“Ostatnio próbowałem wybrać pieniądze z bankomatu, ale nijak nie chciał przyjąć mi karty. Wkurzyłem się i poszedłem do okienka, żeby mi wypłacili. I niech sobie pani wyobrazi, że policzyli mi za to prowizję. I to jaką! Całe dziesięć złotych. Jeszcze na mnie nakrzyczeli, że to moja wina, bo podobno wtykałem kartę nie tak jak trzeba! Co za impertynencja! Tyle lat wkładam w różne dziury i jakoś nikt mi jeszcze nigdy nie powiedział, że robię to źle!”
“Nienawidziła burdelu, a przy okazji jego właścicielki, jako naczelnej ladacznicy w Lebiegach, wielkiej rozpustnicy i w ogóle… Podczas gdy Madame nie oddawała się rozpuście, ona tylko na niej zarabiała.
Czy to coś złego? Producenci broni zarabiają na zabijaniu i jakoś nikt się do nich nie czepia? Dlaczego? Bo czepianiem zajmują się najczęściej stare kobiety, a one o wiele bardziej interesują się cudzym seksem niż jakąkolwiek bronią.”
“Facet to takie nieskomplikowane stworzenie(...). Jeden jest rodzinny;rrobi po to, żeby zapracować na kobietę i utrzymać dom. Drugi jest partnerem - ty pracujesz, ja pracuję, razem jakoś się rozwijamy. Trzeci to taki ciapek - najchętniej poszedłby na bezrobocie i nic nie robił tylko leżał. Jego dziewczyna wciąż coś robi a on tylko: oj, kochanie moje, jestes najwspanialszą na świeci, ale sam nic nie robi, czasem tylko wynosi śmieci.”
“To wszystko sprawiało, że był zadowolony, ale też czuł się jakoś dziwnie. Szczególnie po tej rozmowie. Dotarło chyba do niego, że mimo wszystko jest tutaj też czas na rozmyślania o rodzinie, o domu, o kraju. Jest czas i miejsce na tęsknotę za bliskimi. Czyli na to, czego od wyjazdu sam jeszcze nie doświadczył. Mimo, że nieraz myślał o przeszłości pozostawionej gdzieś tam, tysiące kilometrów i o przyszłości, która każdego dnia niosła nowe wyzwania, zaskakiwała i nie dała się w żaden sposób przewidzieć.”
“Daniel Adach był pisarzem. I był tutejszy. I to bardzo źle wyglądało. Ponieważ napisał kilka książek i był nawet w Wikipedii, ludzie się na niego wściekli. Tu się urodził, tu wychował, tu mieszkał. To było wręcz wredne! Zazdrościli mu, ale to by jakoś przeszło. Niestety było coś gorszego. Daniel im pokazywał, że się da. Kolegom z podstawówki, liceum, przedszkola i podwórka, tym siedzącym pod klatkami albo przed telewizorem pokazywał, że można coś osiągnąć, nawet będąc tutejszym, a to boli.”
“Tak mało jest w ludziach ciekawości. A to wszystko… – Gus machnął ręką. – Wzięło się znikąd. Owszem, wiedzieliśmy, że środowisko naturalne schodzi na psy, chyba nawet prawicowe oszołomy w to skrycie wierzyły, ale to, co się teraz dzieje… sześćdziesiąt pieprznych plag, wszystkie naraz. – Spojrzał na Marty’ego niemal błagalnie. – W ile czasu, rok? Czternaście miesięcy? – Tak – przyznał Marty. – Kiepska sprawa. – Jakoś tylko to określenie pasowało.”
“Jakoś tak się układa, że wikłam się w patologiczny związek ze słabszym mężczyzną, którego próbuję podźwignąć. Bo wiesz, ja zawsze w życiu przyjmuję rolę takiej terapeutki i matki, a nie zołzy. A faceci mi mówią, że powinnam sobie wbić do głowy książkę Dlaczego mężczyźni kochają zołzy. No i może faktycznie coś w tym jest, bo moje zołzowate koleżanki mają najfajniejszych facetów. W przeciwieństwie do mnie. Ja zawsze mam gości, których muszę prowadzić.”
“- Nie służy ci ta renta. Zżółkłeś jakoś.
- To opalenizna. Byliśmy z Roxi na Hawajach.
- Jasne. Przez miesiąc. A za resztę renty kupiłeś sobie maybacha.
- Nie jestem na żadnej rencie, tylko na normalnej, uczciwej emeryturze.
- Sorry, to wszystko zmienia. Emerytura, ho, ho!
- A co u twojej uroczej małżonki? Nadal pije ?
- Dziękuję, ostatnio nawet więcej. Odgraża się, że mnie rzuci i wróci do ciebie. Zaczęła się już pakować.”
“- Wedle polskich zwyczajów gościa pod własnym dachem zabić nie wolno... - Z nadzieją popatrzył na przyjaciela.
- Ręce mnie świerzbią, ale i u nas gościnność jest najwyższą z cnót... - Semen skrzywił się, jakby jadł cytrynę. - Z drugiej strony czy to aby na pewno gość? Zapraszałeś go?
- Nie... Ale zwyczaj na wsi taki, że jak drzwi otwarte, to można zajść...
- Zatem rzeczywiście gość. Trza go jakoś sprytnie wywabić za próg i dopiero tam spokojnie zaciukać.”
“Na Ziemi ta scena byłaby po prostu groteskowa. Tam nikt nikomu nie wierzy ot tak, nikt nie dotrzymuje słowa i nikt nie spełnia obietnic danych bez świadków, prawników, papierów, dowodów, nagrań i pisemnych gwarancji, a i to tylko czasem. Tu jednak jest tylko nas dwóch, słowo i uścisk dłoni. To świat, w którym reputacja człowieka zależy od jego uczciwości i jest cenniejsza od gór złota. Tu nie ma większej gwarancji niż słowo. I jakoś tak nie wydaje się to aż tak bardzo śmieszne.”
“Na Ziemi ta scena byłaby po prostu groteskowa. Tam nikt nikomu nie wierzy ot tak, nikt nie dotrzymuje słowa i nikt nie spełnia obietnic danych bez świadków, prawników, papierów, dowodów, nagrań i pisemnych gwarancji, a i to tylko czasem. Tu jednak jest tylko nas dwóch, słowo i uścisk dłoni. To świat, w którym reputacja człowieka zależy od jego uczciwości i jest cenniejsza od gór złota. Tu nie ma większej gwarancji niż słowo. I jakoś tak nie wydaje się to aż tak bardzo śmieszne.”
“Istniały sprawy zbyt trudne, by je rozważać. Potrzebował godziny w spokoju, by jakoś to wszystko sobie poukładać. „Osobiste to nie to samo, co ważne”. Jaki człowiek mógłby myśleć w taki sposób? I przyszło mu wtedy do głowy, że wprawdzie Ankh miało w historii swoją porcję złych, okrutnych władców i zwyczajnych marnych władców, nigdy jednak nie znalazło się pod butem dobrego władcy. Byłaby to pewnie najbardziej przerażająca perspektywa.”
“Kark mialem spocony, w dloniach czułem pot od kurczowego trzymania monet. Nawet mój ptaszek w portkach otarł się o rzeszę drobniaków i jakoś się ożywił. Wchodząc do klasy, czułem grubszy palik w gatkach. Mój patyczek prężył się, więc dłonią dyskretnie majtałem w kieszeniach aby nie rozłożył mi się namiot. Żwawo poszedłem do ławki, nie chcạc, aby klasa zauważyła, że coś mi puchnie w spodniach, i klapnąłem na krzesełko.”
“Chyba wiedział, że przyjadę. Czekałam, aż coś powie, ale on tak stał i patrzył (...). Nie wiem, czy trwało to długo, czy tylko sekundę. – Alicja miała wrażenie, że Basia zapada się w sobie, znów zobaczyła jej słabość, a może po prostu zmęczenie i wino. – (...) Miałam mu wykrzyczeć cały żal (...). Miałam wciąż nadzieję, co prawda ledwie się tlącą, że to błaha sprawa. Marzyłam, aby zaczął się jakoś tłumaczyć, przepraszać. Byłam nawet gotowa przyjąć jego wyrzuty. (...) A on… ”
“- Jak bardzo one (raptory) są inteligentne?
- Jeżeli założymy, że są blisko spokrewnione z ptakami, to powinniśmy przygotować się na spore niespodzianki. Niektórzy badacze twierdzą, że papuga żako pod względem umiejętności myślenia symbolicznego dorównuje szympansowi, a o szympansach wiemy już na pewno, że posługują się parajęzykiem. Przeciętna papuga jest równie rozwinięta emocjonalnie jak trzyletnie dziecko, ale jej inteligencja jest niezaprzeczalna.
- Tyle tylko, że jakoś nigdy nie słyszałem, by ktoś został zabity przez papugę- mruknął Gennaro.”
“- A tak, dostałam pana mejl. Ale ja nie wiem, co mam panu powiedzieć?
- Na przykład, czy wywiad będzie możliwy?
- Ale ja tego nie wiem?
- A będzie pani wiedziała?
- Nie wiem, czy będę.
- A od czego to zależy?
- Nie wiem, może od decyzji prezesa?
- To może go zapytać?
- Nie wiem, już pytałam.
- I co odpowiedział?
- Nie mogę Panu powiedzieć.
- Pani na pewno jest rzeczniczką prasową?
- Tak! No wiem pan?!
- Niewiele pani wie, więc wolę się upewnić.
- Może niech mi się pan przypomni mejlem może, jakoś później.
- Kiedy później?
- Nie wiem, do widzenia.”
“- Czy nie możesz jakoś sprawić, panie - zapytał wreszcie, widząc okropną bladość olbrzyma - by dolegliwości były nieco mniejsze?
Tamten uśmiechnął się kwaśno.
- Mogę, kapitanie, czy też raczej - mógłbym. Ale moja siła, podobnie jak siła każdego spośród Przyjętych, płynie z rozumienia Szerni. Znamy potęgę Pasm i dlatego właśnie wiemy, kiedy można i należy jej użyć. Kapitanie, czy gdyby dano ci moc rozkazywania wichrom, przyzywałbyś je zawsze, ilekroć chciałbyś zdmuchnąć świeczkę?”
“Zebrani interesowali się głównie zagadnieniami natury materialnej. Pytali, czy jest w Sowietach cukier, bo jakoś zabrakło? Albo materiały na ubrania? O cokolwiek jednak zapytali, na wszystko agitator odpowiadał, że tego jest pod dostatkiem, że tylko trzeba zaczekać a podwiozą wszystkiego! Wtedy jego coś skusiło, nieczysta siła chyba, zażartować: wstał z ostatniej ławki, na której siedział i zapytał: "A nędzy u Was dużo"? Użył polskiego słowa "nędza" i agitator nie zrozumiał znaczenia. Na wszelki jednak wypadek odpowiedział, że mnóstwo jest, że ją podwiozą...”
“Ty połyskliwa parowo - wydyszała wściekle. - Było wyjąć dupę z dresu disco i pobiegać, zamiast się przyglądać. Jakoś nie widziałam, jak ty i twoje świetliki wojujecie w pocie czoła. A może tak wam ścisnęło jaja, że zapomnieliście, jak się biega i zgubiliście demona wielkości stodoły? Wracaj do biurka, gdzie twoje miejsce, i napisz w raporcie, że Pulsara sprzątnęła ci sprzed nosa dziewczynka i Rusek z bazooką. - Zaśmiała mu się prosto w twarz. - Bo takie są fakty.”
“- Dobry wieczór, komisarzu. Nie wiedziałem, że dostał pan zaproszenie.
- Mam stałą wejściówkę, facet przy wejściu nawet nie pisnął.
- Jakoś mi się nie wydaje.
- Służyć i chronić. I wchodzę, gdzie chcę.
-Ale nie jest pan mile widziany.
- To zależy.- Kruk rozejrzał się po sali.- Dużo ludzi przyszło.
- Szymański ma wzięcie. Podobają się panu jego obrazy?
- Im podlejszy i bardziej tandetny spektakl, tym głośniej klaszczę.
- Nie uważa pan, że dobrze maluje?
- Aż się nie mogę nasycić. Jak się wynajduje takie talenty? Zgarnia się ich z długiej czy z Monciaka?”
“Nigdy nie zranię cię celowo. Wiesz o tym prawda? (...) Popełniam wiele błędów, kiedy jestem zły. Nie miałem... najlepszego dzieciństwa, co nie znaczy, że chcę byś czuła się zmuszona do czegokolwiek w jakikolwiek sposób. Pragnę tylko, żebyś wiedziała. Nie jestem przyzwyczajony do takiej bliskości. Nie było tak nawet z Calebem. Zawsze czułem się wycofany. Nie mam nawet żadnych przyjaciół. (...) Chcę, żebyś wiedziała, że cokolwiek co robię jakoś cię rani, nie jest moją intencją. Po prostu nie wiem czasami jak postępować.”
“Sierżant Colon ze Straży Miejskiej Ankh-Morpork (nocna zmiana) spojrzał na promienne twarze nowych rekrutów. Westchnął. Przypomniał sobie swój pierwszy dzień. Starego sierżanta Wimblera… Co za drań! Ciął językiem jak pejczem. Gdyby dożył i zobaczył…
Jak to nazwali? Rekrutacja afirmatywna czy jakoś tak. Krzemowa Liga Walki ze Zniesławieniem nachodziła patrycjusza tak długo, że w końcu…
- Spróbujcie jeszcze raz, młodszy funkcjonariuszu Detrytus — powiedział Colon. — Sztuczka polega na tym, że zatrzymujecie rękę tuż nad uchem. No już, wstańcie z podłogi i spróbujcie znowu zasalutować.”
“Weźmy takiego Puchatka- rozmyślał Prosiaczek.- Nie ma on wiele Rozumu, a nigdy mu się nic złego nie przytrafia. Robi rozmaite głupstwa i zawsze się z nich jakoś wykaraska. Albo weźmy Sowę. Sowa właściwie też nie ma wiele Rozumu, ale za to jest Uczona. Wiedziałaby, co robić, gdy jest się zewsząd otoczonym wodą. Albo na przykład Królik. Ten znów nie Uczył się z Książek, ale mimo to zawsze potrafi coś Mądrego Wymyślić. Albo Kangurzyca. Kangurzyca nie jest wprawdzie Mądra, nie można tego o niej powiedzieć. Ale w tym wypadku tak bardzo troszczyłaby się o swoje Maleństwo, że bez namysłu zrobiłaby to, co należy. Albo weźmy jeszcze takiego Kłapouchego. Kłapouchy jest zawsze tak nieszczęśliwy, że wcale by nie zwrócił na to uwagi. Ale ciekaw jestem, co zrobiłby Krzyś.”
“Czy demos zdolny jest do samodzielnego rządzenia? Może sprawi ci pewną ulgę, przyjacielu mój, przypomnienie, że ideały, ku którym dąży miłośnik mądrości – pierwszeństwo duszy przed ciałem, poszukiwanie prawdy, panowanie nad cielesnymi namiętnościami – to dla pospólstwa poglądy nie tylko nie do przyjęcia, ale wręcz absurdalne. W masie swojej ludzie nie dążą do rozumnego gospodarowania swymi zachciankami, lecz do ich spełnienia; sprawiedliwość to dla nich zawada na drodze, która prowadzi do zaspokojenia ich chciwości, bogowie zaś to puste w środku figurynki, które wystawiają na pokaz, gdy trzeba jakoś usprawiedliwić własne czyny, które wzięły się z przerażenia, pragnienia zysku lub samolubstwa. Demos nie jest wartością samą w sobie, a tylko sumą wartości poszczegolnych jednostek.”
“W seminarium mieliśmy polonistkę. Kobieta świecka. Miała z nami zajęcia z literatury. Kiedyś powiedziała mi o swoich wrażeniach - że chłopcy na pierwszym roku są święci, porządni i pobożni. A potem, mówiła, z roku na rok jest gorzej. Coraz więcej brudu, grzechu. A z seminarium wychodzą już zdemoralizowani. We mnie samym jest duży żal do tej skoszarowanej formacji. Subkultura kaweczek, ploteczek, składania rączek i rozmodlenia. A za nią kryje się podwójne życie. Nocą na dyskoteki, na imprezy, balangi. Dochodziło do sytuacji kuriozalnych. Na przykład jeden z naszych starszych kolegów po nocach pracował jako wykidajło w klubie. Waracał nad ranem i jakoś funkcjonował.”
“Powiem ci, że tego właśnie się boję. Nie wystarcza mi wyobraźni na prawdziwych zbirów, którzy tropią skarb i plądrują teraźniejszość w poszukiwaniu dowodów na czyjeś mroczne tajemnice sprzed wielu lat. Ale wiesz co? Wpadło mi coś do głowy… Mam takie przeczucie, że ta tajemnicza kryjówka jest jakoś związana z dawną przeszłością Gustawa, może z dzieciństwem. Zobacz, często tak jest, że ludzie wracają do dawnych miejsc. Może czują się w nich bezpiecznie. Może myślą, że nikt nie będzie tropił ich dawnych ścieżek. Musimy się dowiedzieć, gdzie urodził się Gustaw. Nie podejrzewam, że mając 7 lat, robił widoczki i zakopywał je za blokiem, jak ja, ale może miał jakąś kryjówkę, do której znosił łuski pocisków z czasów wojny. Może to tam zostawił jakąś wskazówkę albo nawet jeśli nie zostawił, to będziemy w ogóle więcej wiedziały o tym człowieku.”
“– Mówię ci, dziwnie się czuję – uskarżała się jedna z dziewczyn.
– Czyli jak? – próbował dociekać Terry.
– Jakoś… zaniepokojona…
– Też mi coś! – prychnęła Carren. – Czym się martwisz! Jakiś idiota, a może kilku, bawi się z nami, gra nam na nerwach!
Sandra, słysząc to, pokręciła głową (…) i powiedziała:
– Wiesz, wiecie, myślałam, że to ten nóż. Że to ta klamka, drzwi, mróz. Ale nie o to chodzi… (…). Po prostu… coś innego mnie niepokoi.
– Wiatr gwiżdże za oknami jak oszalały, może dlatego? Gwiżdże, tamta ściana cała trzeszczy… – dociekał Terry.
– Nie, nie, to coś bliżej. – Carren zmrużyła oczy. – Tak jakby tuż koło nas. Obok. – Zaskoczona Sandra spojrzała na Carren i zrozumiała, że tamta jednak ją rozumie.
– Tak, ale to nie obok. To jakby… wszędzie.”
“Przychodzi długo wyczekiwany dzień wizyty lekarskiej. Pan doktor okazuje się doktorem z doktoratem. Co więcej, jest przy okazji chirurgiem jakiejś europejskiej loży urologicznej i jara się nowotworami. Do tego jest ważną personą na oddziale państwowego szpitala, w prywaciaku jedynie dorabia. Bingo. Okazuje się, że ma żydowskie korzenie i jego rodzina pochodzi z Drohobycza. "Jak Bruno Schulz!" - piszczę zachwycona, zapominając na chwilę o raku, i uważam ten poetycki zbieg okoliczności za dobrą wróżbę. W rękach żydowskiego chirurga z Drohobycza od razu czuję się jakoś bezpieczniej. Lekarz ogląda moje wyniki z zatroskaną miną, mrucząc coś pod nosem. "Będę musiał Panią zoperować" - stwierdza po chwili, podnosząc na mnie wzrok.”
“Dzisiaj wyjątkowo piszę ten pamiętnik przed wzięciem prysznica, a nie po nim, jak to mam w zwyczaju. Pot, brud i ziemia z piaskiem oblepiają mi czoło i policzki, ale specjalnie mi to nie przeszkadza. Zresztą woda jest lodowata, odkąd padł centralny piec, i zamiast otulać do snu, pompuje w moje serce adrenalinę, której mam dość i bez tego. Ogrzewam się tylko w salonie przy kominku w przerwach od pracy i wtedy, gdy idę spać. Na zewnątrz musi panować ziąb, chyba zbliża się zima i chłód wraz z wiatrem przenika przez te stare mury. Czuję podskórnie, jak szron z wolna pokrywa szyby, tak jakby osiadał też na mojej duszy. Choć dokładam do kotła węgiel, który tu został, kaloryfery dają tylko odrobinę ciepła. Powinienem je odpowietrzyć, ale ciągle jakoś zapominam.”
“-Chcę poznać drogę do Hunghung - powiedział ostrożnie.
-Tak. Oczywiście. O tej porze roku ruszyłbym w stronę zachodzącego słońca, dopóki nie opuściłbym gór i nie dotarł na aluwialną równinę. Znajdzie pan tam drumliny i kilka pięknych przykładów głazów narzutowych. To jakieś dziesięć mil.
Rincewind patrzył na niego zdumiony. Barbarzyńskie wskazówki brzmiały zwykle jakoś "prosto obok płonącego miasta, potem skręcić w prawo za wszystkimi mieszkańcami powieszonymi za uszy".
-Te drumliny wydają się groźne-zauważył.
-To tylko rodzaj wzgórz polodowcowych-wyjaśnił Saveloy.
- A głazy narzutowe? Brzmi jak coś takiego, co rzuca się na..
-To głazy pozostałe po cofającym się lodowcu. Nie ma się czego obawiać. Pejzaż nie jest niebezpieczny.
Rincewind nie uwierzył. Wiele już razy grunt uderzył go bardzo mocno.”