Wyszukiwarka

Czy chodziło Ci o: plasterplastikplastryplastykplants ?
Wyniki wyszukiwania dla frazy "plastuś", znaleziono 117

Ee-wzruszył ramionani Trurl.-Taki to i świat...mnie szło o doskonały...
Czasami, kiedy jest źle, musisz robić rzeczy, których nie zrobiłabyś nigdy, gdyby wszystko szło dobrze.
Byłam niesamowicie dobra, jeśli szło o problemy innych. Tylko z własnymi nie umiałam sobie poradzić
Więzienie złapało mnie za mordę, bo żaden człowiek nie był w stanie, ani prośbą, ani groźbą. Nie szło tego zatrzymać.
(...) dobrze wiemy, że gdyby łzy kobiet skutecznie trzymały mężczyzn w domach, to na wojnę szłyby tylko sieroty i bezdzietni.
Jeśli o mnie chodzi, to ja zawsze chętnie podejmę dyskusję o kiełbasie śląskiej, ale i zajmę się jej konsumpcją. Klaudynce chyba jednak nie o to szło.
Na razie szło dobrze.
I wtedy to poczuł.
Mrowienie na karku - ostrzeżenie.
Dziwne uczucie, że jest obserwowany przez niewidzialne oczy w lodowatej szopie.
" Jak to szło ? Gdy kota nie ma, myszy harcują? Chyba tak. O ile kotem można nazwać Vivi , a zmutowane myszy to nasz gość specjalny ..."
Codziennie rano przychodziłem po Kasię i szliśmy razem do szkoły. Najgorsze było to, że Kasia była spóźnialska i często musiałem na nią czekać przed furtką nawet dwie minuty!
Ich trzynastolatka nie należała do dzieci chętnie zrywających się z łóżka. Gdyby tylko mogła, spałaby do południa, co niestety szło w parze z upodobaniem do późnego kładzenia się spać.
Facet za ladą przyjął zamówienie i bardzo się starał nie okazywać zdumienia. Średnio mu szło. Zieliński natomiast sprawiał wrażenie, jakby tego nie zauważył albo zauważył, ale miał na to wywalone.
- Czy ona chce twego szczęścia?
- Na pewno! Kochamy się z mamą jak dwoje idiotów, tylko że byłaby bardziej zadowolona, gdyby moje szczęście szło w parze z jej punktem widzenia.
Co on zaśpiewał?
- Zaraz, jak to szło. Jungle bears, jungle bears, jungle bears on the way? To po polsku będzie: Misie z dżungli, misie z dżungli, misie z dżungli
Abrakaramba... Cholera... Jak to szło...? Abrakarabda... Tfu, szlag. Abrakadabra, gdzie mord i makabra, gdzie miejsce dla katuszy, dajże mi siłę w uszy, by słyszeć konkrety, by poznać sekrety!
Szliśmy na spotkanie z Różyczką, która powiedziała, że śledztwo śledztwem, ale ona musi - inaczej się udusi - pokazać nam piękno Cieszyna. Gdy zaczęła wymieniać zabytki, które mamy koniecznie zaliczyć, aż mnie zmroziło z przerażenia.
Poeta
Widzę, że pani pamięta,
jaka komu etykieta
przylepiona i przypięta.
Maryna
Szkoda, żeby szło na marno
te uczucia co się garną:
pan poeta, pan poeta.
Poeta
Otóż to, to etykieta.
Stopniowo zaczęło do mnie docierać, jakim zawodnikiem jest ksiądz Jan. Ledwo chodził, ledwo widział, jeszcze śmiertelny nowotwór i codziennie przy czyjejś śmierci. Jak on to dźwigał? I te jego teksty na luzaku. Próbowałem to ogarnąć, ale słabo mi szło.
Czy wszystko wydarzyło się naprawdę? W ciągu trzech lat, od dnia, w którym wysiadłam na dworcu, żyłam jak poczwarka związana oplotem; szłam z walizką pozwalając po drodze, by inni wybierali dla mnie rolę, dyrygowali i wyznaczali kierunek dalszej podróży.
Tak argumentował mózg, ale nowe uczucie, które się w niej obudziło i rozpierało jej pierś aż do bólu, nie szło za tokiem tych myśli, lecz podążało swoją własną drogą, ciepło, tkliwie, w cichości - i parło prosto naprzód jak ten ogromny koń przed saniami.
Smok zaś zaczął się od siebie odejmować, najpierw odjął sobie ogon, potem nogi, potem korpus, a wreszcie, gdy widział, że coś nie tak, zawahał się, ale z samego rozpędu odejmowanie szło dalej, odjął sobie głowę i zostało zero, czyli nic: nie było już elektrosmoka!
Wykręcił numer do połowy, kiedy do jego gabinetu ktoś wszedł. Była to Jadwiga Telak. (…) Kiedy wyciągnęła z torebki papierosa, o mało nie parsknął śmiechem. Jak to szło? Ze wszystkich zawszonych biur, wszystkich niedopłaconych prokuratorów tego zepsutego miasta, ona musiała przyjść akurat do mnie.
W pobliżu oznaczonego drzewa zaczął kopać dół. Ziemia była tutaj niezwykle miękka, nieporośnięta zbytnio roślinnością, więc nikt nie zwracał uwagi na to, czy piach w tym miejscu wyglądał na przekopany, czy też nie. Kopał już tutaj kilkukrotnie i za każdym razem szło łatwo.
Kiedy coś szło nie tak, Thor zawsze robił parę rzeczy. Po pierwsze, zadawał sobie pytanie, czy to przypadkiem nie wina Lokiego. Teraz też zastanawiał się nad tym. Nie wierzył jednak, by nawet Loki odważył się ukraść mu młot. Uczynił zatem następną rzecz, jaką robił, gdy coś poszło nie tak: udał się do Lokiego, by go spytać o radę.
Książki zawsze były moim schronieniem, ramionami, w których chowałam się, gdy wszystko szło nie tak. Sięgnięcie po jedną z nich z półki, otwarcie i spojrzenie na pierwszą stronę jest jak przyjemny haust świeżego powietrza po upływie wieczności bez możności oddychania. Są antidotum na smutek, zmartwienie, strach, a nawet złamane serce.
Nie mam już szczęśliwych wspomnień, które nie zostałyby zmaltretowane przez coś odpychającego, co musiałam przeżyć. I nie ma też żadnych chwil spełnienia, za którymi nie szłaby bezpośrednio myśl, że przecież zaraz miną. Dotyczy to smaku rabarbaru, lata, grających w głowie piosenek. To tylko jeden problem związany z byciem tak cholernie starą.
Gomułkowo nie oszczędzało przybyłych. Nie każdy miał tyle szczęścia co rodzice Awiwy, nie wszystkim się powiodło z pracą, część rodzin zaciskała pasa. Dla tych zamożniejszych zmiana kraju oznaczała też zmianę statusu, a co za tym szło, podziału obowiązku w rodzinie. Bywało, że dotychczas niepracujące żony musiały zakasać rękawy.
Szyb­ko prze­ko­na­łam się, w czym tkwił feno­men Hun­tera Mor­gana. Ten facet ko­chał się z mu­zy­ką, ko­chał się z gi­ta­rą, ko­chał się ze sło­wami i mikro­fo­nem. Wszyst­ko, co robił szło w parze z nie­po­skro­mio­nym talen­tem i zabój­czym sek­sa­pi­lem. Był mate­ria­łem na gwiaz­dę ‒ per­for­mera, do któ­rego będą wzdy­chały przy­szłe poko­le­nia nasto­la­tek, ko­biet i męż­czyzn.
Różnie się ratowano przed terrorem hitleryzmu, ale nawet ci z Górnoślązaków, którym powiodła się dezercja z wojska niemieckiego i trafiali do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, jeśli wrócili do kraju, wcale nie byli bezpieczni. Czas powojenny nie dawał im wielkiego wyboru. Zostawiał natomiast niewyartykułowane poczucie, już to zagrożenia, już to winy. A zagrożenie szło zewsząd.
Nie podałem mu ręki. I to nie ja nie podałem mu ręki. I nie ja się od niego oddalałem. Oddalało się od niego coś znacznie głębszego i ważniejszego niż ja, pyłek w obliczu wszechświata. Oddalało się od niego coś ogromnego i potężnego, coś, co płakało i wyło we mnie, co szlochało i łkało z zaświatów. Wielki ból, jęk i cierpienie odwracało się od niego i szło przed siebie. I żal, straszny, porażający żal.
Policjant był dla nich kimś do zaakceptowania. Łaził po osiedlu w mundurze, spisywał żuli, brał łapówki, jak się jechało za szybko po pijaku. Swój chłop, borykający się z życiem, który wie, że nigdy nie jest łatwo i że nic nie jest czarne ani białe. Prokurator kojarzył się z urzędnikami, z którymi nigdy nie szło nic załatwić, którzy niczego nie rozumieli, sami mówili niezrozumiałym językiem i zawsze byli wbrew.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl