Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lecz dzis", znaleziono 88

Zawsze ja, prawda? Naprawdę wcale nie jestem bardzo miłą osobą, ale z jakiegoś powodu to zawsze ja muszę rozwiązywać ich problemy. "Och Dexterze, dziki, nieludzki potów porwał mojego chłopaka!" No, do cholery. ja sam, jestem dzikim, nieludzkim potworem - czy to nie daje mi prawa do chwili odpoczynku?
Westchnąłem. Najniewyraźniej nie.
- Och to znaczy, że ja tak cuchnę - krzywi się Klaun. Pociąga nosem. - Och nie. To ja.
- Mówiłam ci, weź prysznic - mamrocze Kamyk.
- Zasada Wyjców numer siedemnaście. Tylko Pixie myją się przed bitwą - poucza Sevro.- Lubię, gdy moi żołnierze są dzicy, seksowni i śmierdzą. Jestem z ciebie dumny, Klaun.
- Dzięki, szefie.
Oni nie uciekają przed policją osiem godzin dziennie. I to jest ich największa przewaga nad nami. Mają swoją silną motywację, czyli pieniądze albo jakieś patologiczne skłonności. Coś, co napędza ich dwadzieścia cztery godziny na dobę. A policja? Większość przychodzi jak do biura, poprzekładać papierki, odrobić pańszczyznę i do domu. A tak się nie da! To nie działa! Od nas zależy ludzkie życie!
Dziennie wypalał dwie paczki papierosów, koniecznie czerwonych Marlboro, i wypijał minimum sześć dużych, mocnych czarnych kaw. Normalnym ludziom od samego widoku stawało serce. On, gdy wypijał napój, w którym można było postawić łyżeczkę na środku kubka i ta stała nieruchomo, delektował się chwilą, w której kofeina wypełniała po kolei każdą komórkę jego ciała.
W drugiej połowie roku zespół ponownie wyleciał do Ameryki. Seria występów w polonijnych klubach stanowiła w tym czasie podstawę jego egzystencji. W kraju rozszalał się dziki kapitalizm, a rynek, przywykły do starych norm, wciąż daleki było od normalności. Niemniej to właśnie w Stanach po jednym z koncertów ktoś ukradł bas Piotra Urbanka z szatni klubu, w którym zespół występował.
To jedna z największych patologii systemu. Przepisy tak się zmieniły, że złodziej w wiezieniu czuje się jak w domu. A czasem nawet jeszcze lepiej! (...) Osadzony ma tu telewizor, konsolę, garnek do gotowania, czajnik, DVD i święty spokój. Czyli wszystko. Trzy razy dziennie go nakarmią, dodatkowo sam może coś ugotować, za zarobione pieniądze kupi, co mu się podoba. Rodzinka dośle jeszcze trochę hajsu. Niczym się nie martwi.
– Ja po bandzie jeżdżę osiem godzin dziennie, Robert. Nie żebym nie doceniał waszej roboty w terenie, ale jest dwa tysiące dziewiętnasty rok i na serio najgorszy syf nie dzieje się na ulicach. A co do kontroli, to od kiedy TikTok jest chiński, możesz tam robić, co chcesz. Chińczycy mają gdzieś kto, komu i za ile pokazał dupę. Nie po to władowali w ten projekt szmal, żeby to ograniczać. Z grubsza tak to wygląda, panie komisarzu.
Czasem zdarzało im się dzwonić do siebie kilka razy dziennie, czasem miewały tygodnie, a nawet miesiące przerw, ale kiedy tylko się spotkały, odnosiły wrażenie, że widziały się zaledwie wczoraj. Taki układ był możliwy tylko w prawdziwej przyjaźni. Żadnych pretensji, ustalonych odgórnie terminów i obowiązku informowanie się o wszystkim. Kiedy któraś czuła potrzebę, dzwoniła do tej drugiej i nagle świat wydawał się prostszy.
- A jak zdrowo żyć? - pytam.
- Trza pacierz mówić i trochę dupę ruszyć. Jakbym sama w polu nie robiła i drzewa nie rombała, i tymi pekaesami jeździła, to już bym na cmyntorzu leżała. Dupę trza ruszać, to najważniejsze. Czy zimnioki plewić, czy z chłopem, czy bez górę do tego drugiego sklepu, dzie chlep tańszy, czy w kółko kościoła trzydzieści razy. Dupa musi w ruchu być.
Jakże to jest, że nikt nie krzyknie, nie plunie w twarz, nie rzuci się na pierś? Zdejmujemy czapkę przed esmanami wracającymi spod lasu, jak wyczytają, idziemy z nimi na śmierć i – nic? Głodujemy, mokniemy na deszczu, zabierają nam najbliższych. Widzisz: to mistyka. Oto jest dziwne opętanie człowieka przez człowieka. Oto jest dzika bierność, której nic nie przełamie. A jedyna broń – to nasza liczba, której komory nie pomieszczą
Podnieceni brutalnością starcia, widokiem cierpienia, ludzie budzili w niej odrazę. Nie wiedziała, jacy są każdy z osobna, ale tu, w gromadzie, reagowali jak bestie, które poczuły krew. Wszyscy razem, ulegając prawom stada, jak na koncercie, dali się ogarnąć histerii, tracili kontrolę nad sobą, zapominali o pojęciach dobra i zła, a najgorszy, dziki instynkt brał górę nad tym, co wpojono im w procesie wychowania.
-Ona go nienawidziła. Nienawidziła ich obu.
- Mówiła o tym?
- Gorzej, milczała o tym.
- To można milczeć o nienawiści, a pan i tak to wypatrzy?
- Panie komisarzu, w moim zawodzie jestem świadkiem, jak ludzie plują nienawiścią po kilka razy dziennie. (...) Tym większe wrażenie robi, gdy ktoś nienawidzi bez słów.
(...) Nikt nie potrafi bardziej nienawidzić niż ci, którzy przysięgali sobie nawzajem, że póki śmierć ich nie rozłączy... w zdrowiu, w chorobie... i podobne głupstwa.
Od dzieciństwa niemal codziennie słyszałem o miłosierdziu, jakim obdarza nas Bóg, i nie mogłem zrozumieć, jak to możliwe, że kochający nas Allah pozwala na to, byśmy głodowali, mieszkali w tak złych warunkach, nie rozumiałem, dlaczego pozwala na łzy mojej mamy, na śmierć moich sióstr, ale wierzyłem w to miłosierdzie z rozpędu. Tak mnie nauczono. Modliłem się pięć razy dziennie, dziękowałem za wszystko, choć nie miałem nic. Prosiłem o pomoc, choć nigdy jej nie otrzymałem. Przepraszałem za swoje grzechy, choć niczemu nie zawiniłem.
“Ja wsysam w siebie lato tak jak dzika pszczoła wsysa miód(…). Zbieram wszystko w jedną dużą bryłę lata, żeby żyć nią, kiedy… kiedy nie będzie już lata(…). To jest taki wielki przekładaniec, są w nim wschody słońca i czarne jagody na gałązkach, i piegi na twoich ramionach, i blask księżyca nad rzeką wieczorami, i niebo pełne gwiazd, i las, i upał południa, kiedy słońce złoci sosny, i przelotne deszcze wieczorne, i wszystko inne, i wiewiórki, i lisy...”
No, no! – odezwał się Conway. – Posłuchajcie wiatru. Dzika noc. - Idealna dla duchów – rzucił Portal z zuchwałym uśmiechem. – W taką noc wszystkie diabły wychodzą z piekła. - Według lady Laury, nawet najczarniejszy z nich przyniósłby nam szczęście – zauważył Conway, śmiejąc się. Wiatr znów zawył przeraźliwie, a kiedy ucichł, rozległy się trzy głośne uderzenia w okute drzwi wejściowe. Wszyscy aż podskoczyli. - Kto to, na Boga, może być, o tej porze?
Moi ludzie uznali więc, że może coś jednak się za tym kryje, jakiś stwórca, wielki duch, i dziękowali mu, bo zawsze lepiej jest podziękować. Nigdy jednak nie budowaliśmy kościołów. Nie potrzebowaliśmy ich; sama ziemia była naszym kościołem, naszą religią. Ziemia starsza i mądrzejsza niż ludzie, którzy po niej stąpali. Dawała nam łososie, kukurydzę, bizony i gołębie, dziki ryż i szczupaki. Melony, dynie i indyki. A my byliśmy dziećmi tej ziemi, tak jak jeżozwierz, skunks i sójka.
Moi ludzie uznali więc, że może coś jednak się za tym kryje, jakiś stwórca, wielki duch, i dziękowali mu, bo zawsze lepiej jest podziękować. Nigdy jednak nie budowaliśmy kościołów. Nie potrzebowaliśmy ich; sama ziemia była naszym kościołem, naszą religią. Ziemia starsza i mądrzejsza niż ludzie, którzy po niej stąpali. Dawała nam łososie, kukurydzę, bizony i gołębie, dziki ryż i szczupaki. Melony, dynie i indyki. A my byliśmy dziećmi tej ziemi, tak jak jeżozwierz, skunks i sójka.
Ta choroba, Justusie, zniszczyła mnie zupełnie! Dawniej byłem człowiekiem pełnym sił, który otaczającym ludziom umiał okazać łagodność i wyrozumiałość. Wolny byłem od wiecznego rozdrażnienia, niecierpliwości i od nieznośnej potrzeby ciągłego skarżenia się drugim. Dopiero teraz odkrywam w sobie te obrzydliwe cechy zgonionej istoty, która niby dzika winorośl na każdy płot gotowa się wspiąć i do każdego płotu ma żal, że ją nie dość wysoko ku słońcu podnosi
Dowództwo sił powietrznych wysłało doborowy zespół mierniczych do czternastu baz lotniczych, aby zdjął miarę z łącznie 4063 osób. Każdego pilota zmierzono w stu trzydziestu dwóch różnych miejscach, włącznie z takimi klasykami jak położenie sutka, długość nosa, obwód głowy, obwód łokcia (zgiętego) czy odległość od pośladka do kolan. Ekipa pomiarowa obmierzyła jedną osobę w zaledwie dwie i pół minuty, co dawało 170 osób dziennie.
– Był pan kiedyś na polowaniu?
– Nie – przyznałem.
– Wie pan, dlaczego myśliwy zawsze mówi „farba”, a nie „krew”?
– Nie.
– Bo jesteśmy hipokrytami. Opowiadamy, że zwierzę przyjęło kulę, jakby dostało prezent. Kładziemy, zamiast zabijać, kłujemy, zamiast dobijać, a konstrukcję, z której strzelamy do zwierzyny, nazywamy amboną, jakbyśmy byli w jakimś kościele, a nie w lesie.
– Do czego pani zmierza?
– Tylko do tego, że kiedy człowiek przyzwyczai się do takiego dwójmyślenia, to naprawdę niewiele trzeba, by przy zmrużonych powiekach zobaczyć dzika, a nie człowieka.
Wiedziała, że lata spędzone w samotności zmieniły ją, aż w końcu stała się inna niż wszyscy, Lecz to nie ze swojej winy była samotna. Jej nauczycielką była dzika przyroda. To ona ją karmiła i chroniła, kiedy inni nie chcieli. ...Życie nauczyło ją również, że pradawne geny służące utrzymaniu gatunku przetrwały - czasami w niepożądanej formie - w genotypie człowieka. Jej wystarczało, że była częścią naturalnego cyklu, choćby takiego jak pływy. Jak mało kto czuła silną więź z życiem i ziemią, wrosła w nią korzeniami, to ziemia była jej matką.
W Klass-Dew, stolicy największej północnej prowincji i siedzibie Wielkiego Gubernatora, od wielu lat opowiadano sobie barwne plotki o tych żołnierzach. Miasto leżało ponad sto mil na południe od Małego Grzbietu, więc Górska Straż, która rzadko zapuszczała się na tereny poza łańcuchem górskim, była tam na wpół mitem. Historie o bitwach z dzikimi plemionami czy z hordami pomiotów ciemności, nadciągającymi z północy, rozpalały wyobraźnię i budziły podziw. Ci tutaj wyglądali na takich, którzy zabijają podobne potwory kilka razy dziennie, i to dla rozrywki.
,,Pisanie o wojnie, też sobie fuchę wymyśliłeś, chcesz się dowiedzieć jednej rzeczy, a dowiadujesz się innej, zupełnie innej, i potem już nie możesz zamknąć oczu, krew zamarza, w ustach tak sucho, że haust wody znika, nim zdążysz go przełknąć, a oddech cuchnie gorzej niż tupi jad. Czasem strach prowadził cię na tak dziki azymut, że musiałeś przystawać, gapiąc się na oszalałą igłę. Co tam Vietcong, tu nawet drzewa chciały Cię zabić, trawa słoniowa miała mordercze skłonności, w glebie czaiła się złośliwa inteligencja, to była jedna wielka rzeźnia. A mimo to, jak pomyśleć, gdzie byłeś i co przytrafiało się tylu innym, strach wydawał się przywilejem".
Chrześcijanie wartościują cierpienie- Jezusa było największe. Bóg- człowiek cierpiał, to i zwierzęta mogą cierpieć. Kurczaki mogą być mielone żywcem, a świnie zarzynane godzinami. To nie twoja odpowiedzialność, to plan Boży. A potem widzisz, jak wiozą świnie do rzeźni. Skwar, chce im się pić, stoją po kolana w odchodach. Zostaje w tobie ten obraz. Liczysz- ile dziennie, ile na świecie. Ile tysięcy. Widzisz skórzane buty, pasek. Już wiesz, skąd to pochodzi. Oglądasz zdjęcia, filmy, jak wygląda chów przemysłowy. Ta informacja cię zmienia. Póki wierzyłam w Boga, nie brałam odpowiedzialności za cierpienie wokół mnie. Kiedy przestałam wierzyć, przestałam jeść mięso. Bo wzięłam odpowiedzialność za swoje czyny. Zarzuciłabym Bogu, że był gorszy od wegetarian.
Instynkty wilkołaków bywają uciążliwe – właśnie dlatego wilkołaki nie dożywają późnego wieku. Przez te same instynkty ich dzicy bracia przegrali z cywilizacją, podczas gdy kojoty mają się dobrze, nawet w obszarach zurbanizowanych, takich jak Los Angeles. Kojoty są moimi braćmi. Och, nie jestem kojotołakiem, jeśli coś takiego w ogóle istnieje. Jestem zmiennokształtna. Termin ten ma swoje źródło w wierzeniach południowo-zachodnich Indian. Wiedźmy niektórych plemion, zwane „skórokształtnymi”, za pomocą odpowiedniego rodzaju skóry przyjmują postać zwierzęcia i wędrują po okolicy, sprowadzając na ludzi choroby i śmierć. Biali osadnicy mylnie używali tego określenia w stosunku do zmiennokształtnych i nazwa ta do nas przylgnęła. Obecna sytuacja nie pozwala nam na sprzeciw – nawet gdybyśmy się ujawnili jak pomniejsi nieludzie, jest nas zbyt mało, by ktokolwiek zaprzątał sobie głowę naszym zdaniem.
Z dołu dobiegł żałosny jęk.Wilczarz już sięgał po łuk,spodziewając się zobaczyć zwiadowców Bethoda,którzy ich wytropili,ale to tylko książę pośliznął się,wyrżnął na tyłek i przetoczył na plecy. Dow przyglądał mu się z nieskrywaną pogardą.
- Powiedzieć,że do niczego się nie nadaje,to nic nie powiedzieć.Nie uważasz?Nic,tylko nas spowalnia,skamle głośniej niż maciora przy porodzie,żre więcej,niż mu przysługuje,i sra pięć razy dziennie.
West pomógł księciu wstać i otrzepać błoto z płaszcza.To nawet nie był płaszcz księcia;West oddał mu swój.Wilczarz nadal nie rozumiał,dlaczego rozsądny człowiek zrobił coś tak głupiego.Zwłaszcza teraz,w środku zimy,na mrozie i w ogóle.
- Jakim cudem ktoś go w ogóle słucha ? - Dow z niedowierzaniem pokręcił głową.
- Mówią,że to syn samego króla Unii.
- Jakie to ma znaczenie,czyim jesteś synem,jeśli jesteś gówno wart ? Gnojek...Gdybym miał się spalić żywcem,nawet bym na niego nie naszczał.
Wilczarz musiał przytaknąć.On też by nie naszczał.
– Pan wie – kontynuował – że, mówiąc delikatnie, jako naród mieliśmy przekichane. Więc dziedzictwo holokaustu mam we krwi. Druga rzecz, ludzie mówią, że Żyd to zawsze lichwiarz. A lichwiarz, bo za dzieciaka zamiast krowy doić, uczyłem się rachowania i czytałem Talmud. W wieku lat szesnastu miałem wiedzę jak student matematyki. Rzecz kolejna: Polska po transformacji, dziki rynek. Wiesz pan, że ja miałem kiedyś wielką fabrykę ? Ale przepędzili mnie. Bo Żyd, bo cwańszy, bo lepiej rachuje. Polacy są tolerancyjni, póki nie idzie o liczenie dukatów. Wtedy wyciągają bosaki i kosy. Na żydków, cyganów, kogo popadnie. Dlatego moje przeznaczenie mnie dosięgło i na stare lata zostałem Żydem jak z kawałów. Umiem liczyć i liczę na siebie. Mnie nikt nie oszuka. Oszustów nie lubię, a uczciwym dopomogę. Pan wyglądasz mi na uczciwego. Policjant i ojciec, to mi wystarczy. Co z tym telefonem ?
Czas pracy według prawa niemieckiego wynosi nie więcej  niż czterdzieści godzin tygodniowo, nie więcej niż osiem godzin  dziennie. Ta zasada dotyczy również pracy w opiece. Zwrot „opieka 24” nie oznacza, że opiekunka lub opiekun są zobowiązani do  pracy przez całą dobę. Prawo gwarantuje również jedenaście godzin przerwy nocnej, od dwóch do trzech godzin przerwy każdego  dnia, kiedy można opuścić miejsce pracy. Ponadto mamy prawo  do jednego wolnego dnia w tygodniu lub dwóch połówek (niestety  bardzo rzadko praktykowane). Nie pracujemy ośmiu godzin bez  przerwy. Mieszkamy z podopiecznym, by kilkakrotnie w ciągu  dnia móc go wesprzeć (pomoc w utrzymaniu higieny, przygotowanie posiłku, spacer, aktywizacja, zakupy, wizyty towarzyskie,  terminy). Warto na początku zaplanować wszystkie zajęcia, stworzyć wspólnie grafik z uwzględnieniem naszego czasu pracy i tego  przestrzegać. Poza tym jesteśmy zobowiązani do niesienia pomocy w nagłych wypadkach, również w nocy. Nagły wypadek ma  miejsce wtedy, gdy jest zagrożone zdrowie lub życie seniora będącego pod naszą opieką. Regularna praca nocna nie powinna mieć  miejsca.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl