Człowiek kontra technologia. Jego natura kontra natura tego, co stworzył. Ich relacja i przyszłość. To wokół tego Lem krąży tym razem. Tworzy superkomputer o nazwie Golem XIV, który w swoim wykładzie mówi o ewolucji, rozumie i kulturze, a to by w końcu przejść do tematu najbardziej mnie interesującego - tego, co z nami, gdy tworzymy coraz to nowsze maszyny. Czy zdegradujemy się, by być niżej od naszych produktów i damy im się nami zajmować? Czy może porzucimy naszą naturę i zaczniemy kreować własną fizyczność? Przede wszystkim mowa jednak tutaj o człowieku jako takim. O przypadkowość ewolucji, zbędność życia uczuciowego i pogardzenie wielu elementów, które z człowieka robią człowieka, a które dla superkomputera wydają się nas ograniczać.
Tak w znacznym uproszczeniu można nakreślić, o czym tak właściwie „Golem XIV" mówi. Jest to science-fiction, ale w nietypowej formie. Coś na granicy powieści a naukowej publikacji. Lem przyjmuje perspektywę ludzką i nieludzką, dzięki czemu patrzy na człowieczeństwo z bliska oraz daleka. To z pewnością ciekawy zabieg, tyle że czytało mi się to naprawdę topornie. Na pewnym etapie, w akcie desperacji, sięgnęłam po audiobook, ale wtedy mój umysł zbyt chętnie się wyłączał. Pamiętałam, że kiedyś lubiłam Lema, a nie tak dawno często obcowałam z tekstami naukowymi, których formę tutaj autor naśladuje, ale przez moment czułam się naprawdę głupia w zetknięciu z tym tytułem. Tyle że prawdopodobnie o to też po trochę chodziło. Golem XIV w k...