Chyba całe moje czytelnicze życie King siedział w mojej mentalnej szufladzie zatytułowanej „horror” i pewnie z tego powodu jego książki nie pojawiały się na listach książek, które chciałabym przeczytać w pierwszej kolejności. Całkiem niedawno dane mi było przeżyć bardzo pozytywne zaskoczenie podczas pierwszego spotkania z prozą Kinga („Dallas 63”). Teraz sięgnęłam po „Zieloną Milę” - wzruszającą i poruszającą powieść obyczajową, w której King do mistrzowsko opowiedzianej historii z pracownikami celi śmierci, czarnoskórym olbrzymem i myszą w rolach głównych, umiejętnie wprowadził elementy fantastyki, sceny niczym wyjęte z kina akcji, a także pytania o człowieczeństwo przywodzące na myśl filmy z nurtu kina moralnego niepokoju. Znalazło się tu miejsce na lirykę, nostalgię, tajemnicę cudu i rozmyślania. Nie zabrakło doskonałego studium postaci, zachwycił mnie styl i narracja. I głębia.
To powieść mająca szansę pozostania w pamięci i emocjach czytelnika na dłużej.
Polecam. Chociaż nie wiem komu, gdyż mniemam, że chyba tak opóźnionych w Kingu, jak ja znajdzie się niewielu:)
„Czas leczy wszystkie rany, czy tego chcemy, czy nie. Czas oddala od nas to wszystko, a na samym końcu czeka nas wyłącznie mrok. Czasami odnajdujemy w nim innych, a czasami znów ich tam gubimy."