Avatar @biegajacy_bibliotekarz

Biegający Bibliotekarz

@biegajacy_bibliotekarz
111 obserwujących. 119 obserwowanych.
Kanapowicz od ponad 13 lat. Ostatnio tutaj około 17 godzin temu.
biegajacy_bibliotekarz
Napisz wiadomość
Obserwuj
111 obserwujących.
119 obserwowanych.
Kanapowicz od ponad 13 lat. Ostatnio tutaj około 17 godzin temu.

Blog

niedziela, 24 stycznia 2021

Podróżując po Polsce. Cz. 9

Dawno nic nie pisałem, więc nadszedł czas, by zabrać Was w kolejną wycieczkę po przepięknej Polsce. Tym razem będą to Góry Bystrzyckie i końcowy fragment Gór Stołowych. Miejscem startu i mety? Nasze najwspanialsze miejsce na odpoczynek - Golf&Spa Szczytna czyli Golfowa Wioska u podnóża Gór Stołowych.

Tym razem celem wędrówki był jeden ze szczytów Gór Bystrzyckich Wolarz (852 m n.p.m.). Z pola golfowego szczyt Wolarza zasłania Szczytnik i zamek wybudowany na jego zboczu. Widać tylko wystające pasmo lasu na szczycie nad zamkiem zwanym Leśną Skałą.

Latem wygląda to tak:


Szczytnik, zamek Leśna Skała, a za nimi masyw Wolarza - fot. Michał Machnacki

A zimą tak:


Szczytnik, zamek Leśna Skała, a za nimi masyw Wolarza - fot. Agnieszka Lemańska

To była jedna z najdłuższych wycieczek w tej okolicy. Licznik pokazał ponad 28 km! Cała trasa wyglądała tak:

Trasa wycieczki pokazuje 25,3 km ale w terenie i z Golfowej Wioski wyszło nam 28,2 km. Ruszacie z nami? Koniecznie!

Tym razem na zwiedzanie okolicy ruszam z Marcinem, właścicielem Golfowej Wioski. Postanowiliśmy wejść na Wolarz i zwiedzić najbliższą okolicę. A jest tutaj wiele ciekawych rzeczy do zobaczenia. Wstajemy raniutko, by po 7.00 rano ruszyć wzdłuż krajowej "8". Chcemy szybko dotrzeć do szlaku dlatego obieramy przeciwległy kierunek od centrum Szczytnej, do której trafimy wkrótce czarnym szlakiem. W samym mieście osobiście mnie zauroczyło miejsce aktywności sportowej dla dzieci i młodzieży. Znakomite boiska, place zabaw, siłownie, pumptrack, wspinaczka, ścieżka rowerowa, a także plac wykorzystywany do wyścigów samochodów zdalnie sterowanych. Takiego miejsca mogą się poszczycić inne większe miasta w naszym kraju. Czyż nie jest to piękne? Kompleks sportowy, ogólnodostępny z widokiem na Obniżenie Dusznickie?



To pierwsza część trasy. Szybko przemieszczamy się przez centrum Szczytnej. Mijamy figurkę św. Nepomucena, (druga znajduje się na Szczytniku), by za chwilę znaleźć się w okolicy stacji kolejowej. Stamtąd asfaltową drogą cały czas po górę kierujemy się do Bobrowników. Za chwilę czeka nas podejście, które każdemu da się we znaki.


Podejście pod Wolarz... kopie... fot. Marcin Lemański

Po prawej stronie podejścia można zaobserwować gołoborze, tak charakterystyczne dla Gór Świętokrzyskich.

Na zboczu Wolarza - fot. Michał Machnacki

Po bardzo mocnym podejściu zdobywamy Wolarz. To najwyższy punkt naszej wycieczki. Z góry nie ma jakiś niesamowitych widoków, ale Marcin szybko dostrzega swoją Golfową Wioskę.


Zapraszamy do Golf&Spa Szczytna - mówi Marcin! - fot. Michał Machnacki

Na Wolarzu nie przebywamy długo. łyk wody, kawy, kanapka i stawiamy kolejne kroki, mając a cel Kamienną Górę (nie myl z miastem na Dolnym Śląsku, bo stąd to sporo kilometrów). Przed nami Fort Wilhelma, który powstał w latach 1790-1795.


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki

Za chwilę dojdziemy do Kamiennej Góry i tarasu widokowego skąd rozpościera się niesamowity widok na Polanicę-Zdrój. Tam właśnie zmierzamy. Powoli schodzimy dół. Mijamy dworzec PKP, by za chwilę znaleźć się centrum przepięknego kurortu, jakim jest Polanica-Zdrój. Stąd zaplanujesz każdą wycieczkę w Góry Stołowe czy Bystrzyckie.


Polanica-Zdrój - fot. Michał Machnacki

Czeka nas zasłużony odpoczynek. Chmielowy, półlitrowy nektar bogów, zwany potocznie piwem, zaspokaja nasze pragnienie po przejściu ponad 20 kilometrów. W Restauracji Pod Kasztanami delektujemy się chmielowym płynem. Pozostaje już nam końcówka wędrówki. Znów trzeba iść pod górę, ale zaczynają się skałki, które wieńczą południowy kraniec Gór Stołowych.


Okolice Polanicy-Zdrój i Szczytnej - fot. Marcin Lemański


Trzeba przyznać, jesteśmy już zmęczeni. Ostatni fragment to... mrówkowe pole, czyli las gdzie kopce mrówek wtapiają się w krajobraz tego miejsca. I jest jedna wielka mrówka, z którą warto zapozować do zdjęcia!!!


Mrówczany szlak - fot. Michał Machnacki


Autor tekstu z mrówką - fot. Marcin Lemański

Pozostaje nam już końcówka szlaku. Mijamy Ślepowron i znów znajdujemy się przy krajowej "8". Stąd już tylko kilkaset metrów, by usiąść na 19. dołku Golf&Spa Szczytna i odpoczywać po pięknej wycieczce. Ponad 800 metrów przewyższenia, ponad 28 km marszu. Warto poznawać piękno Niesamowitej Ziemi Kłodzkiej.

Zapraszam do polubienia fanpage na Facebooku:

Niesamowita Ziemia Kłodzka

i

Golf&Spa Szczytna

a więcej zdjęć z tej wycieczki znajdziecie TUTAJ.


Tagi:
#polanica-zdroj#szczytna#golfowawioska#gorystolowe#gorybystrzyckie#wolarz
sobota, 28 listopada 2020

Podróżując po Polsce. Cz. 8

W kolejną podróż zabiorę Was w Góry Złote. Naszym celem będzie zbocze Cierniaka - 792 m n.p.m. To będzie niedługa wędrówka z ciekawymi atrakcjami.

Radochów - Cierniak - Jaskinia Radochowska - Radochów

https://mapa-turystyczna.pl/route/ux7z#50.35414/16.84350/14

Różnica wysokości: 183 m ↑, 191 m ↓.
Długość trasy: szlakami ok. 4 km plus poza szlakiem 1,5 km asfaltową drogą z widokiem na Cierniaka.

W górach szukamy spokoju, miejsc, gdzie innych turystów na szlaku będzie zdecydowanie mniej... lub w ogóle. Dlatego też warto czasem poszukać miejsc na mapie, gdzie będzie można odkryć coś nowego, a przy okazji odpocząć od zatłoczonych szlaków. Dlatego też polecam poniższą trasę w okolicach Radochowa. - Zaatakujemy Cierniaka (792m n.p.m.)! - postanowiła moja żona, Urszula. Dlaczego Cierniaka? Ponieważ nasi znajomi mają tak na nazwisko. Ot taki zbieg okoliczności. Z niewielkiej miejscowości Radochów, spod kościoła Parafii św. Mikołaja ruszamy kilkadziesiąt metrów, by dotrzeć do niebieskiego szlaku.


Na terenie kościoła - fot. Michał Machnacki


Nasz jeden z celów - Cierniak - fot. Michał Machnacki

Ten przeprowadza nas przez Białą Lądecką i kieruje w stronę lasu i masywu Cierniaka. Podejście jest dosyć ostre, ale wkrótce przed wędrującymi zaczną się kamienne schody. Jest ich ponad 200. Na nich wyryto nazwy fundatorów. Można ufundować kolejny schodek!

Biała Lądecka - fot. Michał Machnacki


Ostro na początku - fot. Michał Machnacki


Kamienne schodki do kaplicy, można ufundować swój - fot. Michał Machnacki

Za chwilę, z lekką zadyszką, znajdujemy się na wzgórzu z kapliczką ku czci Najświętszej Maryi Panny. Z nią wiąże się pewien cud. Radochowski sołtys, Antoni Wachsmann, zachorował na ospę, przy czym zaczął tracić wzrok. Żaden lekarz nie był w stanie mu pomóc. Ów sołtys postanowił złożyć śluby Najświętszej Panience. Postanowił gdy wydobrzeje, postawić kapliczkę w okolicach szczytu Cierniaka. Modlitwy zostały wysłuchane. Warto też dodać, że od połowy XIX. w okolicach tego miejsca zamieszkują pustelnicy. Po zakończeniu działań II wojny światowej pustelnia opustoszała. W nieodległej przeszłości do pustelni zawitał kolejny człowiek, pragnący uciec od doczesnych uciech dnia codziennego, pustelnik Elizeusz. Dba on o kaplicę, bije codzienne w dzwon. Nie ma prądu, wodę pobiera ze źródła. Nie przeszkadzaliśmy Elizeuszowi w kontemplacji, mijamy drogę krzyżową i ruszamy dalej do kolejnej atrakcji turystycznej, jaką jest Jaskinia Radochowska.

W pobliżu szczytu - fot. Michał Machnacki


I od drugiej strony - fot. Michał Machnacki

Przed jaskinią znajdujemy właściwy drogowskaz, który jednoznacznie pokazuje gdzie znajdziemy kolejną atrakcję turystyczną.


Cenna informacja!!! ;) - fot. Michał Machnacki

W pobliżu jaskini zaczął się ruch turystyczny. Chętnych do odwiedzenia jaskini sporo, trzeba czekać w kolejce. Na początku zakładamy czepki i kaski z czołówkami i udajemy się w głąb drugiej co do wielkości jaskini Sudetów, po Jaskini Niedźwiedziej w Kletnie. Odkryto ją w XVIII w. wewnątrz Bzowca (697 m n.p.m.). Sama trasa jaskini to 300 metrów zwiedzania, choć sama jaskinia ma przynajmniej dwukrotnie większą powierzchnię. Uwaga! Kto ma lęki klaustrofobiczne, nie polecamy! Na początku trzeba zejść w dół i w pozycji na kolanach, bądź kuckach przecisnąć się przez wąski korytarz. Dla wielu jest to spora atrakcja, która nie wiąże się tutaj z żadnym niebezpieczeństwem.


Jaskinia Radochowska - fot. Michał Machnacki


Jaskinia Radochowska - fot. Michał Machnacki


Jaskinia Radochowska - fot. Michał Machnacki


Jaskinia Radochowska - fot. Michał Machnacki

Po wyjściu z jaskini kierujemy się tym razem żółtym szlakiem. Po drodze można zajść do miejscowej Winiarni Radochowskiej, w której prócz zagranicznych marek, można zakupić również wina z Dolnego Śląska. Wycieczkę kończymy 1,2 km drogą asfaltową w kierunku Radochowa, mijając po drodze kapliczki i... wóz konny na jednym z miejscowych podwórek.


fot. fotowyzwalacz


Cierniak, a przed nim domek w górach - fot. Michał Machnacki


Brakuje tylko konika i woźnicy - fot. Michał Machnacki

Krótka, ale piękna wycieczka. Takie lubimy. Odpoczywamy wtedy od wszystkiego, podziwiając naturę.
Tagi:
#goryzlote#jaskiniaradochowska#turystyka#gory
wtorek, 24 listopada 2020

Podróżując po Polsce. Cz. 7

Z nizin, ze szlaków powstańczych, przeniesiemy się na południowo-zachodni kraniec Polski. A jak południowe tereny naszego wspaniałego, pod względem turystycznym, kraju, to nie może być inaczej. Jedziemy w Sudety, a dokładniej w Karkonosze. Tam wejdziemy na najwyższy szczyt tego pasma, a zarazem na najwyższą górę Czech, zaliczaną do Korony Europy, Śnieżkę.

Korona Gór Polski

Zanim o wędrówce, kilka słów o projekcie "Korona Gór Polski" Jakiś czas temu, a dokładniej w 1997 roku ustanowiono projekt mający na celu zdobycie 28 najwyższych szczytów w poszczególnych pasmach górskich naszego kraju. Nie będę rozpisywać się o zasadach jak przystąpić do klubu, co trzeba spełnić, żeby zaliczenie szczytów zostało potwierdzone. Wszystko można przeczytać na stronie temu poświęconej, do której podaję link:

https://kgp.info.pl/

Dodam tylko, że do tej pory mam na swoim koncie 11 szczytów z korony, a dzielnie asystują mi moi najbliżsi. Żona Ula i syn Pawełek. Na Śnieżce jeszcze nie byli...

Śnieżka - 1603 m n.p.m.


Wszystkie zdjęcia w teście - Michał Machnacki


Królowa Karkonoszy. Szczyt, na którym przez większość część roku jest bardzo wietrznie, zimno i mgliście. Ciężko jest trafić tam z idealną pogodą. Do tej pory trzykrotnie mogłem podziwiać widoki ze szczytu i za każdym razem miałem w miarę dobrą pogodę. Raz było bardzo słonecznie, raz w sierpniu sypał śnieg, a ostatnie wyjście w tym roku w czerwcu była chyba optymalna pogoda. O tej wyprawie Wam napiszę.

Jestem w Szczytnej w miejscowości położonej u podnóża Gór Stołowych. Pada propozycja od Marcina, właściciela Golf&Spa Szczytna, gdzie mieszkamy, czy nie wyskoczyć do Karpacza i ruszyć na Śnieżkę. Nie trzeba mi powtarzać dwa razy. Jutro ruszamy, bo zapowiada się pogoda bez deszczu, a to dla mnie warunek, by ruszyć w góry (mam operowane dwa kolana, kilka razy moje kostki znajdowały się w białym, grubym gipsie!).

Podróż przez fragment Czech mija nam szybko. Jesteśmy w dobrych humorach, by zdobyć szczyt i cieszyć się widokami. Oczywiście proponuję trasę, a Marcin stwierdza, że moje plany zawsze są w 100% trafione, więc i tym razem będzie ok. Link do trasy poniżej z mapy turystycznej i zapis trasy z GPS-u z aplikacji Garmin.

https://mapa-turystyczna.pl/route/ugqq#50.76075/15.72247/14

https://connect.garmin.com/modern/activity/5132498507

Start rozpoczynamy z ul. Olimpijskiej na płatnym parkingu. Warto mieć przy sobie kartę, bo tak najszybciej opłacimy bilet w parkomacie. 20 zł będzie kosztować ta przyjemność. Może opłacić również za tę przyjemność aplikacją mobilną. Za chwilę uiścicie też opłatę za wstęp do Karkonoskiego Parku Narodowego i warto bilet trzymać przy sobie, bo zdarzają się kontrole. 8 zł - normalny, 4 zł - ulgowy. Po tych wszystkich czynnościach powoli ruszamy na szlak.


Powoli wcale tak nie jest. Pierwszy fragment czerwonego szlaku w stronę Schroniska PTTK nad Łomniczką pokonujemy w iście ekspresowym tempie. Mijamy sporo innych turystów, choć tego dnia jak na okolicę Śnieżki pusto i dzięki temu zdecydowanie przyjemniej. Jeszcze trwa rok szkolny i jego ostatni tydzień... zdalnego nauczania.

Po lewej stronie szlaku szumi Łomniczka, my widzimy już szczyt i jego bardzo charakterystyczną kopułę ze "spodkami" czyli stacją meteorologiczną, która stanęła tutaj i rozpoczęła działalność 1 stycznia 1975 roku. Oczywiście wcześniej mieściły się tu inne budynki, ale to już inna historia. Mijamy Kaskady Łomniczki, przechodząc przez mostek. Kilka lat wcześniej, idąc w odwrotnym kierunku, o mały włos nie przewróciłem się w tym miejscu, gdy poślizgnąłem się na mokrym głazie.




Następnie docieramy do symbolicznego cmentarza Ofiar Gór, który znajduje się w górnej części Kotła Łomniczki, na wysokości około 1300 m n.p.m. Upamiętnia on osoby, które zginęły w górach, lub zasłużyły się do rozwoju turystyki na karkonoskich szlakach.




Jeszcze moment i jesteśmy pod Schroniskiem Dom Śląskim. Śnieżkę mamy na wyciągnięcie ręki. Szybka kanapka, ciepła kawka z termosu i czeka nas ostatni etap przed wejściem na szczyt. Po 2 godzinach i niespełna 6 minutach jesteśmy przy Kaplicy św. Wawrzyńca, która została wybudowana w XVII wieku! Pamiątkowe sweet focie i ruszamy dalej.







Czeka na nas fragment Grzbietu Karkonoszy, a następnie powoli schodzimy w dół przez Schroniska Strzecha Akademicka i Samotnia. Zbliżając się do tego drugiego schroniska, podziwiamy przepięknie kotły polodowcowe i Mały Staw. NA stokach widać jeszcze gdzieniegdzie śnieg. Zbiornik wodny robi wrażenie na tle gór. Można bez końca napawać się widokami. Dodam, że z góry również roztaczają się niesamowite widoki, czego dowodem jedna fotka.









Musimy iść dalej, bo czas nagli. Niebieskim szlakiem schodzimy do Polany 1067 m n.p.m, a dalej zielonym do Karpacza. Tam skręcamy w prawo i po niespełna 100 metrach żółtym szlakiem docieramy praktycznie do końca naszej wyprawy, do Dzikiego Wodospadu. GPS zatrzymuje się na 18,05 km. Jesteśmy zmęczeni, ale bardzo zadowoleni. Tego dnia sprzyjała nam aura i nie zawiodła nas kondycja. Czas na powrót w gościnne progi Golfowej Wioski (polecam na rodzinny wyjazd!!!) i zimne, czeskie piwo.





Na Śnieżkę prowadzi wiele dróg. I z polskiej strony i czeskiej. Ja nie zalecam zejścia czarnym szlakiem. Jeżeli jednak lubicie długie wyprawy, polecam zaliczenie szlaku ze Szklarskiej Poręby na Śnieżkę i zejście do Karpacza przez Kocioł Łomniczki. Jeśli potrzebujecie dodatkowych szczegółów polecam swoją osobę :).


Tagi:
#koronagorpolski#kgp#karkonosze#turystyka
niedziela, 15 listopada 2020

Podróżując po Polsce. Cz. 6

Kilka dni temu zaprezentowałem Wam swoje bliskie tereny, czyli marsz Turystycznym Szlakiem Patriotycznym Polski Walczącej. Wtedy maszerowałem szlakiem czarnym, dziś natomiast relacja z fragmentu szlaku czerwonego i zielonego.

https://nakanapie.pl/biegajacy_bibliotekarz/blog/podrozujac-po-polsce-cz-5


Tym razem wycieczka nie będzie długa, ale na pewno zachęci do odwiedzenia miejsc, które poniżej opiszę.

Piękna pogoda! 12 stopni ciepła, w miarę słonecznie, prawie bezwietrznie. Wiedzieliśmy od razu, że musimy spożytkować ten stan. Po śniadaniu do samochodu i po kilkunastu minutach zameldowaliśmy się w Serocku. Zaplanowaliśmy tutaj przejście fragmentem szlaku czerwonego, ale nie chronologicznie, tylko wedle własnej, zaplanowanej trasy, by połączyć szlak patriotyczny z urokami turystycznymi miasta. A więc ruszamy.

Zaparkowaliśmy... naprzeciwko biblioteki w Serocku, więc nadarzyła się okazja, by wzbogacić galerię na fanpage Biegającego Bibliotekarza o kolejną fotkę na tle bibliotek w naszym kraju. Co do miejsca parkingowego znaleźliśmy je blisko serockiego rynku oraz w miejscu, w którym przechodzi szlak czerwony.


fot. Urszula Machnacka


Serock to najpiękniejsze miasto Powiatu Legionowskiego, jak i zapewne w czołówce województwa. Miasto jest jednym z najstarszych na Mazowszu. Wzmiankowany jest już 1065 roku w tzw. falsyfikacie mogileńskim. W tym bardzo starym dokumencie zapisano, iż klasztor benedyktynów w Mogilnie musi otrzymać 1/9 dochodów z mazowieckich grodów książęcych, w tym Serocka, oraz połowę opłat cła z komory celnej na Bugu. Gród, który ówcześnie nazywa się Serock, wtedy znany był jako Syrozch. Nazwa przez wieki ewoluowała. Syroczecz, Seroczec, Szyroczec. "Szyroki" czyli szeroki, tak można tłumaczyć nazwę, która odnosiła się do koryta, które tworzyły dwie rzeki spotykające się w tym miejscu. Jest tu wszystko, czego turysta może zapragnąć. Piękne widoki na obie rzeki, których wody za chwilę znajdą się w Jeziorze Zegrzyńskim, sztucznie utworzonym w 1963 roku. To też raj dla wędkarzy, amatorów sportów wodnych, miłośników morsowania, czy biegania.


fot. Michał Machnacki


My zaś wędrujemy, zaliczając kolejne punkty szlaku czerwonego. Zaczynamy w rynku, ale kierujemy się w stronę Kościoła Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny, który jest najstarszym zabytkiem w naszym powiecie, wybudowanym między 1524 a 1530 rokiem. Kościół jest murowany w stylu późnogotyckim. Nie wchodzimy do środka, trwa msza święta. Z okolic kościoła rozpościerają się przepiękne widoki na Narew i Bug, teraz szczególnie widoczne, po opadnięciu liści z drzew.


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki

Kierujemy się w stronę rynku. Znam dobrze te miejsca, ponieważ rokrocznie odbywają się tu biegi z okazji Święta Niepodległości czy patrona miasta św. Wojciecha. Na rynku na budynku ratusza znajdujemy tabliczkę poświęconą pamięci poległych i pomordowanych mieszkańców Serocka podczas wojny bolszewickiej w 1920 roku. Sam ratusz został wzniesiony w latach 1994-1997 w miejscu historycznym. W tym miejscu działo się wiele, niestety część wydarzeń była tragiczna dla mieszkańców. To stąd hitlerowcy wywozili miejscową ludność na roboty do Niemiec, czy Żydów do gett i obozów pracy. Odbywały się również radosne wydarzenia, takie jak parady wojskowe i wiece patriotyczne. Współcześnie na rynku zawsze znajduje się meta biegów organizowanych przez miasto.


fot. Michał Machnacki


Mijamy budynek dawnej synagogi, którą zniszczyli hitlerowcy w 1940 roku, tworząc w tym miejscu obóz przejściowy i karny. Następnie przy ulicy Pułtuskiej, kiedyś drogi prowadzącej do Pułtuska i dalej na Mazury, przystajemy przy Domu Towarowym "Wodnik". Tutaj mieściła się przed wojną kamienica, która 6 września 1939 roku została zbombardowana przez Niemców. W budynku przebywało w tym momencie wielu mieszkańców. Podano, że w budynku, po uderzeniu bomby, zginęło od 50 do 72 osób.


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki

Idziemy dalej ulicą Pułtuską w kierunku cmentarza parafialnego, ale przed nim zatrzymujemy się przed bramą budynku, gdzie kiedyś mieściła się kamienica Konrada Bocka, lekarza, oficera rezerwy i człowieka, który walczyć z okupantem. Właściciel nie zdecydował się na współpracę z hitlerowcami i został wywieziony do Pawiaka, gdzie został rozstrzelany. Wchodzimy na moment na cmentarz. Następnego punktu nie zobaczymy, ponieważ miejsce to znajduje się na terenie prywatnym. Piękna działka z niesamowitym wąwozem kryje miejsce egzekucji mieszkańców Serocka. Szkoda, że nie można się już tam dostać. Kiedyś serocczanie w miejscu egzekucji spotykali się, by uczcić pamięć zamordowanych.


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


Schodząc do ulicy Rybaki szlak prowadzi w prawo w kierunku Ludwisina. My skręcamy w lewo, by za chwilę znaleźć się w miejscu, w którym przebywał i tworzył Pablo Picasso. Hiszpański malarz przebywał w tym miejscu w 1948 roku przez krótką chwilę, ale w zaciszu Narwi namalował jeden ze swoich obrazów.


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki

Podążamy nad Narwią, dochodząc do miejskiej plaży. Z bulwaru widzimy kościół z innej perspektywy. Za chwilę podchodzimy ostrym podejściem pod serocki rynek. Wracamy do auta, by podjechać jeszcze w kilka miejsc na czerwonym szlaku, ale oddalonych od siebie znacznie.

fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki

Zmierzamy do Wierzbicy, podziwiając po lewej stronie miejscowy stadion, na którym... miałem przyjemność grać i... strzelać bramki! Ba! Przez jakiś reprezentowałem barwy Sokoła Serock, grając w III lidze tenisa stołowego. Wspominam te czasy bardzo mile. Dlaczego ważnym miejscem jest stadion? Może dokładniej wały napoleońskie, na których została wybudowana trybuna dla kibiców futbolu. Za chwilę znajdujemy się w Wierzbicy, skąd początek bierze czerwony szlak. To tutaj znajdował się majątek generała Kazimierza Małachowskiego i gdzie stoi kapliczka z 1863 roku.


fot. Michał Machnacki


Z Wierzbicy udajemy się do Woli Kiełpińskiej. Tam odwiedzamy miejscowy cmentarz, który leży (tak nam się wydaje), już w Jachrance. Na nim szukamy mogił, które opisane są w przewodniku po szlakach patriotycznych. Udaje się nam odwiedzić grób Zygmunta Szaniawskiego, ojca sławnego pisarza Jerzego, mogiłę żołnierzy Wojska Polskiego 5 Brygady Inżynieryjno-Saperskiej, poległych w 1939 roku, a także grób rodzinny Aleksandra Kity, który został stracony przez Urząd Bezpieczeństwa w 1952 roku.


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


Za chwilę przekroczymy próg kolejnej świątyni na szlaku. I tu ogromne zdziwienie. W kościele parafialnym pw. św. Antoniego z Padwy jest ciemno, kościół otwarty, a w nim pusto. Nic ani ławek, ani obrazów, nic po prostu. Okazuje się, że w XIX-wiecznym kościele trwa remont.


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki

Ostatnimi dwoma punktami będą punkty 10 i 8... szlaku zielonego. W drodze powrotnej do Legionowa zatrzymujemy się w Skrzeszewie przy przydrożnym krzyżu z 1922 roku, a w Olszewnicy Starej na chwilę zadumy stajemy pod Pomnikiem Odzyskania Niepodległości.


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki

A że zbieramy punkty na specjalne odznaki turysty w naszym powiecie to obecnie mamy zaliczone szlaki na terenie miasta Legionowo oraz 22 punkty na trasach powiatowych. Za tydzień zbierzemy potrzebne punkty do Złotej Odznaki. Najwyższy stopień, czyli złotą Odznakę otrzymują turyści mający na koncie zwiedzenie w okresie nie dłuższym niż trzy lata 14 miejsc pamięci w Legionowie oraz 35 na terenie pozostałych gmin powiatu legionowskiego. My wszystko zaczęliśmy w maju, choć ja sam szlaki poznałem już na początku stworzenia. Teraz tylko dokumentujemy rodzinnie.

Więcej zdjęć na moim fanpage:

https://www.facebook.com/profile.php?id=1040174079&sk=photos_albums&lst=1040174079%3A1040174079%3A1605458439




Tagi:
#serock#wolakielpinska#wierzbica#olszewnicastara#skrzeszew#turystyka#powiatlegionowski
wtorek, 10 listopada 2020

Podróżując po Polsce. Cz. 5

Trochę Was zaskoczę. Dzisiejsza wycieczka będzie... długa, bo 21-kilometrowa. Za to będę od swojego domu nie więcej niż 5 km w linii prostej. Co można zobaczyć w Powiecie Legionowskim tuż przy granicy z Warszawą? Zapraszam na spacer Turystycznym Szlakiem Patriotycznym Polski Walczącej.

Długość trasy wynosi ponad 60 km. Początek szlaku znajduje się tuż przy stacji PKP Legionowo Przystanek, koniec w Kobiałce przy pętli autobusowej. Wedle przewodnika wydanego przez Powiat Legionowski szlak ten podzielony jest na cztery części - A, B, C i D. Pierwszy, oznaczony literką "A" liczy blisko 17,5 km. Z dojściem do szlaku z mojego garmina wyszło mi dzisiaj 21 km!

Czarny szlak charakteryzuje się sporą ilością miejsc związanych z historią tego terenu (miejscami pamięci), ale też urozmaicony jest pod względem krajoznawczym. Ruszajmy więc w teren!

ODCINEK A - Legionowo Przystanek - Jabłonna

To chyba najmniej ciekawa część szlaku. Za nim dojdę do centrum Chotomowa położonego w gminie Jabłonna, muszę przejść ponad 3,3 km. Po starcie przy stacji PKP, do której można dojechać Kolejami Mazowieckimi oraz autobusem 723 z Warszawy (pętla na Żeraniu), ruszam wzdłuż ulicy Kolejowej po północnej stronie torów. Na granicy Legionowa i Chotomowa znajduje się pierwszy punkt, bardzo ważny dla rozwoju Powstania Warszawskiego. To tutaj, na trasie kolejowej w dniach 1-3 sierpnia 1944 roku, bohaterscy mieszkańcy, żołnierze AK, zaminowali okolice torów. Ten czyn spowodował wykolejenie niemieckiego pociągu wojskowego. Dwa dni po tym wydarzeniu, 3 sierpnia, od strony Nowego Dworu Mazowieckiego nadjechał kolejny pociąg, tym razem opancerzony, z dwoma kompaniami piechoty. W walkach zginął m.in. Stefan Krasiński, który został patronem szkoły podstawowej w Chotomowie, do której miałem zaszczyt chodzić. Jak brakuje w tym miejscu prócz standardowej tabliczki jakiego monumentu!


fot. Michał Machnacki


fot, Michał Machnacki


Nowym ciągiem pieszo-rowerowym dochodzę do wiaduktu w Chotomowie. Muszę przejść na drugą stronę torów. Walki w sierpniu 1944 roku toczyły się właśnie w tych okolicach. Teraz pociągi Pendolino czy KM mną dalej aż nad morze lub Mazury. Z wiaduktu widać Dom Dziecka w Chotomowie. W nim Irena Stanisława Sendlerowa ukrywała żydowskie dzieci, które były wywożone z warszawskiego getta. Stało się to dzięki wielkiej odwadze matki przełożonej Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Matyldy Gettner, która starała się przechowywać wyrwane z getta niewinne dzieci. Niestety nie zrobiłem zdjęcia z wiaduktu, a szlak omija to miejsce pamięci!


fot, Michał Machnacki


Po drugiej stronie torów wąskim przejściem, ulicą Uroczą docieram do ulicy Piusa XI, a następnie do Partyzantów, by za chwilę znaleźć się na chotomowskiej nekropolii. Tutaj leży część mojej rodziny... rodzice, dziadkowie, pradziadkowie i... coraz więcej znajomych... Prócz nich podchodzę do mogiły Wincentego Rapczyńskiego, uczestnika walk podczas Powstania Styczniowego. Dalej staję w zadumie przy pomniku Stefana Krasińskiego oraz czterech mieszkańców Chotomowa, którzy zostali bestialsko zamordowani na Górach Chotomowskich. Tam niedługo dotrę...


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki

Za nim jednak znajdę się w Lasach Chotomowskich, mijam kościół parafialny, w którym przystąpiłem do komunii i został mi udzielony sakrament bierzmowania... Kościół ten został pobudowany w latach 1725 roku. Drewnianą budowlę zastąpił kościół murowany, którego budowę zakończono w 1863 roku. Trzeba dodać, że parafię w Chotomowie erygowano w 20 lipca 1387 roku! Idąc ulicą Partyzantów, dochodzę do Pomnika Bohaterów Walk o Niepodległość Polski 1939-1945, charakteryzujący się sporą figurą orła w koronie.


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


Skręcam w ulicę Piękną, niedaleko, 350 metrów stąd mieszkałem ponad 25 lat!, ale skręcam w Żeligowskiego, która to ulica doprowadzi mnie do granicy Lasów Chotomowskich, w który spędzę dobrych kilkadziesiąt minut marszu. Na Górach Chotomowskich mijam obelisk poświęcony wspomnianym mieszkańcom Chotomowa i żołnierzom AK, którzy niedaleko tego miejsca zostali zamordowani przez hitlerowców 26 lutego 1943 roku.


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


Cisza, jesienne zachmurzone niebo, kolorowe liście zachęcają do marszu. Kolejnym punktem tuż przy drodze krajowej nr 630 z Jabłonny do Nowego Dworu Mazowieckiego, jest obelisk upamiętniający pomordowanych w latach 1939-1945.



fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki

Uważnie przechodzę na drugą stronę ruchliwej ulicy. Tutaj znajduje się rezerwat Jabłonna ze starym drzewostanem, często powalonym na trasie szlaku.


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


Żegnam się z "moimi" ukochanymi Lasami Chotomowskimi i wkraczam do Jabłonny. Tam kieruję się do miejscowego cmentarza. Za nim tam dotrę odpoczynek i obiad. Zupka pomidorowa przygotowana przez żonę Urszulę smakuje wyśmienicie. A wszystko to na posesji... kolegi, z którym mam przyjemność biegać. Na jabłonowskim cmentarzu odwiedzam mogiły polskich żołnierzy, którzy zginęli we wrześniu 1939 roku.



Powoli kieruję się w stronę wałów wiślanych. Docieram w to miejsce, jednak królowej polskich rzek nie widać. Skutecznie zasłaniają ją krzaki i zarośla Obszaru Natura 2000 Doliny Środkowej Wisły. Tutaj znajdują się pozostałości umocnień niemieckich z II wojny światowej. Pośród wału znajduje się stanowisko karabinu maszynowego na planie koła.


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


Za chwilę znajduję się na terenie Zespołu pałacowo-parkowego w Jabłonnie. To tutaj, wraz ze sporą grupą osób zaangażowanych, prowadzę inicjatywę biegową parkrun Jabłonna. Dziś jednak mijam pałac z lewej strony, by za chwilę znaleźć się... w miejscu akcji drugiej części Stulecia Winnych ;). Budynek, w którym mieści się hotel, był w trakcie filmu wykorzystany jako... hotel, w którym przebywała Łucja Koszykowska, nieślubna córka Władzi i Stanisława Winnych.


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki

To już prawie koniec wyprawy. Czuję mocno w nogach kilometraż. Brak kondycji wychodzi!!! Po chwili podchodzę na dziedziniec kościoła parafialnego, znajdującego się w centrum Jabłonny, a przechodząc na drugą stronę ulicy Modlińskiej, pod Urzędem Gminy Jabłonna. To tutaj znajdował się zajazd, który pobudowano w 1834 roku. Karczma z zajazdem, kuźnia. Właśnie to mieściło się w ówczesnym budynku urzędu, odrestaurowanego w 2008 roku.

Przy urzędzie robię pamiątkową fotografię pomnika ku czci Żołnierzy Armii Krajowej, a na budynku fotografuję tablicę upamiętniającą pobyt w jabłonowskim pałacu gen. Władysława Sikorskiego w czasie wojny w 1920 roku. W tym roku na Wawelu stanęliśmy rodzinnie przy sarkofagu generała.

Za nim znajdę się pod Domem Ogrodnika w Jabłonnie, pozostaną mi już tylko dwa miejsca pamięci. Jednym z nich jest Pomnik poległych żołnierzy Wojska Polskiego i mieszkańców Jabłonny, który został wzniesiony w 1982 roku, a drugim pomnik wdzięczności za pontyfikat Jana Pawła II i dzieło "Solidarności". Po lewej stronie znajduje się też historyczny budynek Poczty Polskiej z XIX wieku.


fot. Michał Machnacki


fot. Michał Machnacki


Zapraszam wszystkich chętnych do odwiedzenia patriotycznych szlaków Powiatu Legionowskiego. To tylko część szlaku czarnego, a mamy jeszcze dwa powiatowe - zielony i czerwony, oraz trzy miejskie, króciutki żółty, niebieski i zielony.

Zapis trasy -https://connect.garmin.com/modern/activity/5800849824
Zdjęcia na Facebooku pełna galeria -https://www.facebook.com/profile.php?id=1040174079&sk=media_set&set=a.10220592305251160&type=3
Tagi:
#powiatlegionowski#turystyka#szlakipatriotyczne#legionowo#chotomow#jablonna
piątek, 6 listopada 2020

Podróżując po Polsce. Cz. 4

Tym razem odpoczniemy od Dolnego Śląska i tamtejszych miejsc, które uwielbiam. Jednak w tym roku ze względu na COVID-19 pierwsze wycieczki krajoznawcze rozpoczęliśmy w maju, gdy wreszcie można było wyjść na szlaki. A że najbliżej nam jest spod Warszawy w świętokrzyskie, tam zorganizowaliśmy sobie trzy jednodniowe eskapady. Dziś pierwsza wycieczka.


Bez fachowej literatury i mapy ani rusz... - fot. Michał Machnacki



1 maja - Bodzentyn, Św. Katarzyna - Łysica - Skała Agaty - Św. Katarzyna

Można wejść na szlaki bez maseczek od 1 maja!!! Ta jakże istotna informacja spowodowała, że nie zastanawialiśmy się z małżonką Ulą i synkiem Pawełkiem, wsiedliśmy w auto i ruszyliśmy 200 km na południe od Legionowa, gdzie mieszkamy. Zaplanowaliśmy, że na pierwszy raz obejrzymy ruiny w Bodzentynie, wejdziemy na Łysicę oraz popatrzymy w Zagnańsku na naszego herosa, dęba Bartka.

BODZENTYN

W tym niewielkim mieście położonym w Górach Świętokrzyskich u stóp Pasma Klonowskiego swoje kroki od razu skierowaliśmy do okazałych ruin zamku. Ten został wzniesiony w drugiej połowie XIV wieku przez biskupa Floriana pochodzącego z Mokrska, na pobliskim wzgórzu - skarpie tuż na rzeką Psarką. W czasach rozkwitu na zamku gościł nie kto inny jak król Władysław Jagiełło. Niestety po trzecim rozbiorze Polski zamek popadł w ruinę. W ostatnich latach, jak widać ze zdjęć, trwają prace, które zabezpieczają ruiny przed dalszym niszczeniem. Miejmy nadzieję, że i te ruiny podniosą się jak te na Szlaku Orlich Gniazd.


Ruiny XIV-wiecznego zamku, a przed nimi... boisko do siatkówki - fot. Michał Machnacki


Prace zabezpieczające trwają - fot. Michał Machnacki


Czy ruiny mogą skrywać jeszcze jakieś tajemnice? - fot. Michał Machnacki


Naszą pasją jest zwiedzanie - fot. samowyzwalacz :D

ŁYSICA - najwyższy szczyt Gór Świętokrzyskich

276 metrów ↑, 276 ↓ (różnica wysokości) – długość trasy – ok. 5,3km
https://mapa-turystyczna.pl/route/uriz#50.90052/20.88655/16

Jeszcze nie tak dawno ten szczyt mierzył 612 m n.p.m, jednak w 2018 roku po dokładnych pomiarach nieznacznie urósł... i mierzy 613,4 m n.p.m. Dokładnie chodzi o miejsce z krzyżem, idąc szlakiem od Świętej Katarzyny. Okazało się również, że inny wierzchołek - Skała Agaty mierzy minimalnie więcej! - 613,7 a dokładnie 36 centymetrów jest wyższa. Leży jednak poza Głównym Szlakiem Świętokrzyskim.

Nasza trójka zaopatrzona w książeczki Korony Gór Polskich rusza z parkingu obok klasztoru sióstr Bernardynek. Pogoda dopisuje, turyści również. Płacimy za bilety i wchodzimy do Puszczy Jodłowej na teren Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Czyste powietrze, budząca się po zimie przyroda, przyjemność z opuszczenia domu powoduje, że dziarsko maszerujemy. Byliśmy tutaj już 8 lat wcześniej. Pawełek był wtedy w nosidełku, ja po operacji kolana. Deszcz jednak wtedy nas zawrócił...



Klasztor sióstr Berbardynek - fot. Michał Machnacki


Ufff maski zdjęte. Wchodzimy na szlak Puszczy Jodłowej - fot. Michał Machnacki

Na początku szlaku dwa ciekawe miejsca. Najpierw mijamy pomnik znakomitego polskiego pisarza Stefana Żeromskiego. On, nominowany czterokrotnie do Nagrody Nobla, jeden z najwybitniejszych naszych prozaików, publicystów i dramatopisarzy, wychował się Ciekotach, położonych niedaleko Nowej Słupi. Pomnik wykonany z piaskowca, na którym widnieje jego podobizna i zapisane są słowa: Puszcza jest niczyja. Nie moja ani twoja, ani nasza, Jeno Boża. Święta...


Pomnik Stefana Żeromskiego na szlaku na Łysicę - fot. Michał Machnacki

Dosłownie kilkadziesiąt metrów dalej tuż przy szlaku znajdujemy źródło św. Franciszka i drewnianą kapliczkę pod jego wezwaniem. Z dna źródła wydobywają się gazy, które zawierają składniki, które według przekazów z pokolenia na pokolenie, łagodzą skutki zapalenia spojówek. Stąd patronem źródła j kapliczki został św. Franciszek opiekun oczów.


Cudowne źródełko i kapliczka - fot. Michał Machnacki

Oczywiście nie obeszło się bez zdjęć. Trzeba powtórzyć sesję. A więc cyk!


Idziemy żwawo dalej. Charakterystyczną cechą Gór Świętokrzyskich są słynne gołoborza - kamienne usypiska, a inaczej rumowiska skalne. Maszerujemy zdecydowanie wolniej i docieramy na szczyt, kolejny zaliczany do korony naszych polskich gór. Lekko zasapani, ale szczęśliwi idziemy dalej czerwonym szlakiem do Skały Agaty. Jednak ze szlaku nie schodzimy, by nie niszczyć przyrody. Zawracamy. Kierujemy się z powrotem do Świętej Katarzyny. W ostatniej chwili wskakujemy do auta, a za oknem rozpoczyna się istny armagedon. Burza z ulewą, która nie pozwala nam podjechać do Zagnańska i towarzyszy do samej stolicy.


Dywanów nie rozłożono.. - fot. Michał Machnacki


Gołoborza charakterystyczne dla Gór Stołowych - fot. Michał Machnacki


CDN.


Tagi:
#turystyka#goryswietokrzyskie#lysica#bodzentyn
piątek, 30 października 2020

Podróżując po Polsce. Cz. 3

Tym razem zabiorę Was w Karkonosze. Ruszymy na przeciw wodospadom, których piękno zachwyca od pierwszego spotkania. Kilka z nich znajduje się po stronie czeskiej. O nich napiszę w osobnym tekście.

Szklarka Poręba była miejscem wypoczynku moim i mojej rodziny trzy razy z rzędu. Właśnie z tej przepięknej miejscowości, mekki biegaczy i narciarstwa biegowego można śmiało zaplanować wycieczki do sporej części wodospadów. Zacznijmy więc wędrówkę!

Wodospad Kamieńczyka

Wodospad ten położony jest na wysokości 846 m n.p.m. Najprościej jest dojść do niego czerwonym szlakiem z centrum Szklarskiej Poręby. To 2,5km w jedną stronę z przewyższeniem niespełna 200 metrów. Można oczywiście podjechać na parking przy ulicy Adama Mickiewicza... ale rozumiecie... jesteśmy w górach, to sama przyjemność pomaszerować Głównym Szlakiem Sudeckim im. Mieczysława Orłowicza.

https://mapa-turystyczna.pl/route/zce#50.81563/15.50896/15 - link do trasy

Wodospad położony jest na obszarze ochrony ścisłej Karkonoskiego Parku Narodowego, a wejście na teren ten jest objęty dodatkową opłatą. Trzeba pamiętać, że opłata ta obejmuje tylko wejście do wodospadu, a do parku obowiązuje kolejna opłata. Wróćmy pod wodospad. Kamieńczyk spada z wysokości ponad 27 metrów trzema kaskadami, lądując w Wąwozie Kamieńczyka. Wokół wodospadu ściany skalne sięgają nawet do 35 metrów wysokości, tworząc niepowtarzalnie piękny kanion. Gdy górskie potoki obfitują w wodę, szum nad wodospadem jest ogromny i zapiera dech w piersiach. Jedna uwaga! W sezonie trzeba stać w sporych kolejkach, by dzieło natury podziwiać.


Wąwóz - fot. Michał Machnacki


Wodospad Kamieńczyka - fot. Michał Machnacki


Kanion w odwrotnym kierunku - fot. Michał Machnacki


Wodospad Szklarki

Do Wodospadu Szklarki można dojść z parkingu bezpośrednio położonego przy drodze krajowej nr 3. Wejście na teren parku znajduje się za straganami i rzeką Kamienną i obowiązuje tu opłata za wejście do Karkonoskiego Parku Narodowego. Proponuję wycieczkę z centrum Szklarskiej Poręby zielonym szlakiem do wodospadu, a powrót czarnym, na którym możemy zapoznać się z miejscami związanym z kulturą walońską. trasa liczy ok. 6,5km a przewyższenie na trasie 235 metrów.

https://mapa-turystyczna.pl/route/qd9#50.82561/15.52814/15 - link do trasy

Wodospad Szlarki położony jest na wysokości 520 m n.p.m., a jego wysokość to niespełna 13,5 metra. Wody wodospadu spadają szeroką kaskadą, tworząc charakterystyczny kocioł eworsyjny. Piękno wodospadu mogą podziwiać osoby niepełnosprawne, co jest dużą zaletą tego miejsca. Od parkingu dostaną się one be przeszkód do punktu widokowego usytuowanego naprzeciw dzieła natury. Położone obok Schronisko Kochanówka zapewni dodatkowo możliwość odpoczynku przy kawce i nie tylko ;).


Wodospad Szklarki - fot. Michał Machnacki

Wodospad Podgórnej

To trzeci "polski" wodospad pod względem wysokości. Wody Wodospadu Pogórnej spadają z ponad 10-metrowego progu dwoma kaskadami, które tworzą wspomniany wcześniej kocioł eworsyjny. Po jednej i drugiej stronie wodospadu pięknem zachwycają urwiska skalne, których wysokość to około 15 metrów. Przesiecki wodospad przyciąga tłumy turystów, a zimową porą niemniejszą ilość fanów morsowania.

DO wodospadu dojdziemy krótki fragmentem szlaku zielonego z centrum Przesieki. To niespełna 600 metrów jedną stronę, przy minimalnym przewyższeniu.

https://mapa-turystyczna.pl/route/xzm2#50.80425/15.66834/18 - link do trasy


Wodospad Podgórnej - fot. Michał Machnacki


Dziki Wodospad

Żeby zobaczyć ostatni wodospad udać się trzeba do Karpacza. Dziki Wodospad zobaczyłem, gdy wróciłem po 18-kilometrowej wycieczce na najwyższy szczyt Czech i Karkonoszy - Śnieżkę 1603 m n.p.m. (o tym w osobnej części).

Dziki Wodospad znajdziecie tuż przy żółtym szlaku w stronę Strzechy Akademickiej i dalej Śnieżki. Wodospad ten na rzece Łomnicy jest zaporą, która ma zmniejszać skalę powodzi, które nawiedzały te tereny na przestrzeni wieków. Od wielu lat jest popularnym miejscem spacerów wszystkich, którzy odwiedzają Karpacz.


Dziki Wodospad - fot. Michał Machnacki

To tak w skrócie o tych wodospadach, które miałem okazję zobaczyć. Zdjęcia ze starego aparatu niestety słabe, tylko te ostatnie jest już zrobione lepszym sprzętem.

Tagi:
#karkonosze#wodopad#turystyka
wtorek, 27 października 2020

Podróżując po Polsce. Cz. 2

Prócz ciekawych miejsc na mapie Polski zabiorę Was równie na ciekawe szlaki, które schodziłem nie raz, nie dwa. W góry zawsze wracam z narastającą ekscytacją. Tam mógłbym mieszkać. Tym razem pójdziemy sobie w Góry Stołowe. Nie będzie to jedynie wyjście, ale to już w innych częściach mojej opowieści. Dodam tylko, że jest to też fragment mojego przewodnika po Ziemi Kłodzkiej (zalegającego na twardym dysku). Może w ten sposób ktoś się zainteresuje?... Na potrzeby bloga tekst jest lekko zmodyfikowany, a opis dotyczy przebiegu szlaku przed zmianą.

Góry Stołowe - tytułem wstępu

Nie sposób na Ziemi Kłodzkiej pominąć Góry Stołowe. To tak, jakby być w Trójmieście i nie pójść na molo w Sopocie, to tak jakby w Zakopanem nie wjechać na Gubałówkę i nie pójść na Krupówki, albo w Puszczy Białowieskiej nie zobaczyć żubrów, a w Warszawie nie wjechać windą na najwyższe piętro Pałacu Kultury i Nauki.
Położone w Sudetach Środkowych na pograniczu polsko-czeskim, pasmo górskie charakteryzuje się nietypową budową geologiczną, wyróżniającą się magiczną rzeźbą. Pasmo rozciąga się od okolic Krzeszowa na północnym-zachodzie aż do zdrojowej Polanicy na południowym wschodzie. Stołowe? Od stołu? Zapytałby niejeden. Stołowe dlatego, że zbudowane z misternie ułożonych poziomo warstw skał osadowych – piaskowca, podzielonego przez margle i mułowce. Formacje skalne, które zachwycą niejednego turystę. Kto choć raz tu był i zobaczył magiczność Gór Stołowych, na pewno powrócił tu nie raz. Tak samo było ze mną. Zapraszam, gotowi? Ruszamy w Góry Stołowe!

Batorówek – Skalne Grzyby – Batorówek

211 metrów ↑, 211 ↓ (różnica wysokości) – długość trasy – ok. 7,8km (trasa po modyfikacji w 2019 roku)
https://mapa-turystyczna.pl/route/mhul#50.46600/16.41126/16

Batorówek to część Szczytnej znajdująca się już w granicach Parku Narodowego Gór Stołowych, utworzonego 16 września 1993 roku. To tu rozpoczniemy pierwszą wycieczkę. Poznamy Skalne Grzyby. Niespiesznie ruszymy żółtym szlakiem, z parkingu, przechodząc przez Hutniczy Most. Na początku może jedynie zachwycić nas świerkowy las. Podążając w prawo maszerujemy wzdłuż Czerwonej Wody, potoku o zabarwieniu rdzawym, przepięknie wtapiającym się w otoczenie intensywnej zielonej roślinności. Jednak są lata, gdy Czerwonej Wody... brak. Susza powoduje, że w tym miejscu znajduje się tylko wyżłobione koryto, co na pewno martwi niejednego turystę. Tak było tutaj w 2018 roku.


Potok Czerwona Woda - 2018 - fot. Michał Machnacki


A tu w lutym 2020 - fot. Michał Machnacki


Jednak już 400 metrów dalej na trasie zaczynają się formacje skalne. I każda wyobraźnia podpowiada co innego. Może to żaba, może kura? Kto wie? Trzeba po prostu to zobaczyć. A to duże skupisko piaskowcowych skałek, które ciągną się przez cały szlak. Wietrzejące skały w dużej mierze przybrały kształt grzybów stąd nazwa tego miejsca. Na trasie mamy jeszcze piękny punkt na Skalnych Wrotach oraz skałę przypominającą fotel bądź tron. Z resztą same nazwy mówią same za siebie: Adam i Ewa, Dwa Borowiki, Krucza Skała i sam w sobie grzyb Prawdziwek. Na pewno warto udać się na Pielgrzyma (nie ująłem tego fragmentu na mapie), jednak ten do 31 lipca jest niedostępny dla turystów. Uszanujmy to! Wszakże przyroda i jej ochrona jest bardzo ważna. Z tego miejsca roztacza się niesamowity widok na okolicę: Kotlinę Kłodzką i Broumowską, a także na Góry Kamienne, Złote i Bardzkie.


Już wiecie dlaczego Skalne Grzyby? - fot. Michał Machnacki


Formacje skalne pobudzają wyobraźnię - fot. Michał Machnacki


Kolejne formacje skalne na trasie - fot. Michał Machnacki


Skalne Wrota - fot. Michał Machnacki


W drodze powrotnej Głównym Szlakiem Sudeckim im. Mariana Orłowicza, Praskim Trakcie, natrafimy na kamienne słupki. Służyły one kiedyś jako... drogowskazy, a nazwy na nim wyryte są w języku niemieckim: Nacht Carlsberg – Do Karłowa, Nacht Glatz – Do Kłodzka, Nacht Albendorf – Do Wambierzyc (szlak uległ modyfikacjom w 2019 roku!!!). Blisko skrzyżowania szlaków czerwonego i niebieskiego znajdziemy pomnik, na którym wyryto modlitwę do Matki Boskiej i datę 1865. Praski Trakt wieki temu był odnogą szlaku bursztynowego, a jego przedłużeniem była Machowska Droga, która prowadzi z Karłowa przez Ostrą Górę do Czech. Sam Praski Trakt był ważną drogą dla pocztowców. Świadczą o tym przydrożne kamienie milowe, które wskazywały odległości między miejscami, w których odpoczywano. Leśny dukt stracił na znaczeniu, gdy w XIX w. wybudowano przepiękną Szosę Stu Zakrętów. Nią też koniecznie trzeba przejechać!


Praski Trakt - fot. Michał Machnacki


Do Wambierzyc - fot. Michał Machnacki


Opuszczamy czerwony szlak, który zaprowadzi niestrudzonych turystów dalej do Wambierzyc. Niebieskim zakończymy pieszą wędrówkę przez Skalne Grzyby. Wycieczka w to jedno z najbardziej atrakcyjnych miejsc Narodowego Parku Gór Stołowych to typowa trasa dla całej rodziny. Najlepiej udać się tutaj w tygodniu. Wtedy na pewno na spokojnie można obcować z przyrodą, a dodatkowo będzie to frajda dla naszych pociech. Nie ma tu zbyt dużych przewyższeń, a spacer pośród magicznych formacji skalnych da dużo satysfakcji.

A tak my wyglądamy na Skalnych Grzybach :P


Latem


Zimą

Gdy będziesz potrzebować planów turystycznych dot. Ziemi Kłodzkiej jak i Sudetów to z chęcią Ci je przygotuję Na weekend? Na tydzień? Na dwa? Nie ma problemu. Już niejedna osoba przekonała się i skorzystała z nich. Zapraszam, z chęcią przygotuję :).
Tagi:
#turystyka#gorystolowe#skalnegrzyby
środa, 21 października 2020

Podróżując po Polsce. Cz. 1

Lubię poznawać naszą piękną Polskę. Dlatego też postanowiłem dzielić się wrażeniami i zdjęciami. Na pewno dużo będzie o Dolnym Śląsku, który znalazł w moim sercu wiele miejsca. Dlatego swoją podróż zaczynam od niewielkiej, górskiej miejscowości tuż przy samej granicy z Czechami. Zacznę od opowieści, której zawdzięczam to, że zakochałem się w tej części Polski. To co zobaczyłem w końcu lat 80. trwale zapisało się w mojej pamięci. A byłem wtedy nastolatkiem...

Krzeszów – szczególne miejsce na mapie Polski

Jak mówi słynne powiedzenie polskiego bajkopisarza, Stanisława Jachowicza: „Cudze chwalicie, swego nie znacie…”. Polska ma tyle wspaniałych miejsc, które warto odwiedzić, że na prawdę nie trzeba jechać bardzo daleko, by zobaczyć coś ciekawego. A szczególnie na Dolnym Śląsku!
Koniec lat 80. Po raz pierwszy wchodzę na teren, gdzie mieści się Opactwo Cystersów, Bazylika Mniejsza – Europejska Perła Baroku (do niej prowadziła wtedy lipowa aleja), Kościół św. Józefa, Mauzoleum Piastów-świdnicko-jaworskich i klasztor Sióstr Benedyktynek. Mam zaledwie naście lat i to co widzę, rzuca mnie na kolana. Nic piękniejszego w moim młodym życiu jeszcze nie widziałem. Z grupą chotomowskich ministrantów i księdzem Pawłem Kozakowskim, który sprawował nad nami pieczę i był wikariuszem parafii pw. Najświętszej Maryi w Chotomowie, meldujemy się u sióstr Benedyktynek, gdzie spędzimy dwa tygodnie wakacji...

Łyk geografii – gdzie leży Krzeszów?

Krzeszów zwany również Kamiennogórskim to miejscowość położona w malowniczej Kotlinie Krzeszowskiej w Sudetach Środkowych kilka kilometrów na południe od Kamiennej Góry. To nieduża miejscowość, położona nad rzeką Zadrną. Na przestrzeni ostatnich lat znacznie się rozbudowała, ale nie zatraciła swoich turystycznych walorów. Przez Krzeszów przebiega Główny Szlak Sudecki, jego szósty odcinek z Lubawki do Grzęd, wedle przewodnika Waldemara Brygiera, autora przewodników o Sudetach, przewodnika sudeckiego, pilota wycieczek a zarazem propagatora turystyki.


Widok na Krzeszów i Śnieżkę - fot. Michał Machnacki



Trochę historii – o Piastach świdnicko-jaworskich

Pierwsze wzmianki o Krzeszowie ściśle wiążą się z dynastią Piastów Śląskich. Historia tego miejsca ma początek w 1242 roku. Wtedy to wdowa po Henryku Pobożnym, księżna Anna w darowiźnie funduje opactwo benedyktynom, którzy docierają do Krzeszowa z Czech. Jednak już 50. lat później Bolko I, książę świdnicko-jaworski, wnuk Henryka, przekazuje klasztor cystersom. Od tego momentu rozkwit tego miejsca nabiera prędkości, szybko rozwija się, będąc jednym z najważniejszych ośrodków kulturalnych nie tylko w okolicach, ale i po Świdnicę i Strzegom.
Wróćmy do Bolka I, który był założycielem linii Piastów świdnickich. Dokładna data urodzin nie jest znana. Zakłada się, że urodził się między 1252 a 1256 roku. Zmarł 9 listopada 1301 roku. Pochowano go w krypcie klasztoru krzeszowskiego. Związany z tym miejscem był Bolko II, najmłodszy syn Bolka I i Beatrycze, margrabianki z Brandenburgii. Urodzony prawdopodobnie w 1300 roku, tuż po śmierci swojego starszego brata o tym samym imieniu. Zarówno Bolka I jak i Bolka II sarkofagi stoją w Mauzoleum Piastów-świdnicko-jaworskich, który przylega do bazyliki mniejszej od wschodu. W ostatnich latach do tego miejsca wchodzi się wejściem między bazyliką, a Domem Pielgrzyma.

Sanktuarium krzeszowskie

Celem pielgrzymek w Krzeszowie jest wizerunek Matki Bożej Łaskawej, datowany na połowę XIII wieku. Namalowano go na desce o wymiarach 60 na 37 cm. Jak obraz znalazł się w Krzeszowie? Są różne wersje. Jedna mówi, że został podarowany zamieszkującym tu cystersom, przez samego fundatora klasztoru, Bolka I. Inna legenda głosi, że w czasach papieża Jana XXII, cudowny obraz został przeniesiony z dalekich Włoch, z miejscowości Rimini, przez anioły... Obraz Matki Bożej Łaskawej znajduje się ołtarzu głównym bazyliki, która została wybudowana w latach 1728-1735. Sam projektant Europejskiej Perły Baroku jest nieznany. Jednak trzeba stwierdzić, że została zbudowana z ogromnym rozmachem, a piękno zewnętrzne i wewnętrzne jest nie do opisania. To zabytek należący do najwyższej klasy. Barokowa krzeszowska perła to fenomen na skalę nie tylko Dolnego Śląska, nie tylko Polski, ale na skalę światową. Jak wspomniałem, po wejściu na teren sanktuarium do bazyliki prowadziła lipowa aleja, która nieco przysłaniała piękno fasady kościoła. W 2008 roku gałęzie zostały przycięte, a w obecnym czasie drzew już nie ma. Przy blisko 100-metrowej drodze do bazyliki zostały wycięte, dzięki temu można podziwiać w całej okazałości krzeszowską bazylikę. Nie sposób wymienić wszystkich wybitnych architektów, rzeźbiarzy czy malarzy, którzy przyczynili się do tego, co można zobaczyć na zewnątrz i we wnętrzu świątyni. Wiadomo, że opaci z Krzeszowa zatrudniali artystów z najwyższej półki. Prócz wspaniałej bazyliki warto zwiedzić cały kompleks. Po lewej stronie od głównej świątyni znajduje się Dom Pielgrzyma, do którego należy wejść, by zakupić bilet-cegiełkę na zwiedzanie sanktuarium. Tam tez można kupić pamiątki i inne dewocjonalia. Można też skorzystać z audio-przewodników. Jeszcze pod koniec lat 80. gdy odwiedziłem Krzeszów po raz pierwszy, Domu Pielgrzyma nie było. Pamiątki były sprzedawane w mauzoleum, gdzie pieczę na tym sprawowała siostra Józefa, jedna z Benedyktynek. Ona też była przewodnikiem po sanktuarium. Oprowadzała ona wycieczki, szczególnie niemieckich turystów, ponieważ zna perfekcyjnie język niemiecki. Wróćmy do Domu Opata gdzie jeszcze bardziej po lewej stronie od niego stoi kościół św. Józefa, który powstał w latach 1690-1696 na miejscu kościółka pw. św. Andrzeja. Od tego miejsca zalecałbym zwiedzanie. Boczne ołtarze kościoła przedstawiają cykl przedstawień Siedmiu Radości i Siedmiu Smutków św. Józefa. Malowidła z życia Jezusa Chrystusa układają w chronologiczne życie św. Rodziny. Te przepiękne ołtarze zostały namalowane przez Michaela Willmanna, wybitnego artystę śląskiego baroku.


Bazylika Mniejsza - fot. Michał Machnacki


Ołtarz główny - wizerunek Matki Bożej Łaskawej - fot, Michał Machnacki


Mauzoleum Piastów-świdnicko-jaworskich

Krzeszów i samo sanktuarium związane było z linią Piastów-świdnicko-jaworskich. Dlatego też w kryptach krzeszowskich pochowano Bolka I, jego wcześnie zmarłego syna Bolka, a później syna Bernarda I oraz Henryka I i Bolka II. W krypach prawdopodobnie spoczywa również Henryk II. Obecnie w mauzoleów możemy podziwiać dwa gotyckie sarkofagi – Bolka I i Bolka II. Warto wiedzieć, że nagrobki zostały częściowo uszkodzone przez najazd husycki w XV wieku. Na wprost sarkofagów znajdują się ołtarze pw. św. Wacława, z którym spokrewniony był Bolko I oraz pw. św. Jadwigi, która była prababką księcia Bolka I. W piastowskim mauzoleum znajdziemy rzeźby małżonek książęcych. Jest tu rzeźba ks. Beatrycze, żony Bolka I czy ks. Agnieszki, małżonki Bolka II. Na wprost od wejścia zobaczymy również nagrobek Władysława Zedlitza, który był joannitą oraz strażnikiem przybocznym cesarza Rudolfa II.


Sarkofag Bolka II - fot. Michał Machnacki


Kalwaria krzeszowska

Atrakcyjne położenie Krzeszowa, wśród pól i lasów, między niewysokimi łańcuchami górskimi, sprzyjały utworzeniu Drogi Krzyżowej. Krzeszowska kalwaria została zaprojektowana przez opata Rosę, który podróżował po Włoszech i tam narodziła się myśl wybudowania podobnej, jak w krajach na południu Europy. W Krzeszowie powstały 32 stacje Męki Pańskiej (składa się z dwóch części – Drogi Pojmania i Drogi Krzyża). Cała Droga Krzyżowa liczy sobie ponad 2 km. Jedną z piękniejszych stacji jest ta, położona przy mauzoleum, tuż przy schodkach prowadzących na cmentarz, gdzie pochowane są siostry Benedyktynki. Stacja nr XXVIII to grupa piaskowych rzeź przedstawiająca ukrzyżowanie Pana Jezusa. Zwieńczeniem Drogi Krzyżowej jest Gród Pański przylegający do mauzoleum w kaplicy pw. Marii Magdaleny. Wejście do niego znajduje się z lewej strony Grobu.




Klasztor Sióstr Benedyktynek

To tu spędziliśmy wakacje. Nasze pokoje wychodziły na piękne okolice, a z jednych z nich mogliśmy podziwiać najwyższy szczyt Sudetów – Śnieżkę. Oczywiście nie mogliśmy wejść na cały teren klasztoru, ale dzięki Matce Przełożonej – Ksieni pokazano nam przepiękną bibliotekę oraz ogrody klasztorne, gdzie pomagaliśmy siostrom w pracach porządkowych. Benedyktynki do Krzeszowa przybyły ze Lwowa w 1945 roku w wyniku uwarunkowań politycznych i zamieszkują klasztor do czasów obecnych. Jak głosi reguła św. Benedykta: „Wszystkich przychodzących do klasztoru gości należy przyjmować jak Chrystusa, gdyż on sam powie: „Gościem byłem i przyjęliście mnie” (Mt 25, 35)”, więc siostry zapraszają w swoje gościnne progi, zgodnie z wielowiekową tradycją benedyktyńską. Prócz pobytu w pomieszczeniach klasztornych przekształconych na pokoje gościnne, można uczestniczyć w liturgii w ich skromnej kapliczce. Dodam, że pod koniec lat 80. msze w niej były odprawiane po łacinie, więc dla nas, młodych ludzi, ministrantów zupełnie nie były one zrozumiałe, aczkolwiek śpiewy sióstr i podniosłość chwili były bardzo pięknymi momentami w naszym życiu.


Klasztor Sióstr Benedyktynek - fot. Michał Machnacki


Spotkanie z Siostrą Józefą - fot. Pawełek Machnacki

Tagi:
#turystyka#krzeszow#perlabaroku
wtorek, 6 października 2020

To ja Machnaś się nazywam

Może zacznę od tego, i na pewno nie będę w tym oryginalny, że od najmłodszych lat towarzyszyła mi książka. Ale nie tylko ważną rolę w życiu dawał mi sport. Liczne pasje nie były po drodze z nudą, siedzeniem przed tv.

Mam na imię Michał. Łączę pasję czytania ze swoją pracą i sportem. Od ponad 23 lat pracuję w bibliotece na warszawskim Bemowie. Od blisko półtora roku spełniło się moje marzenie - prowadzić bibliotekę! Jest to nieduży Punkt Biblioteczny nr 142 w Galerii Handlowej przy ul. Powstańców Śląskich 126, a liczy już blisko 6000 woluminów. Nie muszę mówić, jaką radość sprawia mi ta praca. Nie nie!!! Nie czytam książek w pracy! :P Przeważnie robię to w drodze do niej i z powrotem. Wiecie zapewne, co to są korki i jazda autobusem i pociągiem. Czas na czytanie znacznie się wydłuża.

Od wielu lat związany jestem z lokalnym sportem. Najpierw trenowałem tenisa stołowego i piłkę nożną. Co do pierwszej: to dobre kilkanaście lat gry na poziomie dawnej 3 ligi - Sokół Serock, 5 ligi - Lotos Jabłonna i 4 ligi KS Ożarowianka Ożarów Mazowiecki. Piłka nożna zaś to gra w B-klasie w Lotosie. Tu jednak muszę na chwilę się zatrzymać. Groźna kontuzja spowodowała pół roku wyjęte z aktywności fizycznej. Przybrałem mocno na masie z 79 kg na... 129. Tak tak. To zaważyło na tym, że od 2006 roku choruję na cukrzycę insulinozależną. Nie poddałem się jednak i zacząłem od 2009 roku biegać. Mam na swoim koncie 400 biegowych startów, prowadzę też jako koordynator jedną z lokalizacji parkrun Polska - parkrun Jabłonna.

Moją pasją są góry. Każde wakacje staram się tam wybierać. Szczególnie bliska jest mi Ziemia Kłodzka i jej sudeckie pasma górskie. Choć staram bywać i w innych wszak rodzinnie staramy się zdobyć Koronę Polskich Gór. Sam napisałem przewodnik: Przewietrz się na Ziemi Kłodzkiej - subiektywny przewodnik po szlakach, ale leży w tzw. szufladzie czyli w plikach doc. :P Mam do tego tysiące zdjęć, lubię fotografować.

No i na koniec o książkach. Uwielbiam thrillery, sensacje, kryminały. Nie stronię od ciekawych biografii, sportu i książkach o tematyce górskiej. Ostatnio czytam często książki związane z historią polskich miast.

To tak tytułem wstępu do bloga. Pozdrawiam serdecznie :)
poniedziałek, 28 września 2020

Czy warto pisać bloga o książkach?

No właśnie. Czytamy wiele książek, piszemy recenzje. Czy jeszcze potrzebne są nam blogi? Co o tym sądzicie? Co w takim blogu powinno się jeszcze znaleźć, by zainteresował potencjalnego odbiorce portalu "Na Kanapie"? Macie jakieś pomysły?
Tagi:
#blog#ksiazka

Archiwum

2023

© 2007 - 2024 nakanapie.pl