Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "same zaraz", znaleziono 42

Nasze relacje z innymi odzwierciedlają prawdę o nas samych.
Duma zamyka ludziom oczy na prawdę o nich samych
Czasem w życiu dzieje się coś nieprzyjemnego,żeby nam pokazać jakąś prawdę o nas samych.
Nienawiść to kwas, który przeżera duszę bez względu na to, czy samemu się nienawidzi, czy jest się nienawidzonym.
Człowiek wtedy jest najszczęśliwszy, kiedy dokoła siebie widzi to, co nosi w sobie samym.
Człowiek jest wtedy najszczęśliwszy, kiedy dokoła siebie widzi to, co nosi w sobie samym
Codziennie odkładamy na następny dzień szczerość wobec samych siebie, zamiast w sobie znaleźć prawdę o nas.
Nie każde kłamstwo jest owocem świadomej decyzji. Jeśli człowiek przekona samego siebie, że mówi prawdę, może śpiewająco przejść test na wykrywaczu kłamstw.
Nie doznawał nawet chwilowej ulgi, jaką daje oszukiwanie siebie. Mówił szczerą prawdę, przemieniając ją w całkowity fałsz. A jednak jego natura była tak ukształtowana, że kochał prawdę i brzydził się kłamstwem jak mało kto. I dlatego nade wszystko brzydził się tym nędznikiem - samym sobą!
Utrata ukochanej osoby zazwyczaj ukazuje człowiekowi aż nadto prostą prawdę: że -jak wiele osób głosi, samemu na to nie zważając - czas jest cenny i mamy go naprawdę mało.
Pierwszym, co przykuło moja uwagę, był numer zapisany niebieskim ołówkiem kopiowym na okładce notatnika, który leżał na samej górze stosu sfatygowanych, postrzępionych zeszytów.
Jasność widzenia to wysoko ceniona rzecz. Odkryłem, że kiedy zwrócisz jasny wzrok na samego siebie - i ujrzysz prawdę kryjącą się za twoimi działaniami - możesz pożałować, że nie jesteś ślepy.
Prawdę mówiąc, ostatnio nie wiem, czym jest dla mnie garncarstwo. Wystarczyłoby, żebym traktowała je lekko, jako hobby, ale chyba ciągle mam jakieś oczekiwania, bo ostatecznie postrzegam je jako sposób na zmianę samej siebie.
Kiedy więc na samym początku dziewczyna wlazła niechcący w krzaki malin, a zaraz potem w krowią kupę, uznał, że chyba się w nim zakochała, skoro chodzi z głową w chmurach, zamiast patrzeć pod nogi.
"Daj mi dokonczyć! To bolało i nadal boli. Boję się. Nie cho kolejny raz przeżywać tego samego, a z tobą nigdy nie wiadome Raz jest dobrze, a zaraz potem zrzucasz na mnie kolejne informacje które decydują o naszym związku. Ja tak nie moge przepraszam."
Za samą głupotę jeszcze nigdy nikogo nie potępiono, bo inaczej Naczelny musiałby poprzestać na towarzystwie samych aniołów pierwotnych, a i to rzecz wątpliwa, gdyż one też specjalnie bystre nie są. Gdy którego spytasz, ile jest 2 razy 2, ten zaraz zaczyna się modlić o objawienie.
- Jest ciężko, wiem - powiedziała- bardzo ciężko, gdy poznaje się o kimś całą gorzką prawdę, nie musi nawet być gorzka. Chyba zawsze jest ciężko, gdy zaglądamy w głąb czyjejś duszy. Tym samym niszczymy nasze złudzenia, wyobrażenia, które sobie stworzyliśmy. To boli i pozbawia pewności siebie.
Całe życie to łowy (...) nieustanne, bezlitosne łowy... Nie będziesz sam łowcą – to zaraz zapolują na ciebie inni, zaszczują, zagryzą... Lepiej więc samemu polować i samemu szczuć, gryźć, dławić... Bądźże więc zawsze gotów na łów... zawsze silny... zawsze czujny, drapieżny, bezlitosny... Nie daj nigdy sobie wydrzeć zwycięstwa, bo to śmierć... A zwycięstwo to radość, upojenie, szczęście... Zawsze zwyciężaj.
To jest środkowoeuropejski spleen czterech pór roku, gdy zimne bez przerwy zamienia się w ciepłe, mokre w suche, a jasne w zachmurzone, a potem odwrotnie i tak do samej śmierci, bez żadnej nadziei na odmianę. To jest smutek Słowiańszczyzny, gdzie gdy coś się zaczyna, to zaraz się kończy albo zmienia we własne przeciwieństwo i żadna ostateczność nie jest ostateczna.
- Jesteś w strefie komfortu! - pohukujemy na siebie nawzajem i na siebie same.- Wyjdź ze strefy komfortu, wychodź, no prędzej! - wołamy, jakby strefa komfortu była jakimś terenem skażonym albo conajmniej miejscem dla cieniasów, a przecież w zyciu trzeba być twardym i walecznym! - O Jezu, nakryli mnie w strefie komfortu, muszę natychmiast stąd uciekać!
To jest bezmierna melancholia strefy umiarkowanej. To jest środkowoeuropejski spleen czterech pór roku, gdy zimne bez przerwy zamienia się w ciepłe, mokre w suche, a jasne w zachmurzone, a potem odwrotnie i tak do samej śmierci, bez żadnej nadziei na odmianę. To jest smutek Słowiańszczyzny, gdzie gdy coś się zaczyna, to zaraz się kończy albo zmienia we własne przeciwieństwo i żadna ostateczność nie jest ostateczna.
Człowiek jest dziwną istotą. Dogadza mu tylko to, co potrafi sobie podporządkować, również swoich bliźnich. Chce, żeby wszystko było uładzone, poprzedzielane, poszufladkowane, zracjonalizowane. Prawdę mówiąc, nie umie nad sobą panować. Pozostawiony samemu sobie, zdolny jest do najgorszych wybryków. Kryje się za tym dużo pychy. Uważa siebie za środek wszechświata, ale wszechświat jest tak wielki, a on tak mały, że wszechświat świetnie daje sobie radę bez niego.
I literatura określiła tę swoją przestrzeń właśnie jako sztuki słowa. Nie słowa jako takiego, bo tym była zawsze, lecz słowa jednostki-podmiotu świata i podmiotu poznania. Niezależnie bowiem od tego, że jako społeczność, lud czy naród mówimy tym samym językiem, każdy człowiek ma własny język. Toteż siebie samego jest w stanie tylko on opowiedzieć. Jeśli nawet kreuje, mistyfikuje, prowadzi grę z pamięcią, opowiada zawsze jedyną możliwą prawdę o sobie. I nikt nie w stanie za niego tej jego prawdy opowiedzieć. Innym pozostaje osąd. W opowieści świat jest zawsze mój, twój, jego i każdego człowieka z osobna.
Chciała cichaczem wejść do dworku, ale jej się to naturalnie nie udało. Zaraz za progiem potknęła się o krzesło, pociągnęła je za sobą ze dwa metry, zgrzytając przeraźliwie drewnianą nogą o kamienną posadzkę, z trudem zachowała równowagę, po czym udowodniła, że jest jeszcze gorszą aktorką niż ci bracia bliźniacy, tłukący jedną rolę od dwudziestu lat w tym samym serialu nadawanym w telewizji reżimowej.
Milo i Gifttyde chcieli tego samego, ale… Inaczej patrzyli
na kompas, którym się posługiwali, by dość do celu. Trudno
było poznać prawdę, gdy ktoś chciał ją pogrzebać. Trudno było odnaleźć drogę, gdy ktoś postanowił grać na zwłokę, kłamiąc. Czy nie mogąc znaleźć wspólnego celu, musieli spalić wszystko, co ich łączyło? Nie. Nie chcąc zniszczyć tego, co zdążyli zbudować, musieli na nowo znaleźć wspólny cel.
Znalazłszy się jednak w polu, zaraz ją otrzeźwiło. Szeroki łan żyta wilgotnego i las niosły świeżość i wonność podniecającą.
Udałe tego roku było żyto: wysokie jak człowiek, pierzaste, gęste, ciemne bujnością. Gdy pociągiwał wietrzyk, kolebało się rozkosznie, jak dojrzeć, od lasu do lasu, perliło nieobeschłą, jeszcze rosą, mieniło kolorem, i szumiało słabo, ale tak tkliwie, że samemu chciało się lecieć z jego falami.
Czasami w to, co widzimy, wkrada się błąd. Coś na krótko zazgrzyta, ale nasza wyobraźnia zaczyna dopowiadać nieznane szczegóły, wypełniać luki, po swojemu układać wszystko. Tworzy się obraz, który nie jest prawdą. (...) Nasze zmysły tworzą spaczony obraz rzeczywistości. (...) Brniemy coraz bardziej w stworzoną przez nas samych nieprawdę. Wszystko dopasowujemy do wszystkiego, niepasujące szczegóły odrzucamy i pogrążamy się w tych bredniach coraz bardziej, cały czas uważając je za prawdę.
Gdy cię ktoś czymś dotknie, zaraz rozważ, co ów człowiek uważa za dobro i zło. A gdy sobie z tego zdajesz sprawę, uczujesz litość nad nim i ani nie będziesz czuł zdziwienia, ani gniewu. Zaiste bowiem i ty masz jeszcze albo to samo, albo podobne zdanie w sprawie dobra, co i on, a więc powinieneś przebaczyć. A jeżeli już nie uważasz tego samego za dobro i zło, to tym łatwiej zachowasz życzliwość wobec człowieka, który błądzi.
W Pogotowiu od samego początku obowiązuje zasada, że zwłoki znosi się z gór, nie zwlekając, zaraz jak tylko zostaną odnalezione. W pierwszy dzień możliwy do przeprowadzenia względnie bezpiecznej wyprawy po ciało. Sądzę, że ten niepisany, ale konsekwentnie przestrzegany zwyczaj też coś mówi o ludziach Pogotowia, o istniejących tu kryteriach wartości. Każdemu zmarłemu górską śmiercią należy się pośmiertny szacunek, co symbolicznie wyraża maleńka gałązka kosodrzewiny kładziona na zwłoki. s. 494
Zawiść jest religią przeciętniaków. Umacnia ich, łagodzi gryzące niepokoje, a wreszcie przeżera duszę i pozwala usprawiedliwiać nikczemność i zazdrość do tego stopnia, iż zaczynają je uważać za cnoty, przekonani, że bramy raju staną otworem tylko przed takimi jak oni - kreatury, po których zostają jedynie żałosne próby pomniejszenia zasług innych i wykluczenia albo, jeśli to możliwe, zniszczenia tych, którzy samym swoim istnieniem i byciem tym, kim są obnażają ubóstwo ich ducha, umysłu i charakteru. Błogosławiony ten, którego obszczekują kretyni, bo nie do nich należeć będzie jego dusza.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl