Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "poranek", znaleziono 27

Poranek jest mądrzejszy od wieczora.
Każdy poranek może się okazać ostatni.
Ten lipcowy poranek był dźwięczny jak kościelna nawa.
Nie zawsze dobry poranek jest zapowiedzią dobrego dnia
...to, co jest proste w świetle księżyca, nigdy takie nie jest, gdy nadchodzi poranek.
-Nawet w tak piękny letni poranek wokół nas czai się zło, podłość i zdrada.
Ze jest piękna jak poranek i ma owo bezradne, łagodne spojrzenie, za którym przepadają mężczyźni.
W zimny poranek ciężko jest rozstać się z ciężką kołdrą, ale jeszcze ciężej z życiem.
Nikt, kto nie cierpiał nocą, nie może wiedzieć, jak drogi sercu i miły dla oka jest poranek.
Najbardziej bezchmurny letni poranek może zakończyć się ulewą. Może zakończyć się piorunami i grzmotami.
W słuchawkach płynęła muzyka, powietrze robiło się bardziej delikatne, a niedzielny poranek nieźle ją zmotywował.
Każdy poranek to cud nowego początku. Tyle się może zdarzyć, tyle można komuś dać i tak wiele otrzymać
Poranek jest jak pusta strona w zeszycie. Zachęca do zapisania nowej historii, dobrej lub złej. Nowy dzień to nowa szansa.
Wstawał przepiękny poranek, a słoneczne niebo nabierało intensywnej niebieskiej barwy. Mimo nieprzespanej nocy czuł się rześko.
Poranek niósł pomarańczowe i różowe kolory, słońce właśnie wstawało. Było cicho, jak makiem zasiał, nic nie zaburzało zwykłego spokoju tej wczesnej chwili.
Wstawał wyjątkowo słoneczny i przejrzysty poranek. Lekkie porywy północnego wiatru nasycały atmosferę wiecznego miasta orzeźwiającym tchnieniem świeżości.
Każdy dzień wymaga osobnego starania. Nie da rady najeść się na zapas, wyspać ani ucieszyć. Nowy poranek niesie czystą kartkę. Nigdy nie można przestawać się starać.
Każdy dzień wymaga osobnego starania. Nie da rady najeść się na zapas, wyspać ani ucieszyć. Nowy poranek niesie czystą kartkę. Nigdy nie można przestawać się starać.
Który to już raz rozpamiętuję te chwile? Chronię, pielęgnuję wspomnienie każdej minuty. Stąd, z tego wariackiego więzienia wszystko inne wydaje się być piękne, mądre, harmonijne. Przepowiadam sobie raz po raz tamten poranek, by nie zatarł się w mej pamięci. To teraz najcenniejsze przeżycie: pamiętać...
Nic nie zapowiadało tego, co się stanie. Nic nie stanęło nam na przeszkodzie. A przecież mogliśmy zaspać, mogło zacząć padać, mógł mnie chociaż rozboleć brzuch. Wtedy nie wyszlibyśmy z domu.
Niestety, to był zwykły poranek. A do tego nasz ulubiony dzień tygodnia.
- Gerard Keler- prychnął Bastian. - Śliczny jak zimowy poranek na froncie wschodnim. Jak młody esesman na przepustce w rodzinnej alpejskiej wiosce. Chwilowo zamienił szpicrutę i oficerki na Lederhosen i kapelusik z piórkiem, tylko tatuaż z kościotrupem prześwituje mu przez białą koszulę.
W ów ciepły czerwcowy poranek zło rozprzestrzeniało się szybciej niż myśl. Na spoczniku schodów prowadzących do budynku dziewiątego liceum ogólnokształcącego leżały trzy martwe ciała. Odarte z godności i człowieczeństwa, skalane śmiercią, zniszczone żmudną resuscytacją.
- Dzień dobry wszystkim! Jaki piękny poranek! – rzekł Azazel jowialnie.
- Chyba popołudnie – mruknęłam.
- Jaka cudowna pogoda! Te ciepłe promienie…
- Zaraz będzie padać.
Odetchnął głęboko.
- Mhm! I ten aromat świeżo skoszonej trawy.
- Raczej obornika.
Pogrzeb dobiegł końca. Trefnisie, błazny i klauni wracali do swoich zajęć, po drodze utykając w drzwiach. Było sporo przeciskania się, popychania, trąbienia nosów i opadania spodni. Ta scena nawet najszczęśliwszego człowieka skłoniłaby, żeby podciął sobie żyły w piękny wiosenny poranek.
Jeśli w jej życiu kryło się coś strasznego, to fakt, że nie miała nikogo naprawdę bliskiego. Kogoś, kto by na nią czekał, kiedy wracała do domu, i komu mogłaby opowiedzieć jak minął dzień. Kto w niedzielny poranek wypiłby z nią w łóżku cappuccino, a pod wieczór poszedłby na spacer nad morze.
Kiedy dopłynęliśmy do Trondheim, był wczesny poranek. Różowe niebo jaśniało nad zatoką. Małe łódki rybackie kołysały się przy brzegu niczym łupiny orzechów. Dom. Mój dom. Solveig stała przy mnie, mocno ściskając moją dłoń. – Pięknie… – szepnęła. – Njord nam sprzyjał, niosąc dobry wiatr i łagodne fale.
W ten zimowy poranek Karmazynowe Bractwo nie przybyło, by szerzyć wiarę w swojego boga i tłumaczyć, że Loriemisthus jest odpowiedzią na wszystkie pytania. Tym razem to oni pragnęli odpowiedzi.
„Ziarna” – wychrypiał starzec, wczepiając swoje zniekształcone artretyzmem palce w rękaw podtrzymującego go litościwie Gavina. – „Zapytali tylko, czy są wśród nas, a my nie wiedzieliśmy o co im chodzi. Potem zaczęli zabijać.”.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl