Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "ma to pani nasze", znaleziono 43

A pani myśli, że nasze to trupy jakie są? Syntetyczne?
Chcę patrzeć, jak pani cierpi, razem z panią cierpieć i jeszcze bardziej, bardziej pogłębić nasze cierpienie.
Szczerze mówiąc, wszystko, czego przez czas naszej znajomości pragnąłem, to być dla Pani dobrym i trochę się z Panią zaprzyjaźnić. Nie spodziewałem się, że komukolwiek może przeszkadzać to, że Panią lubię. Skoro jednak nawet pani odebrała to jako coś niemiłego, przepraszam, że się w Pani zakochałem
Kwiaty z francuskich ogrodów dodają blasku naszej Pani.
- A wie pani, że nasze budowanie jest jak pani praca w policji? Pani tez musi ułożyć całość z niewielkich kawałków.
- Trochę tak, a trochę nie - odparła. - Bo wy przynajmniej macie klocki do tej zabawy, a ja muszę je sobie znaleźć.
Panie, tylko godząc się z naszymi pragnieniami, możemy wreszcie zrozumieć, kim naprawdę jesteśmy. Amen.
Pani profesorowo, nie nasza to rola podważać wyroki sprawiedliwości, Bogu, co boskie, cesarzowi, co cesarskie...
Patrząc na tę wiekowe drzewo, nie widzi pani jego niedoskonałości, prawda? Nasze blizny opowiadają naszą historię. Świadczą o tym, że żyliśmy, a przede wszystkim, że przetrwaliśmy.
Przeznaczenie, jak pan miał okazję się niedawno przekonać, nie jest niezmienne. Nasz los zawsze spoczywa w naszych rękach, drogi panie. Jedynym paradoksem jest to, że nie staramy się zmienić naszego życia wtedy, kiedy jeszcze możemy.
Bądź pochwalony Panie przez siostrę naszą Śmierć cielesną, przed którą żaden człowiek żyjący nie może uciec.
Wszystko jest emocją, bo wszystko to energia. To dlatego nasze myślenie warunkuje rzeczy, które do nas przychodzą. Jeżeli ma pani złe myśli, przyciąga pani złe zdarzenia. Złych ludzi, zło. A czym jest zło? Brakiem dobra. Brakiem dobrych emocji
Nasze światy nigdy się nie przetną, nie tylko dlatego, że za mną stoi dwa tysiące lat, za panią góra trzydzieści parę. Różnimy się w postrzeganiu czasu.
- Niby ładny - orzekła wreszcie - ale jakiś taki dziwnie pomarańczowy, nie sądzi pani? Wygląda, jakby był pomalowany.
- No wie pani! - oburzyła się sprzedawczyni. - Toż to nasz, polski, świeży boczek! Prosto z Niemiec! Ledwie co go w zeszłym miesiącu przywiozłam z hurtowni.
-W pani ustach brzmi to tak prosto, tak pusto.
-Zło jest proste i puste. Zło nie ma tajemniczych głębin. Patrzymy w ciemną dziurę i wypełniamy ją naszymi lękami, ale to tylko dziura.
Krew to krew, moja droga. (...) Świń. Nędzarzy. Bydła. Królów. Nie robi różnicy Naszej Pani. Każda tak samo plami. I każda tak samo się zmywa
Łaskawy Panie!
Z ciężkim sercem, przykrymi zmuszeni okolicznościami, zadecydowaliśmy wraz z mężem zerwać zaręczyny ukochanej córki naszej Anieli z Łaskawym Panem.
Lustra zatrzymują duszę, panie Williams. Nie w przenośni, lecz dosłownie. Naprawdę. Za każdym razem, kiedy przechodzimy przed nimi, zatrzymują żywe fragmenty naszego życia i naszych charakterów. Czasami, w momentach ogromnego napięcia, mogą pochłonąć nas prawie w całości
- Tak jest, panie inspektorze. Uczciwy był, nie można powiedzieć. Ale go zamordowali komuniści. I tego drugiego na Żoliborzu to tyż oni! Partia robotnicza to się nazywa, ale ja ich przecież dobrze znam, panie inspektorze! Jakie z nich robotniki? Tam same inżyniery, doktory, artyści, architektory... Architektorów najwięcej! No i rzecz jasna - co drugi nasz! Trzeba na nich bardzo, ale to bardzo uważać..
Szanowana Pani powiedziała mi podczas krępowania stóp: "Nasze stopy nie kurczą się ani nie znikają. Kości pod wpływem zabiegów po prostu przesuwają się tak, żeby stworzyć iluzję złocistych lilii".
"- Idźcie, dzieci - powiedziała pani. - Tylko bez przebiegania! Patrzę na was. Wtedy przeszliśmy przez ulicę, powolutku, jeden za drugim, a kiedy byliśmy już po drugiej stronie, zobaczyliśmy na chodniku naszą panią, która śmiejąc się rozmawiała z policjantem, i dyrektora, który patrzył na nas z okna swojego gabinetu. - Bardzo ładnie! - zawołała pani. - Pan policjant i ja jesteśmy z was bardzo zadowoleni. Do jutra, dzieci! Wtedy biegiem popędziliśmy z powrotem, żeby się z nią pożegnać."
– Nasza pla­ców­ka od dawna wy­ma­ga od­świe­że­nia, ale wciąż bra­ku­je na to pie­nię­dzy. Ale coś pani po­wiem. Nie liczą się ścia­ny, ale lu­dzie. A ci, któ­rzy tutaj pra­cu­ją, są na­praw­dę wspa­nia­li.
Pewnego razu Profesor czytał gazetę i głośno pomstował z powodu międzynarodowego skandalu, który sprokurowali nasi, mówiąc oględnie, niezbyt lotni politycy.
- Panie profesorze, przecież tych ludzi łączy jeden specyficzny światopogląd - zauważyłem zgryźliwie.
Ale Profesor miał inne zdanie:
- Jaki tam światopogląd, panie Marku...
Kasopogląd, kasopogląd!
Kojarzy pani ten koszmar z dziecięcych snów, kiedy budzi się pani z przekonaniem, że w szafie lub pod łóżkiem czai się potwór? Ten sen jest tak przerażający, ponieważ ma się wrażenie, że coś złego wtargnęło do naszej bezpiecznej przystani, do miejsca, do którego się wraca, kiedy dzieje się coś złego, kiedy jest się zdenerwowanym lub zaniepokojonym. Westacombe zawsze było moją bezpieczną przystanią, ale od kilku dni chodzę spać z duszą na ramieniu.
Z ręką na sercu, panie Peszaku, niekiedy cholernie trudno w historycznych ziemiach czeskich być pisarzem, cholernie trudno, niekiedy ogromnie trudno, tak że choć w mordę bij, jak powiada nasz dobrotliwy lud.
Nasz świat rozmazywał się kropla po kropli. Płatek po płatku. A pani wciąż mówiła. O tym jak trudno zrozumieć życie. A jeszcze trudniej śmierć. I o tym, że kiedy ktoś ważny odchodzi, to nigdy do końca.
Mamy dużo imion, ale tylko jeden cel. Jest nim błysk w twoim oku, cichy okrzyk zaskoczenia, delikatny deszczyk ekscytacji. Zobacz wszystkie sztuczki z perspektywy pani w przecinanym pudełku i poznaj nasz świat. Poznaj magię.
- Zapewne pani by wolała, żeby Dec czuł się szczęśliwy w Bostonie i został z dziewczyną, z którą się omal nie ożenił.
- Tak. Chyba tak byłoby lepiej. Ale nie możemy nikomu, nawet naszym dzieciom, narzucać, jak ma żyć. A już z pewnością nie można nikomu dyktować, kogo ma kochać.
Ten człowiek jest sprytny, panie Page, i jest zupełnie inny. W gruncie rzeczy, jeśli weźmiemy pod uwagę nasze kryteria człowieczeństwa, wcale nie jest człowiekiem. Wiedziałam, że nie będzie w stanie wiecznie się kontrolować, i miałam rację. Teraz ujawnił się i mogę go złapać, ale potrzebna mi jest pańska pomoc.
Siostrzyczko, słyszałyśmy, że spadek pani dostała. Odezwała się z sąsiedniego łóżka pani Jagna. -I co pani zrobi? Ja bym proponowała piersi podnieść, bo jakby obwisły trochę. No i usta straciły ostrość konturów. Nasz Nizinka wstrzyknie troszkę kolageniku i będą jak nowe. Lifting twarzy w sumie tez może pani zrobić, ja swój pierwszy wspominam bardzo miło. Te sześć następnych nie było już takich spektakularnych. Mąż nie jest potworem, trzymającym ją w zamkowej wieży i ziejącym ogniem na ewentualnych rycerzy przybywających na ratunek. -Ty jesteś tak skomplikowaną kobietą, a masz taki prosty sposób na życie. Kochać i przyjmować wszystko, jakie jest. A ja jestem taki prosty, a wszystko komplikuję. Wszędzie szukam problemów, we wszystkim wietrzę jakiś spisek albo interes. Nikomu nie wierzę ani nie ufam.
Ja, panie redaktor, jako człowiek nieuczony… - Dobrze, dobrze, drogi panie Janie, kryguje się pan…Niejeden redaktor naczelny gazety stołecznej zamieniłby się z panem na rozum. - Pan redaktor ich czyta, nie ja. - No dobrze, i co chciałeś pan tym swoim zagajeniem powiedzieć? - Jak pamięcią wstecz sięgnę, to mi się zaczyna wydawać… - Przepraszam, panie Janie, nie będę krytycznie się wypowiadał o naszym kochanym rządzie, który jest najlepszy… - Ale co pan redaktor taki płochliwy? O chorobach zamierzałem podyskutować. - Aaa, to można. O, tu mnie strzyka…i tu łamie… - Przepraszam, ale pan redaktor to na płaszczyznę indywidualną, że tak się wyrażę, steruje bardziej… - Swoja koszula bliższa… - Znów przeproszę, że przerywam, ale ja chciałem bardziej tego…w skali ogólnoludzkiej…globalnie tak.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl