Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lat z droga", znaleziono 1696

Obie siostry łączyło to, że ich wrogiem był świat. Jedna się przed nim barykadowała, zachowywała stałą czujność i za każdym razem kiedy to było możliwe, próbowała się od niego odsunąć. Druga chciała tego wroga podejść, oszukać, prześlizgnąć mu się między palcami jak salamandra.
To nie tak, że jeśli będziesz pochłaniać książki jedną za drugą, swój ogląd świata sam się poszerzy. Choćbyś napakował sobie do głowy mnóstwo wiedzy, jeśli się nad nią nie zastanowisz, jeśli nie będziesz chodzić śmiało na własnych nogach, wszystko to będzie tylko pożyczką bez prawdziwej wartości.
W miłości chodzi o to, by ufać komuś z całego serca i modlić się, żeby nie zostało ono złamane. Chodzi o wiarę w drugą osobę. Oddałem Ci swoje serce, gdy powiedziałem, że Cię kocham, co znaczy, że dałem ci nad sobą władzę
,,Każde serce składa się z dwóch części- jednej, która pompuje, i drugiej, która kocha. Jeśli zamierzasz poświęcić życie na składanie złamanych serc, musisz poznać obie części. Nie możesz po prostu uleczyć jednej, nie troszcząc się o drugą.”
Pistolet raz jeszcze został zważony w ręce, po czym po raz nie wiadomo który została powtórzona prosta sekwencja: dłoń powędrowała do kieszeni kurtki, energicznie, ale nie gwałtownie, tak jakby to było szukanie dzwoniącej komórki. W drugą stronę ruch był szybszy, ale nieznacznie.
Zmowa milczenia, o której tu mówimy, jest rodzajem wielogłowej hydry. Jedna głowa to stosunek do dzieci księży, druga - do kobiet, trzecia - do Żydów, czwarta - do ludzi o innej orientacji seksualnej. Jest jeszcze wiele innych. Odetniesz jedną, wyrasta następna
Były jak burza klejnotów.
Skrzydła lśniły łuską drogich kamieni.
Z płonącym wzrokiem i szumem skrzydeł
Przybyły smoki.
Zbyt jaskrawe, by je zapamiętać.
Spełniona obietnica tysiąca pieśni.
Szarpiące szpony, miażdżące szczęki.
Król powrócił.
Nie zawsze druga osoba spełnia nasze oczekiwania. Zdarza się, że ktoś zadaje nam ból. Sami często popełniamy błędy i nie zawsze potrafimy obiektywnie ocenić drugiego człowieka czy wydarzenie, którego byliśmy świadkami. Mimo to warto podnieść się i iść dalej.
-Pamiętasz, kiedy spotkałaś go po raz pierwszy, wydawało Ci się, że skądś go znasz? Że poznaliście się już wcześniej?
Kiwam głową.
-Tak. Ale nie udało mi się jeszcze tego rozgryźć.
Tash zaciska usta, jakby starała się ukryć podekscytowanie.
-No, najwyraźniej to był znak, że spotkałaś swoją drugą połówkę.
Zatarł z radości dłonie. Fajnie będzie. Potem pewnie awansuje, a z czasem może i arcykapłanem zostanie. Będzie miał willę i taką coolgablotę. Ważne, żeby przyłączyć się do lepszych. Od razu widać, że ci poganie są nadziani. Świątynia wypasiona, drogie bryki.
Przetrwanie często sprowadzało się do tego, żeby iść naprzód. To była kwestia pozostawienia wczorajszego dnia w przeszłości, a zaczynało się to od postawienia jednej stopy przed drugą, przypomnienia sobie, jak się uśmiechać, jak tańczyć, a zwłaszcza tego, że śmiech nie oznacza braku szacunku, lecz jest czymś niezbędnym.
Tak czy owak, nauczyło mnie to, że ludzie nie umierają na zawsze. Ci, którzy mówili, że człowiek umiera na zawsze, albo kłamali, albo byli głupi, bo znałam co najmniej dwie osoby, które na pewno, na sto procent zmartwychwstały. Jedną był mój tata, a drugą Jezus.
Teraz ja powiem, co by ten młody człowiek dostał od pani, naprzód dostałby długą listę wielbicieli dawniejszych, następnie drugą listę wielbicieli, którzy nastąpią po nim, a w trakcie antraktu miałby możność sprawdzania, czy na koniu dobrze leży siodło.
Kiedy drzwi windy otworzyły się, ich oczom ukazał się pusty korytarz. Żadnego personelu. Mimo to pozostawało wrażenie, iż jeszcze przed chwilą ktoś mógł tutaj przeprowadzać zabiegi: sprzęt pozostawał nietknięty i sprawiał wrażenie zbyt drogiego, aby można go ot tak porzucić.
Niczym ciosy siekierą wielkie daty naznaczają dwudziesty wiek w Europie głębokimi wcięciami. Zrazu pierwsza wojna światowa, druga, później trzecia, najdłuższa, zwana zimną, która kończy się w 1989 wraz ze zniknięciem komunizmu.
Od razu widać, że jest bogaty. Ma idealnie ułożone włosy i drogie ciuchy. Na kciuku nosi pierścień, jakby należał do jakiejś tajnej organizacji.
Wszyscy bracia noszą takie same pierścienie - nikt nie wie, dlaczego, ale trzeba przyznać, że wygląda to idiotycznie.
Ludzie dzielą się na tych, którzy czytają, i na tych, którzy piszą. Ta druga grupa jest o wiele mniej liczna. Bo jak wielką wyobraźnię trzeba mieć, żeby spróbować sobie napisać rzeczywistość, zamiast podążać śladem tego, co wyznaczył nam los. Jak bezczelnym trzeba być, żeby sięgnąć po coś, co należy do bogów, „panów”, uprzywilejowanych.
Umarło w rzeczywistości, odżyło w słowach Rewizjonizm historyczny przybrał w Polsce formę dla mnie odrażającą, ponieważ niezwykle głupią. Zasadniczo jednak bronię rewizjonizmu. Niektórzy historycy kontestują dominujące poglądy na temat wojny światowej, nie mając racji, ale wysuwają zaskakujące (co zawsze cieszy) i odkrywcze argumenty. Ernest Nolte jest znakomitym przykładem. Rewizjonizm, jaki rozkrzewił się w Polsce, jest niesłychanie radykalny, ale do historii wojny niczego nowego nie wnosi, podobnie jak do poznania okresu powojennego. Gorzej – tłumi, płoszy, zaciemnia to, co było prawdziwe i dobrze uzasadnione. Polega on zasadniczo na przeniesieniu się w wyobraźni do lat wojennych i powojennych, by w sposób całkowicie bezkrytyczny przejąć znaczną część ówcześnie panujących poglądów i emocji. Jaki sens ma dzisiaj potępianie układów jałtańskich? Nie postanowiono tam przecież, że Polska ma wprowadzić ustrój komunistyczny. A gdyby nawet postanowiono – jakie to ma znaczenie obecnie? Pod pewnym bardzo ważnym względem Polska powojenna była i jest bękartem jałtańskim, jak mówią wrogowie PRL, których coraz więcej. Aktualność postanowień jałtańskich polega na tym, że naszą granicą wschodnią nadal pozostaje linia Curzona, a na zachodzie do Polski nadal należą terytoria odebrane Niemcom. Czy nie możecie z tym żyć, czy bardzo wam to przeszkadza? Pytam was, prawicowych i lewicowych krytyków Jałty. Czy nie dacie się namówić na takie widzenie rzeczy, że dzięki Jałcie Polska została przesunięta na Zachód, że swoją połową znalazła się w Europie centralnej, czego własnymi siłami nigdy by nie osiągnęła? Żaden kraj należący do zwycięskiej koalicji nie zyskał tyle namacalnych korzyści w wyniku pokonania Niemiec co Polska. Anglia poniosła wyłącznie straty. Gdzie są i na czym polegają zdobycze Rosji? Rozwiały się jak dym. Ostał im się jeno obwód kaliningradzki. Bądźmyż myślowo współcześni swojemu realnemu bytowi, nie uprawiajmy „polityki historycznej” szkodzącej tylko nam i nikomu więcej. Trudno przeboleć ofiary paktu Ribbentrop-Mołotow: wywózki na Sybir, wymordowanie oficerów i to wszystko, o czym dobrze pamiętamy. Te ofiary można porównać tylko z późniejszymi masakrami głównie polskich chłopów na Wołyniu i w Galicji Wschodniej; o tym jednak „polityka historyczna” każe milczeć, bo Ukraina nasz sojusznik strategiczny, a poza tym chłopi to nie to, co oficerowie. Jakie następstwa paktu istnieją do dziś, dla kogo są korzystne, dla kogo niekorzystne? Czy Rosja zachowała z tego jakieś korzyści, że tak bardzo ją za ten pakt zwalczamy? Czy nie łatwiej by jej się z Litwą i Ukrainą sąsiadowało, gdyby Wilno i Lwów należały do Polski? Ja nic nie twierdzę, ja tylko pytam. Plemię Herero Państwo, które wygrało wojnę i może narzucić pokonanemu swoją wolę, żąda odszkodowań za poniesione szkody. Większość polskiego Sejmu żąda odszkodowań wojennych od Niemiec. Kiedyż to Polska prowadziła wojnę z Niemcami? Sześćdziesiąt lat temu. Znany jest komu przypadek z historii świata, żeby zwycięzca żądał reparacji sześćdziesiąt lat po wojnie? Następne pytanie: czy Polska znajduje się w stosunku do Niemiec w takim położeniu, że może zmusić je do wypłacenia 600 miliardów dolarów, bo na tyle mniej więcej partyjna większość sejmowa ma ochotę? I wreszcie najkłopotliwsze dla tych partii pytanie: czy Polska znalazła się po wojnie w obozie zwycięzców, czy pokonanych? Gdy rosyjski prezydent oświadczył niedawno, że „razem zwyciężyliśmy”, po polskich partiach i mediach przeszedł dreszcz oburzenia. Dzieci w szkołach wszystkich stopni są uczone, że Polska wyszła z wojny pokonana i taki pogląd obowiązuje każdego, kto chce brać udział w życiu politycznym. I ten we własnym przekonaniu pokonany naród stara się zahipnotyzować silniejszych od siebie, żeby im wmówić powinność wypłacenia mu bajońskich odszkodowań sześćdziesiąt lat po wojnie. Nie należy – objaśniają swoje postępowanie bardziej umiarkowani politycy – brać naszej uchwały dosłownie. To jest tylko gra. Chodzi nam o to, aby tylko nastraszyć rząd niemiecki w tym celu, żeby wziął na siebie zaspokojenie prywatnych roszczeń niemieckich przesiedleńców. Relacje między Niemcami a Polską nie są jednak tego rodzaju, żeby oni mieli się nas bać. Każdy naród interpretuje historię odpowiednio do swoich interesów, a mądry naród swój interes widzi w tym, co poprawia jego położenie w międzynarodowych stosunkach sił. Polski rewizjonizm historyczny, wyrzucający nas propagandowo z koalicji zwycięzców 1945 roku jest sprzeczny z naszymi interesami. Jest zlepkiem poglądów niewiarygodnie głupich. Nie mają racji ci, którzy polegają na pisanym prawie międzynarodowym. Realne stosunki sił też nie o wszystkim rozstrzygają. Istnieje jeszcze system znaczeń, który interpretuje prawo i wpływa w pewnym stopniu na działanie sił. Polacy do systemu znaczeń wnoszą obraz samych siebie jako narodu wiecznie pokrzywdzonego, który żąda od Wschodu i Zachodu przede wszystkim przeprosin, od Niemców zaś odszkodowań, bo wiadomo, że Niemcy są od tego, aby wszystkim, którzy się zgłoszą, płacić odszkodowania. Trzeba przypomnieć coś elementarnego. Toczyła się wielka wojna Ameryki, Anglii i Związku Radzieckiego z hitlerowskimi Niemcami. Tą wojną interesował się cały świat, bo ona miała znaczenie dla całego świata. Należeliśmy do koalicji zwycięskiej i zostaliśmy wynagrodzeni terytorialnie tak sowicie, jak to się rzadko zdarza małym uczestnikom koalicji wielkich. Negowanie tego faktu jest po prostu kłamstwem, które nas osłabia w stosunkach międzynarodowych, jeżeli jeszcze nie w tej chwili,to osłabi w niedalekiej przyszłości. Uniwersytet Hip-Hopu W Biłgoraju, mieście sławnym kiedyś z wyrobu sit i przetaków, a później ze swego powiatowego sekretarza partii, Dechnika, który zastał je drewnianym, a zostawił przemysłowym, można dziś studiować na sześciu kierunkach uniwersyteckich. Tylko europeistyka będzie miała manko w kasie, ponieważ nie dopisali kandydaci zdolni zdać egzamin wstępny. Studia europeistyczne (nieważne: w Krakowie czy w Biłgoraju) tym się charakteryzują, że po ich ukończeniu wie się tyle co z gazet, nie bardzo więc pojmuję, jak można nie zdać egzaminu wstępnego. Kandydaci na europeistykę, jeżeli nie przeszli już jakichś solidnych czy choćby zwyczajnych studiów, wydają mi się dziećmi opuszczonymi, z rodzin kompletnie rozbitych, tak że nikt nie udzielił im najpotrzebniejszych wiadomości o tym, czym są wyższe studia. A raczej czym powinny być. Fiasko biłgorajskiej europeistyki ma przyczynę nie w tym, że w Biłgoraju nie można nauczyć tego nic, które za duże pieniądze sprzedają „europejskie” uczelnie w miastach stołecznych. Chodzi o to, że w mieście powiatowym mało wiarygodnie brzmiałaby obietnica, że dyplom tej akurat uczelni otwiera drogę do wysokopłatnych posad w Unii Europejskiej. W okresie zwalczania korupcji, a zwłaszcza płatnej protekcji może dziwić otwartość, z jaką jedna z ogłaszających się w prasie „europejskich” uczelni obiecuje unijną karierę w zamian za wykupienie indeksu (i zdobycie dyplomu) tej uczelni. Propozycja jest postawiona tak jednoznacznie, że zawiedzeni będą mogli wytoczyć uczelni sprawę cywilną, a i prokurator może mieć coś do powiedzenia, jeżeli przeczulenie na płatną protekcję utrzyma się przez kilka semestrów.
Ból rozstania potrafi być straszny, a patrzenie, jak druga strona zapomina, jeszcze go pogłębia. Chcąc jak najszybciej zapomnieć, wyrywamy z siebie mnóstwo uczuć i każdej następnej osobie mamy mniej do zaoferowania, a w wieku trzydziestu lat jesteśmy bankrutami.
Istnieje prawo, które mówi, że jeżeli ktoś zakocha się na zabój, to druga osoba musi odwzajemnić to uczucie. Amor cha'a nullo'amato amar perdona - Miłość, co zawsze miłością się płaci, mówi Francesca w "Piekle" Dantego. Po prostu czekaj i nie trać nadziei.
(...) Strasznie daleko dla starca z niesprawna nogą(...)Przeniósł ciężar ciała na drugą nogę, próbując znaleźć jak najwygodniejszą pozycję dla swojego kolana, kostki i biodra, ale udało mu się jedynie osiągnąć inny rodzaj cierpienia. Parsknął pod nosem. Zupełnie jak w życiu.
- Czasami - zaczął Brys - gdy nie możemy dzielić ze sobą nic oprócz żalu, ów żal musi się stać punktem wyjścia. Pojednanie nie musi oznaczać kapitulacji jednej strony przed drugą. Proste, obopólne przyznanie, że popełniono błędy, może doprowadzić do zagojenia ran.
Ruszyła przed siebie z pochyloną głową, jakby przeszła do szarży. Mimo że zaciskała pod brodą skraj kołnierza, a drugą ręką nasuwała na czoło targany wiatrem kaptur, lodowate igiełki wciskały się i pod niego, i pod szal, lecz ona nie zwracała na to uwagi.
Lisey poczekała. Nie zaplanowała sobie , co powie . To się zgadzało z kolejną Zasadą Landona : planujesz przemowę tylko w razie różnicy zdań . Jeśli jesteś wściekły - jak chcesz komuś zrobić drugą dziurę w dupie, jak möwi przysłowie- najlepiej po prostu puścić cugle furii.
Manipulant często przekracza wszystkie granice i zachowuje się w karygodny i krzywdzący drugą osobę sposób. Strach przy takiej osobie skarżyć się na cokolwiek, bo potrafi zrobić taki kisiel z mózgu, że człowiek przychodzi z problemem, a w końcu sam się musi bronić, bo tak jest atakowany.
– Druga ważna informacja. Oprogramowanie, co do zasady, też jest zjebane. Bo powstaje byle jak. Byle szybciej, byle taniej niż konkurencja. Bo nikt go solidnie nie testuje. Bo ważniejsze, żeby było ładne i wygodne, a nie bezpieczne. Więc na rynek wychodzi dziurawy produkt, w którym roi się od błędów.
Ach, ten Poe z jego naiwnością. Tak jakby ludzie mogli zmierzać tylko ku światłu albo ciemności, a nie w jedną i drugą stronę. Któregoś wieczoru wyniknie z tego ciekawa dyskusja, pomyślałem, ale teraz trzeba rozważyć możliwość, że Poe i ja zjemy kolację przy tym samym stole.
Rozejrzał się po niewielkim pomieszczeniu. Spod biurka wystawały poupychane tam naprędce rzeczy. Narzuta na łóżku wybrzuszała się nienaturalnie. Jedna z zasłon odstawała od okna o wiele bardziej niż druga. Chujowa Pani Domu mogłaby pobierać lekcje od Róży.
Wydaje mi się, że kobiety spędzają mnóstwo czasu, zadręczając się tym, że spowodowały jakieś zachowanie mężczyzny, że to one są źródłem problemu, że zasługują na złe traktowanie... a to zupełnie nie działa w drugą stronę. Faceci robią, co chcą, kiedy chcą, i potrafią z tym normalnie żyć.
Trzymała kapelusz jedną ręką, drugą przytulała torebkę do piersi, przeklinając żelazny ucisk gorsetu i niewygodę turniury i halek. Kiedy wreszcie wróci do Afryki, zakopie to wszystko z przyjemnością. Za tysiąc lat jakiś archeolog uzna je z pewnością za narzędzia tortur.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl