Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lecz ducha", znaleziono 361

Przełknął ślinę, a w ustach poczuł nieznośną, dławiącą słodkość, znaną tym, co na śmierć nagłą, brutalną mogli patrzeć. Objawiającą się wraz z dojmującą świadomością nicości i kruchości ludzkiego życia. Żegota westchnął i dłonią po twarzy przejechał. Przegnał myśl smętną, gasząc ją w duchu słowami, że tak być musiało i jeden dla wszystkich jest koniec. Śmierć nieuchronna.
W czytaniu o samobójstwie jest coś głęboko niestosownego. W pisaniu jeszcze gorzej. Autor zdaje się mówić: byłem tam, znam te stany ducha i te sytuacje; byłem tam, ale dzięki temu, że piszę, ocalałem. Szantaż? Jak najbardziej. Spójrzcie na stronnice zapisane zdaniami, co samośmierć przegoniły. Zdania kruche jak zdania anioła i jak rurociąg twarde. Zdania korespondenta wojennego z frontu wojny o samego siebie jakie mogą być?
Domyślam się, że pracuje pan w tym nieszczęsnym Camden nie z wyboru, a dlatego, że nie zdołałby się pan utrzymać w prywatnym gabinecie. Jest pan jak ochroniarz w galerii handlowej, który oblał egzamin do akademii policyjnej. Prezentuje pan swoje dyplomy, bo tak się powinno robić, ale założę się, że w duchu modli się pan, żeby nikt nie przyglądał się im zbyt dokładnie. Jak często się zdarza, że ktoś czyta nazwę uczelni, którą pan ukończył i mówi: Hm, a gdzie to właściwie jest?
kiedy siedzisz długo w ciemności, sam na sam z własnymi myślami, twój umysł zamyka się i zaczyna je przetrawiać. A to zawsze jest niebezpieczne. kluczem do spokoju ducha jest nieustanny ruch, działanie. Kiedy podążasz naprzód, nie masz czasu rozmyślać o winie lub niewinności. Nie myślisz o przeszłości czy marzeniach, radościach czy rozczarowaniach. Chcesz tylko przetrwa. Ranić lub być ranionym. Zabijać lub zostać zabitym.
Zarówno Chateaubriand, Lamartine, Byron, jak również nasi narodowi wieszcze podejmujący wyprawy do Grecji, romantycznie odbierali grecki świat. Urzeczeni antykiem, wierzeniami mitologicznymi starożytnych, ich wielkimi osiągnięciami w kulturze, wznosili na wyżyny osiągnięcia Hellenów. Duch romantyczny, duch humanizmu kreślił obraz cywilizacji dążącej do ideału, który był podstawą wzniosłych idei. Ulegali tym ideałom nie tylko wielcy twórcy, również bardzo wielu pątników udających się poprzez ziemie greckie do Ziemi Świętej. Uległem i ja, gdy będąc pod wpływem osiągnięć Solona, Temistoklesa i Peryklesa, twórców pierwszego w świecie nowego systemu społecznego i animatorów „złotego wieku” Aten. Ich dzieje, opisałem w moim wcześniejszym opracowaniu "Ateny – filary demokracji" do którego odsyłam zainteresowanych. Jeśli obecnie cieszymy się wolnością i swobodą w kreowaniu własnego życia, to musimy pamiętać, że te możliwości zawdzięczamy greckim przodkom sprzed kilku tysięcy lat.
- Nie - odparł Spofforth. Wstał i wyciągnął ręce na boki w bardzo ludzkim geście. - Wręcz przeciwnie. W ogóle nie doświadczał życia. Miał być ,,wolny’’, ale nic się z nim nie działo. Nikt nie znał jego imienia, ale jeden z ludzi nazwał go Danielem Boone’em - ostatnim pionierem. Filmowi towarzyszyła ścieżka dźwiękowa na której niski, władczy i męski głos mówił: ,,Bądź wolny, żyj i pozwól, aby Otwarta Droga uniosła twego ducha pod niebo!’’. A mężczyzna pędził pustą drogą, siedemdziesiąt mil na godzinę, osłonięty przed powietrzem, nawet przed odgłosami własnego samochodu. Amerykański Indywidualista, Wolny Duch. Pionier. Z ludzką twarzą nieodróżnialną od oblicza durnego robota. A w domu albo w motelu czekał na niego telewizor, który pozwalał mu się zamknąć przed światem. I pigułki. Oraz zestaw stereo. A także zdjęcia w czasopismach, które przeglądał, pełne jedzenia oraz seksu, lepszych i jaskrawszych niż w prawdziwym życiu.
Życie można porównać z drogą, którą wędrujesz. Zachęcam cię, drogi Czytelniku, abyś wędrował drogą pracy nad sobą, prowadzącą zarówno do odkrywania tego, co jest dobre dla ciebie i innych oraz stawania się codziennie „nowym, lepszym człowiekiem”, jak również do radości wewnętrznej, szczęścia, osiągnięcia spokoju umysłu i ducha w każdym obszarze życia, wiary w dobro w sobie i w innych, robienia dobrych rzeczy dla siebie i innych.
Duch puszczy”, „Ostatni Mohikanin”, „Nad Juksą”, „Trzy opowiadania”, „Zew krwi”, „Stara baśń”, „Historia żółtej ciżemki” czy nawet „Cichy Don” i „Martwe dusze” oraz inne, to wszystko stanowiło dla mnie tematy do przeżywania, mimo że przecież nie wszystko tak naprawdę rozumiałem. Ta pasja towarzyszy mi przez całe życie, chociaż ze zmieniającym się natężeniem z uwagi na naukę a później pracę, ale zainteresowanie, bardziej wybiórczą literaturą powróciło teraz, gdy już jestem na emeryturze.
Powiadają, że jeśli bogowie sobie kogoś wybiorą, najpierw separują go od innych śmiertelników drogą zdrady, wykrwawiają jego ducha. Śmierć zabiera po kolei wszystkich, których kocha. A gdy nabiera twardości, staje się tym, czego pragną, uśmiechają się i kiwają głowami. Każda zerwana znajomość zbliża go do nich. W ten sposób wykuwają sobie narzędzie, synu, ciągną i pchają, a na koniec oferują mu pociechę - koniec samotności, choć to własnie oni wpędzili go w izolację".
Całe wychowanie współczesne pragnie, by dziecko było wygodne; konsekwentnie krok za krokiem dąży, by uśpić, stłumić, zniszczyć wszystko, co jest wolą i wolnością dziecka, hartem jego ducha, siłą żądań i zamierzeń. A przecież bycie dzieckiem potrzebuje aktywności, ruchliwości i spontaniczności. Dziecko naturalnie potrzebuje eksploracji świata, który je otacza. Aktywność i inność nie oznaczają braku szacunku dla rodzica i warto, żebyśmy w końcu to zrozumieli.
Patrzyłam na twarzy pastora i parafian, które nie zdradzały niczego. Wszystko to był teatr, a ja także brałam udział w przedstawieniu. Oni udawali, że są chrześcijanami, a my udawaliśmy, że im wierzymy. Przypomniałam sobie, że na PUST kazano nam się modlić w sekrecie, z otwartymi oczami. Tutaj sytuacja się odwróciła: nasza grupa modliła się otwarcie, a miejscowi odgrywali farsę. Może kiedy mówili o Bogu, podstawiali sobie w duchu słowa "Kim Dzong Il".
Bardzo lubię stare wiejskie cmentarze o wieczornej porze, mrugające swoimi lampkami zza niskiego murku. Jakieś namacalne wydaje mi się wtedy „świętych obcowanie”. Ten widok podnosi mnie na duchu i bardzo wzrusza. To promieniowanie świętej przestrzeni sprawia, że doznaję jakiejś uspokajającej ulgi. Cmentarze są bardzo potrzebne. Dziś, niestety, usuwane są jak najdalej od miasta, aby nie przeszkadzały klientom bezdusznej cywilizacji i nie psuły im swoim widokiem zakupów.
Duch ludzi wyrwanych niegdyś z Edenu, wygnanych z nieboskłonu i rozpędzonych po ziemi, która trwa w swym cyklu już trzeci raz nie może się zebrać i odnaleźć. Z drugiej jednak strony, jeżeli człowiek nie zapomni o przeszłości obudzi się w marze życia, jęcząc i upadając bez końca, aż do granic własnej wytrzymałości. Zagubiony nie znajdzie na ziemi szczęścia. Samotnie może oszaleć albo próbować wprowadzania zmian. Jakkolwiek by nie żył, jego wychowanie i tradycja zabiją w nim resztki inności.
Moi ludzie uznali więc, że może coś jednak się za tym kryje, jakiś stwórca, wielki duch, i dziękowali mu, bo zawsze lepiej jest podziękować. Nigdy jednak nie budowaliśmy kościołów. Nie potrzebowaliśmy ich; sama ziemia była naszym kościołem, naszą religią. Ziemia starsza i mądrzejsza niż ludzie, którzy po niej stąpali. Dawała nam łososie, kukurydzę, bizony i gołębie, dziki ryż i szczupaki. Melony, dynie i indyki. A my byliśmy dziećmi tej ziemi, tak jak jeżozwierz, skunks i sójka.
Moi ludzie uznali więc, że może coś jednak się za tym kryje, jakiś stwórca, wielki duch, i dziękowali mu, bo zawsze lepiej jest podziękować. Nigdy jednak nie budowaliśmy kościołów. Nie potrzebowaliśmy ich; sama ziemia była naszym kościołem, naszą religią. Ziemia starsza i mądrzejsza niż ludzie, którzy po niej stąpali. Dawała nam łososie, kukurydzę, bizony i gołębie, dziki ryż i szczupaki. Melony, dynie i indyki. A my byliśmy dziećmi tej ziemi, tak jak jeżozwierz, skunks i sójka.
"Jest we mnie coś, co nie do końca odpowiada ogólnie przyjętym normom, zasadzie „w zdrowym ciele zdrowy duch”. Pociągają mnie nie te rzeczy, co trzeba: lubię pić, jestem leniwy, nie mam boga, polityki, idei ani zasad. Jestem mocno osadzony w nicości, w swego rodzaju niebycie, i akceptuję to w pełni. Nie czyni to ze mnie osoby zbyt interesującej. Nie chcę być interesujący, to zbyt trudne. Pragnę jedynie miękkiej, mglistej przestrzeni, w której mogę żyć, i jeszcze żeby zostawiono mnie w spokoju."
Zapaliłem papierosa i zacząłem kręcić młynka palcami. O tej porze człowiekowi wydaje się, że świat opustoszał, a on pozostaje sam w tajemniczej godzinie, gdy zwalnia i zanika rytm serca, a każdy głębszy oddech ciągnie w głąb bezdennej studni straszliwych snów i koszmarów. [...] Nocą czuje się, że złe duchy chętniej odpowiedzą na wezwanie i nawet zwykły cień czy ubranie w dziwny sposób układające się na oparciu krzesła, mogą rozpocząć własne, wrogie życie.
W głębi ducha czuł narastającą wściekłość, wiedział, że ta przeklęta sfora rozbudziła drzemiące w nim zwierzę. Teraz, jeśli chciał na nowo zaakceptować rodzaj ludzki, zaakceptować samego siebie, musiał ich przepędzić. Człowiek nie był uosobieniem wszelkich cnót, już choćby pornografia świadczyła o pewnych ułomnościach, ale Plemię siało coś, co nie było jedynie zagrożeniem i strachem przed śmiercią. Zdołało unicestwić wszelkie nadzieje, drzemiące w najskrytszych zakamarkach ludzkich serc i umysłów. Ukazało potworność życia.
Miłość to wolność i niewola zarazem. Wiąże dwoje ludzi, ale też sprawia, iż ich dusze ulatują ku niebu. To obowiązek względem drugiego, bo pokochać znaczy ujarzmić własnego ducha, a rozkochać w sobie oznacza zarzucić więzy na cudzego.
Jednak nie będziesz wiedzieć, czy naprawdę kochasz i jesteś kochana, jeśli nie dasz wolności wybrankowi. Jeśli nie ma możliwości odejść, nigdy nie będziesz pewna. Jednak skoro może cię opuścić, a tego nie czyni, czymże jest to innym niż prawdziwym miłowaniem?
–Przerosła nas misja – powiedział Neo. – Jesteśmy bezradni i zbyt słabi,
aby sprostać zadaniu. Ziemia będzie zniszczona lada moment. Pomóż
tej planecie, bez twojego wsparcia nie poradzimy sobie.
–Nie jesteście zbyt słabi, ale odpowiedni. Ja was wybrałem spośród wie-
lu.
–Nie wiemy co robić.
–Należy robić to, co jest słuszne – powiedział Duch OZZ.
Wszyscy zamilkli. Mieli wrażenie, że ich przecenił. I co gorsze, nadal
wierzy w ich moc, podczas gdy oni sami wierzyć już przestali.
Co mówią wielcy prorocy Jeremiasz i Ezechiel? - odparł Jezus z błyskiem w oku. - Zniosę prawo wyryte na tablicach Mojżeszowych i w sercu każdego człowieka wyryję nowe. Usunę serce z kamienia i dam mu prawdziwe, a w nim zasieje nową Nadzieję! Niosę milość, otwieram cztery Boże bramy: Wschód, Zachód, Północ i Południe, dla wszystkich narodów. Miłość Boża to nie przedmieście - ona ogarnia cały świat! Bóg nie jest Izraelitą, lecz Duchem nieśmiertelnym!
Na czym polega mind control? Podsumowując to, co do tej pory przedstawiłem można dojść do wniosków tj.: duchowi ludzie posiadają sprzęt do tortur, który wykorzystują przeciwko niewygodnym ludziom; być może kierują się względami ludzi bogatych tak jakby inteligencja podlegała kontroli i wpływom silniejszych ludzi; istnieją również mikroskopijni ludzie zwani przez duchy jednostkami, którzy to wykonują skomplikowane operacje na mózgu człowieka; najprawdopodobniej człowiek słabszy pod względem finansowym lub z kredytem jest przeznaczony przez ludzi jako dawca pamięci.
Zawiść jest religią przeciętniaków. Umacnia ich, łagodzi gryzące niepokoje, a wreszcie przeżera duszę i pozwala usprawiedliwiać nikczemność i zazdrość do tego stopnia, iż zaczynają je uważać za cnoty, przekonani, że bramy raju staną otworem tylko przed takimi jak oni - kreatury, po których zostają jedynie żałosne próby pomniejszenia zasług innych i wykluczenia albo, jeśli to możliwe, zniszczenia tych, którzy samym swoim istnieniem i byciem tym, kim są obnażają ubóstwo ich ducha, umysłu i charakteru. Błogosławiony ten, którego obszczekują kretyni, bo nie do nich należeć będzie jego dusza.
Nie porzucaj pragnień, one pozostaną: jaskrawa kamea wszystkiego, czym byliśmy i w co wierzyliśmy jako dzieci, cały ten blask, jaki rozjaśniał nasze oczy, nawet kiedy się pogubiliśmy, a noc rozbrzmiewała poszumem wichury. Wyjedź i staraj się zachować pogodę ducha. Włącz radio na stację nadającą rock and rolla i z całą odwagą, jaką jeszcze masz, oraz z całą wiarą, jaką potrafisz z siebie wykrzesać, podążaj w nowe życie. Bądź sobą, bądź dzielny, nie poddawaj się. Reszta jest ciemnością.
Myślałam kiedyś, że może wcale nie byłoby źle być katoliczką. Przynajmniej ludzie na mszy nie gadają i w niedzielę miałabym ze dwie godziny spokoju. Poza tym jakaś forma edukacji religijnej pomogłaby lepiej zrozumieć T.S. Eliota, nie mówiąc o Miltonie i Chaucerze. Mój brat Martin, lekarz, który w  Boże Narodzenie zawsze jest „pod telefonem”, nie ma cierpliwości do takich rozmyślań. Wychowuje dzieci w  duchu czystego racjonalizmu. Żadnych Wróżek Zębuszek, Świętych Mikołajów ani Dzieciątek Jezus. Na pewno zostaną scjentologami.
Dżin - Zły duch z baśni arabskich i perskich. Prawie wszystkie dżiny są dubletami króla Salomona oraz współczesnych mu magów. Używane do celów wojskowych i polityczno-chuligańskich. Odznaczają się obrzydliwym charakterem, bezczelnością i zupełnym brakiem poczucia wdzięczności. Ignorancja i agresywność ich są tak wielkie, że niemal wszystkie znajdują się w zamknięciu. W magii współczesnej używa się ich powszechnie jako istoty doświadczalne. W szczególności E. Amperian określił na materiale trzynastu dżinów ilość zła, jaką może przysporzyć społeczeństwu złośliwy i głupi ignorant.
-Ciało astralne- rzekł kot- to taki jakby duch osoby, ale połączony z ciałem. Kiedy na przykład osoba śpi, wtedy jej ciało astralne może sobie wychodzić i latać to tu, to tam, trochę jak balon na cienkiej nitce.
- Nigdy czegoś podobnego nie widziałam ani w telewizji, ani na żywo - sceptycznie odezwała się Maja.- A wiele razy widziałam, jak tata spał na kanapie. Jedyne, co z niego wtedy wychodziło, to chrapanie. A! Raz widziałam, jak mu wyszedł bąbel z nosa, bo akurat miał katar, ale chyba to nie to?
- Nie, to na pewno nie to.- Kot pokręcił łebkiem.
Wracam do tego, od czego zacząłem. Że Polakowi ani nie przyjdzie do głowy to, co od Niemca nawet nie wymaga myślenia, bo jest mu to dane jak odruch bez mała automatyczny. Może się wić jak piskorz i w duchu przeklinać cały świat, ale - na przykład - nie wsiądzie do wagonu pierwszej klasy, mając bilet na drugą. Nie zrobi kroku dalej, gdy przeczyta, że przejście wzbronione. Nie nazwie piwem żadnego napoju, który nie jest zgodny z tzw. Reinheitsgebot. Z Polakiem - odwrotnie. Zakazu nie zauważy. Wejdzie na chama. Nie podporządkuje się. Zrobi piwo "supermocne". Zapije i zapomni. A przede wszystkim - rządzić sobą nie da.
,,W szkole nazywano go diabłem. Słyszał, że tacy jak on potrafią latać nad wodą. Mówiono, że bliżej mu do białej małpy niż do człowieka. Kiedy chciał do nich podejść w trakcie przerwy, przestawali jeść lub ostentacyjnie odchodzili od wspólnego talerza. Ci, którzy wcześniej rzucali w niego kamieniami, teraz zmuszeni byli siedzieć obok odmieńca w ławce. Unikali dotyku, bali się. W domach straszono ich przecież, że duch może zarazić swoją bielą. Gdy Kusekwa wracał do siebie, siadał w rogu i płakał. Wyobrażał sobie, jak łzy z jego oczu zbierają się w jednym miejscu, jak powstaje z nich jezioro, w którym w końcu się topi".
Czy to możliwe, żeby w końcu wszystko toczyło się tak, jak chce tego Nami, a nie przeciwko niemu? Że może jednak mógłby wieść zupełnie spokojne, nudne, zwyczajne życie? Że Duch Jeziora w końcu się zmęczył i dał mu spokój? Że w końcu mógłby mieszkać z kimś, kto go kocha, i raz na jakiś czas sam o czymś zdecydować? Wystarczyłyby małe sprawy, na przykład czy pójść na spacer, czy raczej zagrać w piłkę z chłopakami ze wsi, a może po prostu położyć się na łóżku i patrzeć w sufit aż do bólu oczu. Albo żeby jeszcze kiedyś zobaczyć mgłę. Takie maleńkie kawałeczki szczęścia, zupełnie by mu to wystarczyło.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl