Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lzy domu", znaleziono 32

Dom to ludzie (...). Nie miejsce. Jeśli wraca się tam po odejściu ludzi, to widzi się tylko to, czego już tam nie ma.
Człowiek wędruje po świecie, żeby szukać tego, czego potrzebuje, lecz wraca do domu, by to znaleźć
Jeśli jeszcze nie porzuciłaś myśli o powrocie do domu albo ucieczce, to zrób to teraz. Nie masz do czego wracać. Marta Małecka przestała istnieć.
Wchodząc po schodach, pomyślała ze śmiechem, że znowu dała się przestraszyć odgłosom "żyjącego domu. Tak zawsze mówiła jej babcia - dom żyje, pracuje, wydaje odgłosy. A drewniane elementy w szczególności, więc nie ma się czego bać.
Jeśli miałeś szczęście - jechałeś na Woodstock, jeśli miałeś pecha - jechałeś do Wietnamu. A jeśli nie wiedziałeś, czego chcesz - lądowałeś w domu wariatów.
- Zwykle mężczyźni szukają u kobiet tego, czego brakowało im w domu. Pewnie właśnie dlatego mój narzeczony wybrał najradośniejszą kobietę, jaką poznałam w życiu.
Porno krystalizuje wszystko, czego nie chce przyjąć do wiadomości nasze społeczeństwo, całą tę prawdę o nas, której nie odpowiada żadna książka. Gdyby historia człowieka była domem, to pornografię nazwałbym jego strychem.
Chce od życia czegoś więcej.
I zagwarantuję to sobie z pewnością.
Aż się wszyscy zdziwią.
Mam trzydzieści lat.Mam dom,pracę,która kocham,wspaniałą córkę i … kogoś,kto nie daje mi tego,czego potrzebuje od życia
Sądziłam, że w tym domu przyjdzie mi doczekać starości w spokoju, a nawet w znudzeniu. A tymczasem odnoszę wrażenie, że wszystko, czego się podejmiemy, urasta do awantury wszech czasów. Łącznie z kolędowaniem...
Zaniki pamięci się zdarzają i nie polegają tylko na tym, że człowiek słabo pamięta, jak wrócił z klubu do domu albo z czego się śmiał, gawędząc w pubie. Prawdziwe zaniki pamięci są inne. Są jak czarna dziura, bezpowrotnie stracone godziny.
Ciężki, słodki zapach kwiatów w domu zawsze mnie zaskakiwał. Jakby mama ciągle w jakimś sensie tam była, jak cień osoby, która odeszła już dawno. Intrygowało mnie, czemu Cherry najzwyczajniej w świecie nie wyrwała tych róż.
Dlaczego wszyscy musieli tak kombinować? Dlaczego koleś go obraził? Mieszko naprawdę chciał tylko odebrać to, co jego, spuścić w razie czego kontrolny wpierdol i wrócić grzecznie do domu. Świat był naprawdę taki prosty. Po co go komplikować?
Nie mógł już dłużej usiedzieć w miejscu. Nie miał pojęcia, od czego zacząć, musiał jednak podjąć jakieś kroki, choćby miał kroczyć w miejscu. Aktywność wydawała się lepsza niż siedzenie w domu i czekanie na cud. Feliks nie wierzył w cuda.
Jednak te lata z dala od domu zmieniły ją. Nie umiała zapomnieć tego, czego nie dało się zapomnieć, ale czas i odległość zmniejszyły oddziaływanie traumy. Wspomnienia wyblakły. Szczegóły stawały się niewyraźne, a potem zupełnie umykały, znikały w eterze.
Za każdym razem powtarzał, że to rutynowa sprawa, nic, czego nie oglądałem wcześniej podczas terminu; lepiej, bym został w domu, ćwiczył łacinę i nadganiał naukę. Nie protestowałem, ale nie byłem zadowolony. Bo widzicie, podejrzewałem, że miał też inny powód – próbował mnie chronić.
Pozwoli pan, że coś mu powiem: większość ludzi przechodzi przez życie, nie zdając sobie sprawy nawet z piątej części tego, do czego są zdolni. Mają małe myśli, robią małe rzeczy i mieszkają w małych domach. Są mali, panie van Buren, mimo że mogliby być wielcy.
- Czego potrzebujecie: środka transportu? Narzędzi? Jakiegoś sprzętu?
- Naszym wrogiem jest obcy statek kosmiczny wyładowany bombami atomowymi. - odparłem - A my mamy kątomierz.
- W porządku. Poszukam w domu, może uda mi się znaleźć linijkę i kawałek sznurka.
- Byłoby świetnie.
Tego wieczoru zasypiała spokojniejsza. Benio chrapał smacznie w swojej sypialni, alarm był włączony, a domu strzegły czujne oczy kamer. Nie mogła wiedzieć, że to, czego powinna się obawiać, nie miało przyjść z zewnątrz.
To coś już tam było i skryte w mroku czekało, aż Julia zapadnie w głęboki sen.
Ola zaczęła niespokojnie się wiercić. Zorientowała się, że wplątała się w coś, co zaczynało ją przerastać. Nie mogła przewidzieć skali niebezpieczeństwa. Czuła się bezradna, nie mogąc wrócić do domu, gdzie nie jest już bezpieczna. Nie mogła też zadzwonić do Agnieszki, bo i ona mogłaby poczuć się zagrożona, a to ostatnie, czego życzyła najlepszej przyjaciółce.
Rodzina nigdy nie jest taka, jakiej pragniemy. Wszyscy marzymy o tym, co niemożliwe: idealnym dziecku, kochającym mężu, o matce, która kiedyś nie chciała nas zatrzymać. żyjemy w dużych domach dla lalek, kompletnie nieświadomi tego, że w każdej chwili może pojawić się wielka dłoń i zmienić wszystko, co nas otacza, wszystko, do czego jesteśmy tak przyzwyczajeni.
Wysiadła z samochodu. Duży kontener stał na podjeździe. Zamówiła go, by opróżnić dom ze wszystkich rzeczy, które w nim były - mebli, ubrań i czego tam jeszcze. Mogła to zostawić następnemu właścicielowi, ale chciała to zrobić sama. Chciała symbolicznie wyczyścić swoją przeszłość, odciąć się od niej, a potem wyrzucić. Do niczego już więcej nie była jej potrzebna.
Kiedy mnie ktoś pyta, do czego mógłbym porównać dom pomocy społecznej, to odpowiadam, że do hotelu, w którym goście rezydują tak długo, że meble zdążyły przesiąknąć ich zapachem, a typowy room service został rozbudowany o parzenie herbatek ziołowych, nacieranie pleców i mycie tyłka. To oczywiście duże i niesprawiedliwe uproszczenie.
Ale zawsze wracam do domu. Z wielu powodów, ale głównie ze względu na papę. Dał mi to, czego potrzebowałam: poczucie bezpieczeństwa, aprobatę, lojalność, przyjaźń, niezależność. Nauczył mnie też to odwzajemniać. Mam nadzieję, że przyjdzie kiedyś dzień, w którym spotkam kogoś, kogo będę mogła tym wszystkim obdarować. Wtedy moje miejsce będzie przy nim, to do niego będę wracać. [Kirby]
- Widzisz, kobiety w tym kraju są jak koty trzymane w domach odparła w końcu. - Są zadbane, nie brakuje im jedzenia, opieki. Z pozoru mają wszystko, czego potrzeba do życia, i często nawet nie zdają sobie sprawy z tego, co naprawdę drzemie w ich naturze. Koty są przecież ucieleśnieniem wolności, a jednak rezygnują z niej, wybierając wygodne życie. Ale przecież one też przywiązują się do swoich właścicieli. Niektórzy temu przeczą, ale ja wiem, że naprawdę ich kochają.
Przez lata niedoli, szykan, opluwania, wyśmiewania i wytykania palcami stworzyła sobie niezły pancerz, dzięki któremu nie traciła pieniędzy na terapię, tylko puszczała mimo uszu połajanki i groźby wydziedziczenia. Bo niby z czego rodzice mieliby ją wydziedziczyć? Ze starego domu, który aż prosi się o remont? I to taki generalny? A najlepiej o wyburzenie? Taki spadek to raczej niedźwiedzia przysługa.
Jak w każdym domu, i u nas było wiele automatów; do sprzątania, kuchennych, wytwórczych i ogrodowych. Te ostatnie, pielęgnujące kwiaty i drzewa, nazywały się Monotami. Monot Pierwszy był u nas jeszcze od czasów dziadka. Nieraz nosił mnie na barana, czego bardzo nie lubił nasz wilczur, Pluton; psy na ogół nie cierpią automatów. Babka mówiła mi, że w ogóle wszystkie niższe stworzenia boją się automatów, bo nie rozumieją, jak to może być, żeby poruszało się coś, co nie żyje.
To wszystko sprawiało, że był zadowolony, ale też czuł się jakoś dziwnie. Szczególnie po tej rozmowie. Dotarło chyba do niego, że mimo wszystko jest tutaj też czas na rozmyślania o rodzinie, o domu, o kraju. Jest czas i miejsce na tęsknotę za bliskimi. Czyli na to, czego od wyjazdu sam jeszcze nie doświadczył. Mimo, że nieraz myślał o przeszłości pozostawionej gdzieś tam, tysiące kilometrów i o przyszłości, która każdego dnia niosła nowe wyzwania, zaskakiwała i nie dała się w żaden sposób przewidzieć.
A wie pani co ja myślę? Że to jest tak, że los obdarowuje nas dokładnie tym, czego się spodziewamy, ot co! Dlatego dopuszczam do siebie tylko pozytywne myśli. U mnie to działa. Mam dom, żonę, dwójkę dzieci i pracę, od wielu lat tę samą. I mam święty spokój, bo dokładnie tego chcę i do tego dążę. Zresztą obojętne jest, w co wierzymy, czasem po prostu trzeba unieść głowę i przeć do przodu, nieważne jak, nieważne ile błędów się popełni. Proszę nie przespać życia. Jest tylko jedno.
"Szkoda, że nie dają dyplomów za to, czego się człowiek uczy w centrum handlowym, bo pewnie dostałabym świadectwo z paskiem. Poważnie. Odkąd tu zaczęłam pracować, stałam się ekspertem we wszystkim, cozwiązane z zakupami. Na przykład jestem w stanie od razu powiedzieć, komu w centrum handlowym nie należy ufać: 1. Chudzielcom, którzy pracują w ciastkarni. Skoro sami nie jedzą wypieków, które sprzedają, to one muszą być do niczego. 2. Sprzedawczyniom z domu towarowego ze stoiska z kosmetykami do makijażu. Co by ci nie próbowały naopowiadać, błyszczyk do ust nie wystarczy, byś przemieniła się w jedną z modelek wydymających wargi na reklamowych plakatach. " - MÓJ ZWARIOWANY ŚWIAT.
Kiedy Tito dowiedział się, że jego Maud bohatersko poddała się operacji, aby móc sprzedawać miłość, nie narażając tego delikatnego towaru na niebezpieczeństwo macierzyństwa, poczuł, że traci zmysły, jak gdyby narzędzia chirurga nie wycięły Maud jajników, ale jemu serce. Nie zapomniał jeszcze tego, czego się nauczył w czasie studiów. Przez dwa lata chodził do kliniki ginekologicznej i prawdziwą przykrością przejmował go los kobiet, które z konieczności poddawały się takiej operacji, jaką teraz przeszła Maud, i które, trafione w praźródło życia, w nasienie kobiecie, przestawały być na zawsze prawdziwymi kobietami. Przypomniał sobie kwitnące dziewczyny, które po powrocie z kliniki do domu z wolna zaczęły zatracać wdzięk młodości, głos, śmiech i wszystkie oznaki kobiecości. Pojawiało się w nich coś z hermafrodyty, coś przed wcześniej starego, twarz pokrywała się męskim puchem, a ciało nabierało skłonności do tycia.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl