Cytaty Marta Kisiel

Dodaj cytat
- Strefa komfortu to nie miejsce, Patryku, tylko stan - objaśnił nauczyciel. - Stan, kiedy człowiek niczego nie zmienia w swoim życiu, bo jest mu dobrze tak, jak jest.
- Niemiecki jest superkalifradalistodekspialityczny!
Tak. Ostatnie dni sierpnia były coraz krótsze, za to Bożydar Antoni Jekiełłek... no cóż, tak jakby wprost przeciwnie.
- Nic dziwnego, taki kościsty tyłek można tylko potłuc... - mamrotała pod nosem Wijka. - No nie, musisz się wypiąć chociaż trochę! Jak ja mam te drzazgi wyjąć? Siłą woli czy potęgą uczucia?
Konrad wytężył muskulaturę i z lubością pieprznął drzwiami.
Brwi Konrada przypuszczalnie też chciały się pobujać, acz nieco niżej i z dala od wszelkiej poezji. Powędrowały powolutku w górę czoła.
Ludzie to nie towar w sklepie, nie trzeba im naklejać etykietek, żeby się na nich poznać. Zwykle wystarczy zwyczajnie ich słuchać.
Kto nie był ni razu człowiekiem, temu człowiek nic nie pomoże!
Nie wszyscy muszą się lubić. Chociaż wszyscy powinni się szanować...
Rodzina to niekoniecznie żona i rozsiane z nią dzieci. Rodzina to ludzie...no, nie zawsze, ale przeważnie ludzie, z którymi chcesz się dzielić każdą chwilą, dobrą lub nie.
No bo… bo… bo dzieci ze szkoły uważają, że jestem dziwny! – Bo jesteś.
– Wcale że nie!!!
– Jesteś, Bożku, jesteś – odparł wujek Konrad ze stoickim spokojem, odchylając głowę, żeby spojrzeć w chabrowe oczy chłopca. – No i co się tak złościsz? Przecież w tym nie ma nic złego. Ani nic dobrego. Po prostu tak jest. I już. Świat byłby niepełny, gdyby żyli na nim sami zwyczajni ludzie. Zwyczajni ludzie robią mnóstwo zwyczajnych rzeczy, bez których nie umielibyśmy żyć. Ale to dziwni wspinają się na najwyższe szczyty gór, latają w kosmos, patrzą godzinami w gwiazdy. Przekraczają granice światów… albo zdrowego rozsądku. Albo piszą książki.
I naraz niebo pociemniało, jak gdyby coś przesłoniło słońce, chłód wiecznej zimy wyparł letnie upały, a Tsadkiel rozpostarł szeroko swe oślepiające bielą skrzydła i z nieziemskim blaskiem ametystowych oczu nachylił się nad Pawłem Zawadzkim, po czym rzekł głosem grzmiącym i groźnym niczym nadciągająca burza:
– ZMUŚ MNIE.
- Czy pani wie, co to litość, pani Jadwigo?
- A wiem, wiem! Widziałam raz hasło w słowniku! - Zachichotała.
Fszysztkje mamusze szom takje szame. Czeplutke, mjenczutke i... naprafde sztraszne, kjedy sze fkurzom.
- Konradeńku, ptaszyno, ja wiem,że ty się z nadmiaru snu przerodziłeś ostatnio z tępej dzidy faszerowanej agresją w krainę szczęśliwości, co to po niej pierdzące watą cukrową jednorożce pomykają i że z tymczasowego braku katakumb przez pół dnia napawasz blaskiem słoneczka, ale jesteś pewien, że nie przegrzałeś sobie jakiegoś kluczowego obwodu ?
- [...] Przyświeca im najbardziej ludzkie z uczuć.
- Strach?
- Miłosierdzie. Sęk w tym, wiło, że ludzkie miłosierdzie, gdy nie ma żadnego przewodnika, może zaślepić równie łatwo co gniew. I wtedy pragnienie czystego, nieskalanego dobra przeistacza się w paniczną ucieczkę przed cierpieniem. Nawet matka, gdy próbuje uchronić młode przed wszelkim cierpieniem tego świata, bez względu na cenę, potrafi wyrządzić mu większą krzywdę, niż byłby zdolny wyrządzić świat. Nie z głupoty, podłości czy strachu, choć tak chciałoby się myśleć, choć tak byłoby łatwiej. Czyni tak z miłosierdzia. Nie pozwala mu biec. Nie pozwala mu walczyć. Nie pozwala mu płakać. Nie pozwala mu...
- [...] Żyć.
- [...] najważniejsze, żeby człowiek miał w życiu kogoś takiego, przy kim nie musi otwierać ust, jeżeli nie chce. Kogoś takiego, komu nawet nie musi niczego tłumaczyć, bo ten ktoś po prostu wie. Rozumie. I niczemu się nie dziwi. [...] Nie ma takiego nieszczęścia, z którego nie dałoby się wygrzebać we dwoje, skarbeńku. Tylko musi trafić swój na swego. Swój na swego.
”Jako tradycyjny Anioł Stróż Licho nie miało na wyposażeniu żadnych mieczy ognistych ani tym podobnych robiących odpowiednie wrażenie akcesoriów, mogło co najwyżej kopnąć z bamboszka”
Tereskę opadło przeczucie. Ciotka zaraz coś powie, zaraz coś skrytykuje, bo przecież zawsze coś, zawsze coś musi być nie tak!
- Wstydu nie masz - orzekła ciotka z namaszczeniem, cofnęła się o krok i zamknęła im drzwi przed nosem.
Trawni zostali z bukietem jak Himilsbach z angielskim.
- Święta to utrapienie - orzekła cierpko Matylda Bolesna, spoglądając na rodzeństwo z głębin ciemnego korytarza. - Dziękuję, nie praktykuję.
Daj mi spokój z pierniczkami. Mam po nich zgagę.
- To nie zgaga. To charakter.
Kobieto, tobie gorzej? Przechodzisz na emeryturę, a nie do Krainy Wiecznych Łowów. Ogarnij dupę, bo ci na krzyż pęknie. Pani szanowna.
W jakich była pani stosunkach z denatem? – zapytał, gdy już zebrał się w sobie po
długim milczeniu.
– Przerywanych. Acz profesjonalnych. (...)
– Prosiłbym o rozwinięcie.
– Ustalałam terminy. Puszczałam przelewy. Szykowałam umowy. Czasem szczotki.
– To jest książka... momentalna.
– W sensie, że krótka?
– Niekoniecznie. – Szumski wydawał się napawać każdą sekundą zmieszania śledczych.
– Szybko się czyta?
– Och, tak. Tak. Wręcz z wypiekami... tu i tam.
– Nie rozumiem. Ty rozumiesz?
– Nie – odparł Michał. – Może nam pan to wyłożyć? Jak krowie na rowie?
– Co, panowie nie wiedzą, co to znaczy, że momenty były?
Pozgonny mało ducha na miejscu nie wyzionął, a Mogiła wycharczał:
– PORNOS...?!
Nawet nie okazywał niezadowolenia z faktu, że znów mu zawracają tylną część człowieka
– No która by nie chciała takiego faceta? Wszystkim
się zajmie, wszystko zorganizuje, wszystko objaśni biednemu kurczaczkowi. No, czasem coś między nimi zgrzytnie, ale w jakim związku nigdy nie zgrzyta? Och, jej. I nim się obejrzysz, najpierw przymykasz jedno oczko, żeby nie widzieć tego, potem przymykasz drugie oczko, żeby nie widzieć tamtego, a na koniec możesz się w zasadzie już tylko wypiąć i myśleć o ojczyźnie, bo i tak jesteś dymana po całości.
– Chyba zgubiłem się w metaforze.
Każde jest tym, kim być pragnie,
a nie kimś zupełnie innym.
Nie wiem po co jest tęcza. Ale wiem, że dzięki niej ten piękny świat staje się jeszcze piękniejszy i bardziej interesujący. Nie wszystko czemuś służy, nie wszystko da się wyjaśnić.
Każdy wschód słońca różni się od poprzedniego, każdy zachód wygląda inaczej. Zwierzęta, ptaki, kwiaty, owady i ludzie różnią się między sobą. Ta rozmaitość sprawia, że świat jest interesujący.
Tereska przewróciła oczami.
- Rany boskie, co ja z tobą mam... - jęknęła.
- Dwoje dzieci - dobiegło spod kołdry, zdumiewająco przytomnie - I kredyt.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl