Kolejna, piąta już część przygód komisarza Maciejewskiego!
No, tym razem ex-komisarza. Zyga, po kilkumiesięcznej gościnie w kazamatach na Zamkowej 9, wraca na ulice Lublina prowadzić kolejne śledztwo. I to z nadania swego niegdysiejszego oprawcy- przypominającego facjatą postać z koszmaru, obywatela majora Grabarza.
Szczegółów fabuły nie będę zdradzał, bo naprawdę warto tę książkę przeczytać, powiem tylko, że jak to u Wrońskiego, nie zabraknie rozgałęzień na inne wątki i niespodziewanych zwrotów akcji.
Fakt faktem pozostaje, że przedwojenny klimat Lublina zdecydowanie bardziej mi pasował, niźli tego "wyzwolonego", ale po raz kolejny realia są odzwierciedlone perfekcyjnie. Maciejewski, sypiąc swoim na poły knajackim i ironicznym dowcipem, mierzy się z trudną dla niego, powojenną rzeczywistością, nie pomijając wspomnień ze szczęśliwszych, sanacyjnych czasów. A nad wszystkim unosi się charakterystyczny smrodek antysemityzmu i instynktu stadnego, w którego oparach musi działać nasz retro- glina.
Miło widzieć autora w tak dobrej formie, tym bardziej, że jako naczelny maruda, trochę na jej zanik utyskiwałem w poprzedniej części. Oby tak dalej, z niecierpliwością czekam na kolejne tomy serii.