Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "zasad", znaleziono 498

Pies jest ambasadorem królestwa zwierząt w ludzkim świecie. Ambasadora należy przyjmować godnie, docenić, że chociaż pochodzi z zupełnie innej kultury, wyśmienicie opanował zasady u nas panujące, a jednocześnie z wdziękiem i dumą prezentuje przymioty typowe dla przedstawicieli swojego królestwa. [...] jeśli oceniać po ambasadorze, zwierzęta to osoby niezwykle interesujące, obdarzone bogatą osobowością i zdolne do odczuwania całego spektrum skomplikowanych emocji.
Tak. Przypuszczał, że był swoją własną Szecherezadą, podobnie jak był swoją własną kobietą ze snów, kiedy na zasadzie samogwałtu wykorzystując własne dłonie, dobywał z siebie najbardziej osobiste fantazje i marzenia. Nie potrzebował psychiatry, żeby stwierdzić, iż pisanie miało swoją autoerotyczną stronę – zamiast walić konia, walisz w maszynę do pisania, przy czym jedno i drugie polega na szybkości i sprawności dłoni oraz szczerym zaangażowaniu w sztuce samozaspokojenia.
W Facebooku radzenie sobie samemu jest podstawową zasadą. Firmą na początku zarządzali studenci bez magisterium, którzy wiedzieli, jak programować, ale niewiele więcej. Musieli więc sobie radzić. Nowi pracownicy musieli wejść na tę samą ścieżkę. Niektórym zajmowało to za dużo czasu i wówczas ich zwalniano. W firmie wygrywali ci, którzy potrafili rozwiązać każdy napotkany problem. Minusem takiego modelu jest to, że pracownicy uczą się omijać z daleka to wszystko, co mogłoby im sprawić trudności.
Co to za czasy, że do policjantów się strzela - nie mógł tego zrozumieć - on jak wchodził na rejon, to nawet ptaki przestawały ćwierkać i stawały na baczność. Jak w knajpie zachlał, menele zbierali ich „pana władzuchnę" i dostarczali pod drzwi komendy, wraz z oporządzeniem i czapką służbową. To było proste: złodziej jest po to, by kraść. Władza jest po to, by był porządek. Jeśli się szanujesz nawzajem, to jest git i wszystko gra. A teraz, wszystko się zmieniło. Dawne lumpy i dawni milicjanci ze swoimi kodeksami i zasadami wymierali, jak kiedyś wymarły dinozaury.
- A po co nam magia? - zaśmiał się kierowca. - Jesteśmy chrześcijanami. Wyznajemy proste zasady: "oko za oko, ząb za ząb", "nie lękajcie się", "zło dobrem zwyciężaj". Uczciwy człowiek walczy mieczem i muskułami, a nie rzucając uroki.
- A dobry motor, dobra laska dynamitu i dobra piła łańcuchowa świetnie się nadają, by zwyciężać złych ludzi - uzupełnił jego jego kumpel i zdjąwszy nazistowski hełm, przeżegnał się nabożnie.
Nie boję się, że przytyję. Bo ten lęk zagłusza przyjemność, jaką czerpie się z jedzenia. Zmysł smaku jest niczym diament, który tym jaśniej świeci, im bardziej go szlifujesz. Człowiek z dobrym apetytem ma również wolę życia. To prosta zasada, jeżeli tracisz chęć do życia, tracisz również smak. Niektórzy ludzie żyją pełnią życia, gdy tworzą muzykę, inni gdy piszą, a jeszcze inni, gdy robią zakupy. Ja ostatnio czuję, że osiągam pełnię życia, kiedy jem.
Nie mogła mnie ze sobą zabierać, bo rodzice Witka mieli skórzane kanapy. Phi. Raz je podrapałem i od razu wielkie halo. I tak były brzydkie i śmierdzące. [...] Poza tym nie mogłem towarzyszyć Ali z powodu Karmelka. Psa rodziców Witka. W zasadzie trudno nazwać psem to dziwne, jazgoczące coś. Był dwa razy mniejszy ode mnie. Przypominał mysz. Chyba żaden kot by się nie powstrzymał. Trochę go poturbowałem raz czy drugi... Przecież się wylizał.
A mogłem zadusić.
Różne są okoliczności i wypadków, i śmierci. Ale to ryzyko jest wpisane w nasz zawód. I to powinno być przesłaniem tej naszej rozmowy, o którym kiedyś rozmawialiśmy. Że jeżeli idę do Policji i składam rotę ślubowania94, albo do innej jednostki specjalnej, do wojska, do GROM-u, to znam zasady. Raz, że nie jestem nieśmiertelny. Ja tylko mogę powiedzieć, że w tym przypadku miałem szczęście. Dwa, trzeba się liczyć z tym ryzykiem. Idzie się do przodu i robi się to, co ma się zrobić. A wielokrotnie my idziemy kogoś ratować.
Posiadam własną duszę, jestem kimś wyjątkowym i mogę znacznie więcej niż mi się wcześniej wydawało – oznajmiłam z pełnym przekonaniem. Na twarzach dziewcząt pojawiły się konsternacja i zdumienie. – Naprawdę przepraszam. – blondynka spuściła głowę, wyglądało na to, że było jej trochę głupio za swoje wcześniejsze zachowanie. – Wyobrażam sobie, że nie było ci łatwo. – dodała nieco wzruszona. Najwyraźniej zdawała sobie sprawę z tego, jak trudna może być walka z własnymi słabościami, która w zasadzie powinna toczyć się w nas aż do samej śmierci.
W Pogotowiu od samego początku obowiązuje zasada, że zwłoki znosi się z gór, nie zwlekając, zaraz jak tylko zostaną odnalezione. W pierwszy dzień możliwy do przeprowadzenia względnie bezpiecznej wyprawy po ciało. Sądzę, że ten niepisany, ale konsekwentnie przestrzegany zwyczaj też coś mówi o ludziach Pogotowia, o istniejących tu kryteriach wartości. Każdemu zmarłemu górską śmiercią należy się pośmiertny szacunek, co symbolicznie wyraża maleńka gałązka kosodrzewiny kładziona na zwłoki. s. 494
- Cyli tu chodzi o to, skond się biorom dzieci? - Ni, bo to wiedzom nawet zwiezoki, ale ino ludzie wiedzom o Romansowaniu - tłumaczył Rob. — Kiedy byk spotyko paniom krowę, nie musi jej godoć: „Serce mi robi «bang, bang, bang!», kiedy cie widzem”, bo majom to jakby wbudowane do głowy. Ludziom je trudniej. Bo wicie, Romansowanie je bardzo ważne. W zasadzie je to sposób, coby chłopocek mógł się zbliżyć do dziewcyny tak, coby łona go nie pobiła i nie wydropała łocu.
Między naiwnością i dobrocią, jaką ludzie przejawiają wobec
Wszechświata, a ich stosunkiem do bliźnich jest dziwna sprzeczność. Na
Ziemi mogą wyruszyć na inny kontynent i bezmyślnie zniszczyć
cywilizacje, które tam zastaną, ale gdy patrzą na gwiazdy, stają się
sentymentalni i wierzą, że jeśli istnieje inteligencja pozaziemska, to
stworzone przez nią cywilizacje muszą przestrzegać uniwersalnych,
szlachetnych zasad moralnych, i że różnorodne formy życia muszą się
kierować równie powszechnym, oczywistym kodeksem postępowania.
Minęła już jedenasta. Samotne spacerowanie ulicami Nowego Jorku o dowolnej porze, a tym bardziej po zmroku, było sprzeczne z zasadami bezpieczeństwa ustanowionymi przez jego zarząd, zrezygnował więc z ponownego włożenia charakterystycznego, pozbawionego podszewki garnituru w stylu zoot ( inspirowanego zespołami ska, które uwielbiał w liceum) oraz z małej skórzanej fedory, która nosił dla złagodzenia dziwnego poczucia obnażenia, jakiego doświadczył po obcięciu dredów, gdy przed piętnastoma laty opuścił Uniwersytet Nowojorski.
Listonosz na prerii to bardzo ważna funkcja społeczna. Dobre układy z listonoszem ułatwiają życie, a czasami nawet ratują. Listonosz pełni funkcję serwera, poprzez który łączysz się ze światem, nawiązujesz stosunki, rozwiązujesz problemy, zawiązujesz układy, gasisz zatargi, rozprowadzasz i pozyskujesz informacje, dementujesz plotki, składasz oświadczenia, rozpowszechnisz ogłoszenia, dokonujesz transakcji na odległość, a wszystko to na zasadach nieformalnej usługi towarzyskiej przy okazji dostarczania poczty.
DZIEŃ DOBRY. Vimes mrugnął. W łódce siedziała teraz wysoka postać w czarnej szacie. - Jesteś Śmiercią? TO PRZEZ KOSĘ, TAK? LUDZIE ZAWSZE ZAUWAŻAJĄ KOSĘ. - Czy ja umrę? MOŻLIWE. - Możliwe? Pojawiasz się, kiedy ludzie mają być może umrzeć? O TAK. TO CAŁKIEM NOWA REGUŁA. Z POWODU ZASADY NIEOZNACZONOŚCI. - Co to takiego? NIE JESTEM PEWIEN. - Nie bardzo mi to pomogło. TO CHYBA ZNACZY, JAK SĄDZĘ, ŻE LUDZIE MOGĄ UMRZEĆ, ALE NIE MUSZĄ. CHCĘ PRZY TYM ZAZNACZYĆ, ŻE STRASZNIE MI TO KOMPLIKUJE PLAN PRACY, ALE STARAM SIĘ BYĆ NA BIEŻĄCO Z NOWYMI TEORIAMI.
Oskar Rosołek, osoba zaangażowana w bycie dupkiem mniej więcej od urodzenia, u której nawet imię kojarzyło się z wychudzonym kujonem- paniczykiem. Najwyżej umieszczoną część jego ciała stanowił nos, przez to w czasie deszczu istniało ryzyko, a raczej nadzieja, że jego właściciel się utopi. Kuzyn komendanta wojewódzkiego policji, karierowicz pnący się po szczeblach przygody ze służbą państwową na plecach krewnego, miał w zasadzie tylko dwie wady: wygląd i osobowość. Zamiennie jedną - brak zalet.
Zasady te albo reguły moralne są tak samo bezwzględnie ważne jak sądy a priori matematyki. Odnoszą się one do naszych obowiązków moralnych, przy czym Kant zakłada jako rzecz oczywistą, że obowiązek winien być spełniony tylko dlatego, że jest obowiązkiem, nigdy zaś dlatego, ze odpowiednie czyny są zgodne z naszymi chęciami, upodobaniami czy popędami. Najogólniejsza reguła, zwana przez Kanta imperatywem kategorycznym, żąda, by każdy z nas postępował zawsze i tylko wedle takich reguł, co do których mógłby chcieć, by stały się one zarazem prawem powszechnym.
Siedzę. Siedzę i odpoczywam z czystym sumieniem oraz poczuciem dobrze wykonanej pracy. Zaciągam się dymem papierosowym, czuję jak setki tysięcy chemicznych świństw przelatują mi przez gardło, tchawicę, oskrzela i trafiają do płuc. Rzadko to robię. W zasadzie to nie lubię palić, ale ta cała misterna otoczka towarzysząca paleniu, pozwala mi się uspokoić i zająć myśli czymś błahym i mało istotnym. Czuję, jak nikotyna uderza mi do głowy. Zaciągam się jeszcze raz i przytrzymuję dym w płucach na bezdechu.
Obaj chłopcy zrobili kwaśne miny, kiedy usłyszeli, że będą razem spędzać czas po lekcjach. Michał nawet powiedział, że woli zły stopień z zachowania niż pracę w bibliotece u boku Maćka. Maciek tylko wzruszył ramionami.
- A ty co?- spytała go pani Czajka.
- Mnie tam korona z głowy nie spadnie, jak z nim popracuję. Ale może dlatego, że moja korona mocno siedzi. Ponadto wyznaję zasadę Sokratesa. Jak osioł mnie kopie, to nie reaguję, bo osioł jest osłem i trudno mieć do niego pretensje o ośle zachowanie.
Była jak sparaliżowana, a jedynym znakiem mówiącym, że jeszcze żyje, były łzy napływające do jej oczu. – Wszystko w porządku? Zapytałem odruchowo. – Co to jest?! – krzyknęła pytająco. Jej sposób wypowiadania się zaczyna mnie drażnić. W stopniu znacznym. Odpowiedziałem, czemu nie. Jestem dobry w drażnieniu byka. – To jest maślanka. Smakuje ci? – Mocne, ale jak masz jakiś sok, to da się pić. Głos miała zmieniony, jakiś taki bardziej charczący. – Nie mam soku, ale w zasadzie to nieważne. Jej ocena mojej maślanki była dla mnie jak jakaś nagroda Nobla albo lepiej, Oscar!
Odwiedzając różne fińskie szkoły, widywałem kompetentnych, ciężko pracujących nauczycieli, którzy podchodzili do zawodowych problemów z wnikliwością. Nie spotkałem jednakże zbyt wielu takich, którzy z własnej woli podejmowaliby konkretne kroki, by się doszkalać, czy to czytając literaturę branżową, biorąc udział w letnich akademiach, czy wprowadzając w klasie nowe metody pedagogiczne. Rozmawiałem z wieloma Finami, przedstawicielami różnych profesji, którzy zdawali się raczej wyznawać zasadę ‘pracuj, aby żyć’, nie zaś ‘żyj, aby pracować’. Byli zadowoleni ze swojej pracy, ale woleli poświęcać wolny czas na hobby niż na inwestycje w rozwój zawodowy.
Jednak aby okopać się u władzy, rządy muszą zrobić coś jeszcze - zmienić zasady gry. Autokraci, którzy pragną skonsolidować swoją władzę, często przeprowadzają reformy konstytucji, ordynacji wyborczej oraz innych instytucji w sposób, który działa na niekorzyść opozycji lub ją osłabia. W efekcie przechylają szale na niekorzyść swoich rywali. Reformy tego typu często są wdrażane pod pozorem działania dla dobra ogółu, choć w rzeczywistości działają na korzyść urzędującej władzy. A ponieważ dokonują tego, wprowadzając zmiany na drodze prawnej lub nawet konstytucyjnej, mogą pomóc autokratom zabezpieczyć te korzyści na lata lub wręcz dekady.
Lucek zbladł. Nie śmiał podnieść głowy. Właśnie spełniało się jego największe marzenie. Został pasowany na rycerza! Coś, co kiedyś było jedynie mrzonką, dzisiaj się realizuje. Lucek zebrał się w sobie, podniósł głowę i powiedział: - Jest to dla mnie zaszczyt, książę. Będę ci służył i walczył dla ciebie oraz Polski. Herbem moim będzie smocze jajo. - Smocze jajo? - książę wykrzywił twarz. - Czyli takie kółko? - W zasadzie tak. Czerwone jajo na białym tle. - No nie wiem. Podobny herb mają już Japońcy i możesz być z nimi mylony, a że nie są u nas zbyt popularni, sprowadzisz na siebie niepotrzebne kłopoty.
Zgodziliśmy się wszyscy na taką harówkę, ale widzieliśmy w tym sens. Wiedzieliśmy, że jak dobrze to przepracujemy, to będziemy wygrywać. Sport w tym czasie był w zasadzie jedyną możliwością, by wyjechać na Zachód i zobaczyć kawałek świata. A poza tym zapewniam, że jak człowiek wygrywa, to zaraz zapomina o tym, że wcześniej musiał zasuwać. Za trenera Szlagora trenowaliśmy niewiele mniej, a efektu nie było żadnego. I to jest dopiero frustrujące, że tyle pracy człowiek wkładał, a wszystko potem i tak było do luftu. Sami wiedzieliśmy, że tylko ciężką pracą możemy dojść do czegoś w sporcie. Dlatego przyjęliśmy na siebie role "ofiar Kata" z pełną świadomością.
Uważaj na siebie uważnie. Wie pan, nawet fuck nie znaczy już dzisiaj tego, co kiedyś. Szkoda w zasadzie. Ze wszystkich rzeczy wiecznych miłość trwa najkrócej. Życie przeważnie jest smutne. A zaraz potem się umiera. Płakać trzeba w spokoju. Tylko wtedy ma się z tego radość. Nikt nie zaprzeczy, że Kopciuszek miał wyjątkowo smutne dzieciństwo. Wredne przyrodnie siostry, praca ponad siły i straszna macocha. Poza tym, że musiała zatruwać się, wyciągając popiół z popielnika, to na dodatek nie miała kanału MTV. Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić Jazz to zemsta Murzynów na białych za niewolnictwo.
Zasady istnieją z określonego powodu. Nim je złamiesz, warto zastanowić się z jakiego. (...) Richie zerknął na prędkościomierz, wiedziałem jednak bez patrzenia, że jadę dokładnie tyle, ile można, ani kilometr więcej, i trzymał buzię na kłódkę. Prawdopodobnie myślał, jaki ze mnie smętny fajfus. Mnóstwo ludzi tak uważa, a wszyscy to nastolatki - jeśli nie fizycznie, to umysłowo. Tylko nastolatki twierdzą, że nudziarstwo jest złe. Dorośli dojrzali mężczyźni i dojrzałe kobiety, z jakimś doświadczeniem, wiedzą, że nuda jest darem Boga. Życie, nawet bez naszych starań, by było bardziej dramatyczne, ma w zanadrzu więcej podniet, niż trzeba. (Mick Kennedy, s. 23)
Pamiętacie, jak jeden z greckich dyktatorów (wówczas nazywano ich, tyranami") wysłał swego posła do drugiego dyktatora, by prosić go o radę w sprawie zasad rządzenia. Drugi dyktator zaprowadził posła na pole, na którym rosło zboże, i tam odcinał trzciną wierzchołek każdego źdźbła wyrastającego około cala ponad ogólny poziom. Morał był oczywisty. Nie pozwalać, aby ktokolwiek z poddanych się wyróżniał. Nie dać szansy życia nikomu, kto jest mądrzejszy, lepszy lub bardziej znany, lub nawet urodziwszy od masy pozostałych. Należy wszystkich przycinać do jednakowego poziomu; wszyscy niewolnikami, wszyscy pozbawieni osobowości, wszyscy kompletnymi zerami. Wszyscy równi.
Trudno uwierzyć stu pięćdziesięciokilogramowej divie liczącej sobie z sześćdziesiąt wiosen, iż jest szesnastoletnią Butherfly, czyli motylkiem. Mało wiarygodna też staje się tuczna primadonna, która umiera na suchoty, zwłaszcza gdy „lekarz kazał mieć nadzieję”. Nadzieję? Na co, na schudnięcie? I cóż z tego, że śpiewak podczas przedstawienia traci od półtora do trzech kilogramów, skoro przy pozostałych stu dwudziestu jest to kropla w morzu tłuszczu! Jednak najciężej przekonać wszystkich o trupnięciu. Śpiewak umiera ze dwadzieścia minut, a czasem dłużej. I gdy już się wydaje, że bohater nie żyje, ten znienacka zaczyna śpiewać! I to wysokie C! Licencja poetica, na zasadzie „nie wszystek umrę”?
Jeśli jesteś w środku pusty, to nie napełnisz żadnej relacji miłością…" "Pokochanie, zaakceptowanie siebie jest najlepszą metodą, najskuteczniejszym lekarstwem na wiele dolegliwości." "Bo miłość to uczucie, które poznasz, kiedy rozgości się w Tobie na początku motylami w brzuchu, później głębokim odczuwaniem pełni, całości, przynależności do wszechświata, wreszcie spełniającym poczuciem sensu;, sprawi, że będziesz chciał być lepszy, mądrzejszy, lub pozostaniesz takim, jaki jesteś, ofiarując to, co najlepsze dla drugiego człowieka. Bo miłość to stan ciała i umysłu, który przeczy zasadom fizyki i logiki, subiektywny, indywidualny, niepowtarzalny. Bo miłość to nie słowa, to ruch, wir, działanie, to wiatr, który porywa wszystko dookoła, niosąc wszystko i zabierając ze sobą wszystko…"
Patrząc na tę głupią, sztuczną twarz, zrozumiałem, że po raz pierwszy dostrzegam, że ta kretyńska parodia człowieka jest całkowicie pozbawiona znaczenia. Roboty wymyślono ze ślepej miłości do technologii, która pozwoliła na ich skonstruowanie. Stworzono je i podarowano ludzkości na tej samej zasadzie co broń, która kiedyś niemal zniszczyła świat, jako "konieczność". A pod tym pustym obliczem pozbawionym wyrazu, identycznym z tysiącami innych przedstawicieli tej samej marki, wyczuwam pogardę - pogardę dla zwyczajnego życia mężczyzn i kobiet, którą odczuwali technicy budujący roboty. Podarowali światu swoje dzieło, kłamiąc, że uchroni nas przed pracą lub uwolni od harówki, żebyśmy mogli wzrastać i rozwijać się wewnętrznie. Ktoś musiał bardzo nienawidzić ludzi, skoro stworzył coś takiego - taką obrzydliwość w oczach Pana.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl