Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "pani twoich", znaleziono 61

- Pójdziemy dzisiaj wszyscy do pani Eulalii. Powiemy jej o tym. Może ona coś wie o...
- O twoim pradziadku?- spytał drwiąco Tasiemiec. -Sorry, stary. Ona na pewno jest starsza od węgla, ale twój pradziadek, gdyby żył, to miałby ponad sto lat, a to już jest pokład dolnej kredy...
Tatiana Blachthorn położyła dłonie na kolanach.
- Nie jestem Nocnym Łowcą.
Magnus wpatrywał się w nią przez chwilę.
- Ach tak... – powiedział. – Proszę o wybaczenie. Czy byłoby to bardzo
nieuprzejme gdybym zapytał, za kogo się Pani uważa? Myśli Pani, że jest abażurem ?
- Nie uważam Twojej zuchwałości za zabawną.
- Raz jeszcze proszę o wybaczenie - powiedział Magnus zniżając głos - Uważa się Pani za fortepian?
– Śmierć najbliższych jest jak huragan, w ułamku sekundy unicestwia świat, który znamy. Łamie nawet najtwardsze drzewa. Ale jestem pewna, że pani Berenika się podniesie. Z twoich opowieści wynika, że to niezwykła kobieta.
Los twój szczęśliwy będzie,
Lecz kres temu nastanie,
Gdy na ziemi twych ojców
Zjawią się cztery panie.
Swoje, choć obce, one mogłyby się wydawać,
A trupy wokół tych niewiast gęsto zaczną padać.
Mamy dużo imion, ale tylko jeden cel. Jest nim błysk w twoim oku, cichy okrzyk zaskoczenia, delikatny deszczyk ekscytacji. Zobacz wszystkie sztuczki z perspektywy pani w przecinanym pudełku i poznaj nasz świat. Poznaj magię.
Usiądź wygodnie Mróweczko. Jestem panią Psycholog, kształciłam się na renomowanej uczelni w twojej podświadomości. Potem ukończyłam czytany kurs psychoterapii. Długo się opierałaś, ale cieszę się, że w końcu zdecydowałaś się zmienić swoje życie. Na początek powiedz mi, ile masz lat?
"Zerwała się i złapała mnie za rękę. Była niespodziewanie silna. W biegu rzuciłam widelczyk z resztką ciasta i pobiegłam za nią. Po wysokich, wąskich schodach, wbiegłyśmy na piętro. Pani Tamara otworzyła białe drzwi i wepchnęła mnie do dużego, zupełnie pozbawionego mebli pokoju. Śmierdziało farbami, ale prędko o tym zapomniałam na widok galerii obrazów, wiszących na każdym wolnym fragmencie ściany. Wrażenie było niesamowite. Jak w muzeum, ale bez tego nadęcia i patosu. Duże i mniejsze, kwadratowe i prostokątne, widoki kwiatów w wazonie, martwej natury, sielskich pejzaży – i twarzy. Setki oczu wpatrzonych w każdy twój ruch. Natłok wrażeń powodował, że ciężko było skupić się na jednym tylko płótnie. - Niesamowite – powiedziałam z autentycznym podziwem – Pani to wszystko namalowała? - A jakże!- uśmiechnęła się kpiąco – Co do jednego." - Ćmy i motyle.
Może pani wzruszy jakieś próchna ze swego pokolenia, ale dla ludzi współczesnych, dla normalnych ludzi, jest pani dziwacznym straszydłem.
Wszystko musi mieć swoją formę, swój rytm, panie Mariuszu. Zwłaszcza nieobecność.
‘- Niech pani nie puszcza tam swojego dziecka – powiedziała. – Tam źli ludzie pracują. Nie warto. Niech Pani znajdzie normalną szkołę dziecku…’
Całe życie walczyłam o swoją godność i nie zamierzam wysłuchiwać tego. Przykro mi z powodu śmierci pani syna i synowej, ale niech pani mnie się nie czepia i nie obraża. A teraz przepraszam, ale pójdę już.
Czy wiecie co Nabokov powiedział o cudzołóstwie w swoim wykładzie na temat "Pani Bovary"? Otóż oznajmił, że to "najbardziej konwencjonalny sposób wzniesienia się ponad konwencjonalność".
Ujrzawszy go, Kaśka aż jęknęła z zachwytu i na całą klasę wyrwało jej się: Ja pierniczę!
- Co takiego? Katarzyna! Coś ty powiedziała? [...]
Ale nagle zupełnie niespodziewanie odezwał się Maciek: - Proszę pani, każdy język ewoluuje. W tym polski. Pierniczyć to czasownik wytrych. Znaczeń ma wiele. (...)
- Co masz na myśli?- spytała chłodnym tonem pani Czajka.
- Nic takiego specjalnego poza tym, że pani miała teraz zamiar Kaśkę opierniczyć, czyli skrzyczeć, a tym samym wykazać swoją dezaprobatę. Gdyby była pani jej koleżanką, Kaśka z pewnością kazałaby się pani odpierniczyć, czyli odczepić, uznając, że pani przesadza. (...) Ale ponieważ jest pani nauczycielką, więc Kaśka z pewnością chciałaby teraz natychmiast spierniczyć ze szkoły. Gdyby zaś z tego powodu wystawiłaby jej pani złą ocenę, wówczas Kaśka starałaby się podpierniczyć, ewentualnie zapierniczyć, czyli ukraść, dziennik. Ewentualnie ów dziennik gdzieś wypierniczyć, czyli wyrzucić tak, by nikt go nie znalazł. Choć może wówczas rodzice zlaliby ją, czyli by jej wpierniczyli, pasem tam, gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę. Jeden czasownik dzięki różnym przedrostkom zyskuje nowe znaczenie...
- Czy po rozwodzie utrzymywała pani jakieś kontakty ze swoim byłym mężem Karolem Brodzkim?
- A cóż to, mojej dupy milicja będzie pilnować? - warknęła - Co pana to obchodzi?
- Tak się składa że obchodzi, chociaż pasjonować na pewno nie będzie w tak precyzyjnie określonym przez panią zakresie...
- Jeśli masz lepszy pomysł, to słucham - odpalił.
- Nie muszę mieć lepszego pomysłu, żeby wiedzieć, że twój jest do bani! - warknęłam.
- I jak się pani teraz czuje, po kilkumiesięcznej walce z pandemią? Ze zbombardowanym życiem osobistym? Znajdzie pani słowo na określenie swojego stanu?
- Jak się czujemy? Przybici, wkurzeni, bezsilni, skopani, wkurwieni. Czy mogę wyrażać się niecenzuralnie?
- Tak, proszę.
- Chujowo. Czujemy się chujowo.
- Boże, aż tak?
- No niestety.
Pieniądze to rzecz nabyta. Wiadomo, że lepiej, gdy są, niż jeśli ich nie ma, ale pani ma coś, czego nie da się kupić za żadne pieniądze świata. To miłość i szacunek swoich dzieci.
Od rana do wieczora był w permanentnym biegu, jeszcze kończąc pracę i wsiadając do samochody, Profesor popędzał swojego kierowcę:
- Panie Andrzeju, pędzimy jak dzikie tapiry!
"- Idźcie, dzieci - powiedziała pani. - Tylko bez przebiegania! Patrzę na was. Wtedy przeszliśmy przez ulicę, powolutku, jeden za drugim, a kiedy byliśmy już po drugiej stronie, zobaczyliśmy na chodniku naszą panią, która śmiejąc się rozmawiała z policjantem, i dyrektora, który patrzył na nas z okna swojego gabinetu. - Bardzo ładnie! - zawołała pani. - Pan policjant i ja jesteśmy z was bardzo zadowoleni. Do jutra, dzieci! Wtedy biegiem popędziliśmy z powrotem, żeby się z nią pożegnać."
- Pan Bóg cię skaże za tę moją krzywdę -oświadczyła ponuro Maja niczym pani w popołudniowym serialu, a potem rozpłakała się i poszła do swojego pokoju.
-Popełniłeś jeden błąd na swojej liście "za", panie Westbrook.
Odsunął mi włosy z twarzy i uśmiechnął się.
-Tak? Jaki, Piegusku?
-"Utknęła ze mną na zawsze" powinno być na liście "za".
Wiedział, że jego wyobraźnia i wrażliwość na zewnętrzne bodźce były większe niż u rówieśników. A przynajmniej tak powiedziała mu pani psycholog, z którą się spotykał, gdy nie dawał już sobie rady ze swoimi myślami.
-Dziecko -załamała ręce pani Palczewska- ty chyba nie wiesz co mówisz. Przecież to jest okropny łobuz!
- Nie powinna pani tak mówić o swoim własnym wnuku, a już szczególnie kiedy siedzi obok.- Maja przestała się uśmiechać. -To może zranić jego uczucia i pozostawić na nich trwały uraz na całe życie albo i dłużej. Mówili w telewizji.
Wie pani, więzienie zawsze pełne jest niewinnych ludzi. Wszyscy zostali niesłusznie skazani, zasługują na wyjście albo specjalne traktowanie, a większość z nich to manipulanci. Próbują przeciągnąć każdego na swoją stronę.
Nikt nie może kochać swego bliźniego. Raczej należałoby powiedzieć - "Poznaj bliźniego swego jak siebie samego". To znaczy postaraj się zrozumieć jego trudności, zrozum jego położenie, przyjmij wobec jego wad taki stosunek, jaki przyjmujesz wobec swoich. Nie osądzaj go tam, gdzie siebie samego nie osądzasz. Pani, to jest znaczenie słowa "miłość".
Nie żałowała rezygnacji. Wróciła do dawnego stylu życia, przyjmowała znacznie więcej zleceń graficznych i znów była panią swojego czasu. Przede wszystkim jednak wreszcie zrzuciła brzemię odpowiedzialności, którego nie była w stanie dłużej nieść.
Abby nie przejmowała się zbytnio, że pani Josephine jej nienawidzi, pan Henry ją ignoruje, a Julian przygląda jej się takim wzrokiem, jakim mężczyzna nie powinien patrzeć na swoją bratową. Najważniejsze, że Lucian ją kocha. Tylko to się liczyło.
Siostrzyczko, słyszałyśmy, że spadek pani dostała. Odezwała się z sąsiedniego łóżka pani Jagna. -I co pani zrobi? Ja bym proponowała piersi podnieść, bo jakby obwisły trochę. No i usta straciły ostrość konturów. Nasz Nizinka wstrzyknie troszkę kolageniku i będą jak nowe. Lifting twarzy w sumie tez może pani zrobić, ja swój pierwszy wspominam bardzo miło. Te sześć następnych nie było już takich spektakularnych. Mąż nie jest potworem, trzymającym ją w zamkowej wieży i ziejącym ogniem na ewentualnych rycerzy przybywających na ratunek. -Ty jesteś tak skomplikowaną kobietą, a masz taki prosty sposób na życie. Kochać i przyjmować wszystko, jakie jest. A ja jestem taki prosty, a wszystko komplikuję. Wszędzie szukam problemów, we wszystkim wietrzę jakiś spisek albo interes. Nikomu nie wierzę ani nie ufam.
Ja, panie redaktor, jako człowiek nieuczony… - Dobrze, dobrze, drogi panie Janie, kryguje się pan…Niejeden redaktor naczelny gazety stołecznej zamieniłby się z panem na rozum. - Pan redaktor ich czyta, nie ja. - No dobrze, i co chciałeś pan tym swoim zagajeniem powiedzieć? - Jak pamięcią wstecz sięgnę, to mi się zaczyna wydawać… - Przepraszam, panie Janie, nie będę krytycznie się wypowiadał o naszym kochanym rządzie, który jest najlepszy… - Ale co pan redaktor taki płochliwy? O chorobach zamierzałem podyskutować. - Aaa, to można. O, tu mnie strzyka…i tu łamie… - Przepraszam, ale pan redaktor to na płaszczyznę indywidualną, że tak się wyrażę, steruje bardziej… - Swoja koszula bliższa… - Znów przeproszę, że przerywam, ale ja chciałem bardziej tego…w skali ogólnoludzkiej…globalnie tak.
A pana nie chcę mieć. Ani pani. Nie chcę prowadzać ludzi na smyczy, nie podoba mi się to. Kocham wolność i swojego człowieka też zostawię na wolności. Zaopiekuję się nim, chociaż nie będę go trzymał na smyczy. Zostanę z nim, żeby nikt go nie skrzywdził. I zawsze przy nim będę.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl