Nad tą książką mogłabym się rozpisać, jak nad poprzednimi trzema tomami.
"Saga Wiejska" Kasi Bulicz - Kasprzak to arcydzieło.
Ta kobieta potrafi tak napisać książkę, tak poprowadzić akcję, tak pięknie opisać przyrodę, tak przedstawić bohaterów, że chyba każdy, kto zacznie czytać - przepadnie.
Przyznaję, że ten tom czytałam dość długo, ale to było moje świadome działanie. Chciałam się delektować nim jak najdłużej.
A teraz opowiem Wam, co mnie spotkało podczas czytania "Przeoranych miedz".
Akcja tego tomu rozpoczyna się tuż przed Drugą Wojną Światową. Mieszkańcy Tynczyna i innych okolicznych wsi, oraz Zamościa, żyją sobie nieśpiesznie, zgodnie ze zmieniającymi się porami roku. Coraz częściej ktoś zaczyna mówić o tym, że wojna się zbliża. I czytam te kolejne rozdziały, mamy 29 sierpnia 1939 roku, 30 sierpnia, 31 sierpnia i wiecie co?
Ja miałam nadzieję, że ta wojna nie wybuchnie. Że jednak Hitler zmieni zdanie, że nie zaatakuje Polski.
Chociaż niestety wiedziałam, że to jest nieuniknione, to do samego końca czytałam w napięciu.
A gdy 1 września wojna stała się faktem, przeżyłam to bardzo.
Myślę, że przyczyną tego jest fakt, że ja tak pokochałam tych cudownych ludzi, te rodziny, tą młodzież, która miała swoje plany, marzenia, że życzyłam im jak najlepiej. Dla nich chciałam zmienić bieg historii.
Niestety, nie udało się...
Na szczęście w przygotowaniu jest 5 tom "Puste wygony".
Oj czekam na niego z nieci...