“Szyszko i Tomaszewski przejdą do historii jako ludzie, za których czasów wybuchła największa w historii awantura o Puszczę Białowieską, symbolicznie zakończona wyrokiem Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w kwietniu 2018 roku, zakazującym wycinki w tym unikatowym na skalę europejską lesie. Z pomocą topornej propagandy próbowali wmówić społeczeństwu, że zasiedlone przez korniki świerki najlepiej leczyć siekierą i harwesterem.”
“Drzewo Matki Natury runęło na ziemię. Rozpętała się wichura i burza. Stara Cyganka wiedziała, że zdarzy się coś złego w najbliższych dniach. Miała rację, do Brzozowego Lasu zawitała śmierć. Tego dnia została zamordowana jej najlepsza przyjaciółka i siostra- Amanda Johanson. *** To był dzień jej ślubu. Sarah Libret długo czekała na tę radosną chwilę. Czy aby na pewno był to najszczęśliwszy dzień jej życia? Tego nie była do końca pewna.”
“drzewo Matki Natury runęło na ziemię. Rozpętała się wichura i burza. Stara Cyganka wiedziała, że zdarzy się coś złego w najbliższych dniach. Miała rację, do Brzozowego Lasu zawitała śmierć. Tego dnia została zamordowana jej najlepsza przyjaciółka i siostra- Amanda Johanson. *** To był dzień jej ślubu. Sarah Libret długo czekała na tę radosną chwilę. Czy aby na pewno był to najszczęśliwszy dzień jej życia? Tego nie była do końca pewna.”
“metr sześcienny śniegu waży – zależnie od stopnia zawilgocenia – od 30 do 800 kg. W zależności od tego oraz terenu, po którym się zsuwa, może uzyskać prędkość od 32 do 360 km/godz. Lawina niszczy swą masą, ale jeszcze groźniejsza jest swoista fala batalistyczna, której prędkość równa się szybkości głosu. Stąd powalone hektary lasu i wykoszone siłą uderzenia zadrzewione stoki gór. s. 520”
“Pierwszy transport Żydów zabrano z Koła do Chełmna 7 grudnia. Tego dnia około siedmuste ludzi przybyło do pałacu i tam spędziło noc. Następnego dnia ładowano ich grupami do samochodowej komory gazowej - starego furgonu Kaisers Kaffee - wożono do lasu, duszono i grzebano. Po południu do pałacu przybyła kolejna grupa z Koła i znów nocowała w obozie. Tak samo wyglądały cztery następne dni.”
“W Przedborzu w 1945 roku nie mieszkało trzystu Żydów. (...) Nie trzeba ich było również specjalnie szukać, bo niemal wszyscy mieszkali w jednym domu – byłej żydowskiej restauracji. „Leśni” podjechali pod ten budynek ciężarówką, aresztowali wszystkich zastanych Żydów i wywieźli ich do lasu. A tam po kolei zastrzelili. Ofiarą tego, co „Żbik” nazwał „rozstrzelaniem jednostek zbrodniczych”, padło dziewięć osób – w tym kobieta i dziecko – a więc niemal cała żydowska społeczność Przedborza. ”
““Ja wsysam w siebie lato tak jak dzika pszczoła wsysa miód(…). Zbieram wszystko w jedną dużą bryłę lata, żeby żyć nią, kiedy… kiedy nie będzie już lata(…). To jest taki wielki przekładaniec, są w nim wschody słońca i czarne jagody na gałązkach, i piegi na twoich ramionach, i blask księżyca nad rzeką wieczorami, i niebo pełne gwiazd, i las, i upał południa, kiedy słońce złoci sosny, i przelotne deszcze wieczorne, i wszystko inne, i wiewiórki, i lisy...””
“Po prostu czuję i wiem, że ktoś na mnie patrzy. Skryty w mroku, nienasycony, napawa się moim lękiem, upaja się widokiem samotnej i przerażonej kobiety, która udaje przed samą sobą, że jest w stanie stanąć twarzą w twarz z upiorami lasu. Powinnam wejść do domu i zamknąć za sobą drzwi, myślę. Dlaczego tego nie robię? Nie, to nie ciekawość. Jestem po prostu sparaliżowana strachem. ”
“A prawdy przecież nie można wyznać. Co ma powiedzieć? „Stefano jest niewinny. To jego brat Damon nienawidzi go, a wie, jak bardzo Stefano nie znosi samej myśli o zabijaniu i krzywdzeniu ludzi. Przyjechał tu za Stefano i zaczął napadać na ludzi, żeby Stefano zaczął myśleć, że może sam to zrobił, żeby od tego zwariował. I teraz jest gdzieś w mieście – trzeba go poszukać na cmentarzu albo w lesie. Ale, ach, jeszcze jedno, szukajcie nie tylko tego przystojnego faceta, bo on akurat teraz może być wroną. A tak przy okazji, to wampir".”
“Bliskość natury sprawiała, że czuła się naprawdę dobrze. Rytm, który wyznaczało życie wśród pól, gór, lasów, zaczął jej nie tyle odpowiadać i tonować tempo jej życia, ile koić, wyciszać, oczyszczać. Doświadczenie akceptacji … i – powoli zaczęła się do tego przyznawać – miłości, pragnienie drugiego człowieka na co dzień, zawsze, nie tylko czasem, to coś, co było teraz, a może tak było i wcześniej, najważniejsze. Nie wystarczyło jej muśnięcie dłoni, jego spojrzenie spod czarnych, długich rzęs. ”
“Siedziba dyrekcji w Szczecinku położona jest nie tylko pięknie - w zabytkowym gmachu przy Zamku Książąt Pomorskich, nad jeziorem, otoczona parkiem - ale też kilka kroków od Kościoła Narodzenia Najświętszej Maryi Panny i rzut kamieniem od lokalnego browaru. Prawie drzwi w drzwi mieści się biuro posłanki PIS, byłej wiceministry środowiska Małgorzaty Golińskiej, znanej z tego, że w wielu sprawach publicznie staje po stronie Lasów Państwowych.”
“Legenda mówi, że nasz szacowny patron, Jan Ezekiel, bawił się w niebezpieczne gry z siłami ciemności i w konsekwencji zostawił po sobie sporo duchów. Upiory, które wezwał, stanowią od lat nieodłączny element tej kamienicy. Są jak szczury. Tyle że ludzie się przyzwyczaili. Dawnymi czasy zrzucano się na egzorcystę, ten przychodził, robił swoje, na jakiś czas był spokój, ale potem upiory wracały. Jak wilki do swojego lasu. Jakby ten dom je przyciągał.”
“Odwiedził nas dzisiaj naoczny świadek, który był tam na miejscu, w samym piekle. Znajduje się ono we wsi Chełmno koło Dąbia i wszyscy zostają, zakopani w lesie, który zwie się Łuchów (Rzuchów). Los ten spotkał już Koło, Dąbie, Kłodawę i Izbicę Kujawską. Sprowadzono tu także tysiące Cyganów z Łodzi i zrobiono z nimi to samo. Od ubiegłego tygodnia sprowadza się tysiące Żydów z Łodzi. Wszyscy zostają zgładzeni przez zagazowanie, a także rozstrzelani.”
“Myślę, że zło to taki ptak - stwierdza Jerome. - Duży, uszargany, lodowato szary. Lata tu i tam, wszędzie, gdzie mu się podoba. Wleciał do głowy faceta, który powystrzelał tych wszystkich ludzi w Las Vegas. Wstąpił w Erica Harrisa i Dylana Klebolda. Hitlera. Pol Pota. Włazi im do głów, a kiedy odwalą mokrą robotę, odlatuje. Chciałbym to ptaszysko schwytać. - Zaciska dłonie, patrzy na nią, i tak, w oczach ma łzy. - Złapać skurwiela i ukręcić mu łeb.”
“W wichrze obrazów widzi ewolucję maszynowej inteligencji: kamienne kręgi, zegary, parowe krosna, tykający mosiężny las zapadek i dźwigni, próżnia schwytana w dmuchanym szkle, elektroniczny poblask w cienkich jak włos włóknach, wielkie układy lamp i przełączników, dekodujące wiadomości zaszyfrowane przez inne maszyny... Kruche, nietrwałe lampy zmniejszają się, stają tranzystorami, obwody się integrują, zwierają w krzem...
Krzem zbliża się do pewnych funkcjonalnych granic...”
“Dziwne wspomnienie, jak na nerwową noc w Las Vegas. Mineło pięć lat? Sześć? Zdaje się, jakby od tamtego czasy upłynęło całe życie lub przynajmniej przemineła jego najważniejsza część – szczyt, który już nigdy się nie powtórzy. San Francisko w połowie lat sześćdziesiątych to było bardzo specyficzne miejsce i czas dla każdego, kto się tam znalazł. Może czaił się w tym ukryty sens? A może nie, przynajmniej na dłuższą metę… Ale żadne wyjaśnienie, żadne połączenie słów, muzyki i wspomnień nie podważyw pewności, że było się w tym zakątku czasu i przestrzeni. Cokolwiek by to znaczyło…
(...)Wspaniałe wszechogarniające uczucie, że cokolwiek robimy, jest dobre; że to my wygrywamy. Myślę, że to co jest najważniejsze – wrażenie nieuchronnego zwycięstwa nad siłami wszystkiego, co stare i złe. Nie w militarnym sensie; nie o to nam chodziło. Nasza energia po prostu dominuje. Nie widzimy powodu, by walczyć – po waszej ani po ich stronie. To my napędzamy świat; unosimy się na grzbiecie rosnącej, cudownej fali.
A teraz, niecałe pięć lat później gdyby wspiąć się na strome wzgórze w Las Vegas i spojrzeć na zachód, to – jeśli ktoś wie, jak patrzeć – może niemal zauważyć ślad w miejscu, w którym ta fala załamała się i cofnęła.”
“Rzeka, lasy ciemne, potężne, truflowe (tresują nawet w okolicy świnie do tych celów), dęby, buki, sosny, świerki, jodły, modrzewie, jałowce wreszcie i jurajskie paprotki (w tym chroniona zanokcica) dają mikroklimat tak najodowany i specyficzny, że niemcy (celowo małą), obok doków dla u-botów, widzieli tu górskie uzdrowisko (prócz lodowatych są i gorące źródła) dla marynarki wojennej, ale po akcji z generałem przeprowadzili z Gestapo wywiady środowiskowe i przesłuchania terenowe, pokręcili głowami i zrezygnowali.”
“– Był pan kiedyś na polowaniu?
– Nie – przyznałem.
– Wie pan, dlaczego myśliwy zawsze mówi „farba”, a nie „krew”?
– Nie.
– Bo jesteśmy hipokrytami. Opowiadamy, że zwierzę przyjęło kulę, jakby dostało prezent. Kładziemy, zamiast zabijać, kłujemy, zamiast dobijać, a konstrukcję, z której strzelamy do zwierzyny, nazywamy amboną, jakbyśmy byli w jakimś kościele, a nie w lesie.
– Do czego pani zmierza?
– Tylko do tego, że kiedy człowiek przyzwyczai się do takiego dwójmyślenia, to naprawdę niewiele trzeba, by przy zmrużonych powiekach zobaczyć dzika, a nie człowieka.”
“W moczarach brzóz owych wyłaniały się z kożuchów mchu, chwoszcze skrzypiące, bobek i-łyżeczki. Czarnolesia zazieleniły się szczawiem zajęczym i stożkami orzeszków ziemnych. Las odziewał się, szeleścił liśćmi, szumiał. Doliny borów sosnowych i otoki błot żórawinnych zabieliły się kwieciem bohunów, bujaków, brusznic. Na łąkach coraz jaskrawiej skrzyły się kwiaty łopuchów, goździków, lenku, dzięcieliny. A zaścianek wprost tonął w kwieciu sadów, zieleni więzów i lip.”
“Pochodzę z dużego miasta, z wielu miast. Przeczytałem, było wielu ludzi wokół mnie, pochwała, nagana, pytania, losy. Właśnie przespałem noc w ojczyźnie, w małym domku nad Krutynią. Na małym cmentarzu za ogrodzeniem spali moi dziadkowie, a przede mną leżało zakole rzeki, a za nią rozciągały się bezkresne lasy. Wszystko było szare i zimowe i cicho jak makiem zasiał. I widziałem tylko, że było tylko jedno prawo, po tym jak wszedłem i poszedłem dalej, i zadrżałem trochę przed wielkością i melancholią tego prawa.”
“Stawało się na nartach tyłem do wiatru i twarzą do dalekiego lasu. Rozpinało się palto na kształt żagla. Wiatr zaczynał popychać cię, szybciej, coraz szybciej… I już pędzisz ze świstem wiatru tak, że okoliczne krzaki zlewają się w jedną ciemną ścianę. Prędkość jest już za duża. Nie zahamujesz…. Padasz na bok, aby przerwać tę szaleńczą gonitwę. Wracasz do domu pod wiatr… ponad godzinę. Czerwona, posiekana śniegiem twarz, nogi ciężkie jak kłody. To jest życie! Jutro muszę jednak wybrać krótszą trasę.”
“Echo uderzenia odeszło w głąb lasu. Powoli docierało do niej, co się stało. Przerażona patrzyła na rozbitą przednią szybę i widoczny po drugiej stronie pień drzewa. Strach zaciskał pętlę na jej szyi. Łzy wciąż spływały po policzkach. Krwawe smugi zalewały oczy. Nie mogła się ruszyć. Ciało przeszywał ogromny ból. Z trudem unosiła ciężkie, przesiąknięte cierpieniem powieki, byle tylko nie zamknęły jej oczu, ale dłużej już nie była w stanie walczyć.”
“Koledzy z partii. Pierwszy był zwierzchnikiem Służby Więziennej i odpowiadał za programy resocjalizacji więźniów poprze pracę (Patryk Jaki, potem Michał Wójcik, a na koniec Michał Woś). Drugi był śląskim radnym i dyrektorem generalnym Lasów Państwowych (Józef Kubica), które dostarczają surowiec do budowy domów. Wreszcie trzeci - prominentny senator z Podkarpacia (Mieczysław Golba). Tak się szczęśliwie złożyło, że to do fabryki Golby zwozi się drewno z cennych przyrodniczo nadleśnictw i przywozi skazanych.”
“Ciało jej było jak owe piękne majowe krzewy różane, których jędrne i drażniące liście ofiarowują urzeczonym wargom świeży i ledwo rozchylony kwiat, soczysty i kwaśno-słodki w pocałunku. Ale najszczególniejszy był jej uśmiech, śmiech Annaleny! Pogodny, prosty, pierwotny i braterski; ten śmiech dziecka, które zdawało się drżeć całe w szmerze źródeł zbudzonych niegdyś na jakimś nocnym postoju w lesie cudów; ten śmiech ogłuszony majowym śpiewem ptaków, który słyszy się w półśnie, w głębi mglistego sadu; śmiech przeniknięty szmerem deszczu i stukotem gradu na dachach (...).”
“Rozmawiasz z Kungsbjarnem Płaczączym Lodem, styrsmanem Ludzi Kruków. To moja ziemia i moi ludzie - rzucił tamten wyniośle. - Węże, którzy przeszli tym szlakiem to moja rzecz. Należą do mnie, tak samo jak jelenie w lasach i ryby w strumieniach oraz złoto w trzewiach gór. Mówiłeś, że mają coś twojego. Co to jest?
- Nie przyda ci się na wiele - zauważył Drakkainen - Ma raczej wartość sentymentalną. To trumna.
Kungsbjarn Płaczący Lodem, styrsman Ludzi Kruków, stracił na chwilę rezon.
- Co?
- Trumna - powtórzył Drakkainen cierpliwie - Używana. Znaczy z zawartością. To ... ten, moja ciotka. Ukochana ciotka.”
“– To jest dopiero dobre! – mówi Tymon, który przestał śledzić dyskusję, żeby zajrzeć do smartfona, i teraz czyta na głos: „Dyrektor Lasów Państwowych powierzył leśników opiece Matki Boskiej”. – Słyszałeś o tym, Leon?
Rozlega się śmiech Leny i Borysa. Leon reaguje nerwowo.
– Jestem katolikiem tak jak większość moich kolegów.
– Ok, Leon, ale posłuchaj tego. – Tymon ledwo zachowuje powagę, czytając ze smartfona: „Leśnicy są na pierwszej linii walki o niepodległość”.
– Bagnet na broń, Leon! – woła Borys. – Ze śrutu do wroga pal!
– Śmierć wrogom ojczyzny! – dorzuca Tymon. – Zmasakrować ich piłą łańcuchową! Zrobicie z wrogami to, co robicie z drzewami. Wytniecie ich.
Teraz śmieją się wszyscy, nie wyłączając Sary. Leon milczy, jego odstające uszy są czerwone.
– To jeszcze nic. – Nieubłagany Tymon przesuwa ekran i czyta dalej. „W imieniu leśników dyrektor Lasów Państwowych wyrzekł się narodowych grzechów i przywar: pijaństwa, rozwiązłości, nieuczciwości, rozpasania i chciwości”.
– Biedny Leon! – Tymon klepie go współczująco po ramieniu. – No, strzemiennego! – Tymon sięga po butelkę. – Od jutra nie pijesz. I wstrzemięźliwość seksualna. Słyszałaś, Sara? Pilnuj, żeby nie złamał ślubów.
– Przyrzekam, że nie dopuszczę go aż do śmierci! – Sarze podoba się żart Tymona i sama stara się błysnąć dowcipem.”
“- Jesteście gorsi od adwokatów - oznajmił Kaptur, odwracając się do nich plecami. - A lepiej, żebyście nie wiedzieli, co robię z duszami adwokatów.
Uderzenie serca później Pan Śmierci zniknął.
Meandore zmarszczyła brwi.
- Tronie Cienia, kto to są adwokaci?
- Ludzie zawodowo zajmujący się wypaczaniem prawa dla zysku - odpowiedział i ruszył z powrotem do lasu, postukując laską. - Kiedy byłem cesarzem, miałem ochotę wszystkich zamordować.
- Czemu tego nie zrobiłeś? - zapytała, gdy zaczął znikać w półmroku między drzewami.
- Cesarski adwokat powiedział, że to byłby fatalny błąd - dobiegła ją słaba odpowiedź.”
“Zrozumiał powody, dla których władze zbudowały na tych terenach ośrodki dla chorych psychicznie. To był świat odległy, niedostępny, na uboczu. Miejsce, którym nikt się nie interesował. Obce i półdzikie. Niczym wilgotna ciemna piwnica, w której panuje wieczny chłód, trzyma się tam rzeczy zbędne, wadliwe. Nie wiedzieć czemu zatrzymane, chociaż ich miejsce jest na śmietniku. (...)
Te miejsca to wyspy szaleństwa, ogrodzone drutem kolczastym i betonowymi słupami na morzu falujących na wietrze traw, łanów zbóż, tysięcy hektarów lasów. Teraz niedostępne po dwakroć, bo chronione przez trzaskający mróz i zbrylone popielato-białe zaspy.”
“Znów się pojawia Tjaden. Ciągle jeszcze jest poruszony i natychmiast miesza się do rozmowy, dopytując się, jakże też właściwie wybucha wojna.
-Zazwyczaj tak, iż jeden kraj ciężko obraża inny - odpowiada Albert z niejaką wyższością.
Lecz Tjaden mówi z głupia frant:
- Kraj? Tego nie pojmuję. Jakaś góra w Niemczech nie może przecie obrazić góry we Francji. Albo jaka rzeka, las lub pole żyta.
- Czy jesteś tuman, czy tylko udajesz?- ze złością powiada Kropp. -Nie to mam przecież na myśli. Jeden naród obraża drugi.
- Po cóż więc jestem tutaj?- odpowiada Tjaden.- Ja nie czuję się obrażony.”
“Źródło * * * Moja matka ma lat piętnaście pod Krzemionką w cieniu błękitnego kamieniołomu zbiera storczyki ostatni raz słońce dzwoni w przeźroczystym błocie Wielki świat kołysze się na horyzoncie zdziwione okna rodzinnego domu ślepną Moja matka ma lat dziewiętnaście w Cygańskim Lesie przyjmuje gałązkę kwitnącej czereśni z rąk mojego ojca biegną razem w otwartą przepaść września 1939 w wypalonej piwnicy z czarnych klocków nocy cierpliwie buduje dzień. * Na górze pod którą się urodziłem bukowe złoto kapie z liści szeleści płonie i ścieka do Wisły.”