Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "mocne do nic", znaleziono 482

Aż w końcu ktoś mi powiedział: "Chorujesz, bo przez wiele lat brałaś antybiotyki i masz mocno zagrzybiony organizm". Gdyby to ode mnie zależało, przyznałabym tej pani Nagrodę Nobla! Nie tylko uświadomiła mi, w czym tkwił mój problem, ale jeszcze pomogła w całym procesie oczyszczania organizmu, dzięki czemu powoli zaczęły ustępować różne dolegliwości i pojawił się sen!
Bizneswoman – żart Kupię za ciasne getry sobie i różowy, jedwabny beret, jak kwiat będzie sterczał na głowie, wystroję się, jak gwiazda w niedzielę. Trzeba z modą naprzód iść, na głowie wygolę sobie łyse miejsca, jeśli nie pasuje coś – to nic, ale będę seksi i modniejsza! Coś muszę dla siebie zrobić, jako bizneswoman od Versace będę w wysokich szpilkach chodzić, ale z laską, żeby się nie przewracać.
Nauczyłam się, że nie wolno schodzić ze szlaku. Niezależnie od tego, co musisz zrobić, niezależnie od tego, jak bardzo musisz zrobić to, co musisz zrobić, niezależnie od tego, czego musisz wysłuchać i jak długo będziesz tego słuchała, nie wolno zejść ze szlaku.(...) Na szlaku nie czuło się ucisku w dołku, a serce biło mocno, równo i powoli. Na szlaku człowiek czuje się bezpieczny, a tylko to się liczy
,, Czasem musisz bardzo mocno zapakować swój ból i obwiązać go sznurkiem, jak paczkę. Po prostu po to, by móc dalej żyć. A więc zakładam gruby opatrunek na moje cierpienie, jak na złamana rękę. Szeroka warstwa gipsu, bandaż, na to plaster i odsuwam. jak najdalej od siebie. Później, gdy minie trochę czasu, będę może mogła tego dotknąć tak, żeby nie sprawiało bólu."
"Miała rację mówiąc, że kochała Aleksandra o wiele moc niej niż swojego zmarłego męża. Tak mocno, że okazało się to siłą nie do pokonania. Bez niego każdego dnia umier od nowa i rozsądek nie miał tu nic do powiedzenia. Serce wie działo swoje i nie zamierzało dać za wygraną. Jak dziś, gdy za miast podejść i ze spokojem zaczekać na jego słowa, na prze prosiny, ona rzuciła się prosto w ramiona ukochanego."
Cierpiałam, cierpiałam cholernie mocno, ale pożegnania zawsze są trudne ja żegnałam się z człowiekiem który pokazał mi życie , w każdy tego sposób znaczeniu ,nie tylko piękne i kolorowe pokazał mi brudną rzeczywistość pełną bólu i cierpienia ,ale pokazał również jasność większą od blasku słońca i za to byłam mu najbardziej wdzięczna. Wiedziałam że Nathaniel Shein już zawsze będzie miał kawałek mojej duszy, który sama mu oddałam.”
-Cześć Clark…
Kiedy byliśmy mniejsi i Mama budziła nas rano do szkoły, dotykała najpierw naszych pleców. A kiedy poczuła, że poruszamy się pod jej dłońmi, że zmierzamy w stronę poranka, zwracała się do nas przyciszonym głosem, żebyśmy wstawali, że pora do szkoły. Kiedy umarła, a budzeniem nas zajął się Tata, skończyło się dotykanie w plecy. Walił w ścianę obok naszych drzwi, mocno, i krzyczał: Pobudka!
Każdy boi się zmian. Budujemy wokół siebie kokon, który ma zapewnić nam bezpieczeństwo. Chowamy w nim wszystkie rzeczy stałe, bo nie chcemy, aby ktoś nam je odebrał. Przytulamy je do siebie tak mocno, że w końcu tracą swoją moc i całe nasze życie ulega zmianie. Wychodzimy z kokonu, który do tej pory nas chronił, i musimy od nowa poznawać świat, otwierający przed nami kolejne drzwi.
Nie jest sztuką się zakochać, bo miłość może przyjść szybko i nieoczekiwanie. Sztuką jest pielęgnować to uczucie każdego dnia. Starać się dawać drugiej osobie to, czego chce, czego potrzebuje. Zaspokajać jej pragnienia, pomagać spełniać marzenia. Być takim aniołem stróżem, cieniem. Jeżeli ta osoba kocha nas równie mocno, dostaniemy w zamian to samo. Stanie się tak jednak tylko wtedy, kiedy dwa serca zabiją wspólnym rytmem.
Nie nadawał się ani na pocieszyciela, ani na powiernika, ani tym bardziej na kogoś dającego wsparcie. Nie miał ochoty na żaden odpowiedzialny związek. Powiedział co prawda, że pójdą dokądś razem po powrocie z Pułtuska, ale łatwo wykpił się zmęczeniem. Rano wyjechał z Poznania, potem sprawy w kancelarii i sądzie, spotkanie z klientem i na koniec przekopywanie terenu wokół kaplicy. W rzeczywistości nie był umordowany, tylko mocno podekscytowany znaleziskiem.
Wielu ludzi uwielbia zapach papieru. Niektórzy wręcz za nim szaleją. Kiedy kupują książkę, przyciskają ją do nosa i mocno się zaciągają, zamykając przy tym oczy. Czasami aż pomrukują z zadowolenia. Gdy wchodzą do biblioteki, nabierają powietrza głęboko w płuca, jakby byli w wysokich górach, następnie wyciągają jakiś stary tom z najbliższej półki i zanurzają w nim twarz z ewidentnym zamiarem złożenia na nim pocałunku.
No więc tak sobie myślał i w końcu doszedł do wniosku, że niecałe trzy tysiące za taką robotę to jednak sprawa mocno żałosna, że państwo wynajmuje nas do wykonywania najbrudniejszej roboty, do codziennego taplania się gównie i to samo państwo nami gardzi i ma nas w dupie, bo przecież chyba nie na taką kwotę nas wyceniają ? Niestety coraz więcej ludzi dostrzega ten absurd i ucieka z tonącego statku. Zostają pasjonaci, a ich coraz mniej.
Samotność czasem wrasta w naszą osobowość i nie sposób jej usunąć. Wtedy człowiek nie pragnie być w centrum uwagi, nie pragnie towarzystwa, nie pragnie nawet „drugiej połówki”. Samotność przypomina rozpiętą miedzy emocjami strunę, która będzie grać w duszy, dopóki ktoś nie pociągnie jej na tyle mocno, aby ją wreszcie zerwać. Ale takie zerwanie, jak każde użycie siły, może boleć, rozbić poukładany świat, a czasem nawet go zdruzgotać.
– To spytam inaczej, bo na słowa z tobą nie wygram. Jeśli chcesz komuś udowodnić, że dopuścił się zaniechania w kwestii... wychowania dziecka... skutkującego samobójstwem tego dziecka, to będziesz zbierał dowody, że nie kochał dość mocno swojej córki czy syna, czy może poszlaki prowadzące do wniosków, że źle okazywał miłość? Czy to w ogóle da się stwierdzić? To szaleństwo, John. Przecież ich rodzice ponieśli już taką karę, że ciężko to sobie nawet wyobrazić.
(...) ujawniliśmy kozę.
- Słucham?- wymamrotał Głód.
- Kozę. W chlewiku. Ma klips w uchu, a właściciel...
- Sławuś.- Podkomisarz popatrzył na niego czujnie.- Co ty mi pierdolisz o kozie w klipsach?
(...)
Głód mocno ścisnął ramię policjanta.
- Ojczyzna wam tego nie zapomni, młodszy aspirant Sławomir Gaca na tropie kozy.
Kozy żeśmy tu przyjechali łapać?!- ryknął.- A sprawdziliście, czy abonament RTV opłacają?
Był zwyczaj, że gdy kobieta nakryła skazańcowi głowę chustką
i krzyknęła, że bierze go sobie za męża, uwalniano go.
Pewnego razu mieli powiesić zbója. Stał już pod szubienicą, gdy jakaś kobieta, mocno posunięta w latach, przedarła się przez tłum, nakryła faceta chustką i zaczęła krzyczeć, że bierze go sobie za męża. Koleś zdjął chustkę z głowy, popatrzył na babę, a potem zwrócił się do kata: "Wieszaj, mistrzu Jakubie".
Oddała mu pełnie miłości i zaufania. Nie było dla niego tajemnicy, której by nie znał i skrawka ciała, którego by nie doświadczył. Oddani sobie i przeznaczeni, zakochani i nadzy wśród gwiazd, powyżej obłoków, uniesieni siłą najczystszej miłości. Tam w miejscu, w którym księżyc najmocniej jaśnieje, rozświetlał ciała kochanków, a wiatr je delikatnie pieścił. Palce Uziela dotarły do jej łona, które stało się wilgotne i gorące. Pochwycił ją mocno i zgięty w pół wszedł w jej wnętrze.
Ludzie jak domy, mają swoje tajemnice. Czasem te tajemnice skrywają się w nich, czasem oni skrywają się w tajemnicach.Obejmują je mocno ramionami, łamią języki, by ominąć prawdę. Ale po jakimś czasie ona zwycięża, wynosi się ponad wszystko.Wierci się i kręci w środku, rośnie, aż spuchnięty język nie może więcej kłamać, przychodzi czas, kiedy musi wypluć prawdę; wtedy ta przecina powietrze i z hukiem ląduje w rzeczywistości. Prawda i czas zawsze ze sobą współdziałają.
Krwią krzyczą mury
I ściany krzyczą krwią
Ciągnąć za sznury
I mocno trzymać broń!
Napiąć cięciwy!
Trebuszety w pion!
Martwi czy żywi
Nie damy miasta wziąć!
Choć pękną bramy
I pęknie wiele serc
Wrót nie oddamy
Nie pozwolimy im przejść!
Posłuchaj, wrogu!
Każdy kto ujmie broń
Umrze na progu
A nie da domu wziąć!
Lodowy Ogród, pieśń Braci Drzewa.
"Jest we mnie coś, co nie do końca odpowiada ogólnie przyjętym normom, zasadzie „w zdrowym ciele zdrowy duch”. Pociągają mnie nie te rzeczy, co trzeba: lubię pić, jestem leniwy, nie mam boga, polityki, idei ani zasad. Jestem mocno osadzony w nicości, w swego rodzaju niebycie, i akceptuję to w pełni. Nie czyni to ze mnie osoby zbyt interesującej. Nie chcę być interesujący, to zbyt trudne. Pragnę jedynie miękkiej, mglistej przestrzeni, w której mogę żyć, i jeszcze żeby zostawiono mnie w spokoju."
– Jaka pyszna zabawa! – wołał Uszatek, ciągnąc
latawiec na sznurku. Wiatr trzepotał latawcem.
– Trzymaj mocno – doradzał Zajączek. – Zaraz
wiatr ci wyrwie sznurek z łapki!
– A może latawiec pociągnie ciebie do góry? –
niepokoił się Kruczek.
– Niech pociągnie! – wołał zuchowato niedźwiadek. – Polecę jak rakieta na księżyc. Potem opowiem wam o swojej podróży. Jeszcze żaden miś nie
był na księżycu. Ja będę pierwszy!
Podbiegła do niego i objęła go w pasie, przytulając mocno.
– Kocham cię, Noah. Nieważne, co zrobiłeś. Ja ci wybaczam. Nadal
jesteś moim starszym bratem.
Odwzajemnił jej uścisk, nie wstydząc się łez płynących mu po
policzkach. Pękło mi serce. Już od miesięcy nie widziałam go
płaczącego. Przestał, kiedy odbywał terapię w Marsh.
– Tak, jestem. Nadal jestem twoim starszym bratem i nigdy cię nie
skrzywdzę – powiedział.
Katie odwróciła się, spoglądając na mnie.
Zagryzłam wargę, zacisnęłam mocno oczy, byleby się nie rozpłakać, przecież potrafiłam być twarda, a łzy oznaczają cholerną słabość. Becząc, pokazywałam światu, że jestem miękka, że można mnie złamać. Płakać, owszem, można, lecz trzeba wiedzieć, kiedy wstać, otrzepać się i iść dalej, bo nikt za nas tego nie zrobi, nikt nie poda nam ręki, byśmy powstali i ruszyli do przodu, wręcz przeciwnie, inni z uśmiechem na ustach przydepną i zgniotą nas jak pieprzonego karalucha.
Niepokorna policjantka hardo podniosła głowę. -Przestań być taka święta, Mari. A kto mówił o wzajemnej konsumpcji i zdzieraniu ciuchów? -Przecież ja byłam wtedy nawalona! Zresztą to ty mnie spiłaś. -No właśnie. A jak człowiek nawalony, to szczery. Złapała Mariolę mocno za ręce. -Popatrz mi prosto w oczy i powiedz, że niczego nie żałujesz! Mariola bardzo chciała to powiedzieć. Kilka razy otwierała i zamykała usta. W końcu pochyliła głowę.
Jednak tym razem poczuł mocno jak nigdy: bywają takie sytuacje, kiedy nic nie zależy bezpośrednio od człowieka, jego siły, zręczności, szybkości i inteligencji. Po prostu trafia mu się wygrana na loterii. Ślepy traf, los, fatum, łut szczęścia - i żyjesz. Co kierowało ręką strzelca, kiedy wybierał punkt, w który wysłał kulę? Być może błąd w obliczeniach, ale przede wszystkim przypadek. I ten sam przypadek wpłynie na sytuację następnym raem, nie dając ci żadnej szansy na pozostanie przy życiu...
Mo­gła­bym po­wie­dzieć Kin­dze: słu­chaj uważ­nie, jeśli masz jesz­cze komuś sie­bie dawać, to ewen­tu­al­nie na raty i po ka­wa­łecz­ku, i naj­le­piej takie czę­ści, o któ­rych już wiesz, że ich potem nie bę­dziesz po­trze­bo­wać. Bo to nie jest po­życz­ka, tylko pre­zent, po­da­ru­nek, żad­nych zwro­tów nie prze­wi­dzia­no. Obie­caj mi i sobie też obie­caj tak mocno, jak tylko mo­żesz, że jeśli przyj­dzie co do czego, to bę­dziesz sie­bie re­gla­men­to­wać jak naj­ra­dy­kal­niej. Mo­gła­bym jej to po­wie­dzieć, mo­gła­bym jej po­wie­dzieć też mnó­stwo in­nych rze­czy, ale mam kil­ka­na­ście lat i co ja wiem o świe­cie? Nie­wie­le.
A teraz czy możesz coś dla mnie zrobić? - Gdzieś w moim wnętrzu rozrastało się to coś strasznego, co chciało mnie zmusić do płaczu. Ale się oparłem. Nie będę płakał. Dam tylko Jenny do zrozumienia, skinieniem głowy, że będę bardzo szczęśliwy robiąc coś dla niej. - Czy mógłbyś mnie mocno przytulić - poprosiła. Położyłem dłoń na jej przedramieniu - Boże, jakie chude - i uścisnąłem je lekko. - Nie, Oliwer. Przytul mnie tak naprawdę. Połóż się tu koło mnie. Bardzo, bardzo uważałem - na te rurki i wszystko - kiedy kładłem się przy niej na łóżku, by objąć ją ramionami. - Dziękuję, Ollie. To były jej ostatnie słowa.
Stał się modnym pianistą, jak niegdyś Chopin, i tak jak on do najbogatszych rezydencji wchodził drzwiami dla służby. O wyznaczonej godzinie zjawiał się w salonie w nieskazitelnie skrojonym fraku, kłaniał się, uśmiechał i grał dla dam, które wesoło paplały podczas jego koncertu, a potem oklaskiwały go powściągliwie. Tak samo przed laty zachowywały się ich babki, słuchając biednego Fryderyka. Potem lokaj dyskretnie wręczał mu kopertę. Klaudiusz wkładał palto i wracał do domu ulicami zimowego Paryża.
Przypalała nerwowo papierosy, gasząc je w połowie. Mściwym, nienawistnym wzrokiem wciąż spoglądała na duży krzyż wiszący na ścianie. Wreszcie, nie mogąc dłużej zapanować nad narastającym napięciem, nad złością, która paliła wnętrze, nad bólem, który rozrywał serce, zatrzymała się przed nim i kurczowo zacisnęła pięści, tak mocno, że paznokcie boleśnie wbiły się w skórę i przez zaciśnięte zęby wycedziła. - O ile jesteś.- na chwilę wstrzymała oddech - nienawidzę cię!! Jesteś potworem!!- i splunęła na podłogę.
Pojawiała się przed moimi oczami w dzień w nocy. Nie pomagało upojenie alkoholowe czy odwrócenie uwagi przez kumpli. Zakochałem się pierwszy raz w życiu i pierwszy raz przeżyłem tak wielkie rozczarowanie. Dzięki niej dzięki dziewczynie, która wtargnęła w moje rycie zniszczyła we mnie wszystko Mówi się, ze faceci nie mają uczuć. Gowno prawda? Jeśli kochają, przeżywają rozstanie równie mocno co kobiety. Może szczegół tkwił w tym, że mężczyźni lepiej potrafią maskować uczucia?
°Wiedeński pocałunek- Emily May, Anett Lievre
© 2007 - 2025 nakanapie.pl