Avatar @atypowy

@atypowy

58 obserwujących. 33 obserwowanych.
Kanapowicz od 3 lat. Ostatnio tutaj 1 minuta temu.
Napisz wiadomość
Obserwuj
58 obserwujących.
33 obserwowanych.
Kanapowicz od 3 lat. Ostatnio tutaj 1 minuta temu.

Blog

poniedziałek, 3 kwietnia 2023

Niech Wielki Tydzień będzie taki nie tylko z nazwy

Zmartwychwstanie Jezusa jest historycznym faktem, który nie tylko zaważył na losach całego świata. To wydarzenie zmieniło przede wszystkim moje życie.

 

Wypełniony różnymi obowiązkami okres świąteczny, przemija zazwyczaj tak szybko, iż potem z przykrością reflektuję się, że nie znalazłem odpowiedniej ilości czasu, by skupić się na tym co najistotniejsze – na tym co na Golgocie uczynił dla mnie Jezus.

 

Pragnę zadbać o to, by tym razem było inaczej. Niech Wielki Tydzień będzie taki nie tylko z nazwy. Rozważając, znane z ewangelicznego przekazu, wydarzenia z życia Jezusa, chcę zadumać się nad ich znaczeniem dla mnie osobiście. Jakie odzwierciedlenie mogą mieć w moim życiu? Zachęcam do tego typu rozważań w okresie wielkanocnym.

 

Nie upieram się, że poniższe zestawienie pozostaje bezbłędne. Opracowałem je w oparciu o artykuł znajdujący się w FireBible oraz osobistą znajomość Słowa Bożego. Niech posłuży nam ono jako punkt wyjścia do zadumy w okresie Wielkiego Tygodnia.

 

Jestem przekonany, że połączona z modlitwą lektura Biblii, zaowocuje drogocennymi myślami, mającymi praktyczne przełożenie na nasze życie. Wszak Ten, który prawdziwie zmartwychwstał, ma tę samą moc i w naszych czasach: „Jezus Chrystus wczoraj i dziś — ten sam i na wieki” (Hbr 13,8).

 

 

WIELKI TYDZIEŃ

  • PIĄTEK / Przybycie do Betanii

[Jana 12,1-8]

 

Jezus przybywa do Betanii na sześć dni przed Paschą i zatrzymuje się tam u swoich przyjaciół, Marii, Marty i Łazarza. W czasie pobytu w ich domu, Maria, w geście pokory, namaszcza Mu stopy kosztownymi perfumami. Wyraża przez to szczere oddanie Jezusowi i gotowość służenia Mu.

  • SOBOTA / Szabat – dzień odpoczynku

[brak opisu w Ewangeliach]

Ze względu na szabat, Jezus spędza ten dzień tradycyjnie z przyjaciółmi.

 

  • NIEDZIELA PALMOWA / Tryumfalny wjazd do Jerozolimy

[Mateusza 21,1-11; Marka 11,1-11; Łukasza 19,28-44; Jana 12,12-19]

Pierwszego dnia tygodnia Jezus wjeżdża do Jerozolimy na osiołku, wypełniając w ten sposób dawne proroctwo Zachariasza: „Wesel się bardzo, córko syjońska! Wykrzykuj, córko jeruzalemska! Oto twój Król przychodzi do ciebie, sprawiedliwy On i zwycięski, łagodny i jedzie na ośle, na oślęciu, źrebięciu oślicy” (Za 9,9). Tłum wita Go okrzykami „Hosanna” i słowami z Psalmu 118: „O Panie, racz zbawić, O Panie, racz poszczęścić! Błogosławiony, który przychodzi w imię Pana!” (Ps 118,25-26). W ten sposób ludzie przypisują Jezusowi tytuł mesjański, jako nadchodzącemu królowi Izraela.

 

  • WIELKI PONIEDZIAŁEK / Oczyszczenie świątyni

[Mateusza 21,12-17; Marka 11,15-18; Łukasza 19,45-48]

Tego dnia Jezus wraca do świątyni, gdzie zastaje Dziedziniec Pogan pełen sprzedawców i bankierów czerpiących duże zyski z wymiany „pogańskich” pieniędzy na monety żydowskie. Jezus przewraca ich stoły i wypędza ich ze świątyni.

 

  • WIELKI WTOREK / Dzień dysput i przypowieści

[Mateusza 21,23-24,51; Marka 11,27–13,37; Łukasza 20,1–21,38]

W Jerozolimie – Jezus unika zasadzek zastawionych na Niego przez kapłanów. Na Górze Oliwnej naprzeciw Jerozolimy – Jezus naucza w przypowieściach i przestrzega słuchaczy przed faryzeuszami. Zapowiada zburzenie świątyni rozbudowanej przez Heroda Wielkiego i rozmawia z uczniami na temat nadchodzących wydarzeń, łącznie z Jego własnym powrotem.

 

  • WIELKA ŚRODA - Dzień odpoczynku

[Łukasza 21,37-22,6 (?)]

Pismo Święte nic na temat tego dnia nie mówi. Wskazuje na to analiza wydarzeń poszczególnych dni Wielkiego Tygodnia (Mk 14,1; Jn 12,1). Możliwe, że Jezus kontynuował nauczanie ludu: „W tym okresie Jezus za dnia nauczał w świątyni, nocami natomiast wychodził i przebywał na Górze Oliwnej” (Łk 21,37). Niektórzy uważają, że to w tym dniu Judasz dobił targu z arcykapłanami, umawiając się na kwotę 30 srebrników za wydanie Jezusa.

 

  • WIELKI CZWARTEK / Ostatnia Wieczerza

[Mateusza 26,17-30; Marka 14,12-26; Łukasza 22,7-23; Jana 13,1-30]

Jezus zaleca zorganizowanie wieczerzy dla siebie i swoich uczniów w górnej izbie. Tam zamierza przygotować siebie i swoich uczniów na swoją śmierć. Tam też nadaje Wieczerzy Paschalnej nowe znaczenie. Chleb i kielich mają odtąd symbolizować Jego wydane za nas ciało i Jego przelaną za nas krew. W taki sposób nasz Pan ustanawia Wieczerzę Pańską. Po odśpiewaniu hymnu wszyscy udają się do ogrodu Getsemani, gdzie Jezus modli się w udręce, świadomy, co Go czeka.

 

  • WIELKI PIĄTEK / Ukrzyżowanie

[Mateusza 27,1-66; Marka 15,1-47; Łukasza 22,66-23,56; Jana 18,28-19,30]

Jezus zdradzony przez Judasza, aresztowany, opuszczony przez uczniów, skazany w nierzetelnym procesie, odrzucony przez ludzi, potępiony, pobity i wyśmiany, zostaje zmuszony nieść krzyż na „Miejsce Czaszki”, gdzie zostaje ukrzyżowany wraz z dwoma innymi skazańcami.

 

  • WIELKA SOBOTA / W grobie

[Mateusza 27,57-61; Marka 15,42-47; Łukasza 23,50-56; Jana 19,31-42]

Ciało Jezusa pozostawało w grobie przez sobotę. Zostało tam złożone w piątkowy wieczór, około godziny 18, a więc przed rozpoczęciem szabatu i zakończeniem zajęć tygodnia. Zgodnie z nauką apostolską w czasie tym Jezus zstąpił do otchłani: „W swoich słowach odniósł się do zmartwychwstania Chrystusa, które uprzednio zobaczył. Powiedział, że Chrystus nie pozostanie w świecie zmarłych ani Jego ciało nie dozna rozkładu. I to właśnie Jezusa wzbudził Bóg, czego my wszyscy jesteśmy świadkami” (Dz 2,31-32). Przed zmartwychwstaniem i wniebowstąpieniem Jezus przebywał w świecie zmarłych: „To, że wstąpił, cóż innego oznacza niż to, że wcześniej zstąpił do niższych sfer ziemi? Ten, który zstąpił, jest Tym samym, który wstąpił ponad wszystkie niebiosa, aby wszystko wypełnić” (Ef 4,9-10).

 

  • NIEDZIELA WIELKANOCNA / Zmartwychwstanie!

[Mateusza 28,1-15; Marka 16,1-20; Łukasza 24,1-49; Jana 20,1-23]

Wczesnym rankiem kobiety udają się do grobowca, gdzie odkrywają, że kamień zamykający wejście jest odsunięty. Tam spotykają anioła. Oświadcza on, że Jezus żyje – i posyła je z tą nowiną do innych. Jezus ukazuje się Marii Magdalenie w ogrodzie, Piotrowi, dwóm uczniom w drodze do Emmaus, a pod koniec dnia wszystkim poza Tomaszem. Zmartwychwstanie Jezusa staje się faktem!

 

sobota, 18 lutego 2023

Pismo jest Święte, ale… w którym przekładzie?

 

Podpisuję się pod wyznaniem wiary, że „Pismo Święte – Biblia – jest Słowem Bożym, nieomylnym i natchnionym przez Ducha Świętego, i stanowi jedyną normę wiary i życia”. Jestem przekonany, że tak w istocie jest i dlatego staram się przestrzegać określonych w nim zasad. Wierzę, że sięgamy po Słowo, które faktycznie jest objawieniem pochodzącym od Boga. Pismo w ten sposób rzeczywiście jest Święte, ale… co z coraz liczniejszymi jego przekładami? One przecież nie są nieomylne.

Z roku na rok możemy znaleźć coraz więcej tłumaczeń oraz parafraz całej Biblii, a jeszcze więcej jej fragmentów. Od wieków ludzie (kierując się różnymi motywacjami) pracują nad kolejnymi „wersjami” Słowa Bożego. Jeszcze niedawno dość dobrze orientowałem się w polskojęzycznych wydaniach Biblii, kolekcjonując niemalże wszystkie z nich na półce. Dziś jest to już niemożliwe – wg strony BibliePolskie.pl istnieje aktualnie ponad dwieście niezależnych przekładów Pisma Świętego na język polski. W większości są to fragmenty Biblii (często Psałterz), ale w tej liczbie znajdują się 24 przekłady całości Pisma Świętego i ponadto 18 przekładów całości Nowego Testamentu. A będzie ich znacznie więcej… W całym XX wieku powstało 77 polskich przekładów, a w pierwszych 20-stu latach XXI wieku jest ich już 65! Choć wydaje się, że to dobra wiadomość dla miłośników Słowa Bożego, nie brakuje tutaj pewnych pułapek. Od przybytku może nas czasem rozboleć głowa…

PRZEKŁAD PRZEKŁADOWI NIERÓWNY

Ożywia to we mnie wspomnienie sprzed kilku lat, gdy odwiedziłem jedną z chrześcijańskich księgarni w Nowym Jorku. Zostałem w niej dosłownie przytłoczony mnogością dostępnych tłumaczeń. Nie półki, lecz całe regały uginały się tam od rozmaitych Biblii, a ja stanąłem przed nie lada wyzwaniem by wybrać ten jeden „najlepszy” przekład. Wymagało to wtedy ode mnie głębszego zbadania zagadnienia i kilkudniowego namysłu. Okazuje się, że przekład przekładowi nie jest równy, a część wydań nie zasługuje nawet na takie określenie. Duża część dostępnych Biblii to parafrazy, które z założenia czyniąc tekst Słowa Bożego „bardziej zrozumiałym”, często przy tym rezygnując z dosłowności, stają się (nawet nieświadomie) wyrazem konfesyjnych sympatii czy teologicznych przekonań ich redaktora.

Warto świadomie wybierać tłumaczenie Słowa Bożego, z którego korzystamy na co dzień. To prawda, że sięganie do wielu przekładów pozwala nam zazwyczaj poszerzyć nasze rozumienie Biblii, ale trzeba też przy tym być ostrożnym, ponieważ niektóre „wersje” mogą znacznie wypaczać sens oryginału. Poszczególne tłumaczenia potrafią znacząco się między sobą różnić i to w kluczowych kwestiach – skąd zatem możemy wiedzieć co jest prawdą Pisma Świętegoa co wyrazem poglądów redaktora czytanego przez nas egzemplarza?

Skoro natchniony jest oryginał, to najlepiej jest sięgać po przekłady z języka hebrajskiego, aramejskiego i greki, w których Biblia była spisywana. Okazuje się, że nie wszystko co sprzedawane jest jako „przekład” faktycznie jest tłumaczeniem, które sięga do oryginału. Coraz częściej natrafić możemy na parafrazy, które opierają się na dostępnych już tłumaczeniach, np. w języku angielskim lub są rewizją wcześniejszych przekładów. Nie twierdzę, że są one bezwartościowe – po prostu warto mieć świadomość po co sięgamy.

PRZEGLĄD NAJPOPULARNIEJSZYCH POLSKICH PRZEKŁADÓW

Wszelkie ważne informacje powinniśmy znaleźć na pierwszych stronach danej Biblii. Warto przeczytać pochodzący od redakcji wstęp lub chociaż przeanalizować notę wydawniczą.  Poniżej kilka słów na temat najczęściej spotykanych (oraz zyskujące w ostatnim czasie popularność) przekładów oraz parafraz Biblii. Dla zachowania względnego porządku pogrupowałem je konfesyjnie (tłumaczenia protestanckie, katolickie i ekumeniczne), a następnie uszeregowałem chronologicznie od najstarszych:

1) Przekłady protestanckie:

– BB – Biblia Brzeska (inne nazwy: Biblia Radziwiłłowska – od nazwiska fundatora i Biblia Pińczowska – od miejsca dokonania tłumaczenia) – przekład całości Pisma Świętego na język polski, przetłumaczony przez polskich protestantów w Pińczowie w latach 1559–1563, a wydany w roku 1563 w Brześciu Litewskim. Biblię Brzeską – zgodnie z deklaracjami wydawców – uważa się powszechnie za pierwszy polski przekład całej Biblii z języków oryginalnych: hebrajskiego i greckiego. Nie wszyscy się jednak z tym zgadzają i wskazuje się na różne źródła tłumaczenia. W samym tytule Biblii Brzeskiej oprócz języków oryginalnych wymieniono też łacinę. Już w pierwszych latach po wydaniu zarzucano jej ,że w rzeczywistości jest tłumaczeniem albo z łacińskiej Wulgaty, albo z innych przekładów łacińskich. Robił to m.in. Szymon Budny – autor tłumaczenia Biblii Nieświeskiej z 1572 roku. W Biblii Brzeskiej wskazuje się też na liczne zapożyczenia z francuskich przekładów.

Warto zauważyć, że jako pierwsza w Polsce podawała ona numerację wersetów. Przekład jest staranny i precyzyjny, wierny oryginałowi (zastosowano nowatorską metodę oddawania sensu zdań, a nie tłumaczenia „słowo w słowo”). Napisana jest XVI-wieczną polszczyzną o wysokim poziomie artystycznym i literackim. Język jest „zwięzły, potoczysty i bogaty literacko”.

– BN – Biblia Nieświeska (znana też jako Biblia Szymona Budnego) – polskie tłumaczenie całego Pisma Świętego z języków oryginalnych, dokonane przez biblistę i uczonego polsko-białoruskiego Szymona Budnego głównie na użytek Braci Polskich, dlatego uważa się je nieraz za przekład ariański. Została ona przetłumaczona w Nieświeżu (stąd nazwa) w 1572 roku.

Szymon Budny był zwolennikiem dosłowności przekładu Pisma Świętego, dlatego miał wiele zastrzeżeń do tłumaczenia Biblii Brzeskiej, wydanej w 1563 roku przez polskich kalwinistów. Uważał, że pozostawiono w niej przeinaczone określenia, dotyczące Jezusa (który według Budnego był tylko doskonałym człowiekiem, a nie Bogiem) a także wskazywał, że Biblia Brzeska była właściwie przekładem francuskich i łacińskich tłumaczeń, a nie przekładem z języków oryginalnych. Bracia Polscy, którzy w czasie tłumaczenia Biblii Brzeskiej odłączyli się od większości kalwińskiej, zlecili Budnemu i jego współpracownikom poprawienie tekstu Biblii Brzeskiej. Gdy okazało się, dużo łatwiej będzie dokonać nowego tłumaczenia niż poprawiać błędy wcześniejszego wydania, Szymon Budny rozpoczął własne tłumaczenie z języków hebrajskiego i greckiego. Aby sprostać dosłowności, ale też dotrzeć do polskich czytelników wprowadzał liczne hebraizmy (np. transkrypcja imion zamiast tradycyjnych odpowiedników) i neologizmy (np. po raz pierwszy użył takich słów jak „rozdział”, „namiot” itd., które weszły na stałe do języka polskiego). Dodatkowo usuwał wszystkie odniesienia do boskości Jezusa, uważając je za późniejszy dodatek (z niektórych zmian niepotwierdzonych manuskryptami później się wycofał).

Dosłowność tłumaczenia oraz ogólna niechęć do Braci Polskich sprawiły, że Biblia Nieświeska znajdowała czytelników prawie wyłącznie wśród tej grupy wyznaniowej. W 2022 roku ukazały się wznowione wydania Nowego Testamentu w przekładzie Szymona Budnego. Wydawnictwo Kalwin Publishing wydało tłumaczenie jako „Biblia Nieświeska – przekład ariański”, z kolei wydawnictwo GCB wydało nieco późniejszy przekład (z 1574, uwzględniający naniesione poprawki) jako „Nowy Testament w przekładzie Szymona Budnego”.

– BG – Biblia Gdańska – to przekład z 1632 roku „z żydowskiego y greckiego języka na polski pilnie y wiernie przetłumaczony”. Biblia Gdańska przez ponad 300 lat była najpopularniejszym wydaniem wśród protestantów. W drugiej połowie XX wieku była jednak stopniowo wypierana przez nowsze przekłady. Zrozumienie staropolskiego języka nastręczało bowiem coraz większych problemów kolejnym pokoleniom.

Ze względu na to, że wielu chrześcijanom trudno było pogodzić się z przemijaniem dzieła, którego myśl ewangeliczna została oddana w wyjątkowo piękny sposób, z jednoczesnym zachowaniem daleko idącej wierności wobec tekstu oryginalnego, w ostatnich latach pojawiła się „Uwspółcześniona”, „Nowa”, a także „Dzisiejsza” Biblia Gdańska jako trzy niezależne dzieła translatorskie.

– BW (czasem BB lub NP) – Biblia Warszawska (tzw. „Brytyjka”)  – to wydany w 1975 roku przekład z języków oryginalnych (hebrajskiego i greckiego) opracowany przez Komisję Przekładu Pisma Świętego. Tłumaczenie powstało z inicjatywy Brytyjskiego i Zagranicznego Towarzystwa Biblijnego w Warszawie, dlatego znane jest również jako „Brytyjka”. Jest to najpopularniejszy w Polsce protestancki przekład Pisma Świętego.

Biblia Warszawska jest współczesnym przekładem, stosującym współczesną szatę językową z zachowaniem pewnych tradycyjnych wyrażeń biblijnych (np. „zakon”, zamiast „prawo”) wywodzących się z Biblii Gdańskiej. Istnieją też nawiązania do języka katolickiej Biblii Wujka, którą czytywali też chętnie protestanci. Niektórzy zarzucają przekładowi, że jest „zdecydowanie zbyt tradycyjny”. Nie brakuje tu też błędów w „koncepcji typograficznej”, zwłaszcza w starotestamentowej poezji, gdzie „chwilami nie można zorientować się w podziale na wersy, a to nieraz utrudnia zrozumienie nawet treści tekstu”.

– SŻ – Słowo Życia, parafraza Nowego Testamentu – wydana przez „Agape” w 1989 roku. Jest to przekład napisany współczesnym językiem polskim, który czyta się jak opowiadanie. Słowo Życia zostało opracowane na podstawie anglojęzycznego przekładu z języka greckiego – Living New Testament i równoległych różnojęzycznych tłumaczeń dokonywanych przez Living Bible International – szwedzką organizację biblijną, specjalizującą się w przekładach dynamicznych.

Parafraza ta posiada walor ewangelizacyjny – pozwala zainteresować czytelnika, nieobytego z Biblią oraz historią życia i śmierci Jezusa Chrystusa. Nie rości jednak pretensji do bycia wydaniem Nowego Testamentu, z którego korzystałoby się na co dzień.

– NBG – Nowa Biblia Gdańska – to nowe tłumaczenie z 2012 roku dokonane przez Śląskie Towarzystwo Biblijne w Katowicach, które „nie jest oderwane od tłumaczeń dokonanych w przeszłości. Jako punkt wyjścia przyjęto tak zwaną Biblię Gdańską, wydaną w 1632 roku – stąd nazwa przekładu – Nowa Biblia Gdańska”.

Tłumaczenie jest krytykowane przez biblistów za udziwnione, miejscami tendencyjne sposoby tłumaczenia tekstu biblijnego. Tekst przekładu miejscami drastycznie różni się od innych popularnych przekładów, np. Łk 9,23 zawierający apel Jezusa skierowany do potencjalnych uczniów mówiący o „codziennym braniu na siebie swojego krzyża” przetłumaczony jest następująco: „Zaś do wszystkich mówił: Jeśli ktoś chce iść za mną, niech się wyrzeknie samego siebie i niech co dzień odrzuci swój krzyż, i niech mi towarzyszy.”

Zastanawiające jest również to, że „Śląskie Towarzystwo Biblijne” nie ujawnia danych osobowych tłumaczy. Z tej przyczyny wśród konserwatywnych, ewangelicznych protestantów jest podnoszona kwestia wiarygodności przekładu. W „Dzienniku Ucznia” – blogu dotyczącym prac nad tłumaczeniem – tłumacze napisali: „Po pierwsze, po co to nowe tłumaczenie oraz dlaczego my, ludzie słabo znający hebrajski i grekę, podjęliśmy się tej pracy?”. Stary Testament opracowany został na bazie trzech źródeł: 1) Biblii Gdańskiej, w której uwspółcześniono pisownię i gramatykę, 2) hebrajsko-polskiego przekładu Tanach – dokonanego w XIX wieku przez Izaaka Cylkowa, 3) greckiego tekstu Septuaginty. Nie korzystano zatem z oryginalnego tekstu hebrajskiego.

– SNP (czasem EIB, LB) – Słowo Nowego Przymierza / Stare i Nowe Przymierze, przekład literacki – wydane w 2016 roku przez Ewangeliczny Instytut Biblijny tłumaczenie dokonane z języków oryginalnych przez pastora Piotra Zarembę (z Anną Haning: Mt-J, Rz, Hbr). Tłumaczenie to określane jest mianem przekładu literackiego, dla odróżnienia względem przekładu dosłownego, który ukazał się drukiem trzy lata później. Przekład ten jest rzetelny, zrozumiały i chwalony przez wielu biblistów.

Wydanie nowego przekładu Pisma Świętego miało na celu ułatwienie lektury osobom, dla których specjalistyczny i nieaktualny język Biblii Warszawskiej czy Biblii Gdańskiej nie pozwala zagłębić się w przekazywany sens. W nazwie przekładu użyto wyrażenia „Literacki”, ponieważ starano się jak najlepiej przekazać oryginał, wykorzystując piękno języka polskiego. Jednak zawsze „wierność przekładu była traktowana priorytetowo”. Dlatego w ważnych miejscach przekład odchodzi od zasad gramatyki polskiej, aby uwypuklić przekaz dosłowny. Literackość odnosi się głównie do: opisów życia codziennego; narracji historycznych i geograficznych; używania zaimków zamiast powtarzania słów; wtrącania imion tam, gdzie ich brak mógłby zaburzyć przekaz; przekładu idiomów i związków frazeologicznych; do miar i wag w miejscach, gdzie nie mają znaczenia symbolicznego.

– UBG – Uwspółcześniona Biblia Gdańska – to rewizja Biblii Gdańskiej z 1632 roku. Uwspółcześniono tu jedynie gramatykę i uaktualniono słownictwo. Podczas pracy korzystano także z innych tłumaczeń takich jak Biblia Warszawska, Biblia Ekumeniczna, Przekład Nowego Świata (!), Biblia Brzeska, Biblia Jakuba Wujka w celu znalezienia najlepszego oddania sensu jednak najwyższy autorytet miała oryginalna Biblia Gdańska. Interpretacja problematycznego słowa odbywała się głównie w kontekście innych jego tłumaczeń w Biblii Gdańskiej. W przypadku niezgodności Biblii Gdańskiej z innymi przekładami wybierana była interpretacja Biblii Gdańskiej. Założono także, że sens jest ważniejszy niż forma – stosowano współczesną gramatykę, wyrażenia i słownictwo tylko w przypadku, gdy nie zmieniało to przekazu.

W ciągu trzech lat od wydania w 2012 roku Nowego Testamentu Uwspółcześnionej Biblii Gdańskiej nie rozpowszechniła się ona w środowiskach protestanckich. Jednym z powodów jest to, że równolegle trwały prace nad wydaniem Nowej Biblii Gdańskiej. Ponieważ oba przekłady opierały się na Biblii Gdańskiej i zostały wydane w podobnym czasie – często są ze sobą mylone. W 2017 roku wydano całość Biblii.

– DBG – Dzisiejsza Biblia Gdańska – to jeszcze inna adaptacja Biblii Gdańskiej z 1632 roku, dokonana przez zespół redakcyjny powiązany z adwentystyczną Fundacją Źródła Życia. Według wydawców przekład Biblii Gdańskiej został tu przystosowany do wymogów współczesnego języka polskiego oraz jest wolny od konfesyjnych uzależnień. Prezentacja pierwszego wydania DBG nastąpiła podczas trwania X Kongresu Adwentystycznego Stowarzyszenia Inicjatyw w Łodzi w 2019 roku.

– SNPD (czasem PBD) – Stare i Nowe Przymierze, przekład dosłowny – wydane w 2019 roku przez Ewangeliczny Instytut Biblijny tłumaczenie dokonane z języków oryginalnych w całości przez pastora Piotra Zarembę. SNPD wraz z wydanym wcześniej przekładem literackim (SNP) tworzy „dwuprzekład”. Można je wykorzystywać jako dzieło jednotomowe, ale z założenia, poprzez ścisłe powiązanie z przekładem literackim, służyć ma do pogłębionego studium Pisma.

SNPD zawiera liczne przypisy i rozbudowany aparat krytyczny. Ponadto wydano także pozycję książkową „Literatura i uwagi do wersetów Pisma Świętego”, która uzupełnia informacje jakie znajdziemy w przekładzie, rozwijając komentarze do wybranych wersetów.

– TNP – Przekład Toruński – Fundacja Świadome Chrześcijaństwo z Torunia w 2017 roku wydała przekład Nowego Testamentu. Ma on charakter dosłowny, nie jest to jednak oddanie tekstu słowo w słowo. W większości przypadków zastosowano metodę tłumaczenia określaną jako ekwiwalencja formalna, w której oddaje się największą zbieżność znaczeniową (syntaktyczną, idiomatyczną i semantyczną) z oryginałem greckim. Dlatego też, tam gdzie tylko to było możliwe, oddawano rzeczowniki – rzeczownikami, czasowniki – czasownikami itp. Szczególnie zwracano uwagę na oddanie czasowników w ich oryginalnej formie gramatycznej tj. uwzględniając czasy i strony (bierna, czynna, zwrotna), wszędzie tam gdzie nie zaburzało to zrozumienia tekstu. W tekście pojawiają się dość liczne wyrazy pisane kursywą dla oznaczenia wyrazów nie występujących w tekście oryginalnym, lecz pozwalające lepiej zrozumieć oddawaną myśl.

Najnowsze wydanie z 2022 roku, które można pobrać za darmo w Internecie, poza Nowym Testamentem zawiera również starotestamentowe księgi mądrościowe oraz proroków mniejszych.

– FireBible – Biblia dla charyzmatyków – pod koniec 2022 roku ukazał się przekład FireBible, o niefortunnym podtytule: „Biblia dla charyzmatyków”, który może wprowadzać w błąd, jakoby była to Biblia ekskluzywna, nie dla wszystkich. Tymczasem mamy tu do czynienia z sytuacją analogiczną jak w przypadku Biblii Jerozolimskiej, która bazuje na dostępnym już tłumaczeniu Biblii Tysiąclecia. Podobnie tutaj – nie jest to nowy przekład. Tekst biblijny pochodzi z przekładu literackiego Piotra Zaremby dostępnego jako SNP od 2016 roku.

FireBible zawiera jednak ponadto liczne uwagi, komentarze, artykuły, wstępy do ksiąg i inne pomoce, których autorami są współcześni badacze Pisma Świętego. Naczelnym redaktorem tych dodatków był Donald C. Stamps, który zaznaczał, że „głównym celem uwag zawartych w tym wydaniu Biblii, jest przekonanie cię, drogi Czytelniku, do trwania w wierze i Piśmie Świętym”. Jak zaznacza wstęp – słowa wydawców nie dorastają do tego samego poziomu, co błogosławione, natchnione Słowo Boże, i z tego powodu (oraz z powodu różnic kulturowych) nie wszyscy czytelnicy mogą w pełni zgadzać się z niektórymi opiniami wydawców. Jeśli jednak spojrzymy na całość materiałów składających się na FireBible, jest to bez wątpienia pierwsze tak obszerne wydanie Biblii w polskim środowisku ewangelicznym. Za przekład komentarzy FireBible z języka angielskiego odpowiadają Piotr Zaremba oraz Karolina Zaremba.

2) Przekłady katolickie:

– Wuj – Biblia Jakuba Wujka (czasem „Wujek”) – przekład Biblii dokonany przez jezuitę, ks. Jakuba Wujka, wydany w całości po raz pierwszy w 1599 roku. Wujek pracował nad nim w latach 1584–1595. Jest to przekład z języka łacińskiego – w oparciu o Wulgatę, z uwzględnieniem języków oryginalnych. Jak pisze ks. prof. Tomasz Jelonek: „w pracy nad przekładem ks. Wujek doceniał znaczenie tekstu greckiego dla wiernego oddania miejsc trudniejszych, choć zasadniczo tłumaczył z Wulgaty.”

Jest to o tyle istotne, że niedoskonała znajomość języka hebrajskiego przez Hieronima (tłumacza Wulgaty) sprawiła, że w wielu miejscach Wulgata była niezrozumiała, a nawet bezsensowna. Błędy Wulgaty były znane, gdyż uczeni w XV i XVI wieku (m.in. Erazm z Rotterdamu) niejednokrotnie wskazywali na nie (szczególnie w tekście Starego Testamentu), dokonywali też własnych przekładów, jednak żaden z nich nie zdobył uznania i nie zdołał zastąpić Wulgaty. Wujek podawał w przypisach znaczenie tekstu oryginalnego (hebrajskiego lub greckiego), ułatwiając w ten sposób zrozumienie tekstu. Nie zdołał jednak ominąć błędów Wulgaty. Przedmowy do poszczególnych ksiąg zostały opatrzone dość ostro sformułowanymi opiniami o przekładach protestanckich.

Mimo to Wujek korzystał z pracy swoich poprzedników – także przekładów protestanckich – szczególnie pod względem językowym. Wujek zachował stare wyrażenia i dawną terminologię religijną, odrzucając: „sprośności słów nowości, terminy starym chrześcijanom niesłychane, które nowowiernicy wznoszą, aby z kościołem katolickim zgoła nic spólnego niemieli”. Język przekładu Wujka cechuje prostota, a jednocześnie poważny, wręcz namaszczony styl. Przekład ten pełnił rolę podstawowego polskiego przekładu katolickiego przez 367 lat, aż do opracowania Biblii Tysiąclecia jako pierwszego katolickiego tłumaczenia na język polski z języków oryginalnych.

– BT – Biblia Tysiąclecia – najpopularniejszy katolicki przekład z języków oryginalnych, opracowany przez zespół biblistów polskich z inicjatywy Benedyktynów Tynieckich. Pierwsze wydanie z 1965 roku zastąpiło w roli podstawowego przekładu katolickiego Biblię Jakuba Wujka z 1599 roku. „Tysiąclatka” kilkakrotnie była wznawiana i ulegała rewizjom. Piąte wydanie ukazało się w 1999 roku.

Redakcja naukowa Biblii Tysiąclecia zdecydowała o gruntownej rewizji tekstu przekładu, a także przypisów i wstępów. Zgodnie ze wstępem wprowadzono w nim następujące zmiany: unowocześnienie wstępów do działów i poszczególnych ksiąg; rozbudowa przypisów, również o odnośniki do miejsc równoległych w Biblii; poprawki merytoryczne samego przekładu w imię większej jego zgodności z tekstem oryginalnym, zwłaszcza hebrajskim w Starym Testamencie (odstąpiono tym samym od częstego poprawiania tekstu według Septuaginty, a odmienne jej lekcje podano w przypisach); język i styl przekładu został poprawiony i ujednolicony.

W oparciu o tekst piątego wydania Biblii Tysiąclecia powstała Biblia Audio pod nazwą Superprodukcja. Jest to profesjonalne nagranie w formie słuchowiska, w które zaangażowano około pięciuset aktorów. Adaptacja ta zawiera tekst Pisma Świętego z wyłączeniem tekstów narracyjnych (np.: „powiedział Jezus” czy „odpowiedział Piotr”), co wynikało z zamysłu nadania słuchowisku filmowej jakości. Tło podkładu stanowią nagrania dokonane w Izraelu. Całość prac została ukończona pod koniec 2017 roku po blisko trzech latach pracy. Adaptacja zawiera łącznie 110 godzin nagrań.

Aktualnie trwają prace nad szóstym wydaniem Biblii Tysiąclecia. Planowane zmiany mają mieć charakter poprawy tłumaczenia tekstu zgodnie z najnowszymi badaniami biblistyki polskiej i światowej. Przekład ma uwzględniać też wyniki nowych badań archeologicznych i językowych. Zespół tłumaczy ma liczyć około 15 osób.

– BP (czasem PBP) – Biblia Poznańska –przekład z 1975 roku dokonany „z języków oryginalnych ze wstępami i komentarzami opracowanymi przez zespół pod redakcją Michała Petera i Mariana Wolniewicza”.

W ankiecie biblistów polskich z 1999 roku uznana została za najlepszy polski przekład, gdzie jako kryteria brano pod uwagę wierność, staranność, jasność, użyteczność oraz piękno języka. Spośród wszystkich przekładów Biblii o charakterze popularnym Biblia Poznańska zawiera najbardziej obszerne komentarze i przypisy zarówno o charakterze filologicznym i historycznym, jak i teologicznym. Występuje w wydaniach 3-tomowym lub 4-tomowym.

Tłumacze zdecydowali się na daleko posuniętą wierność wobec oryginału, dając jej pierwszeństwo przed pięknem języka polskiego. Dlatego – jak twierdzą – „można Biblię poznańską traktować jako wydanie źródłowe”. Dotyczy to przede wszystkim ksiąg Starego Testamentu. W wielu miejscach Biblia poznańska odchodzi od tradycji polskich przekładów Biblii, z drugiej strony tłumacze świadomie archaizują wiele miejsc, szczególnie tych, w których przemawia sam Bóg – po to, by w przekładzie pozostało coś z „sakralnego namaszczenia”, jakim tchnie Biblia w wersji Jakuba Wujka. Układ graficzny przekładu jest współczesny, podobnie jak w literaturze pięknej wypowiedzi bohaterów są oddzielone od reszty narracji przy pomocy myślników i akapitów, co czyni to tekst bardziej przejrzystym i czytelnym.

– BWP (czasem Br) – Biblia Warszawsko-Praska – tłumaczenie Biblii na współczesny język polski dokonane przez ks. bp. Kazimierza Romaniuka. Praca nad przekładem rozpoczęła się w 1961 i zajęła autorowi 35 lat. W 1976 ukazał się przekład Nowego Testamentu, a w 1997 całej Biblii. Był to trzeci od czasu przekładu Szymona Budnego kompletny przekład Biblii na język polski, wykonany w całości przez jedną osobę oraz pierwsze w polskiej historii wykonane przez jedną osobę, katolickie tłumaczenie z języków oryginalnych.

Początki tłumaczenia związane są z nieudaną inicjatywą ekumenicznego przekładu Nowego Testamentu. Podejmując pracę nad własnym tłumaczeniem, ks. Kazimierz Romaniuk starał się jednak zachować choćby częściowo ekumeniczny charakter przekładu. Dlatego też w pierwszym wydaniu, które ukazało się w roku 1976 przypisy i wyjaśnienia zostały znacznie ograniczone. Był to ukłon w stronę niekatolików, w owym czasie bardzo skrupulatnie przestrzegających zasady, by tekstu biblijnego nie opatrywać żadnymi wyjaśnieniami. Podstawowym założeniem tłumacza była daleko posunięta komunikatywność języka. Dlatego Biblia Warszawsko-Praska uznawana jest za dokonanie na pograniczu przekładu dynamicznego i parafrazy.

– KUL – Biblia Lubelska – przekład Biblii z języków oryginalnych dokonywany w środowisku szkoły biblijnej Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Od roku 1991 do 2021 ukazało się 26 zeszytów składających się na kolejne księgi Biblii. Część przekładów wywodzi się z tradycji tzw. Komentarzy KUL-owskich, czyli naukowych edycji Starego i Nowego Testamentu ukazujących się od 1958 do 2020 roku.

Poszczególne zeszyty zawierają informacje wstępne o księdze (autor, czas i miejsce powstania, tekst, kanoniczność, struktura, tło historyczno-kulturowe, teologia), oraz komentarz eksponowany równolegle z tłumaczeniem tekstu. Niektóre tomy zawierają także przedmowę, ekskursy tematyczne i bibliografię. Zamierzeniem autorów jest, aby profil komentarzy Biblii Lubelskiej pozostał popularnonaukowy. Spośród ksiąg Nowego Testamentu przełożono Ewangelie, Dzieje Apostolskie, listy św. Pawła, listy katolickie oraz Objawienie Jana. Przełożono też dużą część ksiąg Starego Testamentu.

– BJ – Biblia Jerozolimska – jest to francuski katolicki przekład Biblii, ale jednocześnie taką nazwę noszą popularne wydania Biblii w różnych językach, zawierającego przypisy egzegezy katolickiej z wersji francuskiej. Biblia Jerozolimska była pierwszym w Kościele rzymskokatolickim nowoczesnym przekładem Pisma Świętego z języków oryginalnych. Dlatego metody pracy francuskich biblistów były szeroko wykorzystywane poza francuskim obszarem językowym. Ks. Eugeniusz Dąbrowski pisał o przemożnym wpływie Biblii Jerozolimskiej na pierwsze wydanie polskiej Biblii Tysiąclecia. Według Dąbrowskiego wiele fragmentów Starego Testamentu przetłumaczono nie z hebrajskiego, a właśnie z francuskiego. Na dodatek, tłumacze czasami nie znali na tyle języka francuskiego, aby poprawnie przełożyć niektóre wieloznaczne terminy francuskie na język polski.

Pełne polskie wydanie Biblii Jerozolimskiej ukazało się dopiero w 2006 roku. Wprowadzenia, przypisy, odnośniki biblijne oraz podtytuły pochodzą z wydania La Bible de Jérusalem (Paryż 1996), natomiast sam tekst biblijny bazuje na piątym wydaniu Biblii Tysiąclecia. Nie tworzono zatem nowego przekładu, przełożono jedynie dodatkowe materiały. Sam tekst biblijny jest tożsamy z przekładem znanym z wydaniem Biblii Tysiąclecia z 1999 roku.

– BPK – Biblia Pierwszego Kościoła – to przekład z języka greckiego przygotowany przez ks. prof. Remigiusza Popowskiego. Nowy Testament ukazał się w 2000 roku, natomiast Stary Testament również został przetłumaczony z greki, ponieważ podstawą przekładu była tu Septuaginta – sama będąca tłumaczeniem (dokonanym między 250 a 150 rokiem przed Chrystusem) hebrajskiej Biblii na grekę. Całość wydana została w 2016 roku. Autorem przekładu jest wybitny biblista – ks. prof. Remigiusz Popowski.

Jeśli chodzi o przyjęcie przekładu to trzeba przyznać, że znacznie lepsze recenzje otrzymuje Nowy Testament w tym wydaniu. Zdaniem prof. dr. hab. Andrzeja Zaborskiego z Instytutu Filologii Orientalnej UJ, przekład ten jest świetnym przekładem Nowego Testamentu na współczesny język polski, choć to SNP Piotra Zaremby uznaje za najlepszy. W przekładzie tym zastosowany zabieg jaki można spotkać w niektórych wydaniach anglojęzycznych – wszystkie słowa Jezusa wydrukowane są w czerwonym kolorze. W Starym Testamencie natomiast wyróżnione kolorem niebieskim są księgi i dodatki deuterokanoniczne, tzn. te, które uznawane są za natchnione przez katolików, a nie znajdziemy ich w przekładach protestanckich.

Baczny czytelnik Słowa Bożego odczuje, że przekład ten bazuje na Septuagincie, a nie oryginalnych manuskryptach hebrajskich. Trzeba uznać za wartościowe przypisy, które uwzględniają tło kulturowe Septuaginty, a także wstępy do ksiąg, które w sposób przystępny przybliżają ich przesłanie. Jednak mi osobiście wyjątkowo ciężko czyta się Stary Testament w przekładzie Popowskiego i to pomimo tego, że „przekład ma charakter literacki, jego celem jest zachowanie sensu podstawy przekładu, przy zachowaniu zasad gramatyki polskiej”.

3) Przekłady ekumeniczne:

– EPP – Ekumeniczny Przekład Przyjaciół – przekład Nowego Testamentu powstały w wyniku prywatnej inicjatywy katolicko-prawosławno-zielonoświątkowej. Został wydany w 2012 roku. W 1982 roku trzech biblistów: ks. Jan Anchimiuk, (prawosławny), ks. prof. Michał Czajkowski (katolik), Mieczysław Kwiecień (zielonoświątkowiec), ponadto redaktor Jan Turnau (katolik) podjęli się dokonania ekumenicznego przekładu Nowego Testamentu. Inicjatywa wyszła ze strony Jana Turnaua. Mieczysław Kwiecień był redaktorem tego przekładu, a Turnau sekretarzem zespołu.

Żaden z tłumaczy nie miał oficjalnego poparcia ze strony swego Kościoła, niemniej każdy z tłumaczy był wierny swojej tradycji konfesyjnej i dlatego w trakcie prac trwających 30 lat często dochodziło do sporów. W pracy translatorskiej kierowano się trzema zasadami: 1) przekład musi być ekumeniczny, 2) oryginalny, 3) musi posługiwać się piękną współczesną polszczyzną. Dbano jednak o to, aby nie był to zbyt nowoczesny język. Za podstawę dla przekładu służył Novum Testamentum Graece (1993). Wyróżnikiem tłumaczenia jest np. to, że trzecia osoba Trójcy Świętej nazywana jest Parakletem. Prolog Ewangelii Jana zaczyna się za to od słów „U początku jest Słowo”, a nie „Na początku było Słowo”. W roku 2016 ukazało drugie, poprawione wydanie.

– BE (czasem PE, PEkum)– Biblia Ekumeniczna – pierwszy ekumeniczny przekład całości Pisma Świętego na język polski. Prace nad przekładem rozpoczęto w 1994. W 2018 wydano całość tłumaczenia w dwóch wersjach różniących się obecnością ksiąg deuterokanonicznych. Tekstowi Biblii Ekumenicznej nadano współczesne brzmienie, tak aby był łatwiejszy do czytania dla dzisiejszego czytelnika. Nad przekładem pracowało łącznie trzydzieści osób, w tym dwudziestu tłumaczy pochodzących z siedmiu Kościołów, a konsultacje nad tekstem przekładu prowadzono w sumie z jedenastoma Kościołami działającymi w Polsce. Wydawcą przekładu jest Towarzystwo Biblijne w Polsce.

Twórcy przekładu sięgnęli po nowsze próby interpretacji pewnych tekstów stąd np. tłumaczenie Mt 16,22-23 czy też J 1,1-4 odbiegają od stosowanych dotąd rozwiązań. Z przekładu usunięto niektóre wersety, mające słabsze potwierdzenie w zachowanych rękopisach, a obecne w starszych tłumaczeniach. Przeniesione zostały do przypisów, podobnie jak alternatywne możliwości tłumaczenia niektórych wersetów. Wbrew dotychczasowej praktyce Towarzystwa Biblijnego w Polsce (a za wymogami Kościoła rzymskokatolickiego) zamieszczono wstępy do poszczególnych ksiąg. Wydanie zawiera także odnośniki do miejsc paralelnych w Biblii, oraz przypisy dotyczące wyjaśnień słów, lub alternatywnych wariantów. Pominięto objaśnienia o charakterze doktrynalnym. Krytyka przekładu skupia się na jego nadmiernej dynamiczności, oraz odzwierciedleniu jedynie liberalnej krytyki w redakcji wstępów.

4) Inne:

– NW (czasem NWT) – Pismo Święte w Przekładzie Nowego Świata – przekład Pisma Świętego dokonany przez Komitet Przekładu Biblii Nowego Świata Świadków Jehowy, przez nich wydawany i głównie przez nich rozpowszechniany. Przekładu dokonano bezpośrednio z języka hebrajskiego, aramejskiego i greckiego na współczesny język angielski. Polskie wydanie pochodzi z 1997 roku i jest tłumaczeniem przekładu angielskiego z uwzględnieniem języków oryginalnych. Przekład Nowego Świata zawiera protestancki kanon Biblii, a więc 66 ksiąg, bez ksiąg deuterokanonicznych. Ponieważ Świadkowie Jehowy nie używają terminów Stary i Nowy Testament, zastąpiono je nazwami Pisma Hebrajskie oraz Chrześcijańskie Pisma Greckie, zrywając z tradycyjnym podziałem Pisma Świętego.

W przekładzie posłużono się językiem współczesnym, łatwo zrozumiałym dla współczesnego czytelnika. Każdemu słowu oryginału starano się przypisać odpowiadające mu jedno słowo angielskie, a następnie z tego tłumaczenia, o ile to było możliwe, jedno słowo polskie. W wypadku nazw własnych i słów, których znajomość wymowy zanikła, dokonano transliteracji. Krytycy zwracają uwagę, iż zapewniania, że „zadbano o konsekwentne i jednolite tłumaczenie kluczowych określeń”, mijają się z prawdą, gdyż kilkakrotnie te same słowa greckie tłumaczono według kryteriów zależności od tego do kogo są skierowane, co może zmieniać znaczenie rozumienia tekstu. Będąc jednak uczciwym, trzeba przyznać, że przekład ten zebrał też wiele pozytywnych ocen. Religioznawca Jason David BeDuhn przyznaje, że pomimo iż przekład wspiera doktrynę wyznania, to jednak jest to stosunkowo dobry i zrozumiały przekład. Uznanie dla przekładu wyrazili również m.in. tłumacz Edgar Johnson Goodspeed, Allen Paul Wikgren, brytyjski krytyk Biblii Alexander Thomson oraz hebraista Benjamin Z. Kedar z Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie. Przekład Nowego Świata został uwzględniony w obszernej analizie współczesnych przekładów Biblii na język polski, opublikowanych po roku 1945. W niektórych miejscach został oceniony lepiej od najbardziej znanych polskich przekładów Biblii, choćby tak rozpowszechnionego jak Biblia Tysiąclecia.

Ja jednak informację o tym przekładzie zamieszczam w celach ostrzegawczych. Jest on dostosowany do przekonań organizacji świadków Jehowy. Na końcu wydania znajduje się dodatek „Biblijne tematy do rozmów” gdzie dla przykładu znajdujemy punkt: „Czym jest duch święty – czynna siła Boża, a nie osoba (Dz 2,33)”. W NW czytamy: „Skoro zatem został wywyższony na prawicę Bożą i od Ojca otrzymał obiecanego ducha świętego, wylał to, co wy widzicie i słyszycie”. Ten sam werset w przekładzie dosłownym (SNPD) oddany jest: „Po wzniesieniu zatem na prawicę Boga i otrzymaniu od Ojca obietnicy Ducha Świętego, rozlał Go, co wy zarówno widzicie, jak i słyszycie”. To jeden z wielu przykładów, który pokazuje, że NW znacząco odbiega od innych tłumaczeń w miejscach, które dla świadków Jehowy są „niewygodne”.

– NPD – Nowy Przekład Dynamiczny – jest to wydana drukiem w 2021 roku parafraza Nowego Testamentu. Nie jest to tłumaczenie z języków oryginalnych, jak stwierdza sama nota wydawnicza: „Niniejszy przekład został zrealizowany metodą dynamicznych ekwiwalentów znaczeniowych na podstawie Novum Testamentum Graece 1975 oraz 1993 z uzupełnieniami z The Greek New Testament (1975) oraz wykorzystaniem niektórych perykop z wybranych manuskryptów bizantyjskich. Dzieło nie jest wynikiem pracy jednego czy kilku tłumaczy, lecz zostało zrealizowane metodą redakcyjnego opracowania zebranych materiałów z wykorzystaniem szerokiej gamy źródeł, do których należały etymologiczne przekłady interlinearne oraz liczne słowniki i komentarze biblijne”. Widzimy, że dynamiczność przekładu polega na uzupełnianiu tekstu Nowego Testamentu „ekwiwalentami znaczeniowymi”, które pochodzą z licznych komentarzy biblijnych, a niekoniecznie z natchnionego tekstu Pisma.

Umieszczam ten przekład w kategorii inne, ponieważ nie wiem z jaką konfesją należy go łączyć. Redakcja kieruje „przekład” do „osób nie objętych opieką eklezjalną” czyli nie przynależących do żadnego wyznania – stąd ciężko uznać tę parafrazę również za ekumeniczną.

– INTERLINIA – wydawnictwo Vocatio dokonało wielkiej pracy dostarczając nam tekst całego Pisma Świętego w interlinearnym przekładzie. Co to znaczy? Jest to wydanie dwujęzyczne, a tekst prezentowany jest w trzech liniach – stąd nazwa interlinia. W pierwszej linii znajdziemy oryginalny tekst (hebrajski / grecki). Druga linia to analiza gramatyczna: skróty opisujące umownymi kodami typ części mowy, przypadek, rodzaj, liczbę, tryb, stronę, czas danego wyrazu. Trzecia linia to tłumaczenie polskie każdego wyrazu i zwrotu, z wyjątkiem miejsc semantycznie obojętnych dla polskiej wersji.

Pierwsze wydanie NT ukazało się w 1994. Najnowsza (jedenasta) rewizja z kodami Stronga wydana została w 2021 roku. ST został wydany w trzech tomach: Pięcioksiąg (2003 rok), Prorocy (2008 rok) oraz Pisma (2010 rok).

 

Niestety przekład interlinearny Starego Testamentu jest dziś trudno dostępny, dlatego chętnie przyjmę powyższe tomy w prezencie (lub od kogoś odkupię) :)

PRZEKŁAD CZY PARAFRAZA – RÓŻNE PODEJŚCIA DO TŁUMACZENIA BIBLII

Spotkałem się ze stwierdzeniem, że każdy przekład Biblii jest parafrazą. Nie do końca zgadzam się z takim poglądem. Trzeba wyraźnie to podkreślić, że istnieje wyraźna różnica – ze względu na przyjęte założenia – między tym co należy określić przekładem Biblii, a parafrazą.

Różne sposoby podejścia do tłumaczenia dobrze obrazuje wykres na jaki natrafiłem starając się wybrać odpowiedni dla mnie egzemplarz Pisma Świętego podczas wspomnianej wizyty w nowojorskiej księgarni. Poszczególne angielskie tłumaczenia zostały tam zaznaczone na osi, gdzie jeden jej koniec stanowi podejście bardzo formalne, tzw. „Word-for-word” (przekład dosłowny, „słowo-do-słowa”), zaś na jej drugim końcu znajdują się parafrazy, które skupiają się na „opowiedzeniu tekstu na nowo” innymi słowami, w sposób luźny trzymając się języków oryginalnych, a skupiając się na ogólnej idei. Na środku osi znajdują się natomiast przekłady określane jako „Meaning-for-meaning” oraz „Thought-for-thought”, czyli skupiające się przede wszystkim na oddaniu myśli oryginału przy dostosowaniu jej do języka na jaki dokonywany jest przekład.

Nie oceniam tutaj, które tłumaczenia są lepsze bądź „właściwsze”. Zaznaczam jedynie, że poszczególne wydania Biblii opierają się o inne założenia podczas pracy translatorskiej. Nie jestem ekspertem w tej dziedzinie, dlatego oddaję w tym miejscu głos Piotrowi Zarembie, który jest autorem przekładu literackiego i dosłownego Biblii. Sam opisuje wspomnianą różnicę podejścia do tłumaczenia następująco:

 „Przekład dosłowny to tłumaczenie tekstu biblijnego z języka wyjściowego na polski przy zachowaniu odpowiedniości części mowy, z uwzględnieniem wymogów składni, frazeologii i kolokacji. Przekład literacki to tłumaczenie tekstu biblijnego z języka wyjściowego na polski podporządkowujące określone wyżej rygory przekładu dosłownego wytycznym piękna mowy ojczystej. Obrazowo można powiedzieć, że o ile w ramach przekładu dosłownego tłumacz stara się przenieść odbiorcę tłumaczenia w czasy i środowisko, w których powstał tekst wyjściowy, o tyle w ramach przekładu literackiego tłumacz stara się ‘pomóc’ oryginałowi ‘odnaleźć się’ w czasach odbiorcy tłumaczenia.”

Jedne przekłady są bardzo formalne i niewiele dbają o współczesne brzmienie języka. Takie bardzo dosłowne, często trudne w czytaniu tłumaczenia, będą cenne przede wszystkim dla osób chcących uchwycić jak najlepiej brzmienie oryginalnej myśli danego fragmentu. Mogą pomóc nam w studiowaniu konkretnych fragmentów Pisma Świętego.

Znajdujące się na drugim biegunie parafrazy, kierowane są raczej do tych, którzy dopiero poznają przesłanie Biblii, a współczesny język i przełożone na nasze czasy i kulturę obrazy, pomagają lepiej uchwycić ogólną ideę trudnych fragmentów. Pamiętam jak w młodości czytałem Słowo Życia i nie mogłem się nadziwić, że List do Rzymian jest dla mnie tak łatwy do zrozumienia. Dopiero później ktoś uświadomił mnie, że była to parafraza mocno ingerująca w oryginalny tekst autorstwa apostoła Pawła. Tego typu opracowania również są potrzebne, ale sięgając po nie powinniśmy mieć świadomość, że obcujemy z interpretacją redaktora na temat natchnionego tekstu, a nie z Pismem Świętym per se. Jeśli ktoś zaczyna budować swoje poglądy dotyczące wiary w oparciu np. o Nowy Przekład Dynamiczny – powinien dobrze się nad tym zastanowić, bo najdelikatniej mówiąc jest to bardzo nierozsądne.

Do codziennego użytku zalecałbym tłumaczenia, gdzie wybrano „drogę środka”. Nie są one dosłowne, ale wciąż mocno osadzone w oryginalnym tekście Biblii. Tłumaczenia tego typu („Thought for thought”) uwzględniają znaczenie całego zdania zamiast skupiać się na wiernym oddaniu kolejnych słów, przez co są łatwiejsze w codziennej lekturze, niekoniecznie przy pogłębionym studium. Większość przekładów dostępnych w języku polskim powstała w oparciu o takie podejście, choć bez wątpienia część z nich bardziej skłania się ku dosłowności, a innym bliżej jest do parafrazy.

Poniżej opracowany przeze mnie wykres, ukazujący założenia przyjęte przez tłumaczy wspominanych wyżej przekładów Biblii.


JAKIE TŁUMACZENIE WYBRAĆ?

Powyższy tekst tylko pokrótce dotyka niezwykle ważnego zagadnienia jakim jest tłumaczenie Pisma Świętego. Złaknionych szerszego (a przede wszystkim znacznie bardziej merytorycznego) ujęcia tematu odsyłam do referatu Andrzeja Zaborskiego: „Najnowsze przekłady Biblii a teoria przekładu”. Został on opublikowany w Roczniku Biblijnym wydawnictwa KUL (Tom 4 / 2014, s. 175-194) i jest dostępny on-line.

Dysponujemy wieloma tłumaczeniami Biblii na język polski – niezależnie od tego jaki przekład wybierzesz, najważniejsze jest jednak to abyś był po prostu sumienny w poznawaniu Słowa Bożego. Jeśli towarzyszyć ci będzie przy tym szczera modlitwa o to, by Bóg dał ci odpowiednie zrozumienie Jego objawienia, spodziewaj się duchowego wzrostu w swoim życiu. To oczywiste, że są przekłady lepsze i gorsze – najważniejsze jednak jest szczere i poszukujące woli Bożej serce czytelnika Biblii.

Choć mamy dziś znacznie lepsze narzędzia do studiowania Biblii niż chrześcijanie w minionych wiekach, nie oznacza to jednak przecież, że znajdziemy się w lepszym niebie, które dla dawnych pokoleń jest nieosiągalne. Nasze coraz lepsze komentarze do Pisma same z siebie nie gwarantują nam lepszego poznania Świętego Boga. Coraz częściej natrafiam na opinie, że nie należy sięgać po przekłady Biblii, które zawierają przypisy oraz komentarze, bo jedynie oryginalny tekst jest natchniony, a przez to niosący nam jakąkolwiek korzyść. Po części się z tym zgadzam – do zbawienia nie potrzebujemy komentarzy. Z drugiej jednak strony, jeśli pozwalają nam one lepiej zrozumieć kontekst kulturowy, a przez to bardziej i pełniej zachwycać się objawioną prawdą Bożą – cieszę się, że mam dziś dostęp do coraz bogatszych w dodatki przekładów. Pamiętając o tym, że to tekst Biblii jest natchnionym Słowem Bożym, z dużą radością wczytuję się także w dodatki (wstępy, komentarze, przypisy) oraz studiuję załączone mapy i ilustracje, które nie są niezbędne, ale okazują się być bardzo przydatne we wzroście mojego poznania.

Na koniec mój całkowicie subiektywny wybór najlepszych przekładów:

1) BW: Prawdopodobnie już zawsze będę „myślał” w przekładzie Biblii Warszawskiej. Taki był mój pierwszy egzemplarz Słowa Bożego, który dostałem od rodziców gdy miałem niewiele ponad 8 lat. Na nim uczyłem się czytać, to w brzmieniu tego przekładu poznawałem dobrą nowinę o zbawieniu w Jezusie i pierwszy raz zachwycałem się Jego mądrością. Gdy próbuję odnaleźć coś w Biblii – korzystam z „Brytyjki”.

2) BP: Bardzo cenię Biblię Poznańską. Czytając jej bogate w komentarze, 3-tomowe wydanie podkradzione z gabinetu Taty, podjąłem w wieku 16 lat decyzję o przyjęciu Chrztu Wiary. Dlatego darzę ją wielkim sentymentem i choć nie korzystam z niej na co dzień, to lubię sprawdzać jak oddane zostały w niej poszczególne myśli, gdy staram się zgłębić jakiś interesujący mnie fragment.

3) SNP: Codziennie od kilku lat korzystam z przekładu literackiego Słowa Nowego Przymierza. Egzemplarz, który otrzymałem bezpośrednio od Piotra Zaremby został już „zaczytany” i niemal się rozpada. Od tego roku codziennie sięgam po FireBible, czyli Biblię w przekładzie SNP wzbogaconą o liczne komentarze i przypisy. Serdecznie polecam Wam ten przekład oraz obfitujące w dodatki wydanie.

 

Tagi:
#Biblia#PismoSwiete#PrzekladyBiblii
środa, 8 lutego 2023

Dojrzewanie do psalmów

PANIE, powiedz, kiedy nadejdzie mój kres,

Daj mi znać, ile pozostało mi lat — niech wiem, jak jestem znikomy!

Oto wymierzyłeś moje dni na szerokość kilku dłoni,

Okres mego życia jest niczym przed Tobą.

Tak! Człowiek jest tylko tchnieniem, nawet ten wysoko postawiony.

Prawdą jest, że przemieszcza się niczym cień,

Prawdą — że na próżno się miota.
Gromadzi i nie wie, dla kogo.
A ja, Panie, czego się spodziewam?
Oto moja nadzieja jest w Tobie!

 

(Psalm 39:5-8)

 

Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że nigdy szczególnie nie przepadałem za Psalmami. Jakoś poezja to nie moja bajka. Raczej spotkacie mnie z reportażem w dłoni, niż tomikiem wierszy. Jednakowoż...

 

Może to syndromy powoli postępującego procesu starzenia się, ale od początku stycznia jedną z ulubionych chwil poranka jest lektura psalmu przy filiżance kawy. Zaczynam odnajdywać się w poezji Dawida.

Ba - utożsamiam się z podmiotem lirycznym!

 

Do pewnych kwestii trzeba po prostu dojrzeć... :)

Tagi:
#psalm#psalm39
piątek, 27 stycznia 2023

Głupi ten, kto głupio robi

 

Jeden z moich ulubionych filmów opowiada o pełnym przygód życiu pewnego idioty. Źle brzmi to określenie w naszych uszach, ale wszyscy tak określali Forresta Gumpa – nawet on sam. Stwierdza: „Może jestem idiotą, ale nie jestem głupi”. Kryje się w tym zdaniu wielka prawda. Można mieć pewne braki na poziomie intelektu, ale żyć w sposób mądry! Forrest Gump wiedział to od mamy, która powtarzała mu – „poznasz głupiego po czynach jego”. Dlatego choć sam przyznawał, że jest idiotą, to protestował, gdy nazywano go głupim. Odpowiadał wtedy: „Głupi ten, kto głupio robi”. Jakże trafne jest to lapidarne stwierdzenie. Nasze czyny – a nie piękne deklaracje – pokazują jakimi ludźmi naprawdę jesteśmy.

STARAJ SIĘ NIE BYĆ GŁUPI

 

Warto wziąć sobie do serca radę Forresta: „Nawet jeśli jesteś idiotą, staraj się nie być głupi”. Zwłaszcza, że jest ona tożsama z nauką Pisma Świętego, które wzywa nas bardzo wyraźnie byśmy „zwracali uwagę na własne postępowanie i nie zachowywali się jak niemądrzy” (Ef 5:15)!

Oczywiście istnieje znacząca różnica między tym, co jest głupie w oczach tego świata, a tym co głupie w oczach Bożych. Mnie zdecydowanie bardziej zależy na opinii Stworzyciela, niż tego co stworzone, dlatego w moich rozważaniach skupiam się na tym, co On w tym temacie zechciał nam objawić. Nie chcę okazać się głupi w tym, co Słowo Boże określa jako głupie.

 

Biblia w sposób bardzo bezpośredni i dość jasny klasyfikuje pewne zachowania i działania jako głupie. Określa też mianem głupich konkretnych ludzi. I choć w świetle słów Jezusa z Kazania na Górze (o których napisałem w innym tekście) powinniśmy zachować wielką ostrożność w nazywaniu kogoś głupim, to jednak trzeba się zastanowić, czy dajemy takie prawo Słowu Bożemu wobec nas samych? Opinia innych ludzi jest mało istotna wobec tego, jak ocenia nas sam Bóg, a On robi to poprzez swoje Słowo.

 

KSIĘGA MĄDROŚCIOWA O GŁUPOCIE

 

Paradoksalnie (a może właśnie nie?) najwięcej o tym temacie mówi jedna z ksiąg mądrościowych – Przypowieści Salomona. Przeczytanie i rozważenie z kontekście wszystkich fragmentów o głupocie to zadanie, na które potrzebujemy kilku godzin. Każdego zachęcam by je znaleźć, ponieważ osobiste studium Pisma Świętego zawsze przynosi nam wiele korzyści. Poniżej prezentuję jedynie kilka moich wniosków z lektury tej księgi.

Zauważyłem, że w Przypowieściach Salomona znajdziemy bardzo konkretne informacje, które mówią nam:

 

1) Kto jest głupi w oczach Bożych? Co określa On jako głupie?

2) Jaki wpływ mają głupi na swoje otoczenie? Jak oddziałują na innych?

3) Jaka przyszłość czeka głupich?

Spójrzmy na wybór fragmentów pogrupowanych według tego klucza. Czy odważymy się przejrzeć w tym zwierciadle?

 

1) CO CECHUJE GŁUPICH?

  • „Bojaźń PANA jest początkiem poznania. Głupcy pogardzają mądrością i karnością.” (Prz 1:7)
  • „Tak uwiodła go (cudza żona) licznymi namowami, przekonała gładkością swych warg — i jak cielę na rzeź poszedł za nią, dał się złapać, głupiec, na jej sznur!” (Prz 7:21-22)
  • „Kto skrywa nienawiść za kłamliwymi słowami i kto roznosi oszczerstwa, jest głupi.” (Prz 10:18)
  • „Przeprowadzić niegodziwy plan to dla głupiego niczym żart…”(Prz 10:23)
  • „Droga głupiego jest, według niego, prosta.” (Prz 12:15) 
  • „Mądry jest ostrożny i odwraca się od zła, głupi zaś lekkomyślny i zbyt pewny siebie.” (Prz 14:16)
  • „Głupiec gardzi pouczeniem ojca.” (Prz 15:5)
  • „Głupiec nie lubi dochodzić sensu spraw, wystarcza mu, że mówi to, co myśli.” (Prz 18:2)
  • „Kto ufa własnemu sercu, jest głupi.” (Prz 28:26)
  • „Głupiec jeszcze tego samego dnia daje wyraz niechęci, lecz roztropny nie odpowiada na zniewagę.” (Prz 12:16)
  • „Usta głupców ociekają głupotą.” (Prz 15:2)
  • „Usta głupców karmią się głupotą.” (Prz 15:14)
  • „Człowiek mądry wiedzie spór z głupim: ten raz wybucha, raz się śmieje — porozumienia brak.” (Prz 29:9)
  • Z głupca wychodzi cała jego złość, mądry natomiast potrafi stłumić swój gniew.” (Prz 29:11)

Widzimy, że głupi ludzie ulegają pokusom. Robią złe rzeczy z premedytacją i obracają to w żart, lekceważąc krzywdy, jakie wyrządzają. Ludzie głupi nie mają w sobie determinacji, by dociekać sedna spraw. Nie lubią głębszych rozważań. Polegają na własnym rozumie i są bardzo pewni siebie. Przede wszystkim jednak można ich poznać za sprawą tego, co wychodzi z ich ust! Wspomniany Forrest Gump musiał chyba dobrze znać Przypowieści Salomona, bo stwierdza, że „większość ludzi, póki ma usta zamknięte, nie sprawia wrażenia głupków”. Dlatego też radził: „Nie wpadniesz w tarapaty, jeśli będziesz trzymał język za zębami.” Jednak z Biblii (ale i doświadczenia) wiemy, że to jest właśnie problem głupich, że nie potrafią trzymać języka za zębami. Głupi nie mają hamulców i tym różnią się od mądrych.

2) JAK GŁUPIEC WPŁYWA NA INNYCH?

  • „Usta głupca przybliżają nieszczęście!” (Przypowieści 10:14)
  • „Spełnione pragnienie jest balsamem dla duszy, lecz porzucanie zła jest ohydą dla głupców. Kto przestaje z mędrcami, mądrzeje, lecz kto się brata z głupcami — niszczeje.” (Prz 13:19-20)
  • Stroń od towarzystwa człowieka głupiego, nie pogłębisz przy nim swojego poznania. Mądrością roztropnego jest poznanie Jego drogi, głupotą niemądrych — zwiedzenie.” (Prz 14:7-8)
  • „Lepiej spotkać niedźwiedzicę, której zabrano młode, niż głupca w przystępie głupoty.” (Prz 17:12)
  • „Chwałą człowieka jest nie wdawać się w spory, tylko głupcy lubią się sprzeczać.” (Prz 20:3)
  • Wargi głupca wywołują sprzeczkę, a jego usta wyzywają do ciosów. Usta głupca są jego zgubą, a jego wargi sidłem dla duszy.” (Prz 18:6-7)
  • „Kto spłodził głupca, będzie miał kłopoty.” (Prz 17:21)
  • „Głupi syn jest utrapieniem dla ojca i goryczą dla swojej matki.” (Prz 17:25)
  • „Kamień jest ciężki i piasek sporo waży, lecz rozdrażnienie wywołane przez głupca jest cięższe od obu.” (Prz 27:3)

Na podstawie tych fragmentów widzimy, że głupcy mają zgubny wpływ na swoje otoczenie. Dlatego Słowo Boże wzywa nas, aby stronić od towarzystwa takich ludzi – lepiej nam spotkać się z rozzłoszczoną niedźwiedzicą! Ten ciekawy obraz ma nam uzmysłowić jak bardzo niebezpieczne jest przebywanie wśród głupców. To, że nie panują oni nad językiem, nie mają hamulców – może stanowić bardzo realne zagrożenie dla naszego życia. Tam gdzie pojawia się głupiec, pojawia się też kłótnia i spór. Jest on utrapieniem, sprowadza kłopoty na innych ludzi. W pierwszej kolejności cierpi jego najbliższa rodzina, ale nie tylko…

3) JAKA PRZYSZŁOŚĆ CZEKA GŁUPCÓW?

  • „Mądrzy dziedziczą chwałę, lecz głupcy ściągają hańbę.” (Prz 3:35)
  • „Bezbożny zaplącze się we własnych przewinieniach, spęta go na dobre własny grzech. Umrze on, ponieważ nie chciał żyć w karności, przez głupotę stoczy się na dno.” (Prz 5:22-23)
  • „Na szyderców czekają kary, a na grzbiet głupców — razy.” (Prz 19:29)
  • „Mądre serce przyjmuje przykazania, lecz głupiec przez swe wargi upadnie. Kto postępuje nienagannie, postępuje bezpiecznie, matactwa krętacza wyjdą na jaw. Kto mruga podstępnie okiem, ten rani, a gadatliwy głupiec upadnie.” (Prz 10:8-10)

Te fragmenty rysują nam przyszłość, jaka jest postanowiona dla głupich. Na podstawie nauki Słowa Bożego wiemy, jaki jest koniec ich drogi, nawet jeśli dziś nic jeszcze nie zapowiada nadciągającej klęski. Przytoczone wersety są jednoznaczne. Dlatego nie mam wątpliwości, że ten kto jest głupi – a głupi jest ten, kto głupio robi – nie uniknie koniec końców konsekwencji tego, w jaki sposób żyje.

JEŚLI JESTEŚ GŁUPI – POTRZEBUJESZ MĄDROŚCI

 

Słowo Boże nie tylko wzywa nas, abyśmy nie byli głupi. Ono jest również zwierciadłem, w którym możemy się przejrzeć, aby szczerze ocenić swój stan.

Nie jest moim zadaniem mówić komukolwiek, że jest głupi. Zresztą jakie znaczenie miałaby moja opinia? Inaczej ma się jednak sprawa, jeśli odważymy się poddać pod ocenę Pisma Świętego, i to ono nas określa tym mianem.

 

Jeśli musimy sami przed sobą przyznać, że czasem lubimy się sprzeczać, choć wiemy, że moglibyśmy już odpuścić… Jeśli łatwo wybuchamy, jeśli gardzimy pouczeniami ojca, jeśli polegamy na naszym rozumie, jeśli jesteśmy lekkomyślni i bardzo pewni siebie, jeśli nie lubimy dociekać sensu spraw, jeśli kłamiemy i rozpowszechniamy oszczerstwa, jeśli ulegamy pokusom, jeśli szybko wyrażamy naszą niechęć – Słowo Boże mówi, że to charakteryzuje głupców. Niełatwo jest to przyjąć. Jednak diagnoza jest pierwszym i kluczowym krokiem by podjąć leczenie!

 

Forrest Gump wiedział, że „jeśli nie wiesz dokąd idziesz, pewnie tam nie dojdziesz”. Możliwe, że uważnie czytając przytoczone wersety z Przypowieści Salomona musisz przyznać, iż wciąż zdarza ci się głupio zachowywać. To niedobrze, ale na szczęście jeśli zdasz sobie z tego sprawę – można coś na to zaradzić. Diagnoza jest prosta: Jeśli widzimy w sobie rzeczy głupie – potrzebujemy mądrości.  Im więcej głupoty – tym większy brak mądrości. Szczęśliwie w Słowie Bożym znajdujemy doskonałą receptę co w takim wypadku zrobić:

 

Jeśli komuś z was brak mądrości, niech prosi o nią Boga, który obdarza wszystkich szczodrze i bez wypominania — i mądrość będzie mu dana” (Jakuba 1:5).

 

Wystarczy zwrócić się w tej sprawie do dawcy mądrości, a on obiecuje chętnie nas nią obdarzyć! Czyż nie jest to dobra nowina? Oczywiście warto zapoznać się z kontekstem tych słów, ponieważ podkreślony jest tam również istotny aspekt wiary, która nie powinna być chwiejna. Potrzebujemy zaufać Bogu jako naszemu dawcy mądrości, gdy wciąż zdarza się nam postępować niemądrze – On może nas wyrwać z naszej głupoty. Nie mam co do tego cienia wątpliwości!

 

MĄDROŚĆ POCHODZĄCA Z GÓRY JEST DOSTĘPNA DLA KAŻDEGO KTO PROSI

 

Oczywiście oferowana przez Boga mądrość jest inna niż to, co świat uważa za mądre. On nie daje nam mądrości encyklopedycznej. Gdyby tak to działało, to najwięcej chrześcijan byłoby na kampusach uniwersyteckich, wśród studentów zmagających się z ciężkimi egzaminami. Nie tego rodzaju mądrością Bóg szczodrze i bez wypominania nas obdarza.

 

Boża mądrość jest zupełnie innego rodzaju. Czytamy w Piśmie Świętym: „Jeśli ktoś z was uważa, że jest mądry w obecnym wieku, niech się stanie głupi, aby zmądrzeć. Gdyż mądrość tego świata jest głupstwem u Boga (1Ko 3:18).

 

Zgodnie z tym, jak uczy nas Biblia, istnieją dwa rodzaje mądrości. Jedna jest ziemska, zmysłowa, nazwana wręcz demoniczną. Ale istnieje też ta piękna, prawdziwa mądrość, która „pochodzi z góry”. I to właśnie ta mądrość jest dostępna dla każdego z nas – jeśli z wiarą o nią poprosimy!

O tych dwóch rodzajach mądrości czytamy w Liście Jakuba:

 

„Kto między wami jest mądry i uczony? Niech dowiedzie tego szlachetnym życiem codziennym, tym, że jego czyny wypływają z łagodności cechującej mądrość. Jeśli jednak żywicie w sercach gorzką zazdrość i złe ambicje, nie chwalcie się tym i nie kłamcie wbrew prawdzie. Nie jest to mądrość pochodząca z góry, lecz ziemska, zmysłowa, demoniczna. Bo gdzie jest zazdrość i ambicje, tam zamieszanie i wszelki zły czyn. Mądrość pochodząca z góry jest przede wszystkim czysta, następnie pokojowo usposobiona, uprzejma, dająca się przekonać, pełna miłosierdzia i dobrych owoców, niestronnicza, nieobłudna” (Jk 3:13-17).

 

Boża mądrość dosłownie pochodzi z góry. Zwróćmy uwagę, że wszystkie jej cechy tożsame są z tym, jaki jest Jezus. Czy to nie wspaniałe? Oznacza to, że to On sam jest odpowiedzią na naszą głupotę. Jeśli wciąż się z nią zmagasz w swoim życiu – potrzebujesz Jezusa. On jest tą mądrością pochodzącą z góry. To Jego Ducha Bóg chętnie udziela tym, którzy proszą o mądrość!

 

Czy to nie wspaniałe, że nie otrzymujemy całej długiej listy warunków, które musimy spełnić, by osiągnąć status „mądrych”? Po prostu potrzebujemy Jezusa w naszym życiu, a On stopniowo będzie nas zmieniał. Bardzo mnie cieszy ten „dziwny” Boży plan:

 

„Bo głupstwo Boże jest mędrsze niż ludzie, a słabość Boża mocniejsza niż ludzie. Przypatrzcie się zatem sobie, bracia, kim jesteście według powołania waszego, że niewielu jest między wami mądrych według ciała, niewielu możnych, niewielu wysokiego rodu, ale to, co u świata głupiego, wybrał Bóg, aby zawstydzić mądrych, i to, co u świata słabego, wybrał Bóg, aby zawstydzić to, co mocne” (1Ko 1:25-27).

 

Kiedy brak nam mądrości – a czyż deficyt mądrości nie oznacza wkradania się do naszego życia głupoty? – prośmy Boga o mądrość z góry. Jeśli tylko szczerym sercem i z przekonaniem zawołamy do Niego o ten dar – mamy obietnicę, że On chętnie nam mądrości udzieli.

 

Potrzebujemy Jezusa w naszym życiu – a wtedy nie będziemy postępować już głupio. Stale zabiegajmy o relację z Nim – to jest dla nas zabezpieczenie przed tym, abyśmy nie zostali zaliczeni w poczet głupców.

sobota, 21 stycznia 2023

„Kto by rzekł bratu swemu: Głupcze, pójdzie w ogień piekielny.”

Określenie „głupi” budzi wśród chrześcijan sporo kontrowersji. I to jak najbardziej słusznie, wszak stąpamy tu po cienkim lodzie! Od razu powinny nam się przypomnieć słowa Jezusa, które znamy z Kazania na Górze:

 

„Słyszeliście, iż powiedziano przodkom: Nie będziesz zabijał, a kto by zabił, pójdzie pod sąd. A ja wam powiadam, że każdy, kto się gniewa na brata swego, pójdzie pod sąd, a kto by rzekł bratu swemu: Racha, stanie przed Radą Najwyższą, a kto by rzekł: Głupcze, pójdzie w ogień piekielny.” (Mt 5,21-22 BW)

 

Trzeba nam zatrzymać się nad tymi ważnymi słowami Zbawiciela i dobrze je zrozumieć. Musimy traktować je śmiertelnie poważnie, ponieważ mowa jest tu o niezwykle dotkliwych konsekwencjach, jakie mogą nas spotkać, jeśli – jak czytamy – zwrócimy się do kogoś per „głupcze”! Skoro Jezus mówi, że kto powie do brata swego „Głupcze” – pójdzie w ogień piekielny, naprawdę warto ważyć słowa.

 

Jednak czy ten fragment Kazania na Górze jest jednoznacznym zakazem używania tego określenia? Czy chrześcijanin ma wymazać słowo „głupiec / głupi” ze swojego słownika – zapomnieć, że ono istnieje? Niektórzy tak właśnie rozumieją ten fragment – aby nikogo nie nazywać głupim, a co za tym idzie, aby również żadnego zachowania nie oceniać jako głupie.

 

Jak sobie z tym radzimy? Trzeba wtedy znaleźć jakieś łagodniejsze synonimy, zamienniki tego określenia. Zamiast „głupi” powiemy, że ktoś jest niemądry albo bardzo nierozsądny… Jednak czy o to chodziło Jezusowi? Abyśmy trzymali się „litery” tego co powiedział? Żebyśmy mogli się pochwalić gdy się z Nim spotkamy: „Panie, panie – nigdy nie określiliśmy nikogo głupcem, ponieważ znaleźliśmy wiele lepszych słów”? Przecież chodzi o stosowanie się do „ducha”, a nie wyłącznie „litery” nauczania Jezusa. Spójrzmy uważnie na ten fragment i dostrzeżmy czego uczy nas nasz Mistrz w tym miejscu?

 

PO PIERWSZE – SZANUJ INNYCH

 

Ten fragment kazania Jezusa dotyczy szacunku względem drugiej osoby, a nie rzetelnej, szczerej oceny czyjegoś postępowania. W przekładzie Biblii Ewangelicznej słowa Jezusa oddane są tak:

 

„Ja wam natomiast mówię: Każdy, kto żywi gniew względem swojego brata, będzie podlegał karze. Kto podepcze jego godność, stanie przed Radą Najwyższą, a kto go nazwie głupcem, skończy w ogniu miejsca wiecznej kary.” (Mt 5,22 SNP)

 

Ważny jest kontekst danych słów. W tych wersetach mowa jest o gniewie, o godności i w tym kontekście pojawia się określenie „głupiec”. Nie chodzi tu o uzasadniony gniew, który wynika z niegodziwości czy niesprawiedliwości. W takich przypadkach czytamy o gniewie Bożym, a i Jezusowi – którego mamy naśladować – zdarzyło się słusznie rozgniewać, choć był wzorem łagodności.

 

GNIEW GNIEWOWI NIERÓWNY

 

W języku greckim jest kilka słów na określenie gniewu. To, które znajdujemy w tym fragmencie Pisma Świętego pokazuje nam, co Jezus chciał przekazać. Mateusz z jakiegoś powodu nie użył tu greckiego słowa: thymos, które najczęściej występuje jako „gniew” w Nowym Testamencie. Thymos oznacza dosłownie: „zapalczywość, złość, gniew rozpalający się w jednej chwili i zaraz potem przygasający”.

 

W języku greckim słowa tego używano też, by określić ogień powstały z wysuszonej trawy. Wiemy, że taki ogień bardzo szybko się rozpala i równie szybko gaśnie. Znamy też tego rodzaju gniew, ale nie o takim mówił Jezus w Kazaniu na Górze. Oczywiście nie twierdzę tu, że taki gniew jest czymś właściwym. To o takim gniewie – thymos – pisze Paweł do Efezjan: Usuńcie spośród siebie wszelką gorycz i gwałt, gniew, krzyk i oszczerstwo. Nie tolerujcie po swej stronie najmniejszej niegodziwości” (Ef 4,31).

 

Jednak w Kazaniu na Górze Jezus mówi o gniewie, który w języku greckim określa się słowem orge – tłumaczonym jako „złość, oburzenie” lub właśnie „gniew”. Słowem tym określa się złość wyrażającą się poprzez karę, dlatego słowa tego używało się w grece również na określenie samej kary. Widzimy to w słowach Jana Chrzciciela kierowanych do duchowej elity, która zaczęła przychodzić nad Jordan, aby przyjąć chrzest na odpuszczenie grzechów:

 

„A gdy zobaczył, że wielu faryzeuszów i saduceuszów przychodzi na chrzest, powiedział: Wy, pomioty żmij, czy ktoś wam doradził, aby uchodzić przed nadchodzącym gniewem (orge)?” (Mt 3,7).

Jezusowi chodzi o taki gniew, który wyraża się poprzez karę – w konkretnym działaniu. Według słów Jezusa karze będzie podlegał ten kto „żywi gniew” – to znaczy, że go dokarmia, pielęgnuje, podsyca w sobie – nie pozwala, aby szybko sam się wypalił. Jezus występuje bardzo konkretnie przeciwko takiej postawie! Przeciwko osądzaniu innych w złości.

 

Możemy jeszcze lepiej zrozumieć, o jakim gniewie mówi Jezus,  kiedy przypomnimy sobie historię syna marnotrawnego. Jest to dość dobrze znana przypowieść o ojcu i dwóch braciach. Wiemy, że młodszy całkowicie zawiódł – domagał się „swojej” części majątku, choć wcale mu się nie należała za życia ojca. Postawił jednak na swoim, a potem wszystko utracił. Skruszony wraca w rodzinne strony i spotyka się z wybaczeniem i radością. Nie wszyscy jednak się cieszą!

 

Czytamy o tym „porządnym” synu, który bardzo gniewa się na to, że ojciec urządza, ucztę by wyrazić swoją radość z powodu „odzyskania” jego młodszego brata. Jezus opowiadając tę przypowieść używa tego samego słowa co w omawianym fragmencie Kazania na Górze – czasownika orgidzo (złościć się, gniewać się), który pochodzi od wspominanego określenia gniewu – orge.

„Ten oto mój syn był martwy, a jednak ożył, był zgubiony, lecz odnalazł się. I zaczęto się bawić. Starszy syn tymczasem pracował na polu. Gdy wracał i był blisko domu, usłyszał muzykę i odgłosy tańców. Przywołał więc jednego z młodych służących i zapytał, co się dzieje. Wrócił twój brat! — usłyszał. — Twój ojciec kazał zabić dorodne cielę i cieszy się, że odzyskał go zdrowego. Starszy syn wpadł w gniew. Nawet nie chciał wejść do domu” (Łk 15,24-28).

 

Czy tak na ludzki rozum nie miał powodów, żeby się rozgniewać? Ciężko dziwić się jego pierwszej reakcji. Problemem było jednak to, że on nie chciał, aby ten gniew (który można uznać nawet za uzasadniony) szybko się wypalił. Wolał żywić w sobie gniew względem swojego brata. Był w nim gniew, który powiązany został z osądem wyrażającym się poprzez karę. Wydał w tym gniewie wyrok: „Mój brat nie zasługuje na przyjęcie! A skoro miłosierny ojciec popełnia taką głupotę to jego sprawa, ale moja noga nie postanie na tej niesprawiedliwej imprezie! Słusznie jestem zagniewany i to na śmierć! Nie wejdę nawet do domu”.

 

Jezus uczy nas, że kto żywi taki osądzający gniew – podlegał będzie osądowi. Tak jak powiedziano w Torze, że ten „kto zabije będzie podlegał karze” (2Mo 21,12), tak Chrystus nie tylko podtrzymuje, ale rozszerza jeszcze ten przepis. Mówi, że kto się gniewa w ten sposób – podlegał będzie karze.

Jezus potępia kategorycznie gniew, który się w sobie pielęgnuje. Taki, któremu nie pozwalamy szybko się wypalić. Gniew, który żywimy, zamiast pozwolić mu ostygnąć. Gniew, który przeradza się w mściwą zapalczywość.

 

Jeśli chcemy być posłuszni Jezusowi, to powinniśmy wyeliminować z naszego życia gniew, „bo gniew człowieka nie daje miejsca sprawiedliwości Bożej” (Jk 1,20).

SŁOWA, KTÓRE NIE POWINNY PADAĆ Z NASZYCH UST

 

Chrześcijanin nie powinien tracić panowania nad sobą z powodu czyjegoś uchybienia. I to właśnie w kontekście takiego gniewu Jezus w naszym tekście mówi o dwóch przykładach słów, które nie powinny padać z naszych ust. Chodzi o dwa przykłady wyrażania gniewu w naszej mowie. Gniew w sercu i gniew w mowie są jednakowo zabronione.

 

  • Ten kto mówi do swego brata: Racha, stanie przed Radą Najwyższą

Jezus używa tu słowa racha, które trudno przetłumaczyć. Jest ono wzięte bezpośrednio z języka aramejskiego i znaczy dosłownie „pusta głowa”. Racha to „głowa bez rozumu”, czyli  „głupiec”. Była to dość powszechna obelga, której używali Żydzi w czasach Chrystusa. Nazwanie kogoś racha, równało się uznaniu go za wielkiego głupca, idiotę. Słowem tym wyrażano po prostu pogardę dla drugiego człowieka.

Pogarda jest grzechem! Poczucie wyższości może wynikać z różnych powodów, ale żaden z nich nie jest dobry. Do nikogo nie wolno nam odnosić się z pogardą – pamiętajmy, że Chrystus umarł za wszystkich. Myśl Jezusa dobrze oddaje tu przywoływany już przekład literacki: „Każdy, kto żywi gniew względem swojego brata, będzie podlegał karze. Kto podepcze jego godność, stanie przed Radą Najwyższą, a kto go nazwie głupcem, skończy w ogniu miejsca wiecznej kary” (Mt 5,22 SNP).

  • Ten kto mówi do swego brata: Głupcze, pójdzie w ogień piekielny

Tu też warto spojrzeć do greki, w której spisana była ewangelia, by lepiej uchwycić sens słów Jezusa. Znajdziemy tu słowo moros – przymiotnik tłumaczony jako „głupi”, ale mający też znaczenie: „niepobożny, bezbożny”. To jest dość ciekawe, bo słowo to oznacza głupotę w sprawach religijnych i jest synonimem niegodziwości, bezbożnictwa. O tego rodzaju głupocie mówi Psalmista: „Głupi rzekł w sercu swoim: Nie ma Boga!” (Psalm 14,1).

Nazwanie kogoś moros oznaczało nie tyle krytykę czyjegoś poziomu intelektualnego, lecz posądzanie o niemoralność, niegodziwość. To odpowiednik naszego: „Ty bezbożniku…!”  lub „Ty obłudniku jeden…!”

 

Tak zdarzyło się Jezusowi określić uczonych w Piśmie i faryzeuszy – za to że byli hipokrytami. Ich głupota wyrażała się w tym, jak podchodzili do spraw religijnych i moralnych. Paradoksalnie ci, którzy uchodzili za najbardziej pobożnych, określeni są przez Jezusa mianem moros – jako bezbożnicy. Na tym polegała obnażana przez Jezusa głupota tych elit:

 

„Biada wam, znawcy Prawa i faryzeusze, obłudnicy! Potraficie obejść morze i ląd, żeby zyskać jednego wyznawcę, a gdy się wam to uda, czynicie go synem godnym wiecznej kary dwa razy gorszym, niż wy. Biada wam, ślepi przewodnicy! Mówicie: Kto przysięga na przybytek — to nic; kto przysięga na złoto przybytku, ten jest związany przysięgą. Bezmyślni! Ślepcy!  (Głupi i ślepi! – w przekładzie Biblii Warszawskiej) Co jest ważniejsze: złoto czy przybytek, który uświęca złoto?” (Mt 23,15-17 SNP).

Jezus uczy nas w Kazaniu na Górze, że zniesławienie drugiego

człowieka, obrabowanie go z dobrego imienia, pogardzanie nim – jest jednoznacznie złe. Ten kto plotkuje, obmawia czy obraża drugiego – musi liczyć się z karą. Tego typu działania, wynikające z żywionego gniewu, są jednocześnie nieposłuszeństwem wobec nauki Jezusa. Takie postępowanie jest w jak najbardziej dosłownym sensie grzechem zasługującym na piekło.

 

Parafrazując omawiany tekst, zauważmy, że Jezus chce nam powiedzieć: „W dawnych czasach potępiano mordercę; i oczywiście, morderstwo zawsze pozostanie wielkim złem. Lecz mówię wam, na sąd zasługują nie tylko zewnętrzne postępki. Również najskrytsze złe myśli poddane są skrupulatnemu badaniu. Długotrwały gniew jest czymś złym, pogardliwe wypowiedzi są złe; bezmyślna i złośliwa obmowa, zniesławienie dobrego imienia – jest grzechem i zasługuje na potępienie”.

 

Nie koniecznie musisz kogoś zabić, by być mordercą w sercu. W pewnym sensie robisz to gardząc bliźnim, zniesławiając jego dobre imię – bo wiemy jak bardzo słowa potrafią ranić. Mogą bez trudu zadać śmiertelny cios!

 

W tych słowach – „kto się gniewa na brata swego, pójdzie pod sąd, a kto by rzekł bratu swemu: Racha, stanie przed Radą Najwyższą, a kto by rzekł: Głupcze, pójdzie w ogień piekielny” – Jezus zabrania nam pielęgnowania i podsycania gniewu, który znajduje ujście w obraźliwych słowach. Jezus mówi, że nie możemy pogardzać innymi. Szacunek do drugiego człowieka powinien być nadrzędną zasadą, jaką kierujemy się na co dzień.

KIEDY WOLNO NAM NAZWAĆ KOGOŚ GŁUPIM?

 

Czy zatem uczeń Jezusa nie może nazywać niektórych działań mianem głupich? A może jednak nie powinien wykreślać słowa „głupcze” ze swojego słownika? Bo czy nie mamy podstaw, by stwierdzić, że nawet powinniśmy nazwać czasem kogoś głupim? Przecież sam Jezus, który jest naszym wzorem, nazywa uczonych w Piśmie i faryzeuszy – jak już przytoczyłem – głupimi i ślepymi (greckie moros)?

 

Oczywiście możemy stwierdzić, że to Jezus, więc w myśl polskiego powiedzonka – „co wolno wojewodzie, to nie tobie…” – nie powinniśmy się powoływać na ten przykład. On miał takie rozeznanie, że mógł określić kogoś głupcem, ale nam tego nie wolno robić. Czy rzeczywiście?

 

Jeśli uważnie studiujemy Nowy Testament, zobaczymy, że i apostołowie używali tego określenia. A jestem przy tym przekonany, że nie przekraczali oni nauczania Jezusa! Nigdy nie nazwali nikogo głupim ze względu na żywiony w sobie gniew. Nie pielęgnowali w sobie urazy i nie wypowiadali słów, by kogoś obrazić. Patrząc jednak na świadectwo ich służby, widzimy, że czasem po prostu trzeba nazywać rzeczy po imieniu.

Apostoł Piotr wyraźnie stwierdza, że na tej ziemi są ludzie głupi. Wskazuje nam jednak pewne zadanie względem głupich:

 

„Bądźcie poddani wszelkiemu ludzkiemu porządkowi ze względu na Pana, czy to królowi jako najwyższemu władcy, czy to namiestnikom, jako przezeń wysyłanym dla karania złoczyńców, a udzielania pochwały tym, którzy dobrze czynią. Albowiem taka jest wola Boża, abyście dobrze czyniąc, zamykali usta niewiedzy ludzi głupich” (1P 2,13-15).

 

Widzimy też, że apostołowi Pawłowi – świetnie znającemu Pismo, a przede wszystkim pełnemu Ducha Świętego – zdarzało się niejednokrotnie nazwać kogoś głupim, albo przestrzec wierzących, aby głupimi się nie okazali. Wzywał uczniów Jezusa, by nie zachowywali się w sposób głupi. Nie robił tego jednak w formie pogardzania kimkolwiek. Wierzę, że te czasem ostre słowa wynikały z troski o koniec drogi odbiorców jego listów.

 

O głupi Galatowie! Któż was omamił, abyście prawdzie nie byli posłuszni, którym przed oczyma Jezus Chrystus przedtem był wymalowany, i między wami ukrzyżowany? Tego tylko rad bym się nauczył od was: Z uczynkówli zakonu wzięliście Ducha, czyli z słuchania wiary? Takeście głupi? począwszy duchem, teraz ciałem dokonywacie?” (Gal 3,1-3 BG).

 

Paweł nie przebiera w słowach, ale wiemy, że on nie pogardza wierzącymi z Galacji. Bynajmniej! On chce nimi wstrząsnąć, bo ich kocha – i dlatego mówi im prawdę: „To co robicie jest głupie! Czy naprawdę jesteście tacy nierozumni? Czy aż tak głupi jesteście – że przyjęliście Chrystusa, a teraz się odwracacie od Niego i zaczynacie polegać na własnych uczynkach?”. To zaprzeczenie Ewangelii!

 

Ewangelia działa w drugą stronę! Dobra Nowina polega na tym, że oto byliśmy głupi. Żyliśmy głupio i czekały na nas straszliwe konsekwencje tej głupoty – ale już tak nie musi być, dzięki Jezusowi:

 

„Bo i my kiedyś byliśmy nierozumni (dosłownie: głupi), nieposłuszni, zagubieni, zniewoleni przez przeróżne żądze i rozkosze, żyjący w gniewie i zazdrości, znienawidzeni i do siebie nawzajem odnoszący się z nienawiścią. Gdy jednak objawiła się dobroć i miłość naszego Zbawcy, Boga, do ludzi, zbawił nas nie dzięki naszym uczynkom, dokonanym w sprawiedliwości, lecz dzięki swemu miłosierdziu, przez kąpiel odrodzenia i odnowę, którą sprawia Duch Święty” (Tyt 3,3-5 SNP).

 

I właśnie to – fakt, że sami zostaliśmy wyrwani z głupoty – zabezpiecza nas przed tym, byśmy przypadkiem nie pogardzali innymi. Świadomość tego, jacy sami byliśmy, powinna się przekładać na szacunek, jaki okazujemy drugiemu człowiekowi. Taki jest zresztą bezpośredni kontekst cytowanych powyżej słów Pawła. Instruował on Tytusa, aby ten zachęcał wierzących do „pełnej łagodności”:

 

„Przypominaj im, aby byli poddani i posłuszni zwierzchnościom oraz władzom, gotowi do każdego szlachetnego czynu. Niech nikogo nie znieważają, unikają sporów, będą uprzejmi i wszystkim ludziom okazują pełną łagodność” (Tyt 3,1-2 SNP).

Jeśli szukasz odpowiedzi na pytanie, kiedy wolno nam nazwać kogoś głupim, to odpowiedź brzmi: Słowo Boże wzywa nas do okazywania wszystkim ludziom pełni łagodności. Oznacza to, że nic co wypowiadamy, nie powinno mieć w sobie intencji wyrządzenia komukolwiek krzywdy. Rozważane tu słowa Jezusa powinny działać na nas jak wiadro zimnej wody – studzić nasz język. Ważmy nasze słowa:

 

Niech żadne nieprzyzwoite słowo nie wychodzi z ust waszych, ale tylko dobre, które może budować, gdy zajdzie potrzeba, aby przyniosło błogosławieństwo tym, którzy go słuchają” (Ef 4,29 BW).

 

Jeśli jednak zbadamy nasze serce, usuniemy z niego gniew i wiemy, że nasze intencje są czyste – nie bójmy się nazywać po imieniu tego, co jest głupie. Możemy to czynić za przykładem Jezusa oraz apostołów. Szczerość połączona z miłością i łagodnością może uratować innych od fatalnych konsekwencji trwania w głupocie. Jest znacznie później niż wielu sądzi – to najwyższa pora, aby porzucić to co głupie, skończyć z brakiem rozsądku:

 

„Zwracajcie zatem uwagę na własne postępowanie. Nie zachowujcie się jak niemądrzy. Żyjcie raczej jak ludzie mądrzy, którzy nie marnują najdrobniejszej chwili, szczególnie że przyszło nam żyć w trudnych czasach. Dlatego koniec z brakiem rozsądku (Ef 5,15-17 SNP).

 

Kto żywiąc gniew, nazywać będzie braci głupimi – nie uniknie kary ognia piekielnego. Kto jednak nawróci grzesznika z jego błędnej drogi, nie szczędząc mu nawet określenia, że jest głupi (aby nim wstrząsnąć, otworzyć mu oczy) – wybawi jego duszę od śmierci i zakryje mnóstwo grzechów (Jk 5,20). Chrześcijanin ma jednak szanować drugiego człowieka, nawet jeśli jest zmuszony powiedzieć mu coś w dosadny sposób. „Kto może to pojąć, niech pojmuje!”.

piątek, 30 grudnia 2022

Roczny plan czytania Biblii - w oparciu o chronologię opisywanych wydarzeń

Końcówka roku to zazwyczaj czas podsumowań. Warto jednak w tym okresie podjąć również pewne przygotowania względem nadchodzącego.

 

Początek stycznia rokrocznie kojarzy się z oblężeniem siłowni, ponieważ wielu ludzi postanawia zadbać o swoją kondycję fizyczną. Jednak zanim na dobre nadejdzie wiosna, większość z nich ulega zniechęceniu i chowa strój sportowy na dnie szafy. Niedobrze się dzieje, jeśli można w tym obrazie znaleźć analogię do chrześcijanina, który budząc się rankiem 1 stycznia, ma silne postanowienie regularnego trwania w lekturze swojej Biblii (zadbać o kondycję duchową), ale po kilku tygodniach traci zapał, nie mogąc przebrnąć przez Księgę Kapłańską. Osobista lektura Słowa Bożego jest podstawą nie tylko wzrostu, ale po prostu życia naśladowcy Jezusa. Jak człowiek umiera bez pokarmu, tak i chrześcijanin jeśli stale nie posila się każdym Słowem pochodzącym od Boga. 

 

Warto już w grudniu pomyśleć nad tym w jaki sposób planujesz czytać w nadchodzącym roku swoją Biblię!

Istnieje wiele planów czytania Słowa Bożego. Wszystkie są dobre! Jednak jedne mogą być w danym czasie dla nas odpowiedniejsze, niż inne. Warto też od czasu do czasu zmienić plan według, którego czytamy Pismo Święte – i nie chodzi jedynie o urozmaicenie lektury, ale o możliwość pogłębienia naszych spostrzeżeń poprzez patrzenie na dane fragmenty z innej perspektywy.

 

Ten zbiór 66 ksiąg nie może się nam znudzić. Zawiera w sobie tyle mądrości, że nie odkryjemy wszystkiego w pełni aż do czasu, gdy trafimy do nieba – „Mówię tak, gdyż teraz widzimy zagadkowe kontury. Nadejdzie jednak czas, gdy zobaczymy twarzą w twarz. Teraz poznaję po części. Przyjdzie jednak czas, kiedy poznam tak, jak zostałem poznany” (1 Ko 13,12).

 

Możemy czytać naszą Biblię „od deski do deski”. Można korzystać z mniejszych planów, które przeprowadzają nas przez różne fragmenty Pisma korzystając z klucza tematycznego. Wiele takich propozycji i dobór fragmentów znajdziemy w Internecie. W obecnym czasie można również pobrać cały szereg aplikacji na telefon, które oferują studium poszczególnych zagadnień albo plany dostosowane do tego ile rozdziałów dziennie jesteśmy w stanie przeczytać (możesz pobrać np. aplikację YouVersion Bible – dostępna jest w języku polskim i wciąż pojawiają się w niej nowe plany). Podczas lektury naszej Biblii można też trzymać się chronologii powstawania poszczególnych ksiąg. Jeszcze innym podejściem jest trzymanie się w trakcie lektury chronologii zdarzeń. Wiemy, że prorocy przekazywali Słowo od Pana w konkretnym kontekście, które opisują księgi historyczne. Dlatego czytanie dla przykładu Księgi Amosa, w połączeniu z Księgą Izajasza oraz 2 Księgą Kronik, może dać nam głębsze zrozumienie zawartych treści w każdej z tych ksiąg.

Osobiście planuję w nadchodzącym roku właśnie w ten sposób czytać moją Biblię – w oparciu o chronologię opisywanych wydarzeń. Pewnym „mankamentem” takiego podejścia do czytania Biblii może być jednak to, że przez większość roku nie mamy kontaktu z Nowym Testamentem. Analizowałem kilka takich chronologicznych planów czytania Biblii, w których lektura Ewangelii przewidziana była dopiero na październik.

 

Dlatego proponuję skorzystać z „hybrydowego” planu czytania, opracowanego przez pastora Steva Hemmeke, w którym jednocześnie czytamy Stary i Nowy Testament, trzymając się chronologii wydarzeń. Ponadto na każdy dzień zaproponowany jest Psalm lub fragment Przypowieści (czasem raptem kilka wersetów do przemyślenia). Jeśli chcesz podążać z lekturą Biblii zgodnie z tym planem umieszczam go poniżej.

 

 

 

 

 

Jeśli chcesz to mogę podesłać Ci też w lepszej jakości wersję do wydruku:)

 

 

Tagi:
#planczytaniaBiblii#chronologicznyplanczytania#Biblia#PismoSwiete
poniedziałek, 24 października 2022

Jakiego Jezusa znasz?

Jedno z najważniejszych pytań, od których zależy nasza wieczność brzmi: Czy znasz Jezusa? Jest zasadnicza różnica między słyszeniem o kimś, a poznaniem kogoś. Dużo wiem o Robercie Lewandowskim, pewnie mógłbym z powodzeniem wziąć udział w jakimś quizie wiedzy na jego temat, ale nie zaryzykowałbym stwierdzenia, że go znam. Nigdy się nie spotkaliśmy, nikt nas sobie nie przedstawił – nie znamy się. Zatem w pytaniu o to, czy znasz Jezusa, chodzi o coś więcej niż o to, czy słyszałeś o Nim. Czy ktoś ci Go należycie przedstawił? Czy spotkaliście się? Spędzacie czas ze sobą? Rozmawiacie? Czy gdy masz jakąś sprawę, możesz swobodnie się do Niego zwrócić z prośbą o pomoc? Jeśli tak – to znaczy, że znasz Jezusa i możesz być spokojny o swoją przyszłość. Ale…

 

Okazuje się jednak, że nieraz spotykamy na naszej drodze chrześcijan (ludzi określających się jako naśladowcy Chrystusa), którzy mają (czasem nawet skrajnie) inne poglądy na wiele kwestii dotyczących „życia i pobożności”. Czy to możliwe jeśli mamy tego samego Nauczyciela? Czy jeśli podążamy za tym samym Jezusem, który „wczoraj i dziś, ten sam i na wieki” (Hbr 13,8) nie powinniśmy mieć bardziej zbliżonych poglądów? Moim zdaniem takie różnice mogą wynikać z tego, że znamy „innego” Jezusa.

 

Dlatego warto zadać sobie nie tylko pytanie o to czy Go znamy, ale również o to jakiego Jezusa znamy? Chcąc nie chcąc wpływ na nasze postrzeganie Chrystusa ma wiele czynników. Czasem (nieraz podświadomie) wpływ na to mają przedstawienia Jezusa, z którymi zetknęliśmy się nawet przed laty. Od dziecka uczestniczyłem w lekcjach biblijnych prowadzonych dla najmłodszych w ramach Szkoły Niedzielnej, i zdaję sobie sprawę, że miały one wielki wpływ na to jakiego Jezusa znałem. Jednak „kiedy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, myślałem jak dziecko, rozumowałem jak dziecko. Gdy stałem się mężczyzną, zaniechałem dziecięcych spraw” (1Ko 13,11). Dojrzewając jako chrześcijanie, powinniśmy „wzrastać w poznaniu Pana naszego i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa” (2P 3,18). I choć sam Jezus wzywał nas do tego, byśmy się „nawrócili i stali jak dzieci” (Mt 13,8) niepokojącym by było, gdybyśmy nie posiadali głębszej znajomości Chrystusa niż uczestnicy zajęć Szkoły Niedzielnej oddający się z lubością kolorowaniu scen biblijnych.

Zatem jakiego Jezusa znasz? Co wpływa na twój obraz Chrystusa? Warto zadać sobie te pytania, ponieważ nie jest to sprawa ani obojętna, ani nawet drugorzędna! Sam Jezus przestrzega nas przed tym, że zbliża się ten dzień, gdy wielu będzie powoływać się na znajomość z Nim, ale spotka ich wielkie rozczarowanie:

 

„Nie każdy, kto się do Mnie zwraca: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios. Wejdzie tam tylko ten, kto pełni wolę mojego Ojca, który jest w niebie. W tym Dniu wielu mi powie: Panie, Panie, przecież prorokowaliśmy w Twoim imieniu, w Twoim imieniu wypędzaliśmy demony i w Twoim imieniu dokonaliśmy wielu cudów. Wówczas im oświadczę: Nigdy was nie poznałem. Odejdźcie ode Mnie wy wszyscy, którzy dopuszczacie się bezprawia”
(Mt 7,21-23).

 

Ten fragment ewangelii wyraźnie pokazuje nam ryzyko, że można trwać w niewłaściwym poznaniu Jezusa. Możemy twierdzić, że Go znamy i nawet działać w Jego imieniu, ale to na niewiele się zda, jeśli On stwierdzi, że nigdy nas nie poznał. Oznacza to de facto, że to my nigdy Go nie poznaliśmy takim jakim jest naprawdę! Dlatego tak ważne jest pytanie o to jakiego Jezusa znasz! Co na to wpływa? Można by wymienić wiele czynników, ale spójrzmy na trzy podstawowe: nasze pochodzenie, nauczanie, które przyjmujemy oraz szeroko pojętą kulturę.

GDZIE SPOTKAŁEŚ JEZUSA?

 

To w jakich okolicznościach spotkaliśmy się z Jezusem po raz pierwszy, często ma duży wpływ na naszą dalszą drogę. Ten kto opowiadał nam o Chrystusie i przedstawił ewangelię – dobrą nowinę o możliwości zbawienia – staje się dla nas autorytetem w kwestiach wiary. Często przyjmujemy w dużej mierze taki obraz Jezusa, jaki posiada ten, kto nas „zapoznał” z Synem Bożym.

 

To zupełnie naturalne i nie ma w tym nic złego. Apostoł Paweł nie krytykuje szczególnej roli tych, którzy przyczynili się do naszego nawrócenia. Bynajmniej! Powołując się na to, wzywa Koryntian, aby dalej naśladowali jego wiarę, gdy pojawiało się tam wielu fałszywych nauczycieli:

 

„Bo choćbyście w Chrystusie mieli tysiące wychowawców, jednak ojców macie niewielu. To ja, w Chrystusie Jezusie, zrodziłem was przez dobrą nowinę. Dlatego zachęcam, idźcie w moje ślady”
(1Ko 4,15-16)

 

Sam fakt miejsca, w którym się urodziliśmy ma udział w naszym kształtowaniu. Jako Polacy w wielu kwestiach różnimy się od Włochów, Hindusów, Eskimosów, Chińczyków czy mieszkańców Zimbabwe. Również to, czy przyszliśmy na świat w rodzinie biednej czy bogatej, ma wpływ na to jak zostaliśmy ukształtowani. Ktoś kto nie miał butów zimowych w dorosłym życiu inaczej dysponuje pieniędzmi, niż ktoś, kto miał wszystko na zawołanie.

Nie powinien nas zatem dziwić fakt, że spotykamy czasem chrześcijan „innej formacji duchowej”. Po niedługiej rozmowie jestem w stanie stwierdzić czy ktoś nawrócił się w zborze baptystycznym, podczas spotkań odnowy w Duchu Świętym, w tradycyjnej wspólnocie zielonoświątkowej, w kręgach charyzmatycznych czy może słuchając nauczań kogoś w Internecie. Miejsce naszego narodzenia się na nowo będzie miało wpływ na to jakiego Jezusa znamy. Nie moją rolą jest wartościować to, które miejsce jest najlepsze. Jednak jestem pewien, że Jezus jest jeden i niezmienny (Hbr 13,8). Dlatego warto zadawać sobie pytanie: Jakiego Jezusa znam? Trzeba nam poddawać weryfikacji ten obraz, który posiadamy. Jaki wpływ ma na niego otoczenie, które przyczynił się do mojego nawrócenia? Czy mam pewność, że znam prawdziwego Jezusa? Ile „filtrów” nałożono na Niego w miejscu gdzie formowano moją wiarę zaraz po nawróceniu?

 

 JAKIEGO JEZUSA MNIE NAUCZAJĄ?

 

Inną kwestią jest to, jakim nauczaniem się aktualnie karmię. Nawet jeśli nie zdajemy sobie z tego sprawy, wpływamy na postrzeganie Chrystusa przez innych, oraz sami podlegamy takiemu wpływowi. Polskie przysłowie mówi: „Kto z kim przestaje, takim się staje”. Słowo Boże natomiast ostrzega nas: „Nie łudźcie się: Złe towarzystwo psuje dobre obyczaje” (1Ko 15,33).

 

Widzimy, że nie tylko to jakich kazań słuchamy ma wpływ na nas. Również to z kim spędzamy czas, jakie spotkania wybieramy w tygodniu, gdzie decydujemy się na wypoczynek. Jestem przekonany, że nie można tego uprościć do stwierdzenia, że tylko kontakt z ludźmi deklarującymi się jako niewierzący może się okazać dla nas zgubny. Również chrześcijanie, którzy znają „innego” Jezusa mogą znacząco wpłynąć na nasze poznanie, np. przekręcając to czego wcześniej byliśmy już pewni.

 

Oczywiście ludzie dojrzalsi w wierze mogą mieć na nas wręcz zbawienny wpływ! Czytamy o takiej sytuacji choćby w Dziejach Apostolskich, gdy Pryscylla i Akwila spotkali Apollosa, a następnie „zajęli się nim i wyłożyli mu dokładniej drogę Bożą” (Dz 18,26). Istnieje jednak realne ryzyko, że na nasz obraz Jezusa wpływ mogą mieć osoby, które same Go prawdziwie nie poznały. Dlatego istotne jest weryfikowanie tego co przyjmujemy! Tu wzorem są dla nas wierzący w Berei, „którzy byli szlachetniejszego usposobienia niż owi w Tesalonice; przyjęli oni Słowo z całą gotowością i codziennie badali Pisma, czy tak się rzeczy mają (Dz 17,11).

 

Od samego początku Kościół Chrystusa zmagał się z nauczycielami, którzy wnikali do jego wnętrza i nauczali „innego” Jezusa. Zwróć uwagę na to, że głównym tematem listów apostolskich nie jest opis uzdrowień i innych cudów, ale systematyczne, wręcz uporczywe wzywanie wierzących by nie zachwycili się żadną nową nauką. Juda uznał nawet „za konieczne napisać do nas i napomnieć nas, abyśmy podjęli walkę o wiarę, która raz na zawsze została przekazana świętym” (Jud 1,3). To dlatego Paweł nie szczędzi mocnych słów pisząc do Galacjan:

 

„Dziwię się, że tak prędko dajecie się odwieść od Tego, który was powołał w łasce Chrystusa, do innej dobrej nowiny. Jednak innej nie ma. Są tylko jacyś ludzie, którzy was niepokoją i chcą przekręcić to, co przekazał nam Chrystus. Ale choćby nawet ktoś z nas albo sam anioł z nieba głosił wam dobrą nowinę różną od tej, którą wam przekazaliśmy, niech będzie przeklęty!Jak powiedzieliśmy przedtem, tak teraz powtarzam: Jeśli ktoś wam głosi dobrą nowinę różną od tej, którą już przyjęliście, niech będzie przeklęty!”
(Gal 1,6-9)

 

To „jacyś ludzie” winni byli tego, że wierzący w Galacji, którzy przecież zostali zaznajomieni przez Pawła z prawdziwym Jezusem, z czasem zaczęli mieć wykrzywiony obraz Syna Bożego. Słuchali nauczycieli, którzy wmówili im, że do zbawienia nie wystarczy dzieło Chrystusa na krzyżu, że to zbyt mało, że trzeba je uzupełnić odpowiednim wypełnianiem pewnych przepisów prawa. Wzburzony tym apostoł wręcz krzyczy: „O, nierozumni (dosł. głupi) Galacjanie! Kto was otumanił, was, przed których oczami nakreślony został obraz ukrzyżowanego Jezusa Chrystusa? (Gal 3,1). Posiadali właściwy obraz Jezusa. Poznali prawdziwego Jezusa, ale dali się otumanić! Dlatego w dalszej części listu apostoł ich ostrzega: „Uważajcie! Ja, Paweł, mówię wam: Jeśli poddajecie się obrzezaniu, Chrystus wam nic nie pomoże” (Gal 5,2).

 

Dlatego tak istotne jest to, byśmy umieli odpowiedzieć na pytanie jakiego Jezusa znamy. Prawdziwego czy jakiś udoskonalony wariant? Bardziej pasujący do naszych czasów, kultury albo indywidualnych upodobań?

 

Aby poznać czy nauczanie na temat Jezusa, którym się karmimy jest właściwe, często wystarczy przyjrzeć się owocom życia danego nauczyciela. Sam Jezus mówił, że fałszywych „poznamy po owocach” (Mt 7,20). Dziś, podobnie jak w pierwszym wieku, można spotkać wielu chrześcijan, którzy mówią, że naśladują Jezusa, ale ich życie nie uległo zbyt wielkiej przemianie po nawróceniu. To niemożliwe, ponieważ Jezus wzywał do „całkowitej zmiany myślenia, jaka następuje w kimś, kto żałuje”. Tak słownik tłumaczy występujące w przekazie ewangelicznym greckie słowo metanoia, użyte przez Jezusa między innymi przy okazji powołania na ucznia Mateusza: „Nie przyszedłem wzywać do opamiętania sprawiedliwych, ale grzesznych” (Łk 5,32)Zawsze oczekiwał On zmiany myślenia. Pozostawienia starego życia za sobą i rozpoczęcie nowego życia. Nic się tu nie zmieniło! Jeżeli ktoś uczy cię inaczej, zastanów się, jakiego Jezusa ci przedstawia? Prawdziwego, którego poznajemy na kartach Słowa Bożego, czy jakiś „inny” wariant? Tego, który umarł, zmartwychwstał i znajduje się teraz po prawicy Ojca w niebie, czy Jezusa po aktualizacji, który już nie twierdzi tak ostro, że „jeśli się nie upamiętamy (metanoia), wszyscy poginiemy” (Łk 13,1-5)?

 

Również w społeczności w Efezie, gdzie Paweł spędził 3 lata w trakcie swojej podróży misyjnej, pojawili się nauczyciele, którzy przedstawiali inny obraz Jezusa. Dlatego apostoł przypomina im w liście:

 

„Wy jednak nie tak nauczyliście się Chrystusa, bo przecież to Jego usłyszeliście i w Nim was pouczono, jako że prawda jest w Jezusie. Wiecie, że macie zedrzeć z siebie starego człowieka, który hołdował dawnemu sposobowi życia i którego niszczyły zwodnicze żądze. Zamiast tego macie poddawać się odnowie w duchu waszego umysłu”
(Ef 4,19-23).

CIENKA GRANICA MIĘDZY POGŁĘBIENIEM A PRZEINACZENIEM

 

Na nasz obraz Jezusa bez wątpienia wpływ ma również szeroko pojęta sztuka.

 

Filmy i seriale, książki chrześcijańskie, pieśni, które śpiewamy, a nawet obrazy, których choć nie czcimy, to jednak je wciąż napotykamy. Pomyślmy chwile o tym. Oczywiście nie powinniśmy czynić sobie wizerunku Jezusa, który będzie otaczany czcią. Czy jednak to źle, że np. Jan Dobraczyński kreśli nam postać Jezusa w „Listach Nikodema”, albo obecnie wielu osób decyduje się na oglądanie serialu „Chosen”? Uważam, że nie. To piękne, że ludzie wykorzystują swój talent i poświęcają czas (a często i niemałe środki finansowe), by przybliżać innym osobę Jezusa w przystępnej formie. Trzeba być jednak w tym ostrożnym. Zarówno twórcy, jak i odbiorcy sztuki, powinni mieć świadomość jak cienka jest granica między pogłębieniem, a przeinaczeniem prawdy.

 

Oczywiście w wielu biblijnych historiach „brakuje” szeregu informacji. Czasem krótkie rozdziały mówią o całych dziesięcioleciach. Coś, o czym czytamy w zaledwie kilku wersetach, streszcza nieraz długotrwałe rozterki biblijnych bohaterów. Między wierszami skrywają się ich łzy (zarówno szczęścia jak i rozpaczy), wątpliwości, nadzieje, rozgoryczenie i ukojenie.

 

O Jezusie również „brakuje” nam informacji. Nie wszystko wiemy. Części rzeczy się domyślamy, a część informacji musi pozostać nierozstrzygnięta. Dzielący się Słowem Bożym korzystają nieraz z tzw. licencji kaznodziejskiej, która pozwala dopowiadać pewne kwestie nierozstrzygnięte, poszerzać albo dostosowywać do naszych czasów narrację biblijną. Dlatego kaznodzieja pozwala sobie nieraz opowiedzieć co Jezus mógłby w jakiejś sytuacji mówić, choć jest to scenariusz teoretyczny, w pewnym sensie abstrakcyjny, ponieważ nie miał miejsca. W takiej sytuacji odwołuje się on do znajomości ducha Pisma Świętego oraz swojego obrazu Jezusa. Powinien to jednak robić z bojaźnią Bożą, aby nie dodać czegoś od siebie, co byłoby sprzeczne z objawioną prawdą. Czegoś co zamiast pogłębić nasze poznanie Jezusa, mogłoby je przeinaczyć. Wszak samo Pismo w kilku miejscach ostrzega nas przed frywolnością w tej kwestii: „Każda wypowiedź Boga jest sprawdzona. On tarczą dla tych, którzy Mu ufają. Nie dodawaj nic do Jego słów, aby cię nie zganił i abyś nie został uznany za kłamcę” (Prz 30,5-6).

 

Pewna swoboda interpretacyjna jest silnie związana z różnymi dziedzinami sztuki. Pisarze powołują się np. na licentia poetica, która oznacza wolność twórczą dopuszczającą m.in. odstępstwa od wierności w opisie faktów. Warto sięgać po książki opowiadające o Jezusie, ale bądźmy ostrożni w budowaniu naszego obrazu Syna Bożego w oparciu o teksty kultury. Osobiście cenię sobie zarówno książki jak i filmy, które przybliżają mi tło kulturowe czasów biblijnych.

I muszę przyznać, że to właśnie między innymi jeden z seriali o Jezusie skłonił mnie do zadania tego pytania, które dziś stawiam: Jakiego znasz Jezusa? Choć cieszę się, że wielu ludzi zadaje sobie trud przedstawiania Jezusa temu światu, to nie każdy obraz na jaki się natkniemy jest prawdziwy. Zawsze są to wyobrażenia tego czy innego twórcy. Granica między pogłębieniem, a przeinaczeniem jest cienka i łatwo ją przekroczyć.

 

Podobnie sprawa się ma z różnymi pieśniami, które są śpiewane w kościołach. Tu także, w oparciu o licentia poetica, stają się one wyrazem przeżyć autora tekstu. Nie wszystkie są zaczerpnięte słowo w słowo z psalmów. Czy jednak przekreśla to ich wartość? Zdecydowanie nie. Potrafią nas wzruszać, budować naszą wiarę, pokrzepiać, a nawet pogłębiać nasze poznanie Jezusa. Ale i tu warto zachować rozsądek. Skrajnie nierozsądnym byłoby budować nasz obraz Jezusa w oparciu o treści pieśni.

 

Przy tej okazji warto też wspomnieć też o licznych przekładach Pisma Świętego, które są dziś dostępne. Czy poszerzają one, a może jednak zaciemniają nam obraz Jezusa? To nasze wielkie dobrodziejstwo, że wielu biblistów zadaje sobie trud tłumaczenia Słowa Bożego. Posiadanie kilku przekładów i porównywanie ich, pomaga nawet laikom, nie znającym hebrajskiego czy też greki, uchwycić głębiej natchnione myśli. Sama Biblia mówi o tym jak cenne jest jej dogłębne poznawanie:

 

„Od dziecka znasz Pisma święte, które mogą cię obdarzyć mądrością — dla zbawienia przez wiarę w Chrystusa Jezusa. Całe Pismo natchnione jest przez Boga i pożyteczne do nauki, do wykazania błędu, do poprawy, do wychowywania w sprawiedliwości, aby człowiek Boży był w pełni gotowy, wyposażony do wszelkiego dobrego dzieła” (2Tm 3,15-17).

 

Trzeba nam jednak pamiętać, że choć natchnione jest „całe Pismo”, co nie jest równoznaczne z każdym przekładem. Za poszczególnymi tłumaczeniami stoją ludzie, którzy dopuszczają się uchybień, mogą popełnić błąd. Czasem dzieje się nawet gorzej i z premedytacją „dostosowują” swój przekład do wyznawanych poglądów. Z tego powodu mnogość przekładów może się okazać większym przekleństwem niż błogosławieństwem. Sam staram się korzystać z wielu tłumaczeń Słowa Bożego, ale raczej by konfrontować moje poglądy, niż szukać dla nich potwierdzenia choćby w jednym z wariantów z dziesiątek dostępnych.

 

Szczególną ostrożność warto zachować przy sięganiu po parafrazy Pisma Świętego. Ich autorzy korzystają ze wspomnianej licentia poetica i z dość dużą swobodą podchodzą do oryginalnego tekstu Biblii. Chcąc ułatwić zrozumienie trudniejszych fragmentów, mogą doprowadzić czasem do ich przeinaczenia. O ile jeszcze w samym parafrazowanym tekście starają się nie „dorzucać” zbyt wiele od siebie, to już w licznych przypisach dość jasno możemy zobaczyć poglądy takich autorów. Czy powinniśmy odrzucić wszelkie tłumaczenia i parafrazy oraz powykreślać przypisy w naszych Bibliach? Oczywiście, że nie. Ale niech nasz obraz Jezusa wynika nie z komentarzy naszych ulubionych teologów, ale z relacji z Nim i osobistych refleksji podczas czytania Pisma Świętego.

 

JAK ZADBAĆ O NIEZAFAŁSZOWANY OBRAZ JEZUSA?

 

Czy mając świadomość tego, jak wiele czynników może mieć wpływ na nasz obraz Jezusa, powinniśmy rozpocząć pustelnicze życie? Odciąć się od naszych korzeni? Ograniczyć słuchanie kazań do absolutnego minimum? Nie czytać książek chrześcijańskich? Nie oglądać filmów ani seriali, w których pojawia się postać Jezusa? Odwracać głowę ilekroć widzimy w muzeum wyobrażenie Chrystusa? Oczywiście, że to nie jest najlepsza metoda na poznanie prawdziwego Jezusa. On przecież pozostawił nas na tym świecie, abyśmy do odpowiedniego czasu tu żyli i opowiadali ewangelię o Nim ludziom zmierzającym na wieczne potępienie. Mamy wzrastać w poznaniu Jezusa „wiodąc ciche i spokojne życie” (1Tm 2,2).

 

Może powinniśmy zatem zadbać o jakieś mocne narzędzia filtrujące „nieprawo-wierne” treści? Może pastor wraz z najdojrzalszymi wierzącymi powinni zatwierdzać tekst każdej pieśni, jaka ma być zaśpiewana podczas uwielbienia, albo jakiej chcemy słuchać w domu? Mogliby przynajmniej cenzurować ich wątpliwe fragmenty. Czy jednak to by sprawiło, że znalibyśmy prawdziwego Jezusa? Z historii wiemy, że były pewne próby określania co wolno, a czego nie wolno. W ten sposób na Indeks Ksiąg Zakazanych trafiło nawet Pismo Święte!

 

Prywatna lektura Biblii była zakazywana wielokrotnie. Jeszcze w roku 1897, a zatem pod koniec XIX wieku. Chodziło tu wprawdzie nie o Pismo Święte w ogóle, lecz o narodowe tłumaczenia, które nie uzyskały oficjalnego zezwolenia władz kościelnych na druk. Czytanie Biblii łacińskiej (niezrozumiałej nawet dla większości duchownych) zakazane nie było, lecz raczej oficjalnie niewskazane.

 

To nie tędy droga, aby zakazać czegoś czytać, słuchać czy oglądać. Nie chodzi o to, że pastor ma autoryzować przekład Biblii, z którego chcemy korzystać. Po prostu miejmy świadomość, że granica między pogłębieniem, a przeinaczeniem rozumienia jest cienka, i łatwo ją przekroczyć.

Skoro silne wpatrywanie się i poleganie na naszych „ojcach wiary”, tych którzy opowiedzieli nam ewangelię, może być niebezpieczne. Skoro wiemy, że wśród mnogości dostępnego dziś nauczania jest tak wiele różnic, że prawie każdy pogląd można jakoś uzasadnić w oparciu o taki czy inny wykład albo kazanie. Skoro obraz Chrystusa, który spotykamy w książkach, serialach i filmach zawsze jest obarczony mniej lub bardziej interpretacją autora, to co powinno wpływać na to jakiego Jezusa znamy? Jak zadbać o to, aby obraz ten był niezafałszowany?

 

Odpowiedź na to bardzo ważne pytanie nie jest odkrywcza albo zaskakująca. Bo nie powinna taka być. Kluczem do poznania prawdziwego Jezusa jest regularna, osobista społeczność z Nim. Do poznania tego dochodzimy poprzez modlitwę, lekturę Słowa Bożego i posłuszeństwo względem tego, co podczas tych czynności dotyka naszego serca.

 

Nic nie zastąpi regularnego, osobistego czasu z Bogiem! Czasu, o który trzeba czasem zawalczyć. Nieraz wydaje nam się, że go nie mamy, ale musimy o niego zadbać. Tak jak znajdujemy czas na sen i posiłki, tak konieczny jest czas, kiedy spotykamy się z Jezusem.

 

Nie tłumacz się sam przed sobą dlaczego brakuje Ci tego czasu. Jestem pewien, że masz dobre argumenty. Ale to nie zmienia faktu, że musisz zawalczyć o regularne spotkania z Jezusem, jeśli chcesz prawdziwie Go poznać. Praca, wychowanie dzieci, zdobycie wykształcenia, budowa domu czy remont – to wszystko jest istotne i również wymaga czasu. Ale nie myśl, że jak odchowasz dzieci i będziesz na emeryturze, to nadrobisz wszystkie zaległości w poznawaniu Jezusa. Niekoniecznie będziesz miał więcej czasu niż teraz. Zawsze będzie coś do zrobienia, zawsze coś będzie walczyło o naszą uwagę. Nade wszystko jednak nie wiesz, kiedy twój czas dobiegnie końca.

 

Niech inspiracją będzie dla nas choćby Mojżesz. On bez wątpienia miał napięty harmonogram dnia, gdy przewodził całemu narodowi w drodze przez pustynię. Jestem pewien, że nie miał czasu na nudę. Stale ktoś miał jakąś sprawę do niego. Zawsze było kilka osób, które czekały na rozmowę z nim. Może ktoś pomagał mu nawet prowadzić kalendarz, w którym wpisywano zaproszenia na kawę. Mojżesz nie „bimbał”. Był stale potrzebny i bez wątpienia użyteczny. Jako lider nie mógł liczyć na zbyt wiele spokoju, gdy przebywał w obozie. Ale czytamy, że mimo to Mojżesz podjął pewną walkę. Wychodził poza obóz, aby spotykać się twarzą w twarz z Bogiem. Szukał przestrzeni i czasu aby lepiej Go poznawać:

 

„Mojżesz zaś zwykł był zabierać namiot, rozbijał go sobie poza obozem, z dala od obozu. I nazwał go Namiotem Zgromadzenia. (…) Ilekroć zaś Mojżesz wszedł do Namiotu, słup obłoku opuszczał się i stawał u wejścia do Namiotu, a Pan rozmawiał z Mojżeszem. (…) I rozmawiał Pan z Mojżeszem twarzą w twarz, tak jak człowiek rozmawia ze swoim przyjacielem, po czym wracał Mojżesz do obozu.”
(2Mo 33,7-11)

 

Wiemy, że sam Jezus szukał sposobności by oddzielić się i przebywać na modlitwie w ciszy. My też tego potrzebujemy. Nie ma ucznia nad Mistrza. W ewangelii czytamy o tym jak apostołowie wrócili do Jezusa po tym jak ich rozesłał i opowiedzieli mu o tym czego dokonali w Jego imieniu. Byli podekscytowani i prawdopodobnie „nakręceni” do dalszego działania. Ale Jezus wiedział, że potrzebują też tego wyjątkowego czasu w odosobnieniu:

 

„I rzekł im: Wy sami idźcie na osobność, na miejsce ustronne i odpocznijcie nieco. Albowiem tych, co przychodzili i odchodzili, było wielu, tak iż nie mieli nawet czasu, żeby się posilić. Odjechali więc w łodzi na ustronne miejsce, na osobność”
(Mk 6,31-32).

 

Czas z Bogiem na osobności, w komorze modlitwy, jest absolutnie konieczny do kształtowania prawdziwego obrazu Jezusa w naszym życiu. Nie ma innej drogi. Trzeba szukać tego czasu, i dbać o niego.

 

Nic nie zastąpi lektury Słowa Bożego i towarzyszącej temu modlitwy. To podstawa naszego duchowego życia. Choć trwanie we wspólnocie Kościoła jest ważne i nasze niedzielne nabożeństwa są istotne, to jednak jeśli zaniedbamy modlitwę i osobistą lekturę Słowa Bożego – istnieje ryzyko, że w niedługim czasie nasz obraz Jezusa stanie się zniekształcony.

 

Zauważmy jednak, że z drugiej strony to gwarancja naszego bezpieczeństwa! Właśnie te proste elementy, w zasięgu każdego z nas, mają moc uchronić nas przed tym abyśmy nie ulegli fałszywemu obrazowi Jezusa. Abyśmy nie szli za Jezusem po aktualizacji, dostosowanym do naszych czasów i naszych upodobań. Właśnie codzienna modlitwa w odosobnieniu i lektura Słowa Bożego sprawiają, że możemy na pytanie „jakiego Jezusa znasz?” odpowiedzieć: Znam prawdziwego Jezusa. Mistrza i Zbawiciela!

 

Gdy o to będziemy regularnie dbać nie musimy się stresować, że zaszkodzi nam obejrzenie filmu, który coś trochę naciąga czy przekręca. Nie musimy się bać, że jakaś „nieprawowierna pieśń” nam zaszkodzi. Możemy bez lęku spotkać się z kimś kto zdaje się znać „innego” Jezusa. Jeśli będziemy dobrze znać oryginał, to z łatwością rozpoznamy falsyfikaty. Dobrze znając Jezusa możemy mieć przecież dobry wpływ na tych, którzy wykrzywiają Jego obraz!

Poznawanie prawdziwego Jezusa wymaga pewnego rodzaju wysiłku. Wymaga systematyczności, czasu i determinacji. Chrystusa trzeba nam się uczyć. Ale nie jest to trudne. W liście Jana znajdujemy piękne zapewnienie, że to Syn Boży dał nam rozum abyśmy poznawali Tego, który jest Prawdziwy:

 

„Wiemy też jednak, że Syn Boży przyszedł i dał nam rozum, abyśmy poznawali Tego, który jest Prawdziwy — i jesteśmy w tym Prawdziwym, w Jego Synu, Jezusie Chrystusie. On jest prawdziwym Bogiem i życiem wiecznym”
(1J 5,20).

 

To czy znasz prawdziwego Jezusa determinuje w końcu to, czy On przyzna się do znajomości z Tobą przed Ojcem. Warto o to zadbać:

 

„Dlatego, bracia, tym bardziej dołóżcie starań, aby swoje powołanie i wybranie umocnić; czyniąc to bowiem, nigdy się nie potkniecie. W ten sposób będziecie mieli szeroko otwarte wejście do wiekuistego Królestwa Pana naszego i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa”
(2P 1,10-11).

niedziela, 1 maja 2022

Niech miłosierdzie zwycięża nad sądem!

Słowo Boże obfituje w cudowne obietnice. Każdy naśladowca Jezusa wielokrotnie doświadczył pocieszenia, które spotkało go dzięki lekturze Pisma Świętego. Czytamy tam przejmujące historie najzwyklejszych ludzi, którzy doświadczali rzeczy nadzwyczajnych: „Dzięki wierze pokonali oni królestwa, zaprowadzili sprawiedliwość, doczekali spełnienia obietnic, zamknęli paszcze lwom, zgasili moc ognia, uniknęli ostrza miecza, wydźwignęli się z niemocy, stali się mężni na wojnie, zmusili do odwrotu obce wojska” (Hbr 11:33-34 ).

 

Czymś zupełnie naturalnym i co do zasady bardzo dobrym jest to, że gdy znajdziemy na kartach Biblii pocieszenie, zapamiętujemy cenną obietnicę i chętnie się nią dzielimy. Gdy coś pokrzepiło nas w trudnej chwili – ufamy, że taki sam efekt przyniesie w życiu innych. Wynika to z troski i miłości, że posyłamy „nasze ulubione” fragmenty Słowa Bożego tym, którzy przechodzą trudniejsze chwile. Te „klejnoty obietnic Bożych” już przed laty trafiały w formie obrazów na ściany chrześcijańskich domów, a dziś coraz częściej są nadrukowywane na kubki, breloczki, koszulki, długopisy czy też ściągamy je jako tapetę do naszych smartfonów. W tym dobrym – wynikającym z jak najlepszych intencji – zwyczaju kryje się jednak pewne niebezpieczeństwo. Z czasem możemy zgubić pierwotny sens danej obietnicy!

 

CZY KAŻDA OBIETNICA NAS DOTYCZY?

 

Wspominam o tym, ponieważ wielokrotnie spotykam się z sytuacjami, gdy ktoś uchwycił się słów, które choć są piękne i pełne nadziei, zostały wypowiedziane w konkretnym kontekście, którego nie wolno nam ignorować. Ogromna rzesza naśladowców Jezusa Chrystusa zmaga się z tym, że tą drogą niestety idą samotnie – małżonkowie, dzieci, rodzice nie tylko nie zdecydowali się powierzyć swojego życia Bogu, ale są często wrogo nastawieni do chrześcijan. Jakże piękne są słowa, które znajdujemy w Dziejach Apostolskich (i jak chętnie przyjmowane i powtarzane): „Uwierz w Pana Jezusa, a będziesz zbawiony – ty i twój dom” (Dz 16:31). Cóż za cudowna obietnica! Jakże chciałbym ją przekazać wszystkim, którzy zmagają się z odrzuceniem (albo przynajmniej obojętnością) w swoich domach! Wierz w Jezusa – to tylko kwestia czasu aż wszyscy członkowie twojej rodziny będą zbawieni, bo tak zapewnia nas Słowo Boże! Ale czy tak jest w istocie?

 

To piękne zapewnienie zostało wypowiedziane w konkretnej sytuacji, do konkretnego stróża więziennego. Historia ta pokazuje nam, iż istnieje taka możliwość, aby ktoś otrzymał zapewnienie dotyczące zbawienia całej jego rodziny. Jednak z całą pewnością nie jest to zasada. To wspaniałe jeśli Duch Święty przekonuje cię, że „ty i cały twój dom” będziecie zbawieni. Pamiętajmy jednak słowa Jezusa, które znacznie częściej (ze względu na wolną wolę człowieka) pasują do naszych zmagań: „Bo przyszedłem poróżnić syna z ojcem, córkę z matką, a synową z teściową. I wrogami człowieka będą jego domownicy (Mat 10:35-36).

 

Ten werset mniej nadaje się „na ścianę” w naszych mieszkaniach. Nie chcemy raczej przyczepiać sobie tego rodzaju magnesu na lodówkę, choć jeśli zważymy te słowa, to są one bardziej adekwatne by je wspominać, niż te wypowiedziane przez apostołów pewnej nocy, do pewnego konkretnego strażnika. Tu Jezus zwrócił się do podążającego za nim tłumu, nie sprzedając im najbardziej atrakcyjnej wersji chrześcijaństwa, ale po prostu mówiąc im prawdę!

Można by mnożyć przykładów tych „najchętniej wieszanych na ścianach” obietnic. Abym dobrze został zrozumiany – nie krytykuję tego! Bynajmniej! Zachęcam do tego abyśmy jak najczęściej w Słowie Bożym szukali pociechy i dzielili się ze wszystkimi tym, co Pan dał nam odkryć. Bądźmy jednak ostrożni by (nawet przy dobrych intencjach) nie dopuszczać się nadużyć względem prawdziwego sensu danych słów. Wszak cudowne zapewnienie: „Ja wiem, jakie wiążę z wami plany — oświadcza PAN. — To plany o pokoju, a nie o niedoli. Chcę dać wam szczęśliwą przyszłość i uczynić was ludźmi nadziei” (Jeremiasza 29:11) towarzyszy przekazaniu informacji o początku siedemdziesiąt letniego okresu niewoli dla Narodu Wybranego. W Słowie Bożym znajdziemy wiele obietnic, które były kierowane do konkretnych ludzi i w konkretnym czasie.

 

Istnieje też cała grupa cudownych Bożych zapewnień, które mają uniwersalne zastosowanie. Są one jednak zazwyczaj obwarowane pewnymi warunkami, o których nie wolno nam zapominać. To bez wątpienia cudowna prawda, że „Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu”, ale trzeba nam pamiętać, że dotyczy to jedynie tych, „którzy Boga miłują, to jest tych, którzy według postanowienia jego są powołani” (Rz 8:28). Wezwanie Jezusa do tego by się nie poddawać troskom życia i odpocząć w przeświadczeniu, że „Ojciec niebieski wie czego potrzebujemy (…) i wszystko będzie nam dodane” jest ściśle powiązane z wezwaniem by najpierw szukać Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości” (Mt 6:32-33). Przepiękne zapewnienie, które przebywający w rzymskim więzieniu apostoł Paweł kieruje do wierzących w Filippi, że „pokój Boży, którego nie ogarnie żaden umysł, będzie w Chrystusie strzegł naszych serc oraz myśli” (Flp 4:7) nie odnosi się wcale do wszystkich ludzi. Zarezerwowane jest dla tych, którzy w każdej sprawie całkowicie polegają na Panu. Nie bójmy się uchwycić obietnic Bożych, róbmy to jednak zawsze badając towarzyszący im kontekst i określone warunki.

 

Jednym z takich pięknych zapewnień Pisma Świętego, które mocno wryło się w moją świadomość podczas lektury ukochanego przeze mnie listu Jakuba, jest stwierdzenie: „Miłosierdzie góruje nad sądem” (Jak 2:13). Lubię pocieszać (zarówno innych jak i samego siebie) tymi słowami. Czy jednak właściwie je odczytuję? Jaki jest ich kontekst i czy nie są one powiązane z konkretnymi warunkami obietnicy? Co tak naprawdę znaczy, że miłosierdzie góruje nad sądem? Jaką prawdę przekazuje nam tu Słowo Boże?

 

CZY MIŁOSIERDZIE BOŻE GÓRUJE NAD BOŻĄ SPRAWIEDLIWOŚCIĄ ?

 

Najprzyjemniej byłoby zapewnienie, że „miłosierdzie góruje nad sądem” odnieść bezpośrednio do Boga. Cóż za cudowna obietnica uspakajająca nasze sumienie. Raduj się życiem, nie ma potępienia – wszak ponad sądem jest miłosierdzie! W ostatecznym rozrachunku przykryje ono Bożą sprawiedliwość. Wielu tak chce rozumieć naukę Pisma Świętego. Teolodzy nadali nawet ładną nazwę takiemu poglądowi – apokatastaza. To dziwnie brzmiące określenie wyraża „ideę pustego piekła”. Wiele osób chce wierzyć w to, że koniec końców całemu stworzeniu przywrócona zostanie pierwotna doskonałość i bezgrzeszność. Bóg, w swojej wielkiej miłości nikogo nie odrzuci – wszystkich przyjmie do Siebie. Zwolennicy idei „pustego piekła” chętnie przyozdobią ściany swojego mieszkania słowami z Jakuba 2:13b w tłumaczeniu Biblii Warszawskiej: „Miłosierdzie góruje nad sądem”.

To prawda, że Pismo Święte daje nam podstawy, by wierzyć w ogrom Bożego miłosierdzia. On wielokrotnie litował się nad niezwykle krnąbrnym narodem, który sam przecież wybrał. W Starym Testamencie znajdujemy wiele świadectw Jego miłości, które nie stoją jednak w sprzeczności ze sprawiedliwością. Izrael był wielokrotnie karany za swoje nieposłuszeństwo, ponieważ Bóg zapewnia, że „wszystkich, których miłuje, karci i smaga” (Obj 3:19). W tym kontekście różne doświadczenia, które spadały na Izrael, nie tylko nie przeczą Bożej miłości. One wręcz świadczą o wielkim miłosierdziu Bożym, nawet jeśli wymyka się to naszemu rozumieniu.

 

Biblia dość wyraźnie pokazuje nam, że im większa jest Boża miłość, tym konkretniejsze karcenie. W Księdze Kapłańskiej natrafiamy na przejmującą historię, gdy Nadab i Abihu (synowie kapłana Aarona) złożyli Bogu w ofierze „inny ogień” niż ten, który wcześniej im nakazał. Czyż pełen miłosierdzia Bóg nie powinien pobłażliwie się uśmiechnąć i pochwalić ich za wykazanie inicjatywy? Tak postąpiłby bez wątpienia Bóg lansowany przez wyznawców idei „pustego piekła”. W Biblii czytamy jednak, że „wtedy wyszedł ogień od Pana i spalił ich, tak że zmarli przed Panem”. Cóż za straszna historia! Jednak Bóg tłumaczy dlaczego to się stało: „Wtedy Mojżesz powiedział do Aarona: Oto, co oznajmia PAN: Na tych, którzy są Mi bliscy, okazuje się moja świętość, a wobec całego ludu — moja chwała. I Aaron zamilkł” (3Mo 10:3).

 

To dlatego nieposłuszny Izrael doświadczał tak wiele karcenia. Miłosierny Bóg pozostaje jednocześnie sprawiedliwym. Dlatego chwytają mnie za serce Jego słowa kierowane do Izraela przez usta proroka Izajasza:

 

„Słuchajcie, niebiosa, i wsłuchaj się, ziemio, ponieważ PAN przemówił: Synów wychowałem i wprowadziłem w dorosłość, lecz oni Mi się zbuntowali. Bydlę zna swojego właściciela, a osioł żłób swoich panów, Izrael natomiast Mnie nie zna, mój lud Mnie nie rozpoznaje. Biada grzesznemu narodowi, ludowi obciążonemu winą, potomstwu popełniającemu zło, synom winnym zniszczenia! Opuścili PANA, wzgardzili Świętym Izraela i odwrócili się! W co jeszcze was bić, skoro mnożycie odstępstwa? Cała głowa choruje i całe serce omdlałe. Od stopy po głowę nic na nim zdrowego — guzy, sińce i świeże rany, nie opatrzone, nie przewiązane ani nie zmiękczone oliwą. Wasza ziemia pustkowiem, wasze miasta spalone ogniem. Wasze pola? Na waszych oczach objadają je obcy! Spustoszenie jak po ich podboju!” (Iz 1:2-7)

 

Ciężko nam – wychowanym w „zachodniej kulturze” XXI wieku – przychodzi pogodzić takie fragmenty z obrazem miłosiernego Boga. Dlatego wielu próbuje rozdzielić Starotestamentowego Stworzyciela, który pełen jest bezkompromisowej sprawiedliwości i gniewu, od tego, który przychodzi w osobie Syna oferując nam Nowe Przymierze. Jednak każdy kto uważnie czyta Pismo Święte, widzi wyraźnie, że Bóg jest jeden! To nie zły Demiurg mówi o karceniu Izraela. To pełen miłosierdzia Bóg Ojciec zmuszony jest do wdrożenia bolesnego procesu wychowawczego, wobec tych, którzy świadomi konsekwencji, wciąż wybierają nieposłuszeństwo danym przykazaniom!

Nie jest to zresztą coś, co zupełnie wymyka się naszemu rozumieniu. Chyba każdy rodzic zmagał się z nieposłuszeństwem dziecka. Jeśli jest ono wyjątkowo krnąbrne w swoim postępowaniu, może to zaowocować gniewem ojca lub matki. Absolutnie nie stoi to w sprzeczności z miłością rodzicielską. Skoro niedoskonali ojcowie w końcu przestają się gniewać, o ileż bardziej Ten doskonały, który przygląda się nam z nieba? Swego czasu przyobiecał On odnowę Izraela przez usta proroka Ozeasza:

 

„Jak mam cię porzucić, Efraimie? Jak pozostawić w nieszczęściu, Izraelu? Czy miałbym zostawić cię jak Admę? Postąpić z tobą jak z Seboim? Gdzie indziej kieruje Mnie serce, wezbrała we Mnie litość. Nie spadnie na was żar mojego gniewu. Nie wrócę, by znów zniszczyć Efraima. Gdyż Ja jestem Bogiem, a nie człowiekiem, Świętym pośród was — nie przyjdę wywrzeć gniewu!” (Oz 11:8-9).

 

Wracając do słów Bożych, które znajdujemy u proroka Izajasza, widzimy wyraźnie, że nie znajduje On upodobania w karceniu. Również Jemu sprawia ono ból. Jest to jednak wezwanie do tego, aby Naród Wybrany się opamiętał i szczerym sercem zwrócił do Boga. Wyraźnie podkreślona jest tu myśl, że nie chodzi o praktykowanie najpiękniejszych obrzędów religijnych. Choć dobrze jest śpiewać piękne pieśni i gromadzić się w zadbanych kaplicach – nie ma to w Bożych oczach żadnej wartości, jeśli nie jest to wyrazem przemienionego serca:

 

„Co mi po mnóstwie waszych ofiar? — mówi PAN. Mam już dosyć całopaleń baranów i tłuszczu tucznych zwierząt; nie pragnę już krwi cielców i jagniąt, i kozłów. Gdy przychodzicie, aby zjawić się przede Mną, to czy ktoś od was oczekiwał tego wydeptywania moich dziedzińców? Nie składajcie już ofiary daremnej. Kadzenie? To dla Mnie obrzydliwość. Nów i szabat, i zwoływanie zebrań — nie mogę znieść fałszu spotkań i zgromadzeń! Waszych nowiów i waszych świąt nienawidzi moja dusza. Stały się mym ciężarem, zmęczyłem się ich znoszeniem! A gdy wyciągacie wasze ręce, zasłaniam przed wami oczy; choćbyście pomnożyli modlitwy, nie będę słuchał! Wasze ręce umoczone są we krwi, a wasze palce w bezprawiu” (Iz 1:11-15).

 

Czy pełen miłosierdzia Bóg może gardzić składanymi Mu ofiarami? Czy Ten, który jest miłością, może odrzucić nasze najlepsze pieśni? Przecież to Jemu kadzimy, i przecież to do Niego wznosimy ręce podczas uwielbienia w kościele! Pełen miłosierdzia Bóg tłumaczy nam, że to wszystko może sprawiać Mu przyjemność jedynie wtedy, gdy towarzyszy temu szczera pokuta i przemiana naszego życia:

 

„Obmyjcie się! Oczyśćcie się! Usuńcie sprzed mych oczu wasze złe uczynki! Przestańcie czynić źle! Uczcie się czynić dobrze! Stosujcie prawo, brońcie skrzywdzonych, rzetelnie sądźcie sierotę, wstawiajcie się za wdową! Chodźcie, rozpatrzmy to razem — mówi PAN! Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, mogą zbieleć jak śnieg; choćby czerwieniły się jak purpura, mogą stać się jak wełna. Jeśli zechcecie być Mi posłuszni, możecie korzystać z dóbr tej ziemi, lecz jeśli to zlekceważycie i zatniecie się w uporze, pochłonie was miecz, bo usta PANA tak nakazały!” (Iz 1:16-20).

 

Cóż za wspaniałe zapewnienie. Choć słowa te kierowane były w pierwszej kolejności do Narodu Wybranego, to prawda w nich zawarta jest aktualna po dzień dzisiejszy i dotyczy również nas! Oto oferta oczyszczenia nas z grzechów. To jest wyraz nadzwyczajnego miłosierdzia Boga. Nie usuwa ono sądu! On wzywa nas: „Chodźcie, rozpatrzmy to razem!” co w przekładzie Biblii Warszawskiej jest oddane słowami – „będziemy się prawować”. Jednak podczas tego sądu możemy okazać się czyści w oczach Bożych, jeśli skorzystamy z Jego miłosiernego zaproszenia do obmycia się z grzechów. Ofiara Jezusa na krzyżu to dobra nowina dla wszystkich ludzi! Choć zbliża się sprawiedliwy sąd to jednak dostępny jest dla nas ratunek. „On umorzył nasze długi, całą listę niespełnionych zobowiązań — skończył z nimi, gdy przygwoździł je do krzyża” (Kol 2:14). Dlaczego?

 

„Bóg bowiem tak bardzo ukochał świat, że dał swego Jedynego Syna, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Bóg nie posłał swego Syna na świat, aby wydał On na świat wyrok, lecz aby świat został przez Niego zbawiony (Jn 3:16-17).

 

NIECH MIŁOSIERDZIE ZWYCIĘŻA W NASZYM  ŻYCIU

 

Wróćmy do słów z listu Jakuba – „Miłosierdzie góruje nad sądem”. Co one oznaczają? Do czego nas wzywają? Gdy wczytamy się w ich kontekst (zarówno księgi jak i całego Pisma Świętego) zobaczymy, iż nie mówią one o tym, że Boże miłosierdzie góruje nad jego sądem! Ona kierowane są do nas – naśladowców Jezusa. Rzucają wyzwanie tobie i mi, abyśmy kierowali się na co dzień miłosierdziem wobec innych!

 

Lepiej tą myśl uchwycimy gdy porównamy kilka przekładów interesującego nas wersetu (Jak 2:13):

 

  „Sąd bez miłosierdzia temu, kto nie okazał miłosierdzia – miłosierdzie tryumfuje nad sądem.” (Przekład Dosłowny)

 

„Nad tym, kto nie okazał miłosierdzia, odbywa się sąd bez miłosierdzia. Miłosierdzie przezwycięża sąd.” (Przekład Literacki)

 

„Sąd bowiem bez miłosierdzia odbędzie się nad tym, który nie czynił miłosierdzia, a miłosierdzie chlubi się przeciwko sądowi.” (Uwspółcześniona Biblia Gdańska)

 

„Sąd bowiem bez miłosierdzia nad tym, kto nie okazywał miłosierdzia. Miłosierdzie jest ponad sądem.” (Biblia Poznańska)

 

„ Albowiem sąd bez miłosierdzia temu, który miłosierdzia nie czynił. A miłosierdzie przewyższa sąd.” (Biblia Jakuba Wujka z 1599 roku)

 

Mnogość i różnorodność dostępnych przekładów pokazują nam, że niełatwo jest oddać co tak naprawdę robi miłosierdzie wobec sądu! Znawcy biblijnej greki piszą, że miłosierdzie tryumfuje nad sądem, przezwycięża go, chlubi się przeciwko niemu, jest ponad nim, przewyższa go! Użyte tu greckie słowo katakauchaomai oznacza dosłownie „chlubić się wobec kogoś, wynosić się nad kogoś, chełpić się na szkodę kogoś lub czegoś” i występuje w tej formie jedynie 4 razy w Biblii. Pokrewnej formy tego czasownika używa jednak Jakub w dalszej części swojego listu, wskazując, że często wkrada się do naszego życia złego rodzaju chełpliwość, gdy zbytnio polegamy na sobie samych:

 

„Teraz słowo do was, którzy mówicie: Dziś lub jutro udamy się do tego oto miasta, będziemy tam pracować przez rok, prowadzić handel i czerpać zyski. A przecież nawet nie wiecie, co wam przyniesie jutro. Czym jest wasze życie? Jesteście jak mgła, która pojawia się na chwilę, a następnie znika. Powinniście raczej mówić: Jeśli Pan pozwoli, to dożyjemy i zrobimy to lub owo. Wy tymczasem chełpicie się zarozumiale. Wszelka tego rodzaju chełpliwość jest niewłaściwa.” (Jk 4:13-16)

Oto Słowo Boże kolejny raz wskazuje nam inną drogę! Ten świat uczy nas, aby chlubić się z tego co udało nam się osiągnąć. Profile w mediach społecznościowych pełne są zdjęć w luksusowych wakacji. Ludzie podczas spotkań rodzinnych przechwalają się awansami i nowymi telefonami. Potrafimy długo i namiętnie opowiadać o tym jak upiększyliśmy w przeciągu ostatniego roku naszą działkę. Wyciągamy na światło dzienne to co nam się udało, a skrywamy to, w czym się nam nie powiodło. Jeśli nie mamy zbyt wielu osiągnięć, to zawsze możemy przynajmniej zaimponować innym naszymi planami i ambicjami. To sprawia, że często próbujemy żyć ponad stan, robiąc to nieraz na kredyt i skupiając nasz wzrok na tych, którzy mają więcej. Słowo Boże mówi, że wszelka tego rodzaju chełpliwość jest niewłaściwa. Bóg ma inny plan dla naszego życia:

 

„Ale właśnie to, co w oczach świata głupie, Bóg wybrał, aby zawstydzić mądrych. To, co w oczach świata słabe, Bóg wybrał, aby zawstydzić mocnych. To, co w oczach świata uchodzi za niskiego rodu, co wzgardzone — to, co jest niczym, Bóg wybrał, aby unieważnić to, co jest czymś. W ten sposób nikt nie może szczycić się przed Bogiem. Wy natomiast dzięki Niemu jesteście w Chrystusie Jezusie, który stał się dla nas uosobieniem mądrości Bożej, sprawiedliwością i uświęceniem, a także odkupieniem, aby — jak napisano — ten, kto się chce szczycić, szczycił się w Panu. (1 Ko 1:27-31)

 

Gdy ten świat nas uczy walczyć o swoje – Jezus zachęca nas do tego, byśmy przyjęli postawę pokornego sługi, tak jak On sam uczynił. Gdy ludzie chlubią się tym, że „nikt im nie podskoczy”, nasz Mistrz uczy nas nadstawiać drugi policzek, gdy ktoś nas uderzy. Gdy powszechne są deklaracje, że „nigdy nie zapomnimy” oraz „nigdy nie wybaczymy”, bo „sprawiedliwości musi stać się zadość”, Słowo Boże wskazuje nam inną drogę – niech miłosierdzie zwycięża w naszym życiu nad sądem.

Niech „miłosierdzie triumf odnosi nad sądem”(jak czytamy w tłumaczeniu Biblii Pierwszego Kościoła)! Te słowa, skierowane w liście Jakuba do wierzących, stanowią część przestrogi abyśmy nie byli stronniczy. Nie powinniśmy inaczej traktować biednych i bogatych. Wszak „Bóg nie ma względu na osobę” (Dz 10:34; Gal 2:6). Jezus wezwał nas byśmy miłowali ludzi. W tym zadaniu również powinniśmy uchronić się przed stronniczością. Nasza miłość nie powinna być zarezerwowana dla tych, którzy są dla nas uprzejmi i zawsze mili. Jezus mówi wprost: „Kochajcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują” (Mt 5:44). W tym kontekście widzimy wyraźnie, iż to piękne stwierdzenie, że „miłosierdzie góruje nad sądem” nie tyle jest opisem Boga, co konkretnym wezwaniem dla chrześcijan!

 

Zawsze powinniśmy pamiętać, że miłosierdzia dostępuje ten, kto takie miłosierdzie okazuje! Gdy w końcu dociera do nas, że to zadanie jest jednocześnie cudowną obietnicą, to musimy przyznać, że faktycznie hasło Miłosierdzie góruje nad sądem” nadaje się na ściany naszych domów! Okazując miłosierdzie – jesteśmy miłosierni dla własnego dobra! Dobrze by było, aby kubek, w którym raczymy się poranną kawą, przypominał nam, że miłosierdzie tryumfuje nad sądem. Nie zaszkodziłoby gdy nasz breloczek do kluczy głosił, że miłosierdzie przezwycięża sąd. Niechby magnes na naszej lodówce ogłaszał, że miłosierdzie chlubi się przeciwko sądowi. Dlaczego koszulka, w której biegamy nie miałaby informować wszystkich, że miłosierdzie jest ponad sądem?! Bo jeśli miłosierdzie zwycięża w naszym życiu, nie musimy się lękać chwili gdy nas spotka zapowiedziany sąd. Biblia nie zostawia cienia wątpliwości:

 

„Dlaczego więc osądzasz swego brata? Albo dlaczego go odrzucasz? Wszyscy przecież staniemy przed Boskim trybunałem. Mówią o tym słowa: Jak żyję — mówi Pan — zegnie się przede Mną wszelkie kolano i wszelki język wyzna Boga. A zatem każdy z nas za samego siebie zda sprawę przed Bogiem” (Rz 14:10-12).

Jeśli okazujemy miłosierdzie – sami doświadczymy miłosierdzia. Okaże się, że nasze grzechy, choć były czerwone jak purpura, oto okazały się białe jak wełna! Jednak pamiętajmy, że „nad tym, kto nie okazał miłosierdzia, odbywa się sąd bez miłosierdzia”.

 

Wybór wydaje się być więcej niż oczywisty! Każdy z nas na końcu swojej drogi stanie przed Bogiem: „I jak postanowiono, że człowiek raz umiera, a potem czeka go sąd, tak Chrystus, raz złożony w ofierze, aby wziąć na siebie grzechy wielu, drugi raz ukaże się tym, którzy Go wyczekują, nie ze względu na grzech, ale dla ich zbawienia” (Hbr 9:27-28). Czeka nas wyrok. Istnieją tylko dwie możliwości: potępienie albo zbawienie. Ta lepsza opcja jest dla każdego dostępna i to za darmo, z łaski, przez wiarę. Wydaje się, że nie ma nad czym się zastanawiać. Jednak wielu nie decyduje się skorzystać z oferty sądu w oparciu o Boże miłosierdzie, ponieważ miłosierdzie wciąż nie zwycięża w ich życiu!

 

Niestety ten problem nie dotyczy tylko ludzi wrogich Jezusowi. Okazuje się, że zmaga się z tym wielu ludzi, którzy są nominalnymi chrześcijanami. Nie da się jednak tego obejść. Obietnica miłosiernego sądu obwarowana jest tym warunkiem, że miłosierdzie powinno tryumfować nad sądem w naszym życiu nawetwobec tych, którzy na nie ewidentnie nie zasługują. Jesteśmy do miłosierdzia zobowiązani przez samego Jezusa:

 

„Szczęśliwi miłosierni, gdyż oni dostąpią miłosierdzia” (Mt 5:7).

 

„I przebacz winy tak jak my wobec nas winnym przebaczyliśmy. (…) Bo jeśli wybaczycie ludziom ich upadki, i wam wybaczy wasz Ojciec w niebie. Jeśli jednak nie wybaczycie ludziom, to wasz Ojciec nie wybaczy i wam waszych upadków” (Mt 6:12.14-15).

 

„Przestańcie osądzać, abyście nie zostali osądzeni. Bo normy, według których sądzicie, odniosą i do was, a miarą, którą stosujecie, odmierzą również wam” (Mt 7:1-2).

 

GDY MIŁOSIERDZIE WYDAJE SIĘ BYĆ PONAD NASZE SIŁY

 

Czy łatwo jest okazywać miłosierdzie? Zrezygnować z dochodzenia sprawiedliwości? Odpuścić komuś ewidentne przewinienie wobec nas? Zdecydowanie nie. Zmagamy się z tym, zwłaszcza gdy ktoś wcale nie zabiega o naszą wspaniałomyślność. Czasem okazanie miłosierdzia wydaje się być wręcz niemożliwe. Jak sobie z tym poradzić?

 

Bardzo pomocne jest tu przypominanie sobie tego jak wiele nam zostało darowane. Jak małostkowe wydaje się być rozpamiętywanie naszej krzywdy, wobec świadomości jak wiele wybaczył nam Bóg. Pamiętaj, że dzięki ofierze Jezusa wymazano „obciążający nas list dłużny”. Ciążył na nas wyrok słusznego potępienia! Nikt o własnych siłach nie jest wstanie zasłużyć na łaskę Boga, ale otrzymaliśmy ją w darze!

 

O tym mówi Jezus w jednej z przypowieści. W ewangelii opisana jest historia, gdy apostoł Piotr spytał się Go ile razy jest zobowiązany wybaczyć czyjeś przewinienie – „czy aż do siedmiu razy?”. Jezus odpowiada mu, że powinien to robić siedemdziesiąt razy siedem. A następnie tłumaczy dlaczego taką postawę powinniśmy przyjąć. Byśmy lepiej to zrozumieli, opowiada przypowieść o pewnym królu, który postanowił uporządkować rachunki z poddanymi. Przyprowadzają przed jego oblicze dłużnika winnego dziesięć tysięcy talentów – czyli sześćdziesiąt milionów denarów. Za tę kwotę można było zatrudnić na okres dziesięciu lat aż 16 500 pracowników! Niewyobrażalny dług, który wspaniałomyślnie zostaje przez króla umorzony!

Ta przypowieść (niestety) nie kończy się w tym miejscu. Ułaskawiony sługa spotyka na swojej drodze człowieka, który jest mu winny sto denarów (śmieszna kwota wobec darowanych mu chwilę wcześniej sześćdziesięciu milionów!). Ten jednak nie zdobył się na okazanie mu miłosierdzia. Historia wydaje się być niemożliwa, ale Jezus opowiadał tak naprawdę o nas. Darowano nam życie wieczne – coś tak wielkiego, że ciężko sobie to wyobrazić, podobnie do opisanego w przypowieści długu. A jednak nieraz z trudem przychodzi nam okazać miłosierdzie tym, którzy wyrządzili nam nawet drobną krzywdę. Ta przypowieść Jezusa kończy się ostrymi słowami, których próżno szukać na chrześcijańskich kartkach z życzeniami, czy nadrukowanych na koszulkach:

 

„Wtedy król wezwał sługę do siebie i zarzucił mu: Ty niegodziwcze! Umorzyłem ci cały dług, dlatego że mnie prosiłeś. Czy i ty nie powinieneś zlitować się nad swoim kolegą, tak jak ja zlitowałem się nad tobą? I rozgniewany, wydał go dozorcom więziennym, by zajęli się nim, dopóki wszystkiego nie spłaci. Podobnie mój Ojciec w niebie uczyni z wami, jeśli któryś z was z całego serca nie wybaczy swemu bratu” (Mt 18:32-35)

KORZYSTAJ W PEŁNI Z BOŻEGO MIŁOSIERDZIA

 

Jezus, wzywając nas do okazywania miłosierdzia wszystkim, oszczędza nam wiele trudności jakie trapią ludzi w tym świecie. Stale muszą zastanawiać się nad tym, czy dana osoba zasługuje na dobre traktowanie przez nich, czy też nie. Wiele energii wymaga analizowanie czy opłaca się okazywać komuś miłosierdzie, czy zostanie to może odebrane jako wyraz słabości. Jakże zatruwające duszę jest pielęgnowanie w sobie poczucia doznanej krzywdy i planowanie odpłaty „pięknym za nadobne”.

 

Prosta zasada Jezusa wyzwala nas od tego rodzaju trudów: „Wszystko zatem, co byście chcieli, aby wam ludzie czynili, to i wy im czyńcie. Do tego bowiem sprowadza się Prawo i Prorocy” (Mt 7:12).

 

To naprawdę dużo lepsza droga życia. Nie zawsze łatwa, ale bez wątpienia dobra i uzdrawiająca dla naszej duszy. Gdy miłosierdzie zwycięża nad sądem w naszym życiu, oznacza to, że jesteśmy gotowi na spotkanie z Panem. Dzięki temu uda nam się uniknąć wszystkich oskarżeń, które mogłyby zostać nam postawione podczas czekającego nas procesu. Okazywane innym miłosierdzie jest dowodem na to, że zostaliśmy obdarowani miłosierdziem Bożym.

Nowy Przekład Dynamiczny – parafraza Nowego Testamentu – tak oddaje omawiany werset (2:13) z Listu Jakuba:

 

„Jednak ci, których serca nie przemienią się pod wpływem miłosierdzia okazanego nam przez Boga w Chrystusie, a więc ludzie, których serca pozostają bezlitosne, nadal podlegają Prawu Mojżesza! I według tego Prawa otrzymają sprawiedliwy wyrok – bez żadnego miłosierdzia. A będzie on brzmiał: wieczne potępienie. Wyroku tego można bowiem uniknąć tylko w jeden sposób: przyjmując Boże miłosierdzie w Chrystusie jako własny styl życia, gdyż jedynie ono odnosi triumf nad sądem!

 

Zachęcam cię dzisiaj – uniknij sprawiedliwego wyroku, który bez miłosierdzia oznaczał będzie dla ciebie wieczne potępienie. Przyjmij Boże miłosierdzie w Chrystusie jako drogę dla swojego życia, a na pewno się nie zawiedziesz!

© 2007 - 2024 nakanapie.pl