Avatar @Meszuge

@Meszuge

66 obserwujących. 23 obserwowanych.
Kanapowicz od ponad 4 lat. Ostatnio tutaj około 3 godziny temu.
Napisz wiadomość
Obserwuj
66 obserwujących.
23 obserwowanych.
Kanapowicz od ponad 4 lat. Ostatnio tutaj około 3 godziny temu.
wtorek, 21 czerwca 2022

O ewolucji języka

Języki, którymi posługują się ludzie, dzielić można pewnie według stu rozmaitych kryteriów, ale mnie w tej chwili interesuje tylko podział na języki martwe i żywe. Pierwsze nie rozwijają się od setek, czy nawet tysięcy lat, mogą stanowić dziedzinę zainteresowań językoznawców i archeologów. W języku starogreckim czy po łacinie trudno byłoby się porozumieć współczesnym ludziom, choćby z powodu szczupłej bazy językowej – brak w nich określeń takich jak na przykład „rower”, „elektroda” itd.

Językiem żywym, który ewoluuje właściwie w sposób ciągły, posługujemy się na co dzień.

 

Człowiek rodzi się w pewnym określonym momencie rozwojowym swojego języka ojczystego i język ten jest dokładnie takim samym elementem jego świata, jak ubiór, fryzura i zasady savoir-vivre’u. Oczywiście wszystkie te elementy zmieniają się w ciągu kilkudziesięciu lat życia człowieka, ale wydaje się, że liczba, rodzaj oraz zakres zmian, jakie jesteśmy w stanie „przeżyć bezboleśnie” i bez oporów wdrożyć w codziennym użyciu, jest dość ograniczona. Ludzie starsi często nie używają już pewnych (powszechnych pozornie) określeń, w coś już się jednak nie ubierają, pewnych fryzur nie noszą, jakichś zachowań nie tolerują.

Ja już określenia „zajebiście” używał na co dzień raczej nie będę zbyt często; próbowałem – jakoś mi nie wychodzi. Nie będę mylił „bynajmniej” z „przynajmniej”, ani używał „spolegliwy” w znaczeniu „uległy”, „oportunista”, jako ten, który stawia opór, czy wreszcie opowiadał, że „półtorej roku” temu...

 

Myślę, że często nie da się jednoznacznie określić, które zmiany i modyfikacje języka są uzasadnione, a które nie, potrzebne i niepotrzebne, mądre i głupie – są to sprawy w wielu przypadkach subiektywne. Oczywiste jest, że kiedy pojawia się nowy przedmiot, potrzebna jest dla niego nazwa. Ot, taki choćby kalkulator (calculator). Ale czy próba nazwania w Polsce tego urządzenia „liczykiem”, bo kalkulator nie dość, że pochodził z języka zachodnich imperialistów, to jednak służył do liczenia, a nie do kalkulowania, była głupia i bezsensowna, czy tylko nieudana?

 

Są zmiany w języku, które akceptuję i niejako automatycznie włączam do swojego prywatnego zbioru słów, zwrotów i określeń, często używanych (na przykład – OK, garaż, komputer), ale są i takie, których nie toleruję. Do tych ostatnich należy na przykład używanie, zwykle w handlu, liczby pojedynczej zamiast mnogiej („pieczarka – 1kg - 5 złotych”), albo już zupełne cudactwo polegające na próbach naśladowania maszyn.

Kiedy w naszym kraju wprowadzany był podatek VAT, pierwsze kasy fiskalne były urządzeniami dość prymitywnymi – często nie obsługiwały polskich znaków diakrytycznych i z reguły miały wyjątkowo ograniczoną liczbę znaków (pól) przewidzianą na nazwę towaru. Na paragonach pojawiały się wówczas, początkowo trudne do rozszyfrowania, zapisy typu: „fasola luz” czy „jabłko susz”. Oczywiście „fasola luz” oznaczała fasolę luzem, to jest nie paczkowaną, „na wagę”, a „jabłko susz” to jabłka (jabłka, a nie jedno jabłko!) suszone. Wynikało to, rzecz jasna, z braku miejsca na pełną nazwę.

 

Minęły lata. Kasy fiskalne mamy już znakomite i wpisywać w nie można nieomalże wszystko, co się komu tylko podoba. Dorobiliśmy się też hipermarketów, bannerów reklamowych i sklepowych gazetek. Okazuje się jednak, że nawet w miejscach, w których spokojnie można by ulokować „XIII Księgę Pana Tadeusza”, nadal pojawiają się określenia „luz” i „susz”, i już nie jako skrót.

Jakoś trudno mi jest uwierzyć w to, że nasi – niewątpliwie wybitni – specjaliści od reklamy i marketingu rzeczywiście uważają je za poprawne i właściwe. A skoro tak, to może problem tkwi gdzieś indziej, czyli na przykład w słowach „wybitni” i „specjaliści”?

#polski#polszczyzna
× 9
Komentarze
@Airain
@Airain · ponad 2 lata temu
"Pomarańcz kilo" :P
× 4
@jatymyoni
@jatymyoni · ponad 2 lata temu
Niestety sieciówki i hipermarkety nie są polskie, a pracujący tam "wybitni specjaliści" od marketingu i reklamy nie muszą być specjalistami języka polskiego.
× 2