Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "masz co czarna", znaleziono 51

Nie wybiegałam w przeszłość. Miała czarne barwy, a ja poważną depresję. Runął nawet mój wrodzony optymizm.
(...) warto mieć nadzieję, już choćby ze względu na lęk. Jest coś, czego można się trzymać, zanim nastanie duża czarna pustka.
Bo każde dziecko potrzebuje matki, wszystko jedno, białej czy czarnej, grubej czy chudej. Najważniejsze, żeby mieć mamę, która będzie kochać.
Zdjęła kurtkę i rzuciła na fotel, prezentuje tym samym obfitą figurę, wciśniętą w ciemne legginsy i czarny golf. Na rękach miała czarne mitenki i wyglądała jak spuchnięty mim. Trudno było nie zauważyć, że mocno przytyła.
Ponieważ ludzie mający koty zyskują na wizerunku (wiedzą o tym prezesi partii i czarne charaktery pokroju Ernsta Stavro Blofelda), więc tuż po mnie, dla mnie, pojawił się (bardziej czarny niż biały, tak trzy czwarte do jednej czwartej) kot Palma.
Ponieważ ludzie mający koty zyskują na wizerunku (wiedzą o tym prezesi partii i czarne charaktery pokroju Ernsta Stavro Blofelda) , więc tuż po mnie, dla mnie, pojawił się (bardziej czarny niż biały, tak trzy czwarte do jednej czwartej) kot Palma.
Przez pewien czas panował spokój i miałem nadzieję, że Czarny nigdy się nie odezwie. Ale jak mówi przysłowie, nadzieja matką głupich.
Wyjąłem komórkę, żeby sprawdzić, czy Czarny do mnie oddzwonił. Nie oddzwonił. W dodatku tutaj również nie miałem zasięgu. Najwyraźniej była tu większa dzicz niż w Bieszczadach.
Poszukiwanie Czarnej Różdżki tylko potwierdza to, co miałem możność wielokrotnie stwierdzić w swoim długim życiu: ludzie mają dziwną skłonność do wybierania tego, co prowadzi ich do zguby.
Pani Benigna mogła mieć lat pod pięćdziesiąt, choć na niej jeszcze tego znać nie było. Wyglądała ledwie na czterdzieści, czerstwa, rumiana, z twarzą świeżą, oczyma czarnymi, patrzącymi rozumnie i bystro. Nieco otyła, mimo to poruszała się lekko i raźnie. Sympatyczne jej oblicze miało w sobie, mimo powagi, coś wielce pociągającego.
Fajki zgniotła i wyrzuciła do śmietnika, ale w ostatniej chwili wyciągnęła z paczki jednego papierosa i odłożyła go na okap na czarną godzinę. Po wypaleniu kilku paczek przez ostatnie dni miała wrażenie, że zaczęła się uzależniać.
Ludzie mający coś na sumieniu stawali się zakładnikami swoich grzechów. W obawie przed tym, że mogłyby wyjść na jaw, owijali je w nowe kłamstwa, coraz bardziej tonąc w gęstym, czarnym bagnie, z którego po przekroczeniu pewnej granicy nie było już możliwości ucieczki.
Uważał się za jednego z najlepszych hakerów. Ale to nie miało dla niego żadnego sensu.
Był zagubiony.
Zamiast walczyć, poddał się bólowi i spróbował odpłynąć w czarne zapomnienie. Jednak wciąż tutaj był, a cierpienie rozpościerało się przed nim bez końca.
Dawno temu nauczyciel powiedział Rae, że to czarne charaktery piszą historie. Ich pragnienia i złe uczynki napędzają fabułę, podczas gdy główny bohater musiał tylko ich powstrzymać. To złoczyńcy mieli kontrolę. Przynajmniej na początku.
Opuściłam dom, wystrojona jak na bal. Miałam na sobie czarną wąską spódniczkę do kolan, elegancką bluzeczkę z guziczkami i buty na obcasie.
Dwóch milicjantów sprowadziło mnie po schodach. Reszta, z komendantem na czele, została w mieszkaniu, by dokonać przeszukania.
Gwiazda Polarna, zła i potworna, łypie z czarnego sklepienia, mruga ohydnie niczym obłąkane stróżujące oko, co wysila się, by przesłać jakąś dziwną wiadomość, lecz przypomina sobie jeno tyle, że ongi miało wiadomość do przesłania.
Kobieta w szafie wyglądała przyzwoicie. Co więcej, tryskała zdrowiem. Była tuz po czterdziestce, miała gładkie blond włosy i nosiła czarną pikowana kamizelkę, obcisłe legginsy i jaskraworóżowe buty do biegania. Co u licha robiła w szafie w pustym kościele?
- Masz nadwrażliwość na światło, zmiany skórne (...)- niektóre o charakterze trwałym. Włosy na czole (...). Oraz brązowe zęby, które świecą w czarnym świetle na skutek odkładania się porfiryn typu jeden. I ty się przejmujesz, że kretyńsko wyglądasz w rękawiczkach. Zaiste natura ludzka jest niezbadana.
Są dwa rodzaje planów.Pierwszy to plan ślepy. Służy właścicielowi i tylko jemu. Kilka kresek, które coś powiedzą temu, kto ukrywał, a dla obcego są czarną magią. Drugi rodzaj to plan mający doprowadzić do skarbu kogoś zaufanego. Musi zawierać komplet informacji pozwalających zlokalizować skrytkę.
Cały czas oglądałem się za siebie, wyczuwając, że ktoś podąża za mną. Czy to mógł być Zły? Czyżby Alice i stracharz mieli jednak rację? Przyspieszyłem kroku, tak że niemal biegłem. Nad moja głowa pędziły czarne chmury; do zachodu słońca pozostało niecałe pół godziny.
Miałam wrażenie, że zagląda we wnętrze mojej czarnej duszy, widząc w niej to, co najgorsze - jednak nie odrzucało go to. Był człowiekiem, który znał mnie doskonale. Znał wszystkie moje wady, chore jazdy i kompleksy. Znał doskonale wszystkie moje demony. Był jedynym człowiekiem, który znał moje prawdziwe ja.
Kiedy byłem gówniarzem, park stanowił zakazane miejsce, małomiasteczkowy odpowiednik czarnej wołgi, którą matki straszyły dzieci. Liczba zbrodni, jakie miały się tu dokonać, dawno uczyniłby z nas czarny punkt na mapie Polski (...). Ale przekaz ustny czyni cuda, więc park zawsze jawił mi się jako Eldorado, gdzie można jarać szlugi i obalać flaszki bez obawy, że jakiś praworządny obywatel się do ciebie przyczepi.[...]
Park był też miejscem, gdzie można było komuś dać w mordę albo, w zależności od rozwoju sytuacji, samemu oberwać.
Była sobie raz noc, która się nigdy nie kończyła. W jej mrocznej paszczy przepadło słońce, a zimne, czarne łapska rozczapierzone nad światem zdławiły wszystkie promienie światła. Noc na zawsze zakleiła ludziom oczy, spali więc teraz głębiej i mieli dziwaczniejsze sny, niż kiedyś, a zatraciwszy się w nich i postradawszy pamięć, błądzili między śnionymi przez siebie istotami. Noc malowała na ścianach domów swe najpotworniejsze obrazy, z których pouciekały wszelkie kolory. Jej zimny, duszący oddech wnikał do płuc śpiących i przemieniał je w czarną pulpę.
Miałabym się umawiać z Czarnym??? – zapytała tylko. „Chciałabym, mamo, właśnie, kurwa mać, chciałabym”. – Dlaczego nie? To taki miły, inteligentny młody człowiek. – NIE. – Dlaczego nie? – zdziwiła się matka. – Chcesz, mamo, dłuższą czy krótszą wersję? – Krótsza mi chyba wystarczy – matka chrząknęła znacząco. – Bo to dziwkarz, cynik i niestabilny emocjonalnie palant.
Chłopcu żal zrobiło się siwej staruszki i choć miał tylko jedną parasolkę (i to czarną z namalowanym piłkarzem) oddał parasolkę babuleńce. Oddając powiedział tak: „Masz babciu. Mi i tak już jest niepotrzebna, bo mam kaptur.” Ta zaś spytała: „A coś taki smutny?” „To przez ten deszcz – odpowiedział Piotrek – chciałbym, aby już przestał padać. Ale nie wiem jak to zrobić, mam dopiero 10 lat”.
Upiorne błoto na ścieżce, która co jakiś czas zamieniała się w niewielki strumyk, dawało im w kość. Wysokie buty oblepione mieli piaskiem, ziemią i roślinami. Czarne uniformy były zupełnie przemoczone od uderzających w nie mokrych gałęzi i liści. Do tego atakowały ich muszki i komary, które kleiły się do lepkich od potu i wilgoci odsłoniętych części szyi i karku.
Masz jakieś zasady, których nie naginasz. A potem je łamiesz. I nagle dowiadujesz się, że możesz złamać którąś z nich, a świat się od tego nie kończy. Twoja gruba, czarna krecha nagle staje się szara. Za każdym razem, gdy ponownie ją przekraczasz, staje się jaśniejsza i jaśniejsza, aż pewnego dnia rozglądasz się i myślisz: Kiedyś chyba była tu granica.
Im jesteśmy starsi, tym coraz mniej wierzymy w czarno-biały świat, dostrzegamy coraz więcej szarości i kryjących się za nimi świństw. Zdarzają się wyjątki, owszem, bywają osoby, które jakimś cudem potrafią nieść przez życie promyczek nadziei, mimo doznanych krzywd i tragedii, ale one są jak czarne perły. Można je znaleźć, ba, nawet mieć szczęście je poznać bliżej, ale jest to niezwykle rzadkie...
Miał nadzieję, że pozbył się tej traumy. Łudził się, że powrót do cywilizacji zadziała jak cudowny lek. Był jak ci, którym się wydaje, że uniknęli malarii i ameby, bo wrócili w dobrej formie i nie domyślają się, że się zarazili, że w ich trzewiach wykluwa się choroba, która nie opuści ich do końca życia. Odtąd mroczne siły Afryki miały już zawsze wynurzać się z jego pamięci niczym napady gorączki, które zwalają z nóg nawet czarnych.
Włosy łonowe tamtej dziewczyny nie miały klasycznego kształtu V, który Franklin widział później u swej pierwszej żony Eleanor (...) nie przypominały też rzadszego, choć bardziej rozwichrzonego gniazda będącego częścią starzejącego się ciała jego obecnej żony Jane. Nie, między nogami tej dzikuski widać było tylko wąski kruczoczarny pasek owłosienia. Delikatny jak pióro kruka. Czarny jak sam grzech.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl