“Nie była nawet pewna, czy rzeczywiście dopadł ją baby blues. Wierzyła w istnienie depresji i zaburzeń hormonalnych. Sedno problemu - cholerne sedno problemu, o którym nikt nie wspomniał - leżało jednak w tym, że po przyjściu na świat dziecko zabierało ci duszę. O tym nikt nie chciał mówić. Dusza Roselind, jej apetyt na życie, zostały wypchnięte przez kanał rodny”