Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "robi jednak", znaleziono 2234

Mam tylko wrażenie, że wszystko to
potoczyło się tak szybko. Niczego nie dokonałem, niczego nie odkryłem, nawet nie zdążyłem się poczuć usatysfakcjonowany własnym życiem. Robię to, czego się ode mnie oczekuje, uczę się tego, czego się ode mnie wymaga, a gdy nadejdzie czas, moim głównym osiągnięciem będzie coś, na co nie mam wpływu, do czego w żaden sposób się nie przyczyniłem, co wynika wyłącznie z mojego urodzenia
To właśnie najbardziej bawi mnie w każdym działaniu przedstawicieli prawa: ta nieuchronna konieczność robienia rzeczy niekoniecznych. Gdybym chciał posługiwać się takimi metodami w moich skromnych książeczkach kryminalnych, miałyby co najmniej po pięćset stron każda i ludzie zasypialiby w połowie albo zaglądaliby na ostatnią stronę, żeby wreszcie ustalić, kto popełnił te najnudniejsze ze zbrodni.
Niektórym ludziom wydaje się, że mogą i zjeść ciastko, i zachować je. Ciastko pleśnieje, a oni krztuszą się jego resztkami. Powrót po długiej nieobecności doprowadzi cię do wściekłości, ponieważ ludzie, których pozostawiłeś za sobą, nie przyjmą do wiadomości, że się zmieniłeś, będą traktowali cię tak, jak zawsze to robili, zarzucą ci, że stałeś się obojętny, podczas gdy ty stałeś tylko inny.
Widzi pan - dodaje wnuczka od siebie - babcia jest z pokolenia, które nie mogło mieć marzeń, bo i tak by się nie spełniły. My mamy ich tak dużo, że czasem sami nie wiemy,czy to, co się nam spełniło, było prawdziwym marzeniem czy tylko zachcianką, od której życie ani trochę nie robi się lepsze. Gonimy króliczka i stresujemy się, że nam ciągle odskakuje. Teraz sobie myślę, że tak spokojnego życia, jak miała babcia, to my nigdy się nie doczekamy.
- Chcę wierzyć, że jestem silna - wyznała. - Na tyle odporna i wytrzymała, aby inni mogli na mnie polegać, i że dzięki tej mocy jestem teraz wolna, w przeciwieństwie do Bronwyn, Millarda czy Enocha. Zawsze byłam tą, która zniesie wszystko, zupełnie jakbym miała w sobie wyłączony czujnik bólu. Potrafię odgrodzić się od okropności i dawać sobie radę, robić, co należy.
Dżej poddała się. Przestała się szamotać i wtuliła się w dawną miłość. Stali tak chwilę, a ona nie wiedziała, co ma robić. Przypomniało jej się to uczucie spokoju jakie kiedyś odczuwała. To było okrutne. Przecież on wrócił do żony i do dziecka. Przecież do niej nie wróci. A gdyby nawet chciał… Nie dopuszczała myśli, że mogliby być znów razem. Za dużo się wydarzyło. Za dużo on miał do stracenia.
Przez cały ten czas robił wszystko, co mógł, by pamiętać, jak kiedyś między nami było. Przekonywał sam siebie, że pewnego dnia znów tak będzie.
Podczas gdy on nieustannie próbował pamiętać... Ja próbowałam zapomnieć.
Nie chcę pamiętać naszych pocałunków.
Nie chcę pamiętać naszej miłości.
Chcę zapomnieć Silasa Nasha i wszystko na tym świecie, co mi go przypomina.
(str. 314).
Ja jestem Ubik. Zanim świat był, jam jest. Stworzyłem słońca. Stworzyłem światy. Stworzyłem istoty żywe i miejsca przez nie zamieszkiwane; umieszczam je to tu, to tam. Idą, gdzie im każę, robią, co im polecę. Jestem słowem i nigdy nie bywa wypowiedziane moje imię – imię, którego nikt nie zna. Nazywają mnie Ubik, ale nie to jest moje imię. Ja jestem. Ja będę zawsze.
Na życzenie holenderskiego gościa następną butlą, jaką panowie zamówili, był cydr. Dla Holendra ten jabłkowy napój alkoholowy był spora ciekawostką, dla Alberta zwykła oranżadą, a do Artura znowu wróciły wspomnienia. Uśmiechnął się sam do siebie, bo z jabłek zbieranych na działkach to cydr robił z kolegami już dwadzieścia lat temu. Tylko jeszcze nie wiedzieli wtedy, że tak się to nazywa.
Ale niespodzianką okazało się to, że komputerów używają nie lśniący nowi ludzie, ale te same głupie ludzkie istoty, jakie żyją tu od zawsze. Nie chcą – na ogół – korzystać z techniki, by poszerzyć swą wiedzę. Chcą oglądać porno, grać w gry, kraść i gadać ze sobą nawzajem. Nie robimy tego dobrze. Dostaliśmy do rąk techniczne cuda, ale do nich nie dorastamy.
Chcę iść z Alexem do gruzińskiej knajpy, chcę poczuć klimat tamtych ostatnich chwil, robię to świadomie. To najwyraźniej ta cała retraumatyzacja, gdzieś o tym słyszałam w necie, że jeżeli los daje nam trudne doświadczenie, to jest to lekcja i dopóki nie wyciągniemy odpowiednich wniosków, dostaniemy kolejną i kolejną, aż w końcu zrozumiemy, dlaczego pewne rzeczy się wydarzyły.
Wędrowaliśmy w milczeniu przez tunele i nie po raz pierwszy uświadomiłem sobie, jak bardzo jej nie doceniałem. Jak bardzo my wszyscy nie docenialiśmy jej odwagi. Choć jej serce nie przestawało gorączkowo bić, Pénélope nie zawahała się już więcej, przeciskała się przez wąskie przejścia, wspinała na śliskie skały i bez chwili wahania wskakiwała do dziur. Prawdziwa odwaga nie polegała na robieniu czegoś bez strachu, ale raczej, jak uznałem, pomimo strachu.
Słuchaj uważnie: nigdy nie wierz, gdy ktoś mówi, że jakiś naród jest wielki, a inny mały. Jedni po prostu się namnożyli i robią z tego wiele krzyku. A to nie wszystko! Patrz, jakie kto ma serce. Jeśli podłe, to naród jest mały, i żadne liczby nie pomogą. Za to gdy zobaczysz serce przepełnione dobrem, wiedz, że to największy naród, któremu w niebie wynagrodzą.
Chyba nie chcesz się tam wspinać, prawda?
O nie, szefie, czemu niby miałbym robić tak głupie rzeczy?
Doskonale. Ale przez chwilę bałem się już o ciebie, Lou. Bo to chyba najprostrzy sposób, byś ze złamaną kostką wylądował we własnej lecznicy, prawda?
Ależ naturalnie! Poza tym ściemnia się.
Przekonany, że zawarł już ze sobą absolutne porozumienie, Louis zaczął wspinać się na wiatrołom.
Hawkin powiedział kilkakrotnie, że chociaż został zdradzony przez policję, nadal wierzy w brytyjski wymiar sprawiedliwości i rozsądek brytyjskiej ławy przysięgłych. (...)
- Jeśli chodzi o mnie, to za bardzo się stara. Ława przysięgłych nienawidzi, kiedy czuje, że ktoś jej schlebia. Możesz im maślić, ile wlezie, dopóki nie zorientują się, że to robisz. Ale on wchodzi im tak głęboko w tyłek, że zaraz poczują go w gardle.
Dojmujące jest uczucie, że robiło się, dawało, mówiło i kochało za mało. W natłoku codziennych obowiązków nie przywiązujemy wagi do obecności naszych bliskich. Oni po prostu są. Dopiero kiedy odejdą zaczynamy się zastanawiać, czy ta ostatnia kłótnia o nieumyte naczynia rzeczywiście była potrzebna. Czy nie okazywaliśmy naszej miłości za rzadko. Czy ukochana osoba umierając wiedziała jak bardzo jesteśmy jej za wszystko wdzięczni.
- Często się kłóciliśmy, bo nie lubił sprzeciwu. A chciał żeby w domu wszyscy robili to, co sobie wymyślił. Chodzili jak w zegarku. Jego zegarku. I że niby zawsze miał rację - kontynuowała. - Kiedyś zrzucił mnie ze schodów po pijaku. Twierdził, że przypadkowo, i od razu przeprosił, ale nie chciałam go słuchać. Nie wiem, czy bił rodzeństwo. Na pewno nie podniósł ręki na Wiktorka. Być może kogoś szturchnął. Mamy nie bił na pewno.
Zaklęty krąg bez szczęśliwego rozwiązania. Zanim zdmuchnął świece, raz jeszcze popatrzył na śpiącą głęboko Felicję. Nigdy nie robiła czegoś, co nie przyniosłoby jej korzyści. Dopiero co chciała go wyrzucić, zaraz potem poszła z nim do łóżka, a w międzyczasie prawdopodobnie zastanawiała się, na ile będzie dla niej użyteczny. Tkwiła po uszach w przeróżnych problemach i jego silne ramiona spadły jej jak z nieba.
Na swoje usprawiedliwienie powiem tylko, że znacznie silniej czuję obecność Boga w takich miejscach jak to niż w tłumie obcych ludzi, fałszujących na dziwną melodię wyuczone formułki… Mam nadzieję, że tam na górze – wskazała dłonią niebo – nie siedzi surowy księgowy, który skrupulatnie odnotowuje, ile pierwszych piątków opuściłam, tylko Ktoś, dla kogo ważniejsze jest to, czy szczerze się modlę, niż gdzie to robię ...
Wszystkie nasze decyzje rodzą konsekwencje, Pietra. Wszyscy codziennie bawimy się w Boga. Kiedy kobieta kupuje sobie nową parę drogich butów, nie daje tych pieniędzy na jedzenie dla kogoś, kto umiera z głodu. W pewnym sensie te buty są dla niej ważniejsze niż ludzkie życie. Wszyscy zabijamy, żeby uczynić nasze życie wygodniejszym. Nie przedstawiamy tego w taki sposób, jednak to właśnie robimy.
Bez względu na wszystko, najpotężniejszą rzeczą na świecie jest ludzki umysł i modlitwa i wiara w siebie i pewność siebie i wytrwałość. Nieważne jak wiele razy coś robisz, zrób to kolejny raz, aż będzie zrobione tak jak należy. I zawsze wierz w siebie. I nieważne, że jest ktoś koło ciebie, kto jest negatywnie nastawiony lub przekazuje ci negatywną energię, odetnij się od tego zupełnie. Ponieważ stajesz się tym, w co wierzysz.
Ogarnęło mnie poczucie, że znalazłem się bardzo daleko od domu - w dobrym i złym sensie - a kiedy Tully zniknął, moje centrum też się przesunęło. Na tym polega nastoletnia miłość, prawda? Kiedy impreza robi się niemrawa, bo to twój nieobecny kumpel był całym jej sercem? Nagle dotarło do mnie, że nie mam pieniędzy ani namiarów na nikogo, że jestem młodym prowincjuszem w każdym calu.
Zanim wróciliśmy na trakt, Brus kazał mi iść w krzaki i oczyścić brzuch.
- Zawsze staraj się tak robić, gdy wiesz, że może czekać cię walka albo coś przerażającego. To trochę pomaga i w razie czego pozwoli zachować twarz. Widziałem ludzi, którzy mimo że bili się dzielnie, nawet nie zauważyli, że zrobili pod siebie na sam widok wrogów. To się często zdarza, mimo że ani weterani, ani wodzowie nic o tym nie wspominają.
Vimes nigdy nie radził sobie z żadną grą bardziej skomplikowaną niż strzałki. W szczególności szachy zawsze go irytowały. To przez ten głupi upór, z jakim pionki ruszały naprzód i zabijały inne, bratnie pionki, podczas gdy królowie obijali się z tyłu i nic nie robili. Gdyby tylko pionki się zjednoczyły, może też przekonały wieże, cała plansza mogłaby się stać republiką w dwunastu ruchach.
Otóż, na początku każdego związku zarówno mężczyzna, jak i kobieta robią wszystko, żeby pokazać się z jak najlepszej strony. Jak politycy podczas wyborów. Później, kiedy związek jest już skonsumowany, kiedy miłość staje się prozą życia, zapominają, jakie czynili obietnice. Dokładnie tak, jak politycy w Polsce. Niejeden zapytany o swój program wyborczy, nie potrafiłby podać choćby jednego punktu...
- Nie o to chodzi - Gary Craig wysunął szczękę w przód. - Nie zauważyłeś, że już od dawna muzułmanie dzielą się na dobrych i złych ? Źli to ci, co walczą z nami, gdzie tylko jest to możliwe. Każda sposobność jest dla nich dobra. Nieistotne, kto nawinie się pod rękę - wolontariusze akcji humanitarnych, misjonarze, lekarze. Wszystkich należy zlikwidować. Z kolei ci dobrzy nie robią nic, by w jakiś sposób powstrzymać złych. Jakoś nie widzę ciągnących przez ulice Ankary, Kairu, Rijadu czy Marrakeszu tłumów wzywających do opamiętania, do zaprzestania samobójczych zamachów czy też wywierających nacisk na własne rządy, by przykręciły śrubę islamistom. W Europie za to protestują i gardłują, ile wlezie. W Arabii Saudyjskiej za posiadanie medalika ze świętym wizerunkiem grozi kara śmierci. U nas: chcecie meczet - proszę bardzo. „Róbcie, co chcecie” - debila, który wymyślił to hasło, należałoby zgilotynować.
Pisanie oznaczało myślenie, porządkowanie świata. W ten sposób zyskiwałem jasność tego, co robiłem, i krystalizowałem swoje opinie. Pisząc, izolowałem się od świata zewnętrznego. To była moja tajemnica, to była prawda na temat pisania. Niezależnie od sytuacji życiowej, od tego, co akurat działo się na świecie, w pisaniu byłem szczęśliwy. Przynajmniej na tyle, na ile mogłem być szczęśliwy. Choćbym nawet pisał o czymś innym niż to, co akurat zajmowało mój umysł, układanie zdań, formowanie ich na papierze pomagało mi na kłopoty i sprawy, którymi w czasie pisania się nie zajmowałem. Pisanie nadawało dniom sens, przywracało równowagę. Przerwa w pisaniu dawała o sobie znać, przynajmniej mnie, już po paru dniach. Wszystko stawało się nieposkładane. Im dłużej nie pisałem, tym bardziej irracjonalny i niespokojny stawał się mój umysł, aż w końcu nie wiedziałem, o co mi chodzi, gdzie jest moje miejsce i co w ogóle robię.
Pa­mię­tasz te czasy, kiedy nie było apa­ra­tów cy­fro­wych, tylko ana­lo­go­we? – Jasne! Do tego kli­sze na trzy­dzie­ści sześć zdjęć! – Za­śmia­łam się. – Wła­śnie. Każde zdję­cie było wtedy cenne. Nikt nie robił kil­ku­dzie­się­ciu po­dob­nych ujęć, by go­dzi­na­mi wy­bie­rać naj­ład­niej­sze i jesz­cze na­kła­dać na nie ja­kieś fil­try. Po pro­stu ro­bi­ło się fotkę i dalej ko­rzy­sta­ło z urlo­pu. I te zdję­cia, choć nie­do­sko­na­łe, były na­praw­dę wy­jąt­ko­we.
Czasami ludzie muszą robić to, co wydaje się słuszne. Słuszne w ich sercach. (...) A jeśli to zrobią, po czym nie czują się dobrze i przepełniają ich pytania, jakby dostali niestrawności, tyle że wewnątrz głowy, nie w brzuchu, uważają, że popełnili błąd. (...) Nie przyjdzie im natomiast do głowy, że może zanim zaczną kwestionować to, co mówi im serce, powinni zakwestionować owe dręczące ich wątpliwości.
Objąłem ją w pasie. Odtrąciła moje ręce.
- Stałaś się przez jedną noc fundamentalistyczną katoliczką i seks przed mszą świętą to teraz grzech?
- Lekarz ci zabronił.- Ponownie odtrąciła moje ręce. (...)
- To jak już wstałeś, idź po bułki.
- Dzisiaj niedziela- przypomniałem jej.
- Stałeś się przez jedną noc fundamentalistycznym katolikiem i nie możesz robić zakupów w dzień święty?- odgryzła się.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl