Niedługo po tym jak Dora zgarnęła dla siebie wszystkie moce przewidziane konwencją przyszła pora, aby zmierzyć się z konsekwencjami. Bohaterka musi wziąć na barki odpowiedzialność za członków swojej fantastycznie międzygatunkowej przyszywanej rodzinki. W Trójprzymierzu zaczynają ginąć kolejne wampiry. Nie wygląda to jednak na robotę wyszkolonego następcy Van Helsinga. Zamiast oderwanych głów, połamanych kołków i rozsypanego czosnku jest samobójcze zażywanie kąpieli słonecznych. Dora zmuszona jest interweniować, zanim to jej synowie zdecydują się poprawić opaleniznę. W międzyczasie źle się dzieje również w stadzie, którego wiedźma jest honorową alfą. Gdy grupa zbuntowanych wilków, niemal zabija ją w ciemnym zaułku (ale że Dorę? Tak, też byłem w szoku!) bohaterka zaczyna traktować sprawę bardzo osobiście. Poza klasyczną nadnaturalną robotą, na głowie wiedźmy ląduje także zakamuflowane napięcie seksualne, takie niezakamuflowane także oraz rozstanie spod znaku „musimy od siebie odpocząć”. O dziwo to ten pierwszy zestaw problemów jest tym razem ważniejszy.
Po przeładowanym nieprzyzwoitymi flirtami harlequinie, maratonie doładowań i pełnych uwielbienia wzdychań oraz pokazie narcystycznych zapędów okazuje się, że Jadowska osiągnęła szczyt (Dora również, ale w zupełnie innej konkurencji) w fantazjowaniu na temat cudowności swojej bohaterki. W czwartym tomie autorka zeszła na ziemie, a historia stoi tak blisko klasycznych fantastyczno-kryminalnych schematów, j...