Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "przy ludzi i o jego", znaleziono 5656

Boję się brnąć myślami w te najczarniejsze miejsca. Tam jestem najgorszą wersją siebie. Tam jestem złośliwa dla samej siebie i dla wszystkich bliskich mi ludzi. Za każdym razem, gdy wracam do tych chwil z moimi rodzicami, z przeszłości, czuję, jakbym miała być już całe życie wkurwiona. Tamta ja z przeszłości jest bardzo zła. Wciąż wciąga brzuch i nienawidzi tego, jak wygląda, grzeszy, fantazjując o skoku ze starego mostu, marzy o świeżych otwartych ranach, nie odpuszcza sobie myślenia o tym, jak jest popieprzona, jak bardzo siebie nie chce.”
Mam dziwne wrażenie, że żyję gdzieś pomiędzy, czekając, aż wydarzy się życie. Zapominam, chyba że nie ma na co czekać, że ma mi się chcieć – i to już, teraz. Wszystko o tym do mnie krzyczy. Zewsząd wyziera modne wszędobylskie rozwijanie się i uśmiechanie. Raczej nie wypada mieć smutnej miny. Trzeba doświadczać. I słusznie, myślę, że sensem życia jest doświadczanie. Doświadczanie codzienności, ludzi i siebie, a przede wszystkim swoich emocji. I to nie tylko tych, na które jest przyzwolenie od współczesnego świata, ale i tych, których boimy się nawet my sami. Przecież przyjęcie siebie w całości to moment, w którym otwieramy się na wszystko inne.
Karmelita żydowskiego pochodzenia ojciec Oswald Rufeisen stworzył wspólnoty hebrajskojęzycznych katolików.
- Bo ja lubię, jak Bliski Wschód jest Bliskim Wschodem. Do knajpy wejdę tylko wtedy, gdy będą tam brokaty, lamki tureckie, orientalne wykładziny. Arabów kocham. To, jak są dziś traktowani, to głupota naszego rządu, być może przejściowa. Powoli politycy nabiorą rozumu, bo inaczej się nie da. Cały Bliski Wschód to jedna ziemia, ten sam krajobraz, tacy sami ludzie, ta sama mentalność. Jesteśmy jej częścią.
Znów zacytuję moje rozmówczynie: "Ta praca uczy agresji'.
Oczywiście, że uczy. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach.
W dzisiejszych? Przecież to lata dziewięćdziesiąte słynęły z przestępczości.
Ulica rozrabiała, ale ulica szanowała. Dzisiaj ulica - mam na myśli nie tylko margines, ale i zwykłych obywateli - w ogóle nie respektuje mundurowych. Ludzie mają roszczeniową postawę, plują, obrażają, pozbawiają funkcjonariuszy godności i do tego nagrywają wszystko na komórki. Policjant boi się odezwać. Zwłaszcza, że często nie ma żadnego wsparcia w swoim przełożonym. Trzeba po prostu być...
Zło i dobro w nas się miesza. Raz dominuje jedno, raz drugie. Nie ma do końca złych ludzi, bo każdy, kto żałuje, nie jest w stu procentach zły. Mówi się: taki dobry człowiek był i umarł. O każdym umarłym mówi się tylko dobrze, bo tak chcemy go zapamiętać. Najważniejsze jest nie to, co mówią o nas inni, ale co my sami sądzimy o sobie. To, jak się postrzegamy. Czy możemy spojrzeć sobie w oczy i powiedzieć, że jesteśmy wobec siebie fair. Nie jestem do końca zła ani dobra. Czasem chcemy dobrze, a wychodzi tragicznie.
Wręczanie nagrody uważałem zawsze za największe poniżenie, jakie można dla kogoś wymyślić, nie za wywyższenie. Nagrodę bowiem przyznają zawsze ludzie niekompetentni, którzy pragną zrobić z człowieka durnia i którzy istotnie robią durnia z człowieka, jeśli przyjmie ich nagrodę. A mają oni pełne prawo robić z człowieka durnia, ten bowiem jest tak nikczemny i niegodziwy, że przyjmuje ich nagrodę. Tylko w najpilniejszej potrzebie, w bezpośrednim zagrożeniu życia i egzystencji i tylko do czterdziestego roku życia człowiek ma prawo przyjmować związaną z pieniędzmi albo jakąkolwiek nagrodę lub wyróżnienie.
Pochodzę z dużego miasta, z wielu miast. Przeczytałem, było wielu ludzi wokół mnie, pochwała, nagana, pytania, losy. Właśnie przespałem noc w ojczyźnie, w małym domku nad Krutynią. Na małym cmentarzu za ogrodzeniem spali moi dziadkowie, a przede mną leżało zakole rzeki, a za nią rozciągały się bezkresne lasy. Wszystko było szare i zimowe i cicho jak makiem zasiał. I widziałem tylko, że było tylko jedno prawo, po tym jak wszedłem i poszedłem dalej, i zadrżałem trochę przed wielkością i melancholią tego prawa.
Zbyt wielu ludzi zapoznaje się z wojną tak, że ich to nie drażni. Grzejąc tyłek w miękkim fotelu albo leżąc w łóżku, spokojnie czytają historię Verdun czy Stalingradu, niewiele z tego rozumiejąc, by nazajutrz powrócić do swoich spraw… Nie! Te książki trzeba czytać w niewygodzie, na siłę; uważając, że ma się szczęście, bo nie musi się pisać do rodziny, siedząc tyłkiem w błocie na dnie transzei. Trzeba je czytać w najtrudniejszych sytuacjach, kiedy nic się nie udaje, ażeby uzmysłowić sobie, że kłopoty w czasie pokoju to jedynie błahostki, za które niepotrzebnie płacimy siwymi włosami.
Z przytoczonych relacji wynika, że mordowanie Żydów w czasie okupacji było sprawą publiczną, przedmiotem zainteresowania ogółu. Brali w nim udział zwykli członkowie lokalnej społeczności, a nie żadni „ludzie marginesu”, łatwo identyfikowalni i świetnie wszystkim znani w każdej małej miejscowości. Więcej nawet – zaangażowanie przedstawicieli miejscowych elit w opisanych zbrodniach i uczestnictwo zbiorowe miejscowej ludności nadawało mordom imprimatur grupowe, swoistą sankcję, „pozwalając na rozmycie odpowiedzialności” .
Co tam dobrego? Kurwa, kurwa, co to jest za pytanie, co dobrego, co może w ogóle być dobrego? Że mam nogi, ręce, a za to nie mam białaczki ani raka odbytu, kurwa? Że mam co jeść, co pić i że nie wiem, po co żyć, bo nikt tak jakoś tego nie wie, ludzie tak tylko żyją, kurwa, z rozpędu, bo tak jakoś wychodzi, że się rano wstaje, że się połyka śniadanie, że się popija, kurwa, kawą, że się coś tam robi, oddycha, a potem kładzie się spać i rano znowu, kurwa, śniadanie i kawa. - Niewiele. A u ciebie?
Na tej podstawie tworzone były różne obrazy i teorie. Człowiek mógł zachwycać się sam sobą. Wywodził, że nie stworzył go żaden Stwórca, tylko ewolucyjny rozwój. Zaspokajało to ludzi wątpiących i skorych do buntu, którzy nie chcieli mieć początku i Pana. Nikt przy tym nie zwracał uwagi na niedający się niczym wyjaśnić skok cywilizacyjny człowieka z milionów lat w tysiące, w którym człowiek stał się nagle wysoce nowoczesny. Pojęcie ewolucji ma się nijak do tworzenia czegoś z pustki. Ale jeżeli było to skuteczne to kel el wykorzystywali to.
Zło i dobro w nas się miesza. Raz dominuje jedno, raz drugie. Nie ma do końca złych ludzi, bo każdy, kto żałuje, nie jest w stu procentach zły. Mówi się: taki dobry człowiek był i umarł. O każdym umarłym mówi się tylko dobrze, bo tak chcemy go zapamiętać. Najważniejsze jest nie to, co mówią o nas inni, ale co my sami sądzimy o sobie. To, jak się postrzegamy. Czy możemy spojrzeć sobie w oczy i powiedzieć, że jesteśmy wobec siebie fair. Nie jestem do końca zła ani dobra. Czasem chcemy dobrze, a wychodzi tragicznie.
"Piękno to coś, co istnieje nawet w rzeczach, uważanych przez ogół ludzi za brzydkie. Każdy przedmiot ma duszę. Stara ławka w parku, na przykład, opowiada sama poprzez swój kształt o sobie i o swoim duchowym wnętrzu. Kto na niej siedział, a przy tym umiał słuchać- słyszał jej wewnętrzny głos. A jeśli pięknie pokryła się. rdzą i cała tchnie złotą rudością, malowniczymi brązami, niechże służy swoją urodą tym, którzy w jej słoneczno- rudym obliczu dostrzegli piękno."- Dziwny Płaszczowiec
Mówią, że mam bujną wyobraźnię. To najsubtelniejszy sposób na powiedzenie komuś: "Pleciesz bzdury!". Może i mają rację. Gdy zaczynam się niepokoić, gdy nie wiem, co i kiedy mam powiedzieć, gdy boję się spojrzeń ludzi, a staram się tego nie okazywać, gdy chcę przedstawić się komuś, kogo pragnę poznać, a nie przyznaję się, że naprawdę znam siebie w stopniu bardzo ograniczonym, gdy przeszłość mi dokucza i nie mogę pogodzić się z tym, że przyszłość wcale nie zapowiada się lepiej, gdy dręczy mnie to, że nie mogę być tą osobą, na jaką wyglądam. plotę bzdury.
ALE WIĘKSZOŚĆ LUDZI JEST RACZEJ GŁUPIA I MARNUJE SWOJE ŻYCIE. PRZEKONAŁAŚ SIĘ JUŻ? CZY NIE PATRZYŁAŚ Z KONIA W DÓŁ, NA MIASTO, I NIE MYŚLAŁAŚ JAK BARDZO PRZYPOMINA KOPIEC MRÓWEK PEŁEN ŚLEPYCH STWORZEŃ WIERZĄCYCH, ŻE ICH PRZYZIEMNY MAŁY ŚWIATEK JEST PRAWDZIWY? WIDZISZ OŚWIETLONE OKNA I CHCESZ WIERZYĆ, ŻE KRYJĄ SIĘ ZA NIMI CIEKAWE HISTORIE. ALE WIESZ, ŻE TAK NAPRAWDĘ SĄ ZA NIMI NUDNE DUSZYCZKI, ZWYKLI KONSUMENCI ŻYWNOŚCI, KTÓRZY SWOJE INSTYNKTY BIORĄ ZA EMOCJE, A SWE KRÓTKIE ŻYWOTY ZA ISTOTNIEJSZE OD SZEPTÓW WIATRU
To prawda, że nie miałem specjalnych ambicji, ale dla ludzi bez ambicji też powinno być jakieś miejsce, lepsze niż to, które zwykle dla nich rezerwowano. No bo z jakiej, do cholery, racji, człowiek miał być zadowolony z tego, że wyrwany ze snu przez budzik, wyskakiwał z łóżka o 6.30 rano, wmuszał w siebie jakieś jedzenie, wysrał się, wysikał, umył zęby, przyczesał włosy, naużerał się z ulicznymi korkami, po to żeby dostać się tam, gdzie przysparzać miał grubszych pieniędzy komuś innemu i gdzie w dodatku oczekiwano od niego wdzięczności za to, że mu taką szansę oferowano.
Coraz czę­ściej na­cho­dzi­ła go myśl, by zre­zy­gno­wać z Fa­ce­bo­oka, Twit­te­ra i In­sta­gra­ma. Kie­dyś ukute po­wie­dze­nie, że kto nie ma pro­fi­lu na Fa­ce­bo­oku, to tak jakby nie ist­niał, za­czy­na­ło tra­cić na ak­tu­al­no­ści. Znał sporo ludzi, któ­rzy albo nigdy nie za­ło­ży­li konta na tym por­ta­lu, albo z niego zre­zy­gno­wa­li i świat im się nie za­wa­lił. Wciąż pra­co­wa­li, mieli przy­ja­ciół i zna­jo­mych, a brak ko­niecz­no­ści pu­bli­ko­wa­nia ko­lej­ne­go posta, zdję­cia czy kli­ka­nia w to, co opu­bli­ko­wa­li inni, spra­wiał, że dys­po­no­wa­li więk­szą ilo­ścią wol­ne­go czasu.
Zrozumiałam, że dom nie jest miejscem. Dom to ludzie, przy których czujemy się bezpiecznie. Którzy wesprą nas w każdej chwili i nie zostawią na polu bitwy. Którzy będą z tobą walczyć nawet bez broni. Którzy założą ci okulary pływackie, żebyś nie płakała od cebuli; zrobią maraton Harry'ego Pottera i będzie ich interesowało twoje samopoczucie; będą z tobą tańczyć i pozwolą być sobą; zetną włosy dla chorego chłopca i staną przed twoją pijaną mamą, byś ty nie musiał się z nią mierzyć. By oszczędzić ci cierpienia.
I teraz jedyne uczucie, jakie z nim kojarzę, to cierpienie. Zresztą cierpienie to dla mnie definicja związku dwojga ludzi - obserwowałam je we własnym domu, gdy ojciec mieszkał z nami, i u matki po jego odejściu. Kiedy zaczynam czuć coś mocniejszego, kiedy ktoś zadomawia się w mojej duszy, a ja przyzwyczajam się do spokoju i pojawiającej się właśnie wdzięczności za ten stan, zaczynam się jednocześnie bać, że za chwilę to zniknie, ktoś uwięzi mnie, podporządkuje so. bie i sprzeda lub wyrzuci ze swojego życia na bruk. Dlatego wolę wyprzedzić wypadki i odejść na własnych warunkach.
(...) Pit się starzeje, obrasta w tłuszcz i nie kwapi się do pojedynków z młodszymi od siebie. Wkrótce będzie musiał ułożyć się do tego najdłuższego snu. Wierzę z całego serca, że jego odważna mała duszyczka znajdzie swoje drzwi do lata, za którymi istnieje mnóstwo najbardziej wyszukanych łakoci, za którymi samiczki lgną do starych bohaterów, a przeciwnicy są tak zaprogramowani, by po zażartej walce zawsze umieć przegrać z honorem. Za którymi ludzie mają przyjacielskie ręce do głaskania, a o ich nogi można się ocierać, bo nigdy nie odtrącą z nienawiścią".
Każdy człowiek nosi w sobie jakiś motyw, temat, który kształtuje partyturę i melodie jego życia. Najczęściej ten motyw jest silnie spleciony z pochodzeniem, rozciąga się później na całe życie i nabiera mocy. Człowiekowi nie udaje się od niego uciec, nieważne jak bardzo się stara o to, by przynajmniej przybladł. Niektórzy ludzie są doskonale świadomi tematu swojego życia, przynajmniej w pewnych jego fazach, inni z kolei nie, często dlatego, że nie są w stanie się do tego przyznać. I często jakiś drugi motyw współgra z tym pierwszym i nadaje mu wyjątkową, osobista nutę.
Dzisiaj zabrania się nam używać słowa "szaleniec". Co za obłęd! Tych kilku psychiatrów, których szanuję, zawsze mówi, że ludzie są szaleni. Używaj krótkich, prostych, prawdziwych słów. Mówię: martwy, umierający, szalony i cudzołóstwo. Nie mówię: ten, który odszedł, ani w śpiączce, ani u kresu drogi (...); ani zaburzenia osobowości, ani biegać za spódniczkami, ani skok w bok, ani poszła odwiedzić siostrę. Mówię szalony i cudzołóstwo - tak właśnie mówię. "Szalony" brzmi właściwie. Jest to zwykłe słowo, które mówi nam, w jaki sposób może nadjechać niby ciężarówka. Rzeczy straszne są zwyczajne.
Myślałam kiedyś, że może wcale nie byłoby źle być katoliczką. Przynajmniej ludzie na mszy nie gadają i w niedzielę miałabym ze dwie godziny spokoju. Poza tym jakaś forma edukacji religijnej pomogłaby lepiej zrozumieć T.S. Eliota, nie mówiąc o Miltonie i Chaucerze. Mój brat Martin, lekarz, który w  Boże Narodzenie zawsze jest „pod telefonem”, nie ma cierpliwości do takich rozmyślań. Wychowuje dzieci w  duchu czystego racjonalizmu. Żadnych Wróżek Zębuszek, Świętych Mikołajów ani Dzieciątek Jezus. Na pewno zostaną scjentologami.
Przekonawszy się, że Miranda jest świadomą istotą o ilorazie inteligencji dorównującym przeciętnemu, nie skrócili jej cierpień. Nawet nie trzymali jej w izolacji od świata, by nie mogła porównywać swej egzystencji z życiem wolnych, aktywnych ludzi posiadających zdolność ruchu. Pokazywali ją publicznie, by ,,przyzwyczaiła się do tego, że się na nią gapią'', jakby ich wyobrażenie o osobowości zaczynało się i kończyło na tym, co można zmierzyć w laboratorium. Jakby - choć sami mogli cierpieć - nie wierzyli, że cierpienia innych są realne. ,,Obiekt zademonstrował reakcję bólu''.
Ale nigdy, w żadnej sytuacji, ,,sprawiliśmy jej ból''.
"Myślami jednak byłam już gdzie indziej- mianowicie na kursie filozofii życia i jego sensu. Po południu wsiadłam w autobus i pojechałam na uniwersytet; weszłam na dziedziniec i czułam się jak te kwitnące wkoło drzewa. Wszystko, co było we mnie wymarłe, odżyło, jakbym stanowiła część trwającej właśnie wiosny. Ewidentnie kiełkowałam, nawet czułam, jak kolejne pędy mysich włosów rozsadzają mi czaszkę. Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłam tak ożywiona-chyba z okazji Halloween 1999, kiedy to inni ludzie wzięli moją twarz za supermaskę i rozmawiali ze mną jak równy z równym"
Wcale nie chcemy zdobywać kosmosu, chcemy tylko rozszerzyć Ziemię do jego granic. Jedne planety mają być pustynne jak Sahara, inne lodowate jak biegun albo tropikalne jak dżungla brazylijska. Jesteśmy humanitarni i szlachetni, nie chcemy podbijać innych ras, chcemy tylko przekazać im nasze wartości i w zamian przejąć ich dziedzictwo. Mamy się za rycerzy świętego Kontaktu. To drugi fałsz. Nie szukamy nikogo oprócz ludzi. Nie potrzeba nam innych światów. Potrzeba nam luster. Nie wiemy, co począć z innymi światami. Wystarczy ten jeden, a już się nim dławimy.
Sprawy ludzkie są dużo bardziej skomplikowane. "wyczuwam dziwny ton w twoim głosie. Jesteś na mnie zły?", z niepokojem pyta młoda kobieta, przyciskając telefon komórkowy do ucha, a ja zastanawiam się, jak to możliwe, że ludzie w ogóle zadają się ze sobą. Psy nigdy nie wpadają w zły humor, ponieważ powiedziałaś coś przy śniadaniu. Nie obwąchują strzępów starych rozmów, ani nie analizują nieudanych weekendów. Życie niepoddane analizie jest być może nic nie warte, ale życie ciągle analizowane jest z pewnością piekłem. My za dużo mówimy.
Kraje są jak ludzie. Polska na przykład jest histeryczna. Zwłaszcza na swoim punkcie. Może dlatego tak wielu moim rodakom podoba się czeski spokój i równowaga? Czechy są małym krajem i zrozumiały, że histeria i porywy nie są im przypisane. Polacy zaś najbardziej się boją, że ktoś ich umniejszy. Nie mają pewności, czy są dużym, czy małym państwem, uznawanym na równi z Niemcami i Francją, czy jeszcze nie. To nas, Polaków, trzyma w ciągłym napięciu i - jak twierdzi mój przyjaciel Petr Vavrouska, były korespondent Czeskiego Radia w Warszawie - nie da nam nigdy spokoju.
Jeśli będą obecni ludzie Disraelego, to musisz zachowywać się jak dżentelmen mmm, a ja mam niespełna dzień, by cię na takowego przemienić. Same pieniądze nie wystarczą. Dodger skrzywił się na te słowa, ale Salomon zareagował z iście starotestamentową powagą, grożąc mu palcem w geście tak mocarnym, jakby lada chwila miał cisnąć na stół tablice z dziesięciorgiem przykazań. Jeśli wziąć pod uwagę fakt, że belki stropowe tej kamienicy i tak jęczały pod ciężarem zbyt licznych mieszkańców, niechybnie oznaczałoby to katastrofę budowlaną.
Rządy państw zachodnioeuropejskich nie zawahały się potępić patriotycznego Marszu Niepodległości w Warszawie, który miał miejsce 11 listopada 2017 r., w dniu Narodowego Święta Niepodległości, gdy ludzie szli pod hasłem "My chcemy Boga". Ale miesiąc wcześniej udawały, że nic się nie dzieje, kiedy października w Kijowie odbywał się nacjonalistyczny marsz o wyraźnych akcentach noenazistowskich. Rozjuszony nacjonalizm ukraiński nikomu nie przeszkadza, póki jest skierowany przeciwko Rosji, podobnie jak nacjonalizm albański nie przeszkadzał nikomu, póki był skierowany przeciw Serbii.