“"Jestem komiwojażerem. Podróżuję jedenaście miesięcy w ciągu roku. Jadę zazwyczaj pociągiem, najczęściej trzecią klasą, i prawie zawsze odwiedzam żydowskie miasta i miasteczka. Bo po cóż bym jeździł tam, gdzie nie ma Żydów? Mój Boże! Ileż to dziwolągów spotyka się po drodze! Szkoda tylko, że nie jestem pisarzem. Chociaż prawdę mówiąc, dlaczego nie mam prawa zwać się pisarzem? Kim jest pisarz? Każdy człowiek może zostać pisarzem. Tym bardziej pisarzem żydowskim. Język żydowski - też mi sztuka. Bierze się pióro do ręki i pisze. Ale, moim zdaniem, nie każdy powinien brać się do pisania. Trzeba trzymać się swojego zawodu. Fach jest fachem. Tak myślę. Jednakże człowiek próżnujący może znaleźć rozrywkę w pisaniu."”
“Cóż ja zrobiłam, nieszczęśliwa,
że bez kaloszy grzęznę w smole,
że ogień płaszczem mnie okrywa,
że hańbę nosić mam na czole
przez wieczność, której nie ubywa?”
“Psychopaci nie wyróżniają się z tłumu. Nie mają na czole karteczki z informacją o zaburzeniu.”
“Choćby cie smażono w smole, nie mów, co się dzieje w szkole.”
“Strzeż się psa” wypisywali Rzymianie na swoich rozgrzanych słońcem mozaikach. Cave canem — czyż nie za sprawą tego hasta tu byłem? Tak, ale wcale nie jest łatwo rzucić się włoskim stylem w ogień awantury domowej, o której wiadomo, że gorsza od skutego wiecznym lodem dantejskiego Piekła.”
“Dobry jest każdy powód, żeby odłożyć robotę, której się nie lubi.”
“życie nie jest tańcem po płatkach róż. zbyt łatwo się poślizgnąć”
“Czuję się punktem. Nie mogę się ruszać. Nie
mam gdzie pójść. Nie potrafię się zmienić.
Najgorzej jest rano, zaraz po przebudzeniu.
Nie pamiętam swoich snów. Może to one, a może złość i żal, że istnieje następny dzień, chociaż świat powinien się skończyć, budzą we mnie tę pustkę. Bezruch. ”
“Ludzie ciągle chodzą w maskach, uczą się poznawać innych po oczach i po czole.”
“A gdyby tak ustroić się w róże
i wejść na ogromny stos
drzewa,
i pokazać: jak śpiewa
człowiek, co w różach na czole
umiera?”
“Gdyby istniała waga, która przesądzałaby o czystości człowieka, szala, na której bym stanął, uderzyłaby z trzaskiem o ziemię pod ciężarem moich grzechów, a ja śmiałbym się z tego do rozpuku.”
“W torbie schowałam obszerny kaszmirowy szal. Mama nauczyła mnie, żeby zawsze zabierać go ze sobą w podróż. Dzięki temu możesz zdrzemnąć się nawet na parapecie - twierdziła. ”
“Niekiedy słuszność i krzywda bywają tak dziwnie ze sobą splątane, że waga sprawiedliwości waha się to w tę, to w tamtą stronę i ani jedna, ani druga szala nie chce ostatecznie przeważyć.”
“"Wyglądał przyzwoicie: opalony, w miarę wypoczęty, co nie zdarzało się ostatnio często. Nawet lekko zarysowane zmarszczki na czole dodawały mu charakteru. Brakowało tylko jaj, jednak ich nie da się uwypuklić kremem". ”
“Dorzeczny, ale nieprzydatny ten proboszcz jest. Nie zgadza się, współczuje, chce inaczej, ale hierarchy mają inne widzenie. Wywalą go do jakiejś pipidówy, gdzie tym bardziej nic nie zdziała, a parafianie go w smole wytarzają. To Polska przecież!”
“Mama jest jak PiS, połowa ją kocha, połowa nienawidzi. Czasem szala przechyla się o jeden procent w jedną lub w drugą stronę, dlatego Mama jest albo na szczycie, albo głęboko w dupie.”
“Na czole pojawiły się kropelki potu. Wisząca nad Skania burza nigdy nie dotarła do Sztokholmu. Wieczór był lepiąco ciepły niczym latem, chociaż mieli dopiero początek czerwca.”
“Smak soli unosił się w powietrzy. Czułem ją na ustach, we włosach, na swojej bladej skórze. Drażniła moje rany na dłoniach i na kolanie, ale najbardziej szczypała w tę na czole, z której jeszcze wieczorem sączyła się krew.”
“Musisz zrozumieć, że tym kobietom, które dziś szukają dzieci, przez całe życie nikt nie wierzył. Ledwie otwierały usta, ludzie zaczynali rysować kółka na czole: „Ale jak by ci mieli ukraść dziecko?”. One wszystkie milkły.”
“Karczmarz, ćwiartujący na zapleczu knajpy owczarka, na odgłos strzału omal nie dostał zawału. Nakrył pospiesznie „cielęcinę" szmatą i rzucił okiem do wnętrza lokalu. Jeden Niemiaszek leżał na podłodze z malowniczą dziurą w czole.”
“Ruszyła przed siebie z pochyloną głową, jakby przeszła do szarży. Mimo że zaciskała pod brodą skraj kołnierza, a drugą ręką nasuwała na czoło targany wiatrem kaptur, lodowate igiełki wciskały się i pod niego, i pod szal, lecz ona nie zwracała na to uwagi.”
“Bo miłość taka właśnie powinna być. Subtelna, delikatna, czysta, niemal nieskazitelna! Otulająca jak miękki szal chroniący przed chłodem! W miłości słowa wypowiadane są z namaszczeniem, jak słowa modlitwy, jak hołd czy adoracja! Gdzie "kocham cię" nie jest rzucane na wiatr jak zwykle "cześć"! ”
“urodzona z ciebie starowinka, ino zmarszczek brakuje ci na czole, roześmiałam się, zmarszczki, skąd przecież one, ledwiem skończyła osiemnaście wiosen, byłam ładna, miałam czym oddychać, na zabawach nie siałam pietruszki, chłopcy wyrywali mnie sobie z rąk, ...”
“- Masz nadwrażliwość na światło, zmiany skórne (...)- niektóre o charakterze trwałym. Włosy na czole (...). Oraz brązowe zęby, które świecą w czarnym świetle na skutek odkładania się porfiryn typu jeden. I ty się przejmujesz, że kretyńsko wyglądasz w rękawiczkach. Zaiste natura ludzka jest niezbadana.”
“Mężczyzna miał na sobie frak, a w dłoni trzymał coś, co ewidentnie przypominało czarodziejską różdżkę... Wędrowycz uśmiechnął się do swoich wspomnień. Nie dalej jak miesiąc temu, zabrał podobną jakiemuś smarkaczowi w okularach, z blizną w kształcie błyskawicy na czole... Gnojek próbował rozrabiać, myślał że trafił na frajera.”
“Mężczyzna miał na sobie frak, a w dłoni trzymał coś, co ewidentnie przypominało czarodziejską różdżkę... Wędrowycz uśmiechnął się do swoich wspomnień. Nie dalej jak miesiąc temu, zabrał podobną jakiemuś smarkaczowi w okularach, z blizną w kształcie błyskawicy na czole... Gnojek próbował rozrabiać, myślał że trafił na frajera”
“Tymczasem nim dane nam będzie skosztować prawdziwego szczęścia, czeka nas niejedna przeprawa przez Rzekę Smutku - czarną i zimną jak sama śmierć. Każda radość musi zostać okupiona porcją bólu, każdy wojownik - nim głowę jego zwieńczy zwycięski wieniec, poczuć wpierw musi kroplę krwi na swym czole. ”
“Matka, ubrana w malinową tunikę i zielony jedwabny szal, miała niewielkie szanse przeżyć męża. Morvan był zarazem jej bogiem i demonem, jej totemem i katem. Przy alei Meissine rolę więzi małżeńskich odgrywał syndrom sztokholmski. Maggie, która siedziała z rękami splecionymi na kolanach, już wyglądała na martwą.”
“Ze smutku zamierzałam zamienić się w kamień, jednak prozaiczna potrzeba fizjologiczna zmusiła mnie do pójścia do toalety. Spróbowałam także walić głową w mur, ale i to nie przyniosło rezultatów (poza małym guzem na czole). Wobec tego postanowiłam odkręcić gaz. Usiadłam i zabrałam się za pisanie listu pożegnalnego. "Dlaczego postanowiłam odebrać sobie samobójstwo". To mnie otrzeźwiło. Dalej pisać nie musiałam.”
“Ostatni raz widziała go dziewięć lat temu. Zdecydowanie zmężniał. Spodnie z ochraniaczami na kolanach były już lekko przetarte. Podwinięte rękawy bluzy od munduru ładnie podkreślały jego wyrzeźbione ramiona. Włosy miał krótko przystrzyżone, a na czole ledwo widoczną bliznę po wypadku samochodowym. Rysy jego twarzy były surowe, a brodę pokrywał jednodniowy zarost. Za to jego oczy nic się nie zmieniły.”