupełniej względnym.
Pokuszę się na tym miejscu o następującą analogię: z ludzkim cierpieniem jest jak z gazem. Jeśli wpuścić pewną jego ilość do zamkniętego pomieszczenia, gaz wypełni je w sposób równomierny i całkowity, bez względu na jego rozmiary. Podobnie cierpienie całkowicie „wypełnia” duszę i świadomość człowieka, bez względu na to czy cierpimy ogromnie, czy też tylko trochę. Dlatego też „rozmiar” ludzkiego cierpienia jest pojęcia najzupełniej względnym
Bardzo długo po Wielkim Wybuchu narodziła się jasna gwiazda - nasze Słońce. Ta płonąca kula gazu jest tak ogromna, że zmieściłoby się w niej ponad milion kuli ziemskich.
Pojechały. Nie dowiedzieliśmy się skąd były, ani dokąd je zabrali. Zostało po nich tylko kilka napisów, nabazgranych na ścianach, których pewnie i tak nikt nie odczyta. I ta straszna, niejasna pogłoska- gaz!
Z po­cząt­kiem czerw­ca na prze­cięt­ne­go Ko­wal­skie­go spa­da­ła fala dzi­kiej eu­fo­rii, zu­peł­nie jakby ktoś na po­wi­ta­nie lata roz­pu­ścił gaz roz­we­se­la­ją­cy nad Pol­ską.
W miarę, jak powietrze wypełniało się tlenem, niektóre komórki zaczęły czerpać z niego energię do dalszego rozwoju. Tak więc ten nowy gaz na zawsze odmienił istoty żyjące.
Wiem, co się stało. Wiem także, gdzie jestem. Widziałam tamten samochód, a jednak nie zdjęłam nogi z gazu. Dlaczego... To jedno nie jest dla mnie jasne. Przecież ani przez chwilę nie pomyślałam o samobójstwie. Więc dlaczego...
Zbierało się w nim. Pod czaszką, która zaczynała pulsować namolnym bólem. W pięściach, w kłykciach. Adrenalina rozchodziła się w nim falami. Zaraz trafi go szlag i komuś przydupcy.
- Teraz to mu przydupcę!- wrzasnął i dodał gazu.
Granaty, kłęby gazu i flotylle czołgów - miażdżenie, pożeranie, śmierć.
Czerwonka, grypa, tyfus duszenie, palenie, śmierć.
Okopy, lazaret, masowy grób - nie ma więcej możliwości.
Rok, dwa i wszystko się kończy, cała wielka namiętność. Ale te durne dziewczyny nie wiedzą tego. Ten mężczyzna czy inny, co za różnica! Wypijają leki nasenne, środki dezynfekujące lub otwierają gaz i jest za późno.
Puszczanie gazów wpływało na społeczność. Z nadętych, którzy się wstrzymywali, wyrastali przywódcy, działacze i podobna menażeria. Łapali dobre uczynki, poddawali recyklingowi i łakomie żarli. Była niewielka nadzieja, że będą pękać jak prezerwatywy.
Po śmierci mamy, tak, jak to jezioro po wybuchu gazu błotnego zniknęło z powierzchni ziemi, ja ukryłam się głęboko w sobie. Potrzebowałam czasu. Zobacz, wody jeziora są kryształowe, muł i błoto opadły na dno. Ja też musiałam się przefiltrować. I jestem.
Na wszelki wypadek kupi sobie gaz pieprzowy, oficjalnie przeciw psom. Zresztą, to zupełnie adekwatne wyjaśnienie zakupu, bo Feliks zaczął zachowywać się ostatnio jak pies na baby. Zwłaszcza na jedną. Zdecydowanie nie czuła się wyróżniona.
Zło to nie wybuch atomowy, to raczej trujący gaz, co uwalnia się z bagna z każdym bąblem pękającym na jego powierzchni. Zło nie przychodzi z zewnątrz, jak wampir, który co najwyżej może nas swoim złem zarazić. Zło bierze się z nas i musimy sobie z tym radzić.
Kiedy wyjechałyśmy na autostradę, postanowiłam pokazać jej, co podoba mi się w moim macanie, i wcisnęłam pedał gazu. Silnik ryknął, a auto wyrwało do przodu, wbijając nas w fotele.
- Ależ to zapierdala!- krzyknęła rozbawiona Ola i podkręciła muzykę.
Każdy z nas zaczyna noc od chwili relaksu dla mózgu, momentu, kiedy zdejmujemy nogę z gazu i pozwalamy sobie na pogrążenie się w stanie, którego czasami nawet nie postrzegamy jako snu. Jeżeli ktoś nas wtedy obudzi, będziemy gotowi przysiąc, że w ogóle nie zmrużyliśmy oka.
I idzie na mnie, cały wypakowany testosteronem, pewny siebie, bo, kurwa, stoi za nim te dziesięć tysięcy lat patriarchatu, i jak wtedy dostanie gazem pieprzowym po oczach! Jak nie zakwili! Jak nie zacznie się rzucać! Natychmiast cała ta toksyczna męskość go opuściła i została tylko samcza żałość!
Sama nie wiem, co my­śleć o tym, co się mię­dzy nami dzie­je. Kiedy to trwa, mam ocho­tę wdep­nąć pedał gazu i nie spraw­dzać, czy ha­mul­ce w ogóle dzia­ła­ją. Potem jed­nak przy­cho­dzą chwi­le zwąt­pie­nia takie jak ta, kiedy się za­sta­na­wiam, do czego to wszyst­ko wła­ści­wie dąży. Czego Igor ode mnie chce?
Kostek pamiętał widziany kiedyś w gazecie żart rysunkowy, przedstawiający faceta idącego ulicą. Gość, gliniarz w cywilu, wymieniał w myślach wszystko to, co miał przy sobie: pistolet, kajdanki, gaz i co tam jeszcze potrzebne jest do przeżycia. Na koniec, w ostatnim dymku, stwierdzał: KURWA, ZNÓW ZAPOMNIAŁEM O KANAPCE...
Gramercy czuła, że zamienia się w gaz, gdy z całego serca i ze wszystkich sił pragnęła stać się twardą skałą. Zdała sobie sprawę, że jest zawieszona w słabym i jednolitym roztworze, a pragnęła skondensować się w alchemicznej wizji Kima w coś o określonej i skrystalizowanej strukturze, którą on zamieszkiwał.
Ze smutku zamierzałam zamienić się w kamień, jednak prozaiczna potrzeba fizjologiczna zmusiła mnie do pójścia do toalety. Spróbowałam także walić głową w mur, ale i to nie przyniosło rezultatów (poza małym guzem na czole). Wobec tego postanowiłam odkręcić gaz. Usiadłam i zabrałam się za pisanie listu pożegnalnego. "Dlaczego postanowiłam odebrać sobie samobójstwo". To mnie otrzeźwiło. Dalej pisać nie musiałam.
Silnik zarzęził, zastukał, diody na desce rozdzielczej zamigotały, ale samochód nie odpalił. Powtórzył manewr kilka razy i znów spróbował przekręcić kluczyk. Tym razem poczekał jakieś dwanaście sekund, łagodnie pieszcząc pedał gazu. Silnik znów zarzęził i zaświszczał niczym lokomotywa.
- Żartujesz? - spytał Garcia, wpatrując się w słabe światło diod na desce rozdzielczej.
Każdy z nas jest losem, na który padła główna wygrana: parędziesiąt lat życia, wspaniałej zabawy. W świecie gazów rozpalonych, wirujących do białości mgławic, twardego mrozu kosmicznego pojawił się wyskok białka, galaretowatej mazi, usiłującej rozleźć się w wyziewy bakteryjne i gnicie... Sto tysięcy kruczków utrzymuje ten dziwaczny podskok energii, który jak błyskawica rozdziera materię na trwanie i ład.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl