Avatar @Meszuge

@Meszuge

66 obserwujących. 23 obserwowanych.
Kanapowicz od ponad 4 lat. Ostatnio tutaj około 3 godziny temu.
Napisz wiadomość
Obserwuj
66 obserwujących.
23 obserwowanych.
Kanapowicz od ponad 4 lat. Ostatnio tutaj około 3 godziny temu.
wtorek, 7 czerwca 2022

Po co czytać książki?

Dawno, dawno temu, ale pamiętam jak dziś, jak wiele było zamieszania związanego z ostatnim tomem przygód Harrego Pottera, pytań o zakończenie, zakazów ujawniania zakończenia, prób odgadnięcia zakończenia…  Przypomniało mi to dyskusję, jedną z wielu, na temat czytania tych samych książek po raz drugi, trzeci, czwarty, piąty, szósty, siódmy, ósmy, dziewiąty…  Kiedy powiedziałem, że jest wiele książek, do których wracam i które czytam kolejny raz po kilkuletniej przerwie, towarzystwo - bardzo oczytane i inteligentne zresztą - popatrzyło na mnie jak na głupka i zakrzyczało chórem: „A nie szkoda ci czasu? Mógłbyś przeczytać za to książkę, której nie znasz, a w tej to już przecież wiesz, co będzie dalej”. 
 
Tłumaczyłem jasno i spokojnie, że książka jest, moim skromnym zdaniem, takim samym zamkniętym, skończonym dziełem sztuki, jak obraz, film, utwór muzyczny czy rzeźba. A dzieło sztuki , to doznania estetyczne, przeżycia duchowe, emocje, nastroje itd.  Co będzie dalej, ważne jest (powiedzmy), gdy czytam w gazecie sprawozdanie z obrad plenarnych albo meczu, ale też gazeta dziełem sztuki nie jest, nie spełnia wymogu tworu skończonego i zamkniętego. Podobnie zresztą jak telenowele, ale to inna bajka. Oczywiście dzieło sztuki (książka) może być wydane w kilku tomach, tak samo, jak sztuka teatralna może mieć kilka aktów. 

 
Po tym niewielkim wprowadzeniu zapytałem, czy można sobie wyobrazić człowieka, który drugi raz nie spojrzy na obraz czy rzeźbę, albo nie posłucha raz jeszcze utworu muzycznego, bo… już wie, co będzie dalej, już to widział czy słyszał?  
Mam wrażenie, że do 8% zgromadzonych coś tam dotarło. 
 
Informacja o tym, że Harrego zabiła Hermiona przebrana za Hardodzioba, będącego wcieleniem Syriusza opętanego przez profesora Snape'a, albo odwrotnie, nie była w stanie wpłynąć nijak na moją chęć przeczytania ostatniego tomu przygód. Tym niemniej spotkałem ludzi twierdzących z pełnym przekonaniem, że gdyby ktoś im zdradził wcześniej zakończenie takiej lub innej powieści, to już nie miałoby dla nich sensu czytanie książki, ale takim ludziom mogę jedynie głęboko współczuć, mając nadzieję, że może kiedyś zrozumieją, że sztuka z informacją o tym, co będzie dalej, ma bardzo niewiele wspólnego... jeśli w ogóle.

#czytanie
× 16
Komentarze
@Leeloo
@Leeloo · ponad 2 lata temu
Ale piękny temat!
A ile w nim pączkujących tematów równoległych (obecnie "na tapecie" mam Michio Kaku i lekko zakrzywia mi percepcję wagą tego, co napisał, więc będę nawiązywać).

Zatem rozważmy przypadki:
  • Książka może, ale wcale nie musi być dziełem skończonym - może opisywać coś, co trwa, rozwija się i zmienia w czasie. Wtedy powroty są odkrywcze, uczące, zastanawiające, przynoszące satysfakcję: "Ja miałam, rację, nie on (autor)!" - albo na odwrót. Przykładowo popularnonaukowe (i przykładowo M. Kaku, oczywiście... ).
  • Jednak w przypadku, kiedy jest dziełem skończonym, lecz każdy powrót oznacza inny odbiór - taka książka jest świadectwem tego, jak ja sama się zmieniam, jak inaczej reaguję i odbieram zagadnienia, które kiedyś widziałam inaczej. Wtedy jest zapierające dech w piersiach : "Wow! Tak to kiedyś widziałam?". Z reguły to są bardzo osobiste książki - trzymamy je jak skarb (i nikomu nie pożyczamy 😉 ).
  • Jak napisała@MLB - powroty mogą być też zawsze takie same. Wtedy mamy legalny narkotyk, albo najzwyklejszą w świecie nostalgię, której przecież nie grzech od czasu do czasu ulegać.
  • I na koniec: jeżeli czytam książkę pomimo, że znam zakończenie (i całą treść nawet) - to znaczy, że mam przyjemność przebywania z tym, co autor stworzył: z atmosferą, ciekawym stylem, narracją, która wiedzie mnie w klimaty i miejsca, gdzie mam ochotę poprzebywać. A to znaczy, że powstało coś naprawdę niebanalnego...

Generalnie czytelnicze powroty porównałabym do podróży (w czasie i przestrzeni, ale też i w głąb siebie). Możemy na przykład na wakacje jeździć zawsze w inne miejsce bo chcemy jak najwięcej poznać, zwiedzić, zobaczyć, spróbować - czyli zawsze nowa książka. Ale gdy zdarzy się, że wrócimy w to samo miejsce, okazuje się, że wszystko jest inaczej - wtedy dopada nas zdumienie nad nietrwałością świata (podróż w głąb siebie i dawnego "ja", które widziało wszystko inaczej). Albo wszystko jest tak samo - wtedy cieszymy się, że przy tak wielkiej zmienności wszystkiego, mamy ostoję, gdzie czas nam się zatrzymał, gdy naokoło szaleje cyklon.

Tyle możliwości, a jedna książka - zupełnie jak ukryte wymiary i wszechświaty równoległe... (Nie uwolnię się tak łatwo od Kaku... I na pewno przeczytam jeszcze raz 😃 ).
× 7
@MLB
@MLB · ponad 2 lata temu
@Leeloo, wrzuć, proszę, swój artykuł, bo tym jest Twoja wypowiedź, na bloga:) Temat jest zacny i rokuje, szkoda go tylko tu zostawić.
P.S. Mam Cię na oku, więc się nie wymiguj ;-D
× 2
@Antytoksyna
@Antytoksyna · ponad 2 lata temu
Lepiej bym tego nie ujęła :)
× 2
@MLB
@MLB · ponad 2 lata temu
@Meszuge, podpisuję się czterema łapkami - nawet mam półkę Wielokrotnie czytane. Faktem jest też, iż obecnie ten proceder (ponownego czytania) niestety jest utrudniony, a właściwie to zanika.
Robotę robi tu obecna dostępność książki, przede wszystkim ebooków, które zawsze ma się pod ręką.
@LetMeRead - nie zgadzam się, pierwsze wrażenie może być mylące/różne od obecnego. Konstatowanie i obserwowanie zmian w czasie we własnym odbiorze książki jest bardzo ciekawe, moim zdaniem - rozwijające. Nie dotyczy to każdej książki - niektóre są jak narkotyk i zawsze działają tak samo :-D I za to je lubię, i do nich wracam.
× 7
@OutLet
@OutLet · ponad 2 lata temu
Okej, możesz się nie zgadzać, możesz czytać lub nie czytać jedną książkę wielokrotnie. I ja też mogę. Jeśli tak czujemy, mamy taką potrzebę. Ale nie widzę tu powodów, by komukolwiek współczuć.
× 1
@MLB
@MLB · ponad 2 lata temu
Wymieniamy poglądy i odczucia - chyba warto? :)
Jasne, że każdy może, co może.
@OutLet
@OutLet · ponad 2 lata temu
Warto, zawsze. Być może błędnie odczytałam narzucający ton w tym blogowym wpisie. Ale tak właśnie odczytałam: czytaj jedną książkę dwadzieścia razy, bo jak nie, to...
Koniec, kropka.
× 1
@MLB
@MLB · ponad 2 lata temu
Ze współczuciem, to się zgadzam w 100% - to bardzo złożone i czasami kontrowersyjne zjawisko.
× 1
@Leeloo
@Leeloo · ponad 2 lata temu
"niektóre są jak narkotyk i zawsze działają tak samo" - a niektóre za każdym razem działają inaczej - i ja za to właśnie je lubię, i do nich wracam 😃 (chociaż do tych, co działają zawsze tak samo, też przyjemnie wrócić 🙂)
× 5
@landrynkowa
@landrynkowa · ponad 2 lata temu
Koniec powieści to jedno, ale czy nie warto dowiedzieć się, jak do tego końca doszło? Choćby po to czytanie ma sens, mimo jakiejś tam wiedzy o zakończeniu...
× 6
@Lorian
@Lorian · ponad 2 lata temu
Zgadzam się w 100%. Nie boję się "spoilerów" ani trochę. I tak książkę przeczytam, jeśli do mnie przemówi - to treść, styl i właśnie przeżycia duchowe są ważne, nie suchy fakt, jak książka się kończy.
× 5
@OutLet
@OutLet · ponad 2 lata temu
Ja nie czytam książek drugi raz (ani trzeci, ani dziesiąty). Nie licząc lektur, które muszę czytać wielokrotnie, może raz czy dwa zrobiłam wyjątek od tej zasady ze względów praktycznych. Dlaczego? Wolę, gdy pozostaje we mnie to pierwsze wrażenie. Bez przesady więc z tym głębokim współczuciem, bo równie dobrze można byłoby współczuć tym, którzy "marnują czas" i czytają tę samą książkę kilka razy, z ważnych dla siebie powodów.
× 4
@jatymyoni
@jatymyoni · ponad 2 lata temu
Co prawda mam półkę "wielokrotnie czytane" , ale tam znajduje się tylko parę książek. prawie zawsze wygrywa nowa, nieznana książka. Lubię jednak sięgać po kolejne książki swoich ulubionych pisarzy i patrzeć na świat ich oczami. Natomiast zupełnie nie przeszkadza mi, czy znam zakończenie, czy nie. Fabuła jest jedną ze składowych powieści i często nie najważniejszą. Najważniejsze jest spojrzeć na świat i na siebie oczami pisarza.
× 2